Morderstwo w Hinterkaifeck. Kto 100 lat temu zabił rodzinę Gruberów?
31 marca 1922 roku doszło do morderstwa rodziny Gruberów w gospodarstwie Hinterkaifeck w Bawarii. Chociaż od zbrodni mija właśnie sto lat, nadal nie wiadomo, kto stoi za śmiercią sześciu osób. Uznaje się, że zbrodnia jest nie tylko jedną z najbardziej makabrycznych, ale także tajemniczych wydarzeń w historii Niemiec.
Nawiedzony dom?
Sto lat temu ofiarami morderstwa padło pięć osób z rodziny Gruberów - małżeństwo Andreas i Cäzilia, ich owdowiała córka Viktoria Gabriel z córką Cäzilią i synem Josefem oraz pokojówka Maria Baumgartner.
Do zbrodni doszło na farmie, która została zbudowana w latach 60. XIX wieku. Tuż przed morderstwem domownicy obserwowali niepokojące zjawiska. Jedna z pokojówek nawet zrezygnowała z pracy, twierdząc, że odgłosy ze strychu świadczą o nawiedzeniu domu. Innym razem na terenie gospodarstwa pojawiła się gazeta z Monachium, mimo że żaden z domowników ani bliskich mieszkańców nie prenumerował dziennika. Poza tym z nieruchomości zniknął klucz do głównego wejścia.
Na tym nie koniec, bo tuż przed morderstwem gospodarz zauważył ślady w śniegu, które prowadziły od lasu do maszynowni. Ponadto pewnej nocy zdarzyło się, że odgłosy ze strychu obudziły wszystkich domowników. Nikogo tam jednak nie znaleziono. Andreas opowiedział o wszystkim sąsiadom, ale ostatecznie sprawa nie została zgłoszona na policję.
Makabryczne morderstwo na farmie Hinterkaifeck
Późnym wieczorem 31 marca 1922 roku do stodoły pojedynczo została zwabiona rodzina Gruberów. Zarówno Viktoria Gabriel, jej siedmioletnia córka Cäzilia, jak i jej rodzice zostali zamordowani. Śmierć nastąpiła w wyniku ciosu kilofem w głowę.
Morderca następnie udał się do domu, gdzie tym samym kilofem zabił śpiącego dwuletniego Josepha oraz Marię Baumgartner, która właśnie rozpoczęła pracę na farmie.
1 kwietnia nad ranem rolnik Simon Reißländer w pobliżu Hinterkaifeck zauważył dwie osoby, które widząc go, odwróciły się, by nie rozpoznał ich twarzy. Tego samego dnia na farmie pojawili się także sprzedawcy kawy Hans Schirovsky i Eduard Schirovsky. Nikogo nie zastali, ale zwrócili uwagę na otwarte drzwi do maszynowni. Następnej nocy Michael Plöckl zauważył, że z komina wydostaje się dym. Nagle w jego stronę zaczął zmierzać mężczyzna, który lampą zasłaniał swoją twarz. Rzemieślnik przestraszył się i uciekł, zanim rozpoznał tajemniczą postać.
Rodzina Gruberów nie wzięła udziału w nabożeństwie, a mała Cäzilia nie pojawiła się w szkole. To zaniepokoiło mieszkańców i 4 kwietnia po południu Lorenz Schlittenbauer wysłał swojego syna Johanna i pasierba Josefa do Hinterkaifeck, by sprawdzili, czy zastaną rodzinę w gospodarstwie. Gdy po powrocie oznajmili, że nikogo tam nie ma, Schlittenbauer udał się do gospodarstwa razem z Michaelem Pöllem i Jakobem Siglem. To właśnie oni odnaleźli ciała po czterech dniach od zbrodni.
Kto zabił rodzinę Gruberów?
Śledztwo w sprawie zabójstwa rodziny Gruberów prowadził inspektor Georg Reingruber i jego współpracownicy z monachijskiego departamentu policji. Sekcja zwłok wykazała, że narzędziem zbrodni mógł być kilof, jednak nie znaleziono go na miejscu zbrodni. Uznano, że siedmioletnia dziewczynka nie zmarła natychmiast. Żyła jeszcze przez kilka godzin po tym, jak otrzymała cios w głowę. Dowody świadczyły o tym, że leżąc w stodole, wyrywała sobie włosy. Najprawdopodobniej w ten sposób próbowała poradzić sobie z bólem.
Funkcjonariusze snuli teorie dotyczące motywu zbrodni. Podejrzewali, że morderstwa dokonano na tle rabunkowym, jednak w domu znajdowała się gotówka oraz kosztowności. Odkryli natomiast, że sprawca nie uciekł od razu. Mógł przebywać na farmie nawet przez kilka dni. Wszystko przez to, że zwierzęta były nakarmione, a ze spiżarni zniknął zapas chleba oraz mięsa.
Policja sporządziła listę osób podejrzanych. Wstępne śledztwo utrudniał Lorenz Schlittenbauer, który najprawdopodobniej chciał zacierać ślady. Nie tylko przenosił ciała i przedmioty, ale także gotował i jadł posiłki w kuchni. Oprócz niego podejrzewano także Karla Gabriela, braci Gump, Karla oraz Andreasa S., a także braci Bichler i Georga Siegla.
Zamkniecie śledztwa
Początkowo podejrzewano, że za śmiercią rodziny stoi Karl Gabriel, czyli mąż córki Gruberów. Chociaż uznano go za zabitego podczas I wojny światowej, to jego ciała nigdy nie znaleziono. Krążyły plotki, że skoro Joseph przyszedł na świat, gdy Karl już nie żył, to jest on owocem związku Viktorii i jej ojca Andreasa.
Poza tym po II wojnie światowej jeńcy wojenni zwolnieni z sowieckiej niewoli twierdzili, że wrócili do domu za sprawą mówiącego po niemiecku sowieckiego oficera, który mówił, że jest mordercą rodziny z Hinterkaifeck. Spekulowano, że to Karl Gabriel, ponieważ swego czasu wspominał, że chętnie by wyjechał do Rosji.
Lorenz Schlittenbauer był podejrzewany z powodu jego zachowywania się po odnalezieniu ciał. Miał nawet klucz do domu i sam wszedł do niego w poszukiwaniu pozostałych zwłok. Poza tym plotkowano, że jest ojcem Josepha. Wchodząc do gospodarstwa, miał powiedzieć towarzyszom, że idzie szukać syna. Spekulowano, że pozbył się rodziny, bo Viktoria zażądała pieniędzy na utrzymanie dziecka. Ponadto w jego wypowiedziach często padały szczegóły dotyczące zbrodni, które mógł znać tylko sprawca. Nazywano go "mordercą z Hinterkaifeck", jednak udało mu się wygrać kilka procesów o zniesławienie.
Na Adolfa Gumpa podejrzenie padło po tym, jak odkryto jego powiązania z nacjonalistyczną formacją paramilitarną Freikorps Oberland oraz to, że był podejrzany o zabójstwo rolników na Śląsku. Poza tym ich siostra Kreszentia Mayer tuż przed śmiercią miała wyznać, że Adolf i Anton dopuścili się zbrodni na farmie Hinterkaifeck. Nie znaleziono jednak żadnych dowodów, więc bracia Gump nie zasiedli na ławie oskarżonych.
Braci Karla i Andreasa S. zaczęto podejrzewać po tym, jak niejaka Therese T. napisała list, w którym opisała, że jako nastolatka słyszała wyznanie ich matki. Ta miała przyznać, że Karl i Andreas dopuścili się morderstwa. Stwierdziła nawet, że jeden z synów zgubił tam scyzoryk. Kieszonkowy nóż rzeczywiście znaleziono na farmie, ale Kreszenz Rieger, jedna z pokojówek, stwierdziła, że widziała go już podczas służby w Hinterkaifeck.
Podejrzewała ona, że Gruberów zabili bracia Anton i Karl Bichler. Jeden z nich miał podczas rozmowy z nią powiedzieć, że rodzina powinna umrzeć. Dodała, że ich wspólnikiem mógł być Georg Siegl, który był świadomy, jaki majątek posiadają. Miał on ich nawet okraść w 1920 roku. Poza tym podczas przesłuchania przyznał, że pracując na farmie, wyrzeźbił rękojeść narzędzia zbrodni i do tego wiedział, że kilof był przechowywany w przejściu do stodoły.
Rok po morderstwie gospodarstwo zostało zrównane z ziemią. Pozwoliło to znaleźć ukryty na strychu kilof, a także scyzoryk w stodole. Mimo licznych przesłuchań i aresztowań, nie znaleziono dowodów świadczących o popełnieniu przestępstwa przez podejrzanych. Sprawa do dziś jest więc nierozwiązana. Oficjalnie zamknięto ją w 1955 roku, chociaż jeszcze w latach 80. XX wieku doszło do jednego przesłuchania. Najwyraźniej morderca zabrał makabryczną tajemnicę ze sobą do grobu. Po 100 latach nadal nie wiadomo, kto odpowiada za rzeź na farmie.
***
Zobacz także: