Kwiaty z marketu
Często kupujemy kwiaty doniczkowe do naszych mieszkań w markecie. Przede wszystkim dlatego, że są tanie, dużo tańsze, niż w kwiaciarniach.
Wybór jest ogromny - od maleńkich kaktusików po okazałe draceny czy papirusy albo rozwichrzone paprocie. Niestety, często okazuje się, że po przyniesieniu do domu - rośliny, mimo podlewania i zasilania szybko umierają.
Dzieje się tak dlatego, że kupiliśmy rośliny, które są w swoistym szoku. I od nas zależy, jak i czy w ogóle z tego szoku wyjdą. Musimy przede wszystkim wiedzieć, że niska cena nie bierze się z miłości dostawcy do roślin. Są one produkowane przemysłowo, na ogromną skalę. Muszą też być jak najszybciej przetransportowane ze szklarni czy hal ze sztucznym słońcem na półki sklepowe.
Najczęściej czeka je podróż samolotem, w klimatyzowanych lukach, w zmieniającym się ciśnieniu atmosferycznym. Dlatego tego, co wypełnia doniczkę nie można nazwać ziemią czy glebą. To przemysłowe podłoże, bardzo lekkie, bo to taki kompost przemysłowy. Jest tam wszystko - gruz, ziemia z rozbiórek i zmiotek, tylko nie wartościowa, pożywna gleba. Jako podłoże dla wzrostu rośliny - podłoże jest nic nie warte. Nie trzyma też wilgoci i bardzo szybko przesycha na kamień.
Dlatego po przyniesieniu rośliny do domu, sprawdźmy stan "gleby" i po prostu wstawmy doniczkę do wody. Po trzech - czterech dniach, kiedy roślina nieco ochłonie po kolejnej "przeprowadzce" - przesadźmy ją do ziemi, jaka jej się należy, zgodnie z gatunkiem i wymaganiami. Każda doniczka powinna być zaopatrzona w metkę z nazwą i warunkami hodowli. Zwróćmy na to uwagę, także dlatego, by nie kupić rośliny, której nie jesteśmy w stanie zapewnić należytych warunków. Dotyczy to szczególnie egzotycznych roślin z krajów tropikalnych.
Zanim jednak kupimy rozłożystą palmę lub kwitnący sukulent - przypatrzmy się im. Raczej nie kupujmy kwiatów z marketu w zimie, jeśli nie dadzą się dobrze i szczelnie opakować, a do domu mamy daleko. One mogą nie znieść zimna i kolejnej podróży. Ponadto są hodowane w regionach o dużym nasłonecznieniu lub pod sterowanym sztucznym słońcem.
My w zimie nie damy im tyle światła, bo go nie ma. Przecież i nasze domowe kwiaty w tym czasie nieco marnieją, właśnie z barku dostatecznej ilości światła naturalnego. Nigdy nie kuśmy się na kwiaty, które już kilka dni stoją w sztucznym oświetleniu, w klimatyzowanej hali sklepu. Jeśli mają listki poszarzałe, opadające i przywiędłe - nie uratujemy ich.
Powinny mieć intensywną zieloną barwę - zależnie od gatunku jasną lub ciemną, ale żywą. Listki skórzaste powinny błyszczeć, a kwiaty i pąki nie mogą opadać. Wówczas jest szansa, że roślina zaaklimatyzuje się w naszym domu i będzie długo cieszyć oczy oraz serce hodowcy. A pierwszym powodem do radości będzie nowy listek lub pączek.