Najpiękniejsza na świecie
Gladys Deacon okrzyknięto najpiękniejszą kobietą na świecie. Marcel Proust pisał o niej: „Nigdy nie spotkałem dziewczęcia o takiej urodzie, tak wspaniałym intelekcie, dobroci i uroku”. Dziś jednak mało kto pamięta o bohaterce z przełomu XIX i XX wieku.
O rękę piękności ubiegali się liczni mężczyźni z zamożnych i książęcych rodów. Francusko-amerykańska arystokratka olśniewała swoją urodą zarówno panów, jak i panie.
Trudno się dziwić, że robiąc tak duże wrażenie na otoczeniu, zapragnęła podkreślić swoją urodę jeszcze bardziej. Marząc o idealnym greckim profilu, Gladys wszczepiła sobie parafinę w grzbiet nosa.
Skutki tego zabiegu okazały się tragiczne. Organizm, chcąc odrzucić toksynę, wytworzył grudki od nosa po podbródek, wyglądające niczym blizny. Z dnia na dzień podziwiana kobieta chciała ukryć się przed światem, który jeszcze chwilę temu leżał u jej stóp.
Zaczęła unikać ludzi, nie chcąc, żeby na nią patrzyli. Jej blizny pozostały nie tylko na twarzy, ale i na psychice.
Wyszła za mąż za Charlesa Spencera-Churchilla, 9. księcia Marlborough. Małżeństwo nie było jednak szczęśliwe - Gladys ponoć trzymała w sypialni rewolwer, by odstraszyć od siebie wybranka serca. Wolała zajmować się hodowlą spanieli i malowaniem. Na suficie Pałacu Blenheim można po dziś dzień podziwiać wizerunek namalowanych niebiesko-zielonych oczu księżnej.
Charls najpierw sam wyprowadził się z pałacu, a potem nakazał eksmitować z niego żonę. Po przeprowadzce do północnego hrabstwa Oxfordshire, a później do farmy Grange w Chacombe, kobieta zaczęła całkowicie wycofywać się ze świata.
Poruszając się pod osłoną nocy, w towarzystwie kotów, sprawiała wrażenie mary nie z tego świata. W 1962 roku trafiła do szpitala psychiatrycznego. Zmarła piętnaście lat później w wieku 96 lat.
****
Zobacz wideo: