Reklama

Nie chcę dać plamy

Kobieta ma wiele twarzy - mówi. Dlatego w "Czasie honoru" gra silną i pewną siebie Celinę, a w filmie "Skrzydlate świnie" kibica drużyny piłkarskiej. Niebawem sprawdzi się też w niezwykłej roli. Zagra Agatę Mróz.

Jest pani kibicem?

Olga Bołądź: Kibicem jestem wtedy, kiedy nasze siatkarki grają o mistrzostwo świata. Kibicuję polskim sportowcom na olimpiadach, zawodach lekkoatletycznych. Kibicuję chyba każdej polskiej reprezentacji, niezależnie od dyscypliny. Wtedy wszyscy jednoczą się przed telewizorami i dopingują. Można powiedzieć, że kibicowanie mam we krwi.

Właśnie kibica zagrała pani w filmie "Skrzydlate świnie". Jaka jest Basia?

- Mimo że należy do grupy kibiców, których traktuje jak swoją rodzinę, jest samotna. Okazuje się, że nie ma w jej świecie osoby, na której mogłaby się wesprzeć. Nawet jeśli wydaje się, że jest inaczej, to kiedy podejmuje niełatwą decyzję, okazuje się, że przyjaźń, w którą tak bardzo wierzyła, nie wystarcza. Baśka jest silna, bywa agresywna, potrafi zemścić się za swoje krzywdy, ale niekoniecznie radzi sobie z miłością.

Reklama

W "Czasie honoru" gra pani kogoś całkiem innego. Celina jest silna, kobieca i radzi sobie z emocjami. Która z nich jest pani bliższa?

- Kobieta ma wiele twarzy, chociaż słowo "dziewczyna" chyba lepiej mnie określa. Jako dziewczyna też mam wiele twarzy. Tak naprawdę w każdej z tych bohaterek jest coś ze mnie, ale to nie jestem ja. Są to wykreowane role, które dzięki temu, że pracuję z naprawdę zdolnymi ludźmi, zmieniają się w realne postaci.

Wkrótce zobaczymy też panią w filmie "Agata", poświęconym zmarłej siatkarce, Agacie Mróz.

- Cała uwaga skierowana jest na piękną historię miłości Agaty i jej męża. Gram tam tytułową rolę i mam nadzieję, że nie dam plamy. Teraz mam treningi. Staram się przygotować jak najlepiej, ale, niestety, nie uda mi się urosnąć do tej roli dwudziestu centymetrów. Realizatorzy obiecali jednak, że nie będzie tego widać na ekranie. Agata Mróz była nie tylko niesamowitą siatkarką, ale i niezwykłym człowiekiem. I o tym będzie ten film.

Lubi pani po skończeniu zdjęć oglądać siebie na ekranie?

- Nie oglądam rzeczy, w których gram. W czasie pracy na planie widzę w wyobraźni efekt końcowy, a potem na ekranie wygląda to inaczej niż w mojej głowie. Dlatego wolę sobie marzyć, a widzów zapraszać do mojego wymyślonego świata. Poza tym chyba się wszystkim za mocno przejmuję, szczególnie, gdy widzę swoje niedociągnięcia.

Ewa Pokrywa

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Olga Bołądź | aktorka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy