Magia ruchu

Cameron Diaz w swojej książce "The Body Book" (polski tytuł "Ja, Kobieta") przekonuje, że ruch mamy zapisany w genach. Z niego czerpiemy energię i piękno. - Niech ruch stanie się częścią ciebie - apeluje aktorka, która przez lata walczyła z własną niską samooceną. Prezentujemy fragmenty jej książki.

Cameron Diaz podczas promocji swojej książki
Cameron Diaz podczas promocji swojej książkiGetty Images

Życie to ruch

Okładka książki "Ja, Kobieta" Cameron Diaz
Okładka książki "Ja, Kobieta" Cameron Diazmateriały prasowe

Czy inspiruje cię piękno i splendor igrzysk olimpijskich? Pierwotna energia meczu piłki nożnej? Już samo oglądanie ruchu łączy nas z naszymi ciałami. Nie musisz być jednak olimpijką, by jeździć na łyżwach, robić fikołki czy skakać. Nie musisz być pięciolatką, by wiedzieć, jak się czuje człowiek biegający radośnie po trawie.

Do obowiązków każdego człowieka, nie tylko tancerek, gwiazd sportu, dzieci i olimpijczyków, należy poruszanie się. Korzystanie z ruchu. Stanie się ruchem. Życie ruchem. Ruch potrafi zmienić zwykły poniedziałek w świetny początek tygodnia. Potrafi zmienić wtorek w wyprawę, środę w przygodę, czwartek w zwycięstwo, a piątek w bohaterski czyn.

Nieważne, jak spędzasz swoje dni, walka o prawo do RUCHU jest jak walka o prawo do WOLNOŚCI.

Jak odkryłam radość ruchu

Nie lubiłam swojego ciała, gdy byłam dzieckiem. Sama skóra i kości, patykowate ręce i nogi. Byłam naprawdę bardzo, bardzo chuda, a inne dzieci dokuczały mi z tego powodu. Nienawidziłam być chuda. Być przedmiotem kpin to potworne uczucie, niezależnie od tego, jaki jest ich powód i kim się jest. Mam wiele przyjaciółek mających problemy z wagą i każda z nich pamięta uczucie zażenowania związane z tym, że ważyły więcej niż inne dziewczyny w ich wieku. Marzyły o tym, by schudnąć. Ze mną było całkiem inaczej. Pragnęłam krągłości. Uroczych, ponętnych krągłości. Chuda czy gruba, jeśli twój wygląd znacznie odbiega od normy, kpiny pozostawiają psychiczną bliznę.

W wieku dwudziestu kilku lat byłam już tak przyzwyczajona do bycia chudzielcem, że wcale nie myślałam o dbaniu o swoje ciało. Jadłam dużo i w ogóle nie tyłam, uważałam więc, że nie muszę ćwiczyć, by dbać o swoją sprawność fizyczną.

Miałam dwadzieścia sześć lat. Właśnie przestałam palić. Miałam złe nawyki żywieniowe. Nie miałam siły. Wtedy właśnie dostałam rolę w filmie Aniołki Charliego. Była jesień. Razem z Drew Barrymore przyjechałyśmy na plan, by przygotować się do swoich ról. (Lucy Liu nie było, ponieważ kończyła pracę nad innym filmem). Wraz z zespołem trenerów czekał na nas Cheung-yan Yuen, nauczyciel sztuk walki. Byłyśmy takie podekscytowane. Super!

Nie miałyśmy pojęcia, w co się pakujemy. Cheung-yan Yuen zaczął mówić, a tłumacz przekładał jego słowa. "Dziś - powiedział - przedstawię wam waszego nowego najlepszego przyjaciela. Nauczycie się kochać swojego nowego najlepszego przyjaciela. Będzie wam towarzyszył cały czas. Będziecie go wielbić. Stanie się częścią waszego życia".

