Pozytywne myślenie jest przereklamowane
"Myśl pozytywnie", "znajdź swoją pasję", "nie porównuj się do innych", "otaczaj się tylko wspierającymi ludźmi" nawołują poradniki i spece od rozwoju osobistego. Czy zamknięcie się w świecie fałszywych wyobrażeń może pomóc nam w osiągnięciu rzeczywistego sukcesu? Artur Król, psycholog i coach, autor książki "Rozbój osobisty", obala największe mity dotyczące rozwoju osobistego.
Izabela Grelowska, Styl.pl: Co takiego złego jest w otaczaniu się wspierającymi ludźmi i pozytywnym myśleniu?
Artur Król: - Pozytywne myślenie jest wartościowe, jeśli jest zrównoważone myśleniem krytycznym. Amerykanie, od lat żyjący w kulturze pozytywnego myślenia, mają z tym coraz więcej problemów. W dzieciach amerykańskich są budowane ogromne ambicje, które nie przekładają się na rzeczywistość, bo nie każdy może zostać menedżerem lub gwiazdą filmową.
- "Jeśli nie potrafisz krytykować, nie potrafisz optymalizować", głosi natomiast angielskie powiedzenie. Jeśli będziemy udawać, że problemy nie istnieją, nie będziemy się mogli zaangażować w realne ich rozwiązanie.To oczywiście jest mniej przyjemne emocjonalnie, ale niezbędne dla ulepszania świata.
- Trzeba też pamiętać, że w środowisku rozwoju osobistego takie pojęcia, jak "pozytywne myślenie" i "otaczanie się wspierającymi ludźmi" są wykorzystywane przez rozmaitych guru do wyciszenia wszelkich głosów krytycznych i tworzenia własnej sekty.
- Wszelkie niepochlebne, krytyczne opinie o guru są uznawane za "hejt" i można być za nie wydalonym z grupy, przez co nowe osoby mają wrażenie, że uczestniczą w czymś wspaniałym, co wszyscy tylko chwalą. To powoduje, że nawet jeśli tajemnicą poliszynela było, kto w polskim środowisku rozwojowym wykorzystuje ludzi, gdzie są nieprawidłowości, to nikt o tym głośno nie mówił. To nie jest dobra sytuacja.
Rozumiem, że te stwierdzenia są reakcją na to, co dzieje się w środowisku rozwojowym. A co jeśli ktoś jeszcze nie uczestniczył w szkoleniach, ale spotkał się już z poradnikami zalecającymi otaczanie się wspierającymi ludźmi i pozytywne myślenie?
- Część poradników jest napisana w nurcie absolutnej pozytywności, ale skuteczność takiego podejścia nie jest potwierdzona żadnymi badaniami. Chciałbym podkreślić, że nie chodzi o to, żeby się otaczać ludźmi, którzy nas nienawidzą i nieustannie krytykują. Niezbędna jest równowaga.
- Podobnie jest z emocjami. Nurt wypierania negatywnych emocji i traktowania ich jako czegoś, czego w ogóle nie powinniśmy czuć, w psychoterapii już dawno został odrzucony.
- Na szkoleniach z rozwoju osobistego wciąż powtarza się te tezy, bo rozwój skupia się na tym, by tu i teraz przez chwilę dobrze się poczuć, a nie na tym, by osiągnąć rzeczywiste życiowe efekty. A chodzi o to, żeby mieć i lepsze efekty i się czuć w miarę dobrze. Rozwój powinien mieć jakiś cel, a nie tylko dawać niejasne poczucie, że się rozwijamy.
Co w takim razie powinno być celem rozwoju osobistego?
- Czasami rozwój staje się celem samym w sobie, a to nie jest dobre. Celem powinny być zawsze jakieś konkretne życiowe efekty np.: lepszy związek, lepsze samopoczucie na co dzień, skuteczniejsze zarządzanie swoim czasem, łatwiejsze dogadywanie się z ludźmi lub bycie skuteczniejszym w swojej pracy. Wiele osób wpada pułapkę skupiania się na "rozwoju", a nie na efektach, które chcieliby uzyskać.
