Kobieta ubrana - kobieta szczęśliwa
Jest wiele sfer zachowań, w których panie różnią się od panów. Nic jednak tak wyraziście nie oddziela płci, jak kwestia ciuchów.
Kobieta odpowiednio ubrana działa na mężczyzn, jak broń masowego rażenia. Doświadczenie uczy jednak, że niewiele pań opanowało sztukę strojenia się do perfekcji. Warto więc w tej sprawie zasięgnąć opinii psychologów z uniwersytetu w Leeds, którzy przebadali problem dogłębnie, jak na naukowców przystało.
Co ustalili Brytyjczycy? Mianowicie najsilniejsze doznania wywołują w mężczyznach panie ubrane i poruszające się w określony sposób. Strój powinien być obcisły i ukazywać 40 proc. powierzchni ciała, z kolei ruchy - miękkie, płynne i niezbyt szybkie. Badania wykazały, że w pubach i klubach takie właśnie kobiety przyciągają dwa razy tyle adoratorów, co ich konkurentki ubrane i chodzące inaczej, niż zalecają psycholodzy z Leeds.
Okazuje się jednak, że wspomniane wytyczne, co do strojów, rzadko uda się paniom wprowadzić w życie. Mianowicie, według opublikowanych w marcu 2012 roku wyników badań zespołu psychologów z University of Hertfordshire, ocena atrakcyjności zakładanych ubrań jest u kobiet płynna. Ocena ta zmienia się wraz z nastrojem, więc obcisły ciuszek zakrywający 60 proc ciała nie raz pójdzie w kąt.
Uczonym udało się wyróżnić rodzaje garderoby odpowiadające samopoczuciu statystycznej kobiety. Jak więc twierdzą brytyjscy eksperci, popularne jeansy należą do kategorii depresyjnych sztuk odzieży. Takie spodnie ubiera 50 proc. kobiet, które czują się przygnębione. Dla porównania, tylko niecałe 30 proc. pań wkłada jeansy, gdy jest w dobrym nastroju. Jednak najbardziej depresyjny ciuch to workowaty top. Zakłada go 57 proc. kobiet, gdy dosięgnie je zły nastrój. Tylko 2 proc. pań włożyłoby coś takiego dobrowolnie, kiedy ich samopoczucie jest doskonałe.
Na antypodach depresyjnych ciuchów znajdują się sukienki. Tylko 6 proc. kobiet zakłada suknię, gdy ma przysłowiowego doła, kolokwialnie kreśląc stan ich ducha. Za to aż 62 proc. pań wkłada sukienkę, kiedy czuje się świetnie. Można tu, szczególnie latem, zauważyć związek z ustaleniami psychologów z Leeds zalecającymi odsłanianie 40 proc. powierzchni ciała.
Dobry ciuch to podstawa. Ujawniają to badania uczonych, według których dla wielu pań posiadanie atrakcyjnej odzieży jest ważniejsze od udanego seksu. Sondaż przeprowadzony przed rokiem w 10 największych miastach USA wykazał, że dla większości Amerykanek posiadanie strojów podnoszących wizualną atrakcyjność i przyciągających męskie spojrzenia jest szczególnie ważne. To paradoks, bo takie ciuchy wspomniane panie uznają za ważniejsze od życia seksualnego, które miały ubarwić przyciągając panów.
Przeciętna mieszkanka Stanów Zjednoczonych mająca 18 do 54 lat trzyma w szafie ulubiony strój przez 12,5 roku, czyli o rok dłużej, niż może statystycznie trwać jej najdłuższy związek z mężczyzną. Badanie wykazało też, że 70 proc. ankietowanych zakochało się od pierwszego wejrzenia w jakimś ciuchu wchodząc do sklepu z odzieżą. Trzeba tu podkreślić, że zakochanie się od pierwszego wejrzenia w mężczyźnie zadeklarowało 54 proc. pań.
Aż ponad 60 proc. ankietowanych kobiet zapewniało, że utrata ulubionego ciucha jest dla nich czymś gorszym niż abstynencja seksualna przez cały miesiąc. Podobna ilość pań przyznała, że dla całkowitej wymiany garderoby na najnowsze modne wzory gotowa jest zrezygnować z seksu nawet na 15 miesięcy.
Wszystkie te dane precyzyjniej niż anatomiczne odmienności ukazują, że kobieta znacząco różni się od mężczyzny. Bo na temat podejścia mężczyzn do kwestii ciuchów powiedzieć można niewiele, prawie tyle co nic.
Tadeusz Oszubski