Kilka stopni wyżej

Kultura, teatr wreszcie stają się mądrze pojętym snobizmem - mówi Michał Żebrowski, aktor, dyrektor nowo otwartego Teatru 6. Piętro.

Schody na 6. Piętro były strome, ale nigdy nie do pokonania
Schody na 6. Piętro były strome, ale nigdy nie do pokonaniaPawe PrzybyszewskiMWMedia
Schody na 6. Piętro były strome, ale nigdy nie do pokonania - mówi Michał Żebrowski
 Pawe PrzybyszewskiMWMedia

Justyna Tawicka: Teatr 6. Piętro stał się faktem. Jak długo szedł Pan na rzeczone 6. piętro i jak strome były te schody?

Michał Żebrowski: Teatr 6. Piętro to wynik 5-letniej współpracy teatralno-produkcyjnej Eugeniusza Korina i mojej, podczas której mieliśmy okazję zrealizować sporą ilość przedstawień, gromadząc przy tym całkiem pokaźną liczbę widzów. Eugeniusz Korin jest osobą, na teatrze której się wychowałem. Nie ukrywam jednak, że schody prowadzące do realizacji planu Teatr 6. Piętro nieraz były bardzo strome. Nigdy jednak nie do niepokonania.

Owszem, było sporo niedotrzymanych obietnic i nie do końca spełnionych nadziei, ale nie ma sensu kruszyć dziś o to przysłowiowej kopii. Mogę natomiast śmiało powiedzieć, jak wiele zawdzięczamy prezydent Warszawy, pani Hannie Gronkiewicz-Waltz, która zainwestowała pieniądze z urzędu miasta. My zaś, jako spółka ProSkene, zobowiązaliśmy się, że w ciągu trzech lat oddamy je z nawiązką, posiłkując się naszymi teatralnymi produkcjami.

Łączenie obowiązków dyrektorskich z przyjmowaniem uwag od reżysera jest skomplikowane, ale...
Michał Żebrowski

Czy możliwe jest pogodzenie na jednej teatralnej scenie rozdźwięku: wiwisekcja - superprodukcja?

Michał Żebrowski: Sprzeciwiam się podziałowi, że to, co nudne, wulgarne, prostackie, brutalne, pretensjonalne to sztuka, to zaś, co lekkie, zabawne, wykonane perfekcyjne, inteligentne, dające ludziom radość i wytchnienie, wzruszenie i łzy to komercja. Nie można mieszać tych dwóch pojęć. Uważać wiwisekcji za coś głębokiego, do czego dorasta tylko garstka wtajemniczonych, zaś za motłoch całej reszty, która chce po prostu wspaniałego teatru, w którym czuje się bezpiecznie i może w taki właśnie sposób oceniać rzeczywistość, którą widzi na scenie.

Powiedział Pan kiedyś, że kluczem do sukcesu danego filmu z Pana udziałem musi być pańska wiara w każdą sylabę wygłaszanego tekstu. Jakimi kryteriami mierzy Pan sukces teatru?

Michał Żebrowski: Nieodzowne jest uczucie imperatywu. Świadomość, że chce się służyć ludziom do tego, do czego człowiek został powołany. Do tej roli - współwłaściciela teatru, dorastałem długo - 18 lat. Obok aktorstwa skończyłem zarządzanie, by całe to zamierzenie miało jakiś kierunek, cel. Nie jest to proste, ale trzeba to po prostu kochać lub wiedzieć, że niczego innego nie chce się lub nie potrafi robić.

"Zagraj to jeszcze raz, Sam" to pierwszy sceniczny "stempel" Teatru 6. Piętro. Co stanowić będzie jego wizytówkę?

Michał Żebrowski: Wspomniana sztuka, mająca oddać niezwykłą historię tak wielu fascynacji Woody'ego Allena: Nowy York, film, muzykę, miłość, seks i przemijanie, to faktycznie pierwsza teatralna "jaskółka". Marzę, by jego wizytówką była literatura "najczystszej próby".

"Najczystszej próby", czyli jaka?

Michał Żebrowski: Taka, w której wystarczy przeczytać kilka pierwszych linijek tekstu, by "słyszeć" o czym mówią jego bohaterowie, by czuć ich emocje i otrzymać natychmiastowe zaproszenie do ich świata. Kiedy trzymam w dłoni jakikolwiek tekst sztuki Gogola, mimo tego, że postaci dramatu wypowiadają zaledwie parę kilka zdań, pozwala mi to wiedzieć od razu w jakim świecie się znajduję. Daje możliwość przeniesienia się zmysłami w tamten świat.

Nadal podtrzymuje Pan, że ze względu na szacunek dla aktorstwa nie zostanie reżyserem, ale czy przez bycie dyrektorem teatru nie czuje się Pan na dłuższą metę "zwolniony" z aktorstwa?

Michał Żebrowski: Ależ skąd. Staram się pilnować siebie jako aktora i trzymać w odpowiednich ryzach. W naszej pierwszej premierze gram rolę niezbyt wielką, ale jakże wdzięczną i - proszę mi wierzyć - że można ją nieźle schrzanić. Łączenie obowiązków dyrektorskich z przyjmowaniem uwag od reżysera jest skomplikowane, ale... ponoć widzowie nadal lubią oglądać mnie na scenie.

Czy nadal nosi się Pan z zamiarem wystawienia "Króla Leara" w 20. rocznicę śmierci Tadeusza Łomnickiego?

Michał Żebrowski: To moja idee fixe. Zamierzam pozyskać na ten projekt odpowiedniego mecenasa, uzyskać zgodę Eugeniusza Korina i - być może - w kooperacji z Teatrem Polskim, który obejmuje we władanie Andrzej Seweryn, doprowadzić to przedsięwzięcie do skutku. Marzy mi się teatralna superprodukcja, w której śmierć Mistrza "uhonorują" najwspanialsi aktorzy i jego wychowankowie.

W tym kontekście 6. Piętro jest za wysokie czy za niskie?

Michał Żebrowski: Nie wszystkie sztuki najczystszej próby możemy tu wystawić. Nie jesteśmy w stanie zrealizować tu Szekspira, ze względu na kameralność naszej sceny. Przez najbliższych kilka lat chcemy natomiast pracować na naszą markę. Chcemy kojarzyć się z dobrze zarządzanym teatrem. Poza sztukami teatralnymi, planujemy także kameralne i prestiżowe koncerty muzyczne, pracujemy nad cyklem masterclasses, cyklem spotkań z mistrzami różnych dziedzin sztuki, by mogli oni przybliżyć widzom kulisy własnego zawodu, tajniki rzemiosła.

Teatr 6. Piętro to właściwe piętro dla kultury wysokiej. Dla kogo może ono okazać się za wysokie?

Michał Żebrowski: Jedynie dla nas, pomysłodawców i twórców. Takie ryzyko istnieje zawsze, ale nie zamierzamy z rzeczonych schodów spaść zbyt szybko. Za długa to była droga. Kultura, teatr wreszcie stają się mądrze pojętym snobizmem. Dziś "sprzedaż" teatru to sprzedaż life-style'u. Ludzie najedli się już troszeczkę. Kupili pralki, prodiże i samochody. Czas na wejście kilka stopni wyżej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Justyna Tawicka

Styl.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas