Nadejdą lepsze czasy

Sprawy zawodowe nie układają się po jej myśli, rozpadł się związek jej syna. Ona jednak nie traci pogody ducha.

opis
opisEast News
- Dzisiaj szanuje się tylko bardzo młode buzie, nie to, co ktoś potrafi - żali się prezenterka
- Dzisiaj szanuje się tylko bardzo młode buzie, nie to, co ktoś potrafi - żali się prezenterkaAKPA

Choć widzowie ją kochają, nowe kierownictwo TVP skierowało Katarzynę Dowbor (52) na boczny tor. "Na żywo" gwiazda zdradza, dlaczego nie przeszła do konkurencyjnej stacji i czy można przyjaźnić się z byłym mężem...

Do niedawna miała pani trzy programy w TVP, teraz żadnego. Dlaczego?

- Sama nie wiem. Nie ja rządzę w telewizji. Na Woronicza uważa się, że kobieta po 50-tce powinna być usunięta z wizji. Tak się dzieje tylko w Polsce i w dodatku w państwowej telewizji. Ale wierzę, że nastaną jeszcze lepsze czasy.

W publicznej telewizji nie szanuje się doświadczenia i umiejętności?

- Dzisiaj szanuje się tylko bardzo młode buzie, nie to, co ktoś potrafi. A ja jestem zwolenniczką teorii, że dla każdego jest miejsce. Wiadomo, że nie będę prowadzić audycji młodzieżowych, bo po prostu jestem na innym etapie życia.

Zatem chwilowo utknęła pani w zamrażarce...

- Dokładnie. Ja i paru kolegów jesteśmy przechowywani w szafie, jak przedmioty. I nic nie wskazuje, by w najbliższym czasie się to zmieniło. Przyszedł nowy szef i wszędzie szuka pracowników na wizję, a nie wykorzystuje tych, których już ma.

Były propozycje zawodowe z innych stacji?

- Oczywiście, że były. Ale jestem takim dziwolągiem, który stara się być lojalny. Pracuję już tyle lat w TVP, że się przyzwyczaiłam i przywiązałam. Tylko się zastanawiam, czy mi się to opłaca...

Z czego pani żyje, bo chyba nie z marnej pensyjki w TVP?

- Moja etatowa pensja to zawrotna suma... 800 zł, ale radzę sobie. Prowadzę imprezy, wykładam na wydziale dziennikarstwa na UW. Uczę studentów jak się zachowywać przed kamerą.

Pracując mniej, ma Pani więcej czasu dla rodziny...

- To jedyny plus całej sytuacji. Moja córka Marysia chodzi do 6 klasy podstawówki i trzeba jej poświęcać troszkę więcej czasu. Świetnie rysuje, w ogóle jest bardzo utalentowana plastycznie. Poza tym, pisze piękne wiersze i opowiadania.

Jakie są relacje Marysi z jej tatą Jerzym Baczyńskim?

- Znakomite. Córka często bywa u swojego taty. A on u niej.

Mieszka pani teraz w Nowej Iwicznej. A co z domem pod Piasecznem, który sama pani zbudowała?

- Mieszka tam teraz Joasia Kurowska z moim byłym mężem Grzegorzem Świątkiewiczem. Czasami u nich bywam.

Naprawdę przyjaźni się pani z byłym mężem?

- Tak, bo mój były mąż to bardzo fajny człowiek i nie mam mu nic do zarzucenia. Miał pecha, że poznałam miłość swojego życia, czyli ojca Marysi. W życiu, jak się okazuje, wcale czarne nie jest czarne, a białe nie jest białe. Z różnych przyczyn nie mogliśmy być razem i niech to zostanie naszą trudną tajemnicą.

Rozeszły się też drogi pani syna i Joanny Koroniewskiej. Co Pani o tym sądzi?

- Umówiłam się z nimi, że na temat ich związku i dziecka będą się sami wypowiadać. Oczywiście, trudno uniknąć tego tematu bądź udawać, że się nic nie dzieje. Ta sytuacja mnie również obchodzi, ale jestem daleka od tego, by prawić im jakieś morały, lub udzielać jakichkolwiek rad.

- Zawsze stałam na stanowisku, że wszystko to jest ich prywatną sprawą i to oni muszą rozwiązywać swoje problemy. Mnie nic do tego. Inni też niech się od nich odczepią!

Pani relacje z byłą partnerką syna się nie zmieniły?

- Jak czuję taką potrzebę, umawiam się z Joasią na kawę. Tak, jak było do tej pory, odwiedzam swoją wnuczkę. Życie trwa dalej.


Paweł Grabowski

Na żywo
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas