Myślałam, że jestem twarda

Tak miażdżącej krytyki się nie spodziewała! Jej najnowsza piosenka została bezlitośnie wyśmiana. Jak radzi sobie z trudnymi emocjami, Natasza zdecydowała się opowiedzieć tylko nam.

Janusz jest współtwórcą teledysku do piosenki żony. Razem gościli też w kilku programach telewizyjnych, by bronić kontrowersyjnego utworu.
Janusz jest współtwórcą teledysku do piosenki żony. Razem gościli też w kilku programach telewizyjnych, by bronić kontrowersyjnego utworu.KurnikowskiAKPA

"Weź mnie na dance floor, zrobię ci hardcore. Roluj blanta na backstage’u, jakaś soda, jakiś juice" - to fragment najnowszej piosenki Nataszy Urbańskiej (36) "Rolowanie". Niezrozumiałemu dla wielu tekstowi towarzyszy oryginalne wykonanie i bardzo kontrowersyjny teledysk w reżyserii Janusza i Jakuba Józefowiczów. Artystka wykonuje w nim ekspresyjny taniec w łazience.

Klip wyśmiali internauci, celebryci, znani dziennikarze. "Tradżedi", drwiła Karolina Korwin Piotrowska. "Odebrać Nataszę Józefowiczowi", zaapelował Robert Leszczyński. Za analizę tekstu piosenki zabrał się sam profesor Jerzy Bralczyk! SHOW udało się porozmawiać z Nataszą. I zapytać, co myśli o tej awanturze i jak radzi sobie z krytyką.

Spodziewaliście się takiej afery wokół teledysku?

Natasza Urbańska: - Nie. Myślę jednak, że lepszej reklamy nie mogłabym sobie wyobrazić. Jeżeli ktoś próbuje odbierać tę piosenkę jeden do jednego, to rzeczywiście jest ostro. Na temat tego utworu powiedziano już zresztą naprawdę bardzo wiele. Nawet profesor Bralczyk zabrał głos w sprawie! A przecież "Rolowanie" to jest parodia, satyra na sposób imprezowania w pewnym środowisku. Temat wydał mi się na tyle ciekawy, że postanowiłam go podjąć.

Główny zarzut wobec ciebie jest taki, że to, co robisz w teledysku, ociera się o wulgarność, nie pasuje do ciebie. To nie jesteś ty. Ludzie piszą, że wyczuwają w tym fałsz.

- Bo to nie jestem ja. To jest kreacja. Bardzo lubię grać różne postaci. Na debiutanckiej płycie wcielam się zresztą w różne kobiety. Imprezowiczka jest jedną z nich. Śpiewam o sytuacjach, które nam wszystkim są w jakimś stopniu bliskie. Opowiadam m.in. o dziewczynie wciąż wspominającej pierwszą miłość, o zbuntowanej antyglobalistce, imprezowiczce, kobiecie, która zostawia mężczyznę, bo zakochała się w innym, o dziewczynie będącej na skraju załamania.

A która piosenka pokazuje nam prawdziwą Nataszę?

- W każdej z nich jest cząstka mnie. Kiedy zaczynałam pracę nad płytą, zastanawiałam się, kim ja na niej będę. Bo zawsze odgrywałam jakieś role. W "Pannie Tutli Putli" grałam dziką królową, która wyjada wszy z głowy swojego partnera. Byłam Polą Negri i grubaską, która marzy o namiętnej miłości z piekarzem. Nigdy nie bałam się wcielać w te postaci. Bo to nie jest Natasza Urbańska. Ja jestem artystką teatralną. Mój pierwszy teledysk przeszedł bez echa. Był piękny, stonowany, nie wzbudził sensacji. Ludzie zobaczyli Nataszę, do której przywykli, którą znają i akceptują. W "Rolowaniu" zobaczyli Nataszę, która wymyka im się z ram. Prawdę mówiąc, nie wiedziałam, że zostanie to tak odebrane. Myślałam, że ludzie zrozumieją satyrę. Liczyłam na komentarze w stylu: "Ale nas wyrolowała, ale pojechała" - ale w pozytywnym znaczeniu. Bo to, co tam pokazujemy, nie jest wulgarne.

A słynne "lizanie umywalki" w teledysku?

- Proszę pokazać mi ten moment, bo ja niczego takiego nie robiłam! Moja biedna bohaterka, imprezowiczka, przebudziła się nad ranem, zachciało jej się pić. I napiła się wody prosto ze źródełka (śmiech).

Skrytykowana zostałaś nie tylko ty, ale i Janusz. Robert Leszczyński wystosował apel: "Odebrać Nataszę Januszowi!". Co ty na to?

- Jeśli ma dla mnie propozycję fantastycznego managementu albo jakąkolwiek ciekawą propozycję artystyczną, to jestem otwarta. Pracuję z Januszem już 18 lat, bo mam do niego wielkie zaufanie. Ale materiał na płytę stworzyłam bez jego udziału. Nie wtrącił się ani słowem! Kiedy jakiś czas temu puściłam mu utwór "Muszę odejść", powiedział: "To jest dobre". Liczę się z jego zdaniem. Jest moim autorytetem, bo jako jedyny nie boi się powiedzieć mi wprost, że coś jest złe albo niewystarczająco dobre, kiedy inni to chwalą. Jest szczery i stawia przede mną wyzwania.

To dlaczego ludzie nie lubią duetu Urbańska - Józefowicz?

- A kto powiedział, że nie lubią? Nie buduj takiej opinii na podstawie komentarzy o "Rolowaniu"czy artykułów na portalach plotkarskich! Jeśli byłoby tak, jak mówisz, nie mielibyśmy co wieczór pełnej widowni w teatrze.

Próbuję zrozumieć, z czego wynika afera wokół "Rolowania". Janusz stwierdził, że odbiorcom zabrakło poczucia humoru. Ty też uważasz, że Polakom brakuje luzu?

- Na szczęście okazuje się, że jednak nie brakuje. Przecież widzę w Internecie parodie mojego klipu. Kolejny teledysk promujący płytę "One" będzie inspirowany postacią Carmen, dziką, wolną kobietą. I tym razem nie będę analizować, co się sprzedaje. Wiele razy wytwórnie proponowały mi, żebym zrobiła muzykę, która będzie się sprzedawać. Odmawiałam.

Dlaczego?

- Bo tego nie czułam. Chcę robić to, w co wierzę. Znalazłam fantastycznych muzyków, z którymi spędziłam ostatnie dwa lata. To był cudowny czas. Za produkcję muzyczną płyty odpowiada June, stworzyliśmy aranżacje do utworów Seweryna Krajewskiego oraz własne utwory. 24 stycznia w teatrze Buffo odbędzie się premiera. Zagramy cały materiał z tej płyty.

Liczysz na to, że awantura wokół klipu "Rolowanie" podniesie sprzedaż krążka?

- Może podnieść i chyba już podniosła (śmiech).

Musiałaś stawić czoło wielu nieprzychylnym komentarzom znanych osób, np. Doroty Wellman. To musiało boleć.

- To były wyjęte z kontekstu wypowiedzi. Wiem, że Dorota wypowiadała się na mój temat. Powiedziała m.in., że wolałaby mnie widzieć w eleganckiej odsłonie. A w mediach cytowano tylko jedno zdanie. Bo wmawia się ludziom, że to, co robię, ma się nie podobać. To jest coś, co bardzo mnie razi. Podczas wywiadu w TVN 24 pan redaktor (Maciej Knapik, przyp. red.) sugerował to widzom swoimi pytaniami. Miałam też wrażenie, że mnie nie słuchał. Kiedy ja odpowiadałam na pytanie, on już czytał z kartki kolejne. W pewnym momencie sam się skompromitował. Wyjaśniłam, że to, co widzimy w teledysku, to jest kreacja, wcielenie. Po czym on, kompletnie mnie nie słuchając, zapytał: "Czyli teraz będzie się pani wiła pod umywalką, to jest pani nowy wizerunek?". Zdębiałam. Kiedy potem obejrzałam ten program, zrozumiałam, że to było z jego strony napastliwe. Sugerował widzom, że zrobiłam coś nie tak. Nie spodziewałam się tego po nim, zwłaszcza że to poważna stacja.

Agnieszka Komornicka, z którą Natasza współtworzy markę modową Muses, trzyma kciuki za swoją przyjaciółkę. Dobrą energię Nataszy przekazują też koledzy z teatru Buffo.
Agnieszka Komornicka, z którą Natasza współtworzy markę modową Muses, trzyma kciuki za swoją przyjaciółkę. Dobrą energię Nataszy przekazują też koledzy z teatru Buffo.KurnikowskiAKPA

W tej całej dyskusji były też nieliczne głosy mówiące o tym, że zachwycamy się zagranicznymi gwiazdkami pop, ale gdyby przeanalizować ich teksty, chyba niewiele by się różniły od "Rolowania".

- Dokładnie. Jesteśmy wpatrzeni w to, co się dzieje za granicą. Cenię konstruktywną krytykę. Ale nie można jej łączyć z falą nienawiści anonimowych osób, jadem, który wylewa się z ludzi. Możemy o czymś podyskutować, ale porozmawiajmy na poziomie. Nie chcę nikomu się tłumaczyć. To jest moja propozycja. Jestem z niej zadowolona. Efekt końcowy teledysku jest taki, jaki miał być.

Nie pierwszy raz spotykasz się z surową krytyką.

- To prawda. Fala jadu wylała się po "Przebojowej nocy" i "Tańcu z gwiazdami". Ostatnio wtedy, gdy z Agnieszką Komornicką stworzyłyśmy markę Muses. Czytałam wtedy: "Natasza chce być projektantką. Ciekawią was jej kreacje?". A przecież powtarzałam, że to jest duet. Mówiłam, że Agnieszka projektuje od wielu lat, że bez niej nie miałoby to sensu. Nikt nie chciał tego słyszeć. Dla ludzi liczyło się tylko jedno - że zachciało mi się projektować. "Nie wychodzi jej granie, to teraz projektuje", pisali. Z filmem było podobnie - po pokazach "1920 Bitwy Warszawskiej" w Stanach Zjednoczonych miałam znakomite recenzje. "Shining star" - tak o mnie pisano. A u nas... Wracam z premiery w Londynie, gdzie też chwalono moją rolę, i okazuje się, że dostałam antynagrody! I że podobno klapa. To jakaś schizofrenia! Teraz jest awantura wokół piosenki. OK, ona miała wywoływać kontrowersje. Ale takiej krytyki się nie spodziewałam. Choć może to dobrze, że to, co robię, wzbudza takie kontrowersje? Gdyby ludzie przechodzili obojętnie obok tego, co robię, oznaczałoby to śmierć dla mnie jako artystki. Amerykanie mówią: "Nieważne, jak mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska".

Janusz jest wobec mnie szczery. Bardzo mu ufam.

Tak samo - "klapa" - mówiło się o musicalu "Polita".

- "Polita" jest wielkim sukcesem. Zarówno za granicą, jak i w Polsce, ale o tym się nie mówi. W Polsce ten spektakl obejrzało ponad 100 tysięcy osób. Spróbuj zapełnić halę Torwaru więcej niż dwa razy. A myśmy zagrali już ponad 50 spektakli! Musical o Poli Negri wystawiany jest w Petersburgu, prowadzone są rozmowy z Niemcami, Japonią i Koreą. Tego też media nie zauważają. Na szczęście doceniają nas widzowie. To oni przychodzą na spektakle teatru Buffo i na Torwar. Wczoraj na przykład mieliśmy wieczór latynoski - widownia oszalała! Dla takich chwil warto to wszystko robić.

Pomyślałaś kiedykolwiek: "Rzucam to, nie dam już rady"?