Dlaczego tak się dzieje?
- Często jest to wymówka. Na kursie znaleźliśmy znajomych, albo jest on dla nas rozrywką, ale nie przyznajemy się przed sobą do tego, tylko uzasadniamy kolejne wydatki koniecznością dalszego rozwoju. Jeśli ktoś świadomie traktuje kursy jako rozrywkę, to ok. Ale jeśli wmawia sobie, lub co gorsza ktoś mu wmawia, że musi wziąć kredyt na kolejne szkolenie, bo "jak się nie rozwija, to nie dba o swoich bliskich" albo "nie dba i nie szanuje siebie", to może wydać dużo pieniędzy nie uzyskując nic.
- Rozwój powinien być narzędziem do osiągnięcia celu. Te cele mogą się zmieniać w czasie - po osiągnięciu jednego, wyznaczamy sobie następny. Np. kiedy nauczę się lepiej radzić sobie z emocjami, to popracuję nad tym, żeby być bardziej pracowitym i lepiej organizować swój czas.
- Cele powinny być konkretnie sformułowane, warto się też zastanowić, czy dane szkolenie zbliży mnie do osiągnięcia tego celu. Ocenić, czy dobrze jest poświęcić ten czas i te środki finansowe na dane rozwiązanie. Niektórzy twierdzą, że w każdym szkoleniu czy książce może zdarzyć się jedno zdanie, które okaże się niezwykle ważne. Tyle, że mamy ograniczony czas na tym świecie, a poświęcenie dnia czy kilku dni, aby dostać jedno wartościowe zdanie jest mało wydajne. Ten czas można wykorzystać lepiej.
Krytykuje pan także niezwykle modne ostatnio "poszukiwanie swojej pasji". To znaczy, że powinniśmy się zajmować tym, czego nie lubimy?
- Nawet osoby, wykonujące pracę, która jest ich pasją też nie lubią pewnych jej obszarów. Ktoś może uwielbiać biznes, ale nie lubić księgowości. Lekarz może nie lubić odbywających się co jakiś czas zebrań. To nie jest tak, że wszyscy mamy pasję, tylko niektórym już się ją udało znaleźć, a innym nie.
- Niektóre osoby były mocno warunkowane przez życie. Przez kolejne lata dzieciństwa doświadczały takich zewnętrznych bodźców od rodziny i otoczenia, które spowodowały mocne zaangażowanie się w jakiś obszar. Jeśli taka osoba wie, że właśnie tym chce się zajmować, to do dzieła!
- Jeśli jednak ktoś nie został uwarunkowany w ten sposób, to nie ma powodów oczekiwać, że jakaś pasja gdzieś na niego "czeka". Lepszym rozwiązaniem może być zajęcie się czymś, co będzie dla nas w miarę strawne. Niektórzy sugerują znalezienie takiej działalności, której negatywy będą dla nas najmniej dokuczliwe i zdobywanie kompetencji i umiejętności w tej dziedzinie.
- Praca dająca satysfakcję zawodową powinna mieć następujące cechy: dawać możliwość decydowania o sobie, dawać poczucie, że to, co robimy przekłada się na realne efekty w świecie oraz dawać możliwości rozwoju w toku pracy.
- Prace spełniające te warunki nie zdarzają się często. Abyśmy to właśnie my dostali taką pracę lub stworzyli ją sobie jako właściciele firmy, powinniśmy mieć odpowiednie kompetencje, które będziemy mogli wykorzystać. Jeśli ktoś lubi robić różne rzeczy, ale jakoś nie może znaleźć tej jedynej wyjątkowej pasji, to może zamiast szukać, lepiej pomyśleć, jak stać się naprawdę dobrym w tym, co się robi.
Jeśli odpowiednio długo się czymś zajmujemy i nabywamy kompetencji, to z czasem przychodzi i satysfakcja?
- Same kompetencje nie wystarczą. Ich nabycie pozwala uzyskać taką pozycję, czy takie stanowisko, które daje elementy niezbędne do satysfakcji. Kompetencje są walutą, za którą kupujemy sobie większe możliwości.
To znaczy: przyłóż się do swojej pracy zamiast szukać pasji? Ale co jeśli lekarz nie tyle nie lubi zebrań, co nienawidzi pacjentów? Gdzie jest granica, po przekroczeniu której warto myśleć o czymś innym?
- Rozróżniłbym kwestię zadowolenia z pracy i pasji. Często ludzie osiągają zadowolenie z pracy, która nie jest ich pasją. Jeśli natomiast wykonujemy pracę, która jest dla nas bardzo ciężka i nieprzyjemna, warto zadać sobie pytanie, w jakiej pracy negatywy będą dla nas najmniej uciążliwe i pomyśleć o zmianie.
Skąd wzięła się ta popularność "poszukiwania pasji"?
- Idea pasji została rozdmuchana w latach 90. w Stanach Zjednoczonych. To był czas rozkwitu rynku mówców motywacyjnych. Na początku lat 90. amerykańskie korporacje zaczęły bardzo mocno obcinać koszty, żeby pokazywać większe zyski. To była bardzo krótkoterminowa strategia windowania akcji za pomocą wykazywania większych zysków, uzyskanych na papierze przez duże zwolnienia. Dla pracowników nie było to oczywiście przyjemne. Pojawiła się potrzeba, aby zmotywować do pracy tych, którzy zostali, a tych którzy odchodzą nastawić tak, by nie dochodziło do buntów, składania zbiorowych pozwów itp.
- I wtedy korporacje zaczęły masowo korzystać z mówców motywacyjnych, którzy wmawiali ludziom, że korporacja nie tyle ich zwalnia, co daje im okazję, aby podążali za swoją pasją i odnaleźli prawdziwe spełnienie.
- Ta idea wynika częściowo z obserwacji jednostek, które rzeczywiście mają pasję, częściowo jest zaczerpnięta ideologii newageowskiej ("rodzisz się z celem w tym wcieleniu, ten cel, to twoja pasja"), a częściowo z korporacyjnego uzasadnienia ułatwiającego zwalnianie pracowników. Często nie pamiętamy o tych źródłach i łapiemy się na samą ideę.
W książce "Rozbój osobisty" napisał pan, że spotkał bardzo mało osób, które naprawdę się zmieniły. Czy prawdziwa zmiana jest w ogóle możliwa?
- Często zmiany, które zachodzą są bardzo płytkie i powierzchowne. Porównałbym to do makijażu. Głęboka zmiana jest możliwa, ale jest trudniejsza, wymaga więcej pracy. Dlatego udaje się częściej wtedy, kiedy mamy dobry powód, dla którego chcielibyśmy to zrobić.
- Często ludzie chcieliby się nie tyle zmienić, co pozbyć się negatywnych konsekwencji swojego zachowania bez zmiany tego zachowania. Np. jeść tyle samo, ćwiczyć tyle samo, a przy tym w jakiś cudowny sposób chudnąć.
- Ludzie poszukują magicznych rozwiązań. Chcą, aby ich zahipnotyzować i aby problem rozwiązał się sam, bez ich wysiłku. Klientka pewnego hipnotyzera z Wielkiej Brytanii, zadzwoniła do niego 2 godziny po sesji mającej wspomagać zrzucenie wagi, z pretensjami, że wciąż nie straciła ani kilograma. A oczekiwała, że hipnoza zadziała jak liposukcja.
A hipnoza może pomóc?
- Hipnoza może być przydatna jako narzędzie wspierające. Jednak niezbędny jest też własny wysiłek danej osoby. Nie wystarczy przyjść do hipnotyzera, który zrobi "pstryk" i zajdzie zmiana. Gdyby tak się dało, to hipnotyzerzy nie przyjmowaliby w gabinetach, a władali światem.
Skoro magiczne sposoby nie działają, to dlaczego ludzie w ogóle mieliby korzystać z pomocy np. coacha, zamiast wziąć się ciężko do pracy?
- Magia nie działa, ale odpowiednie metody mogą zadziałać. Pójście do coacha może zaoszczędzić nam sporo czasu i wysiłku. Wszystko co klient zrobi z coachem, sam też mógłby uzyskać. Różnica jest taka, że z coachem zrobi to wydajnie i mniejszym wysiłkiem, choć pewien wysiłek musi zostać wykonany.
- Dzięki pracy z coachem możemy zaoszczędzić czas, który jest często krytyczny. Jeśli mam kłopoty w związku, to czekanie, aż sam siebie poukładam przez 3-4 lata, nie jest najlepszym pomysłem. Może w tym czasie zdążę się poukładać, ale związek mi się już rozpadnie. Mogę zmagać się kilka lat z nieśmiałością lub osiągnąć to dużo szybciej i w takim wieku, gdzie ma to większe znaczenie.
- Fachowcy dzięki swoim kompetencjom i perspektywie, mogą nam pomoc łatwiej, szybciej i bardziej wydajnie rozwiązać pewne problemy. Ale łatwiej to nie znaczy łatwo.
- To tak, jak z trenerem osobistym na siłowni. Można ćwiczyć samemu, ale dzięki trenerowi uzyskamy lepsze rezultaty i być może unikniemy kontuzji. Choach robi to odnośnie umysłu, ale, tak jak trener na siłowni, nie zacznie za nas ćwiczyć. Moglibyśmy mu nawet zapłacić, żeby ćwiczył za nas, ale wtedy to jego ciało ulegnie zmianie, a nie nasze. Coach, trener może wykonać pracę, ale my musimy wykonać jeszcze cięższą pracę, aby uzyskać efekty.
W książce jest sporo przestróg przed rozwojowymi guru. A jakie pozytywne cechy powinien posiadać coach?
- Zwróciłbym uwagę na to czy robi jakąkolwiek analizę naszych potrzeb. Czy umawia wstępne darmowe spotkanie, albo czy wysyła kwestionariusz przedsesyjny, aby zorientować się, czy w ogóle będzie mógł z nami pracować, bo są problemy, które nie nadają się na coaching, a np. na psychoterapię.
- Jeśli coach pisze jakieś artykuły, zwróciłbym uwagę na jakie źródła się powołuje. Czy obiecuje magiczne rozwiązania, czy skupia się na tym, co zostało zweryfikowane i przebadane. Ta druga grupa będzie miała dużo lepsze efekty. Trzeba mieć też świadomość, że może być dobry coach, który nam nie przypasuje, albo my jemu. To kwestia upodobań indywidualnych.
- Warto też zwrócić uwagę na to, co dokładnie coach obiecuje, bo mamy prawo się odwołać, jeśli oferta nie jest spełniona. Jeśli ktoś obiecuje, że jedna sesja z nim zmieni nasze życie, a tak się nie stało, to mamy prawo się odwołać i żądać albo korekty albo zwrotu zainwestowanych środków.
- W przypadku szkoleń, mają one sens, jeśli bierze w nich udział nie więcej niż 16 - 20 osób. Trener powinien umieć nam powiedzieć, czy dane szkolenie jest dla nas dobre, biorąc pod uwagę nasze potrzeby. Często jesteśmy przekonywani, że każdy skorzysta z każdego szkolenia. Ale tu znowu mamy tak, jak na siłowni - ten, który chce zrobić masę, będzie potrzebował innych ćwiczeń niż ten, który stara się schudnąć.
Jeśli ktoś chce wprowadzić zmiany w swoim życiu, jaki pierwszy krok powinien zrobić?
- Zdecydować, jakie mają być wyniki tej zmiany. Jasno sprecyzować, co chce uzyskać. Wtedy łatwiej będzie przejrzeć różne oferty i określić, która jest odpowiednia, i która da nam zwrot z inwestycji. Często mówi się o rozwoju osobistym jako o inwestowaniu w siebie, więc zastosujmy zasady inwestowania i zastanówmy się nad tym. Żeby to jednak zrobić, musimy mieć wcześniej jasno sprecyzowane cele.