Nie zwalnia tempa!
Choć latem po raz drugi zostanie mamą, Anna Dereszowska nie zwalnia tempa i angażuje się w nowe projekty. Najnowszą rolą chce zerwać z graniem negatywnych postaci.
Dołączy pani do obsady "Barw szczęścia" jako nowa bohaterka, Agnieszka Walczak. Kim jest ta dziewczyna?
- To ambitna blogerka modowa, projektantka, która zdobyła sławę i uznanie w Londynie, ale z różnych powodów wraca do kraju. Jednym z nich jest choroba matki, musi się nią zaopiekować, a innym... No właśnie - w tym tkwi tajemnica, powiem tylko, że chodzi o mężczyznę, który kiedyś był jej bardzo bliski.
Czy ten mężczyzna to Łukasz (Michał Rolnicki), obecny partner Kasi Górki (Katarzyna Glinka)?
- Nie, ktoś inny, aczkolwiek ma to związek z Kasią. Okazuje się, że obie znały się wcześniej, właśnie z Londynu, i ów mężczyzna był narzeczonym Kasi, a moja bohaterka jej go odbiła. Nic dziwnego, że teraz nie ma między nimi przyjaźni. Przynajmniej na początku.
Trudno się dziwić - takie rzeczy zapamiętuje się na zawsze.
- Pewnie tak, aczkolwiek Agnieszka bardzo się zmieniła, jest szczera w swych intencjach i nie ma niecnych zamiarów wobec Kasi, ani kogokolwiek innego, o czym się wkrótce przekonamy. Zresztą przyznaję, że w przeciwnym wypadku nie przyjęłabym tej roli - mam dość grania "czarnych owiec", często niechęć widzów do postaci przenosi się na aktora, czego wolałabym uniknąć (śmiech).
Oprócz serialu, dużo działa pani także w teatrze.
- Tak się złożyło, że w tym samym czasie przygotowaliśmy się do premiery spektaklu "Zwariowana terapia" w warszawskim Teatrze Komedia. W czerwcu też zaczynają się próby do "Wujaszka Wani" według Czechowa w Teatrze 6. piętro i będzie to moje kolejne w nim przedstawienie. W obsadzie znajdą się m.in. Piotr Machalica, Michał Żebrowski - już nie mogę się doczekać!
Imponujące tempo pracy, zwłaszcza w pani odmiennym stanie - wszak nie jest tajemnicą, że spodziewa się pani drugiego dziecka.
- Tak sobie poukładałam sprawy osobiste i zawodowe, że jakoś da się to pogodzić - przy dobrej woli wszystkich stron, czego szczęśliwie doświadczam.
Zaplanowała pani wakacje?
- Owszem, chociaż tym razem zostaniemy w Polsce, nie będzie egzotycznych wypraw. Z pewnością pojedziemy do moich rodziców oraz w ukochane Bieszczady, dawno tam nie byłam. Jeśli wystarczy czasu, to jeszcze mamy w planie Mazury, które też bardzo lubię.
Na scenie nie tylko pani gra, ale i śpiewa.
- Z satysfakcję biorę udział w musicalu "Siostrunie". Gramy go często, a publiczność jest zachwycona. Występuję też solo z recitalem "Instrukcja obsługi kobiety", a jak zdrowie dopisze, to chciałabym jeszcze na początku lipca zaśpiewać w Międzyzdrojach, z zespołem Machina del Tango.
Los obdarował panią szczodrze - urodą, talentem aktorskim i muzycznym. Jest chyba pani "dzieckiem szczęścia"?
- Czy ja wiem? Uroda oraz predyspozycje artystyczne są niewymierne, niepoliczalne. Jednym się coś podoba, innym nie. Z pewnością mogę powiedzieć o sobie, że jestem pracowita - poważnie podchodzę do moich zadań, realizuję je rzetelnie i to jest moja siła. A jeśli czasem uda się błysnąć talentem - to chwała Najwyższemu (śmiech)!
Tele Tydzień 22/2015