Byłyśmy takie podekscytowane. Wymieniłyśmy zaciekawione spojrzenie, zastanawiając się, kto to może być. I wtedy Cheung-yan Yuen powiedział: "Waszym nowym najlepszym przyjacielem jest ból". Spojrzałam na Drew, Drew spojrzała na mnie, obie spojrzałyśmy na Cheung-yan Yuena, potem z powrotem na siebie, a każda z nas myślała: Czy on powiedział "ból"? "Tak - powtórzył Cheung-yan Yuen - ból. Nauczycie się kochać ból".

Następnie wyjaśnił, że zamierza sprawić, abyśmy poczuły taki ból, który spowoduje, iż nie będziemy w stanie wyraźnie widzieć. Nie żartował. Ćwiczenia fizyczne, które musiałyśmy wykonywać przez następne trzy miesiące, były tak intensywne i tak bolesne, że prowadziły do całkowitego przeobrażenia - fizycznego, emocjonalnego i psychicznego. Dzięki swojemu nauczycielowi byłam zmuszona dowiedzieć się, do czego zdolne może być moje ciało. Zmuszona byłam do większego wysiłku niż ten, którego kiedykolwiek wcześniej doświadczałam. Nauczyłam się, że ból mija, a siła pozostaje. Zmuszona byłam nabrać siły, której moje ciało zawsze pragnęło.

Przez pierwszy tydzień myślałam, że umrę. Nim jednak skończyliśmy, czułam się jak superbohaterka. Gdy nabrałam siły, poczułam się tak potężna, tak sprawna, jakbym mogła zrobić wszystko, co tylko zechcę. I po raz pierwszy zrozumiałam, co znaczy znaleźć siebie w swoim ciele. Ten wychudzony szkielet, ciało, którego się wstydziłam i którego nie chciałam, które z radością wymieniłabym na krąglejszy model, było silnym, mocnym ciałem. I było MOJE.

To doświadczenie - nauczenie się, jak znaleźć siebie w swoim ciele, jak je pokochać, jak prawdziwie w nim żyć - stało się podstawą wszystkiego, co dokonałam od tamtej pory. Wszystkiego. Mojej kariery. Moich relacji z rodziną. Moich relacji ze sobą. Przychodziłam każdego dnia i pracowałam, bez względu na wszystko. Nawet jeśli nie miałam ochoty, nie przestawałam. Dzięki temu wypracowałam dyscyplinę, której wówczas potrzebowałam, by pracować - i by wiedzieć, że mogę zrobić wszystko, co tylko zechcę.

Jesteś taka, jak się ruszasz

Jeśli chodzi o odżywianie, jesteś tym, co jesz. Jeśli chodzi o kondycję, jesteś taka, jak się ruszasz. Ruch kształtuje twoje mięśnie, wzmacnia twoje serce i płuca, wyostrza zmysły i polepsza nastrój. Nie ma nic lepszego niż relaks po całym dniu intensywnego działania - mam tu na myśli naprawdę ciężki wysiłek - gdy wiesz, że zasłużyłaś na odpoczynek. Jeśli cały dzień spędziłaś na nogach, to po osunięciu się na wygodną kanapę czujesz się jak w siódmym niebie. Jeśli jednak przez cały dzień nie robiłaś nic poza siedzeniem, czujesz się koszmarnie, prawda? Tak jakby twoje ciało było z ołowiu.

Ruszam się, ponieważ ciągłe siedzenie przypomina mi chorowanie, a zbyt długie leżenie sprawia, że czuję się, jakbym naprawdę była chora. Wylegiwanie się nie jest bowiem dla mnie ani luksusem, ani przyjemnością... sprawia, że czuję się otępiała, ospała, smutna, przygnębiona, zmęczona, niespełniona.

Czasami, gdy spędzasz sporo czasu, siedząc, twoje ciało pragnie energii, a ty błędnie interpretujesz to jako głód i postanawiasz coś przekąsić. Tak naprawdę twoje ciało chce czegoś innego: RUSZAĆ SIĘ. Z ruchu czerpie energię. Mówi: "Muszę czuwać". Tym, czego w rzeczywistości pragnie, jest tlen. To forma energii dla komórek twojego ciała, twoich mięśni, wiązadeł, ścięgien i narządów. A jeśli nie dostarczasz swojemu organizmowi tlenu, głodzisz go, tak samo jak wtedy, gdy nieodpowiednio go odżywiasz.

