Irackie matki mają jedno marzenie
- Gdy pytałam irackich kobiet, co sprawia im radość, otrzymywałam zawsze taką samą odpowiedź. To było wstrząsające - mówi Magdalena Foremska z Polskiej Akcji Humanitarnej. Organizacja prowadzi pomoc dla ludzi, którzy mimo zakończenia wojny w Iraku, nadal żyją w obozach i nie mają szans na powrót do domów. Podczas upalnego lata warunki będą się tam pogarszać z dnia na dzień, ale jest nadzieja. - Nigdy nie zawiedliśmy się na empatii polskiego społeczeństwa - zaznacza Magdalena Foremska.
Izabela Grelowska, Styl.pl: Zakończenie wojny w Iraku zostało ogłoszone w grudniu w 2017 roku. Nadal w obozach dla uchodźców wewnętrznych mieszka 1,5 mln osób. Dlaczego są one wciąż potrzebne?
Magdalena Foremska, Polska Akcja Humanitarna: - Proces odbudowy po wojnie domowej jest bardzo trudny, ponieważ kraj boryka się z problemami gospodarczymi, do tego doszła pandemia. Drastycznie spadły ceny ropy, która jest głównym źródłem dochodu dla Iraku.
W czasie działań wojennych nawet 6 mln ludzi musiało uciekać ze swoich domów. W tej chwili nadal około 1,5 mln osób przebywa w obozach.
Nie mogą wrócić do domów, które są niejednokrotnie całkowicie zniszczone. Nie ma szans na żadną pomoc w ich odbudowaniu, a tych ludzi po prostu na to nie stać. Często zrujnowane są całe wioski, miasteczka i nawet, jeśli jakiś dom dałoby się wyremontować, wokół zniszczone jest wszystko: nie ma ośrodka zdrowia, szkół, dróg, nie ma instalacji wodno-kanalizacyjnej, która zapewniałaby dostarczanie bezpiecznej i zdatnej do picia wody. Nie ma systemu wywozu nieczystości, który jest niezbędny, by uniknąć epidemii.
Ludzie często po prostu boją się wracać. Nie wiedzą, co spotka ich po powrocie, szczególnie na terenach wiejskich. Zostają w obozie, by zapewnić bezpieczeństwo rodzinie. Ta sytuacja szybko się nie zmieni.
Pani wróciła niedawno z irackiego Kurdystanu. Jak wygląda życie w tych obozach?
- Tak. PAH w tym momencie pomaga w czterech obozach dla uchodźców wewnętrznych, na terenie Autonomicznego Regionu Kurdystanu. Łącznie w tych czterech obozach mieszka około 17 tys. ludzi. Niewiele osób je opuszcza. Zwykle jedna rodzina na tydzień decyduje się na powrót do siebie do domu.
Przede wszystkim dostarczamy wodę. W Iraku od miesiąca jest już lato, temperatury sięgają 35-38 stopni. W czerwcu będą przekraczać 40 stopni. To potrwa do września. W obozie ludzie mieszkają w namiotach ustawionych w pełnym słońcu. Nie ma tam drzew, które rzucałyby choć trochę cienia. Jest niewyobrażalnie gorąco, a wnętrza namiotów nagrzewają się jak piec.
Elektryczność jest dostępna tylko 7 godzin dziennie: między 12 a 14 i później wieczorem. To jedyny moment, w którym można ochłodzić wnętrze namiotu za pomocą klimatyzatora, który potrzebuje nie tylko prądu, ale i wody: nawet 20 litrów na godzinę pracy. Okazuje się, że 50 litrów na osobę to bardzo mało, bo woda jest potrzebna również do picia, do gotowania, do mycia, do utrzymania reżimu sanitarnego w pandemii. Aby uczynić warunki życia znośnymi, staramy się w miarę możliwości zwiększać ilość dostarczanej wody.
W jaki sposób dostarczacie wodę?
- Dowozimy ją beczkowozami i testujemy na kilku etapach: w beczkowozach, zbiornikach i komunalnych ujęciach wody, aby była bezpieczna.
Zajmują się tym testerzy wody, którzy są mieszkańcami obozów zatrudnionymi i przeszkolonym przez PAH. Bardzo zależy nam na tym, żeby aktywizować zawodowo tę społeczność. By dać im możliwość zdobywania nowych umiejętności i jednocześnie zarabiania pieniędzy dla rodzin. Testerzy wykonują pracę, dzięki której mamy pewność, że woda jest czysta i bezpieczna.
Bardzo ważne dla nas jest aktywizowanie kobiet, stosujemy parytety przy zatrudnianiu, a jednocześnie bardzo zachęcamy kobiety do aplikowania również na stanowiska wymagające wyższych kwalifikacji.
Czy to się udaje?
- W tamtym kręgu kulturowym kobiety są przyzwyczajone do tego, że to mężczyźni zapewniają byt rodzinie. Ale w tych obozach mieszka wiele wdów, które poprzez wojnę zostały same z dziećmi i utrzymanie dzieci spadło na ich barki. One muszą przekroczyć tabu kulturowe, zebrać się na odwagę i uwierzyć w siebie. W to, że mogą wykonywać coś więcej niż tylko najprostsze prace.
Te kobiety są w stu procentach zdeterminowane i skoncentrowane na zapewnieniu bezpiecznego życia dla swoich dzieci. Są gotowe podjąć się jakiejkolwiek pracy, byleby polepszyć sytuację materialną swojej rodziny. Rozmawiałam z wieloma z nich i wstrząsające jest to, że każda na pytanie "czy jest coś, co sprawia ci radość", jest w stanie wymienić tylko jedną rzecz: "spokój moich dzieci". Nie było żadnej innej odpowiedzi.
Dzieci w obozach to 44 proc. mieszkańców. Wiele z nich nie zna żadnej innej rzeczywistości, urodziły się tam.
- Tak. Ale są też dzieci, które były nieco starsze, pamiętają to, co się wydarzyło w czasie wojny i mają silną traumę. Wiele z nich ma objawy zespołu stresu pourazowego. W obozie są nieformalne przedszkola dla malutkich dzieci, są też szkoły, które, podobnie jak inne szkoły w Iraku, w czasie pandemii nie działały. Obecnie nauczanie powoli wraca do normy, ale wyzwań nie brakuje. W przypadku niektórych sierot są problemy formalne z wyrobieniem dokumentów, które świadczyłyby o tym, że te dzieci są obywatelami Iraku i uprawniały je do korzystania z podstawowych świadczeń publicznych, jak edukacja czy opieka zdrowotna. Takich dzieci może być nawet kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy. Dopiero teraz następują rozmowy z władzami, w których uczestniczą również międzynarodowe organizacje pozarządowe, w jaki sposób naprostować ich sytuację prawną.
Niektóre dzieci przestawały chodzić do szkoły, kiedy rodzina uciekała z terenów objętych walkami. Znam przypadek dziewczynki, która przez trzy lata nie chodziła do szkoły. Teraz ma 15 lat i skierowano ją do klasy dziećmi młodszymi o trzy lata. Ona jest nastolatką, wstydzi się tej sytuacji, która jest dla niej bardzo niekomfortowa i mocno obniża jej samoocenę. Przeszła ogromną traumę, a teraz po wojnie mierzy się z czymś, co dla bardzo młodej osoby jest niewiarygodnie trudne.
Mamy przykład chłopca, który nie mógł skończyć szkoły średniej, bo rodzina musiała uciekać z domu. On ma teraz 22 lata i przekroczył wiek, w którym można kontynuować edukację w obozowej szkole. To są bardzo istotne problemy, które decydują o przyszłości tych dzieci. Przede wszystkim ważne jest to, żeby w rzeczywistości powojennej zapewnić im maksymalny komfort i opiekę psychologiczną.
Czy opieka psychologiczna jest dostępna w obozach?
- W każdym obozie jest punkt porad psychologicznych, do którego można pójść i porozmawiać, ale w ewidentny sposób potrzebne jest rozszerzenie i zintensyfikowanie tego programu. Według mnie większość ludzi w obozach ma objawy PTSD (zespołu stresu pourazowego), w niektórych przypadkach dosyć intensywne. Pomoc w wyjściu z traumy jest absolutnie kluczowym elementem skutecznej, efektywnej, długotrwałej pomocy.
Jakie jeszcze działania podejmuje PAH?
- Organizujemy wywóz śmieci, co w tym klimacie trzeba robić codziennie. Zbudowaliśmy sanitariaty: latryny i prysznice. One są podzielone według płci, wyposażone w lampy i zamki, tak, aby kobiety i dziewczynki miały komfort korzystania.
Cały czas naprawiamy te urządzenia, ponieważ przy takiej liczbie korzystających ludzi one się po prostu zużywają. Mamy specjalną grupę monitorująco-ewaluującą, system tworzenia uwag, komentarzy, skarg. Kiedy coś się psuje, mieszkańcy dają nam sygnał, a my staramy się to naprawić w ciągu 24 godzin.
Prowadzimy szeroko zakrojone promocje higieny. W tym przypadku także zatrudniamy ludzi spośród społeczności, szkolimy ich i oni zostają naszymi promotorami, którzy rozmawiają z mieszkańcami, prowadzą pokazy, a nawet sprawdzają, czy zasady zostały wprowadzone w życie. Nie jest to łatwe, ale się sprawdza.
W zeszłym roku nasze akcje koncentrowały się na prewencji przeciw COVID-19: mycie rąk, noszenie maseczek, rozpoznawanie objawów. Cały czas mówimy o chorobach powodowanych przez brudne ręce. Uczymy, jak obchodzić się z wodą, aby była zdatna do picia.
Kładziemy też duży nacisk na temat higieny menstruacyjnej. W tamtej części świata dużym problemem jest to, że dziewczynki, które zaczynają miesiączkować, przestają w te dni chodzić do szkoły. To wynika z braku środków higienicznych, z dyskomfortu, czasami z braku uświadomienia. Dziewczynki opuszczaj wiele dni nauki, mają zaległości, zniechęcają się. Staramy się wchodzić w społeczność kobiet i dziewczynek. W grupach, gdzie panuje poczucie bezpieczeństwa, rozmawiamy o tym, czym jest menstruacja, jak najbardziej komfortowo spędzić ten czas, zapewniamy zestawy higieniczne. Zorganizowaliśmy latryny w szkole, które nie są koedukacyjne, by zapewnić dziewczynkom poczucie prywatności. To działa, bo absencja w szkołach znacznie spadła.
A jak wygląda sytuacja osób dorosłych. Wspomniała pani, że staracie się aktywizować zawodowo tych ludzi, zwłaszcza kobiety, ale przecież nie zatrudnicie wszystkich.
- Tak. Miejsc pracy w obozie nie ma wiele, a jest mnóstwo chętnych. Wspomniałam o determinacji kobiet, ale jeśli chodzi o mężczyzn sytuacja jest taka sama. Chcą zrobić wszystko żeby poprawić byt rodziny. W niektórych przypadkach możliwe jest znalezienie pracy poza obozem.
Pamiętajmy jednak, że zwykle te obozy są położone w odległości np. kilkudziesięciu kilometrów od ośrodków miejskich, w których zdobycie pracy jest realne. Trzeba wziąć pod uwagę czas i koszty dojazdu, możliwości zarobkowe ludzi, który niejednokrotnie musieli przerwać edukację z powodu wybuchu wojny i nie mają wysokich kwalifikacji. Niektórzy decydują się na taką pracę, nawet jeśli opłacalność stoi pod znakiem zapytania. Inni myślą, co dalej.
Jeden z naszych testerów chciałby zabrać swoją rodzinę do Bagdadu, bo liczy, że w dużym rozwijającym się mieście znajdzie pracę. Jednak większość ludzi, z którymi rozmawiałam, chciałoby wrócić do miejsca, z którego pochodzą, z którym są związani. Gdzie być może została choć część ich rodziny. Ogromna grupa ludzi, żyje nadzieją, że coś się w końcu zmieni na lepsze i będą mogli wrócić do swojego domu, pracować i spokojnie żyć ze swoją rodziną. Aby tak się stało, są gotowi na wszelkie poświęcenia.
W jaki sposób można pomóc wam?
- Tak naprawdę od początku istnienia PAH polega na empatii polskiego społeczeństwa i nigdy się nie zawiedliśmy. Teraz prowadzimy zbiórkę na rzecz obozów w Iraku, która pomoże nam zapewnić godne warunki na przetrwanie tego niesamowicie upalnego lata, które już nadeszło, a które będzie jeszcze bardziej gorące, bo temperatury dochodzą niejednokrotnie do 50 stopni. Ważne jest zapewnienie mieszkańcom obozów wystarczającej ilości wody, która pomoże im przetrwać, a ochłodzić namioty, a także utrzymać reżim sanitarny podczas trwającej wciąż pandemii. Dlatego bardzo zachęcamy i prosimy o wsparcie, dzięki któremu będziemy mogli nadal pomagać tym kilkunastu tysiącom ludzi, którzy nie mają, dokąd wrócić. Oni mają dokładnie takie same marzenia jak my, zmagają się z koszmarem wojennych traum i próbują za wszelką cenę zapewnić spokojne i bezpieczne życie dla swoich dzieci. Zachęcam do wpłaty na naszą specjalną zbiórkę na platformie pomagamy.pl.
Wystarczy nawet 7 zł.
Za 7 zł jesteśmy w stanie zapewnić pomoc dla jednej osoby w obozie przez miesiąc.