- Tak. Chciałam uciec z tego kraju. Zabrać Janusza, Kalinkę i się wyprowadzić. Nawet nie tylko ze względu na ciągłe fale nienawiści. Nie podoba mi się to, na jakim poziomie jest w naszym kraju opieka zdrowotna, jakie śmieszne pensje dostają emeryci, nie podoba mi się ZUS, to, że jesteś zobligowany do oddawania im pieniędzy, mimo że niewiele dostajesz w zamian. Ta płaszczyzna podstawowa w naszym kraju kuleje. A już dziś trzeba o tym myśleć. Gdybym chciała dobrze wyedukować Kalinkę, powinnam pojechać za granicę. Kiedyś przestaniemy z Januszem występować i dostaniemy po 300 złotych emerytury. Niemieccy emeryci jeżdżą po całym świecie, bo ich na to stać. A nasi nie mają na leki. Szlag mnie trafia, kiedy na to patrzę. Powiedziałam kiedyś Januszowi: "Przenośmy się. Zróbmy to". Długo o tym rozmawialiśmy. Mąż tłumaczył mi jednak: "Ale zaraz, mam tu teatr, ty masz swoją widownię, nie możemy tego zostawić, co tam będziesz robić? Trzeba by było zaczynać wszystko od początku". Zostaliśmy. Z paroma rzeczami nigdy się nie pogodzę. Wiem jedno - wrogowie zawsze będą pisać źle. Bo Internet daje wolność i możliwość opluwania każdego.

Musisz być twarda...

- Jestem twarda, jednak nie do końca. Na szczęście zawsze mogę liczyć na wsparcie moich bliskich. To jest coś niesamowitego, oni dają mi mnóstwo dobrej energii. Moi bliscy są nie do ruszenia, choć też przeżywają ataki na mnie - pewnie nawet bardziej niż ja. Ich miłość jest bezwarunkowa. I to bardzo ważne, by mieć przy sobie takich ludzi. Janusz, nasza rodzina, przyjaciele z teatru - oni są moją tarczą.

Na ziemię na pewno sprowadza cię też twoja córka Kalinka.

- O tak! Kalina ma niesamowitą umiejętność sprowadzania mnie na ziemię. Czasem siedzę i wyszukuję coś w Internecie. Wtedy ona przychodzi i mówi: "Mamo, ciągle tylko ten komputer! Chodź się ze mną pobawić". To są najpiękniejsze momenty. Włączamy wtedy bajkę,wyciągamy dinozaury i spędzamy cudownie czas. Fajnie, że mam takie chwile wytchnienia od tego całego wariactwa.

Powiedziałaś kiedyś, że marzysz o dużej rodzinie.

- Bardzo bym chciała. Marzę o drugim dziecku.

Co jeszcze daje ci siłę na co dzień? Co cię tak zahartowało?

- Jestem żołnierzem zaprawionym w boju. Myślę, że lata gimnastyki artystycznej ukształtowały mój charakter. Musiałam się zmagać ze swoimi słabościami. To był trudny etap. W pewnym stopniu przygotował mnie na porażki i między innymi to, co się teraz dzieje. Może nie do końca, bo na coś takiego trudno się przygotować. Uważam, że niczego złego nie zrobiłam. Wstyd jest kraść.

Kiedy wybuchła afera wokół twojej piosenki, byłaś na wakacjach.

- Długo namawiałam Janusza, żeby gdzieś wyskoczyć. Gdyby była tak piękna zima jak dziś, pojechalibyśmy do Emilina i tam zorganizowalibyśmy sobie kuligi i inne atrakcje. Ale gdy wyjeżdżaliśmy, była okropna plucha. W Kenii było cieplutko. A to jest coś, co kocham najbardziej.

Wiedzieliście, co się dzieje pod waszą nieobecność?

- Domyśliliśmy się po milionach nieodebranych połączeń. Powiedziałam Januszowi, że nie oddzwaniam. Wyrzuciłam go na pierwszą linię (śmiech).

Justyna Kasprzak

SHOW 2/2014

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas