Karol Okrasa: Naleśniki muszą być!
Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych kucharzy. Karol Okrasa (36) był szefem kuchni w warszawskim hotelu Bristol. Od trzech lat prowadzi własną restaurację, w której popularyzuje polską kuchnię. Świetnie czuje się przed kamerą. Od roku jest gospodarzem programu Okrasa łamie przepisy w TVP1, który jest kolejną odsłoną jego kulinarnych podróży po kraju.
Niedawno cała Polska tańczyła, teraz cała Polska gotuje. Takie zrywy pana cieszą?
Karol Okrasa: - Ponieważ cała Polska tańczyła, to nawet ja przy okazji się trochę poruszałem. Teraz zaś mam nadzieję, że magia kuchni przekona największych niedowiarków. Bardzo się cieszę, że zapanowała moda na gotowanie i programy kulinarne. Bo w tej dziedzinie każdy może znaleźć coś dla siebie.
Nauczył się pan gotować jako dziecko?
- Wszystko zaczęło się prozaicznie. Pomagałem mamie w pracach kuchennych. Ale to wcale nie znaczy, że już wówczas chciałem być kucharzem. Byłem zwyczajnym chłopakiem, który, jak wszyscy koledzy, marzył, żeby być policjantem, piłkarzem, niekoniecznie kucharzem. Kucharze nie byli naszymi idolami. Ale dzisiaj to się chyba trochę zmieniło, bo gastronomia na szczęście wygląda zupełnie inaczej niż wtedy, gdy byłem mały.
Pańska żona Monika także umie gotować?
- Kończyliśmy to samo technikum gastronomiczne. Monika bardzo lubi gotować i robi to naprawdę doskonale.
A wasza 5-letnia córka Lenka lubi spędzać czas w kuchni?
- Chyba każde dziecko to lubi. Pod warunkiem, oczywiście, że rodzice mu na to pozwalają. My naszej córce taką możliwość dajemy. Mamy nawet nasz poranny rytuał robienia naleśników, którego nie zmieniamy, bo Lenka lubi zarówno jeść naleśniki, jak i pomagać w ich przygotowaniu. Nie wiadomo tylko, czy jej się to szybko nie znudzi. A jak daleko padło przysłowiowe jabłko od jabłoni, będziemy mogli stwierdzić dopiero za kilka lat. Na tym etapie życia jest na to jeszcze za wcześnie.
Rozm.: R. Gratkowska