I jeśli w ciągu dnia często czujesz się zmęczona, może być to wynikiem niewystarczającej ilości snu, niewłaściwego odżywiania, niewystarczającej ilości wody lub niewystarczającej ilości ruchu. Całonocny sen powinien ci wystarczyć na cały dzień, jeśli odpowiednio się odżywiasz i masz właściwą dawkę aktywności fizycznej. Czy jesteś ziewaczem? Jeśli zdarza ci się ziewać w trakcie dnia, zadaj sobie pytania:  Jak długo siedziałam w miejscu?Czy wypiłam wystarczająco dużo wody? Czy to, co zjadłam, było odżywcze?

Jak myśleć o ruchu?

Istnieje kilka sposobów myślenia o tym, jak się ruszamy: trenowanie, aktywność i siedzący tryb życia. Trenowanie oznacza planowanie systematycznych form ćwiczeń budujących mięśnie i rozwijających układ sercowo-naczyniowy zgodnie z zamierzonym rezultatem. Bycie aktywnym oznacza używanie swojego ciała przez cały dzień. Prowadzenie siedzącego trybu życia oznacza używanie swojego ciała w niewystarczającym stopniu.

Jeśli byłaś dziś rano na siłowni, pewnie sobie myślisz: "Jestem aktywna! Oczywiście, że jestem aktywna! Przebiegłam przed pracą pięć kilometrów!". A jednak, nawet jeśli rano biegałaś, a potem spędziłaś resztę dnia, siedząc w fotelu w biurze, nie jesteś tak aktywna, jak ci się wydaje.

Co to znaczy trenować?

Gdy często ćwiczysz w sposób, który ma wzmocnić twoje mięśnie i zwiększyć wytrzymałość układu sercowo-naczyniowego, trenujesz. Trening siłowy, dla przykładu, buduje mięśnie, zwiększa siłę i pomaga zachować gęstość kości. Trening kardio przyspiesza tętno i jest korzystny dla całego układu sercowo-naczyniowego, ponieważ silne serce pompuje więcej krwi z każdym uderzeniem, skuteczniej dostarczając tlen do tkanek i usuwając zbędne produkty. Trening krążeniowy i trening siłowy łączą się również ze zmniejszonym ryzykiem chorób przewlekłych.

Gdy trenujesz, twoje ciało przystosowuje się, by spełnić twoje nowe zapotrzebowanie energetyczne. Jako że trening wymaga większej koncentracji dostępnej energii niż siedzenie, gdy twoje ciało przystosowuje się do nowej rutyny, stajesz się machiną spalającą tłuszcz. To naprawdę świetne wieści dla każdej trenującej osoby, niezależnie od tego, czy twoim celem jest utrata wagi, czy ukończenie triatlonu. Taki rezultat można osiągnąć jedynie dzięki konsekwencji i rutynie.

Jeśli twoje ciało nie jest przyzwyczajone do regularnych ćwiczeń, gdy zaczynasz trenować, głównym spalanym paliwem będą węglowodany. Po ich zużyciu i wyczerpaniu zapasów glukozy pojawia się zmęczenie i wkrótce nie masz już sił. Jeśli jednak będziesz trzymać się rutyny treningu przez co najmniej trzy miesiące, a twoje ciało stanie się wyćwiczonym ciałem, nauczy się mniej polegać na węglowodanach. Wyćwiczone ciało ma lepszy dostęp do zmagazynowanego tłuszczu. Kiedy weźmiemy pod uwagę to, co już wiemy o magazynowaniu węglowodanów (nie przechowujemy ich zbyt wiele) i magazynowaniu tłuszczów (bez ograniczeń), widzimy, jak wiele sensu niesie to dla ciała, które chce działać dłużej, a w ten sposób ma więcej energii, z której może korzystać.

Jeśli chodzi o tych, którzy trenują, by stracić na wadze, to również świetna wiadomość: gdy twoje ciało zaczyna spalać tłuszcz, nie tylko chudniesz, ale też twoje ciało zmienia skład - co oznacza, że zyskujesz masę mięśniową i pozbywasz się tłuszczu. Niezależnie od tego, jaki jest twój cel - utrata wagi czy nabycie wytrzymałości sportowca - trening pomoże ci spalić tłuszcz, byś mogła zrobić wszystko, czego tylko zapragniesz, zaczynając od przejścia przez park, a na wspinaczce wysokogórskiej kończąc.

Konsekwencja jest kluczem

Na nieszczęście ten wspaniały proces działa w obie strony. Jest to wyzwanie dla nas, ludzi: pracować, by coś osiągnąć, a następnie pozostać na tym poziomie. Ponieważ gdy tylko przestaniesz trenować, twój organizm to zauważy i zacznie odwracać proces. Będziesz wytwarzać mniej enzymów. Będziesz miała mniej mitochondriów. Będziesz gorzej spalać tłuszcz.

Jeśli nie będziesz kontynuować treningów, cała ciężka praca pójdzie na marne. A jeśli chcesz móc je kontynuować, musisz dobrze o siebie zadbać, wysilając się na tyle mocno, by zwiększyć swoją sprawność, ale nie tak, by się zranić.

Konsekwencja nie oznacza ciągłego trenowania w ten sam sposób i na dokładnie takim samym poziomie intensywności. Życie się zmienia, nasze ciała się zmieniają, zmieniają się też okoliczności. Wiem o tym z autopsji - w ciągu ostatnich piętnastu lat przechodziłam przez różne poziomy sprawności fizycznej.

Czasami trenuję intensywnie z myślą o określonym celu. Jeśli wybieram się na snowboard, chcę, by całe moje ciało było silne, zwłaszcza mięśnie czworogłowe ud i mięśnie pośladkowe. Gdy kulę się, jadąc na snowboardzie, pędząc po zboczu góry z maksymalną prędkością, chcę, by moje mięśnie były wytrzymałe i nie męczyły się szybko. Sama muszę mieć wystarczająco dużo siły, by manewrować. A całe moje ciało musi być mocne, na wypadek gdybym niebezpiecznie upadła, ponieważ silne mięśnie pomagają chronić kości przed urazami.

Przeważnie koncentruję się na zachowaniu poziomu sprawności fizycznej, który odpowiada mojemu codziennemu życiu. Dokoła mnie wiele się dzieje i muszę móc zająć się wszystkim, od wtaszczenia bagażu na lotnisko - co jest świetnym sposobem na rozruszanie mięśni przed długim, siedzącym lotem - do przenoszenia toreb z zakupami, desek czy innych rzeczy, które trzeba przenieść, zanieść, przeciągnąć, popchnąć albo wyjąć. A co z energią, której potrzebujesz, by naprawdę dobrze się bawić? Uwielbiam bawić się z siostrzenicami i siostrzeńcem, a moja sprawność musi być na odpowiednim poziomie, żebym za nimi nadążyła. To samo dotyczy także gotowania dla przyjaciół, ponieważ spędzenie kilku godzin na siekaniu i smażeniu wymaga wytrzymałości oraz siły do krojenia i mieszania.

Dzięki wieloletniej konsekwencji wiem, że jeśli zdarza się, że na ćwiczenia mogę przeznaczyć dwadzieścia minut co drugi dzień, nie wyniknie z tego nic złego, ponieważ kiedy tylko pozwoli mi na to mój harmonogram, wrócę do godziny dziennie, z większym naciskiem na trening. I dzięki temu, że regularnie wykonuję inne czynności, takie jak taskanie bagażu czy reklamówek z zakupami!

Niech ruch stanie się częścią ciebie. Obiecaj sobie, że zawsze będziesz uprawiać aktywność fizyczną lub odbywać wyznaczony trening, bez względu na wszystko. Gdy tak zrobisz, zauważysz, że jest to coś, bez czego nie możesz żyć. Nie ma nic prawdziwszego, twoje ciało tego potrzebuje, twój umysł, twoje serce i twoje szczęście.

materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas