Rodzina w kryzysie
On frustruje się, że nie daje rady zarobić na rodzinę. Ona, że żyją oszczędnie, a i tak pieniędzy im nie wystarcza. Rodzinne konflikty coraz częściej wybuchają o finanse. Zwłaszcza teraz, gdy spadają płace, drożeje kredyt. Nie mamy wpływu na kurs franka, ale zamiast się kłócić, możemy sobie pomóc. Oto psychologiczna instrukcja obsługi kryzysu.
- Tniemy, na czym możemy. Nie stać nas na dodatkowe zajęcia córki, pewnie nie zapiszemy Malwiny w przyszłym roku do szkoły społecznej. Nie chodzimy prywatnie do lekarza. Tomek zrezygnował z jeżdżenia autem do biura, tramwaj wychodzi taniej - wylicza Ania. Boją się. Co będzie, kiedy ich rata jeszcze pójdzie w górę? Na czym będą oszczędzać? Na wodzie? Czynszu? Od strachu blisko do złości. Kłócą się. O to, czyja to była decyzja - kredyt. Kto ma poprosić swoich rodziców o pożyczkę, bo nie wystarcza do wypłaty. No i czy zrezygnować z wina do kolacji, serialu na DVD, który on uwielbia, czy jej wizyt u fryzjerki? Są coraz częściej przygnębieni. Nawet Malwina to czuje. Ostatnio powiedziała, że nie lubi kolegi z przedszkola. "Dlaczego? Zrobił ci coś?", pytała Ania. "Nie cierpię go. Głupio się nazywa". Chłopiec ma na imię Franek.
Houston, mamy problem?
Kryzys jest w każdym domu, dotyczy każdej rodziny. Rodzi stres, wpływa na relacje między partnerami. O ile jednak nie masz wpływu na gospodarkę, o tyle możesz zrobić coś, by z napięciem psychicznym jakoś sobie radzić. W walce ze stresem - jakimkolwiek, także finansowym - kluczowe jest odzyskanie "wewnątrzsterowności". Czyli przekonania, że to ja trzymam ster, kieruję losem swoim i rodziny. Ania i Tomek mieli taką pewność, gdy zaciągali pożyczkę. Podobnie jak ich doradca z banku uważali, że złoty będzie się umacniać, ceny mieszkań rosnąć. To, co się dzieje, zupełnie wytrąciło ich z równowagi. Nie są w stanie przewidzieć przyszłości, mają wrażenie, że ktoś za nich podejmuje decyzje, a oni tylko płacą. Więcej i więcej. Jak długo i jak dużo jeszcze?
- Jesteśmy zmęczeni. Nawet nie chce nam się już o tym mówić i myśleć. Mamy dość kłótni, dlatego w końcu postanowiliśmy: nie poruszamy tego tematu - mówi Ania. Ale zdaniem psychologów to nie jest wyjście. - To strusia reakcja. Pomaga, ale tylko pozornie. Bo chowanie głowy w piasek nie przyczyni się do odzyskania władzy nad domowym budżetem i życiem rodziny - uważa Krzysztof Stacha, psycholog i trener. Odzyskanie tej władzy jest możliwe, ale wymaga aktywności i dobrego planu.
Po pierwsze: trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, zorientować się, jak wygląda sytuacja finansowa. Ania i Tomek kupili zeszyt. Codziennie zapisują każdy wydatek. Po 30 dniach zamierzają sprawdzić, ile wydają i na co. Jak wyglądają ich stałe koszty: rachunki, kredyt? I te "dodatkowe" (benzyna do samochodu, którym Tomek jeździł kiedyś codziennie, abonament za telewizję cyfrową, za telefon stacjonarny i za dwie komórki). Tu można dokonać jakichś cięć (po co im trzy telefony?). Podobnie jak w rubryce "jedzenie": np. zauważyli, że wydają 150 zł miesięcznie na alkohol, i 100 zł - na słodycze. Na koniec - wydatki luksusowe. Fryzjerka, kosmetyczka, siłownia Tomka, kolejna sukienka z Allegro dla Ani. Tu można oszczędzić, ale ważne też, żeby każde z partnerów zostawiło sobie jedną rzecz ekstra dla siebie, by nie mieć poczucia, że "zarabiamy tylko na kredyt i rachunki".
Brak pieniędzy odbiera poczucie bezpieczeństwa. Od tego blisko do agresji.
Dzięki metodzie zeszytowej Ania i Tomek wyliczyli aż 420 zł, które wydali - a nie musieli. W kolejnym miesiącu te pieniądze zasilą ich finansową rezerwę na wypadek, gdyby frank zdrożał lub gdyby trzeba było np. iść do dentysty. Kwota robi wrażenie, ale równie ważna jest świadomość, że mamy możliwość ruchu: nawet w najbardziej skromnym budżecie da się coś przesunąć, z czegoś zrezygnować, zaoszczędzić.
Po drugie: wiedząc, jak wyglądają poszczególne wydatki, warto razem z partnerem stworzyć finansowy plan awaryjny. A nawet plan B, C, i D. Poczucie, że w razie potrzeby będzie można po prostu z niego skorzystać, uspokaja. Ania i Tomek obliczyli, że będą wypłacalni, dopóki frank nie zdrożeje do 4,20. Powyżej tej kwoty naprawdę nie będą mieli z czego płacić i będą musieli albo ciąć koszty stałe (czynsz? woda?), albo... sięgnąć do rezerw własnych i rodzinnych. Tomek dostał kiedyś od dziadków hektar ziemi na Mazurach - może pomyśleć o sprzedaży? Ania ma kilka złotych pierścionków po babci. To nie tak wiele, ale wystarczy na kilka trudnych miesięcy. Kolejna możliwość to pomoc rodziców: Ania z Tomkiem postanowili opowiedzieć im, co się dzieje.
- Na razie nie ma wielkiego problemu i nie panikujemy. Ale nikt nie wie, jak będzie wyglądała sytuacja za miesiąc, dwa, za rok... Być może będziemy potrzebowali wsparcia. Rodzice Ani zadeklarowali, że w razie czego jej ojciec sprzeda samochód, żeby czasowo wspomóc młodych. Teściowa powiedziała: "Jedno mogę wam obiecać: jedzenie u nas zawsze dostaniecie". Umówili się, że co drugi dzień mama Tomka będzie robiła dla nich obiad, a on odbierze go w drodze z pracy. To pozwoli im zaoszczędzić 25 zł dziennie. Pomnożone przez 15 dni - 375 zł. Całkiem sporo! Te pieniądze także zasilą rezerwę. Materialna pomoc rodziców, teściów, rodzeństwa to prawdziwy zastrzyk dla domowego budżetu. Ale z psychologicznego punktu widzenia najistotniejsze jest to, że nie jesteśmy sami z domowym kryzysem. Że ktoś pomaga nam nieść ciężar. To daje poczucie, że jest trochę lżej.
Po trzecie: dobrze jest nie tylko zadbać o to, co dzisiaj, ale i zajrzeć do tego, co było wczoraj i... co wydarzy się jutro. To także odzyskiwanie poczucia kontroli. Psychologowie i autorzy książki 5 kroków do zmiany twoich nawyków finansowych (nie została wydana w Polsce) proponują program walki z lękiem i depresją, wywołanymi przez kłopoty finansowe.
1. Szczerze odpowiedz sobie na pytanie: czy naprawdę macie problem? Na czym on polega? Ania i Tomek mówią: - Tak, mamy. Wiedzieliśmy, że frank może zdrożeć, ale nie przypuszczaliśmy, że jednocześnie spadną nam domowe dochody. Zakładaliśmy, że będziemy zarabiać co najmniej tyle samo, co w dniu podpisania umowy, a nawet więcej. Nie przygotowaliśmy się na spadek dochodów. Stąd dziura w naszym budżecie.
2. Zastanów się nad swoją ekonomiczną przeszłością. Jak twoje własne wybory wpłynęły na obecną sytuację waszej rodziny? Ania przyznała z odrobiną wstydu, że - choć zdecydowali się wziąć kredyt na 30 lat - nie poświęciła nawet pół godziny na to, by dopytać doradcę, co to właściwie znaczy "ryzyko finansowe związane z wahaniami kursu walut". Uznała, że Tomek wie. Podpisała umowę, i tyle.
3. Zrozum swoją teraźniejszość. Ania zainteresowała się, ile tak naprawdę płacą za kredyt: za to, że spłacają go w równych ratach, prowizję, ubezpieczenie? A ona za swoją kartę? Przeraziło ją, że miesięczne koszty jej utrzymania przekraczają 100 zł (opłata + niespłacony dług)! A pomnożone przez 12 miesięcy? Dużo. O wiele za dużo!
4. Zaplanuj swoją przyszłość. Ania postanowiła odkładać 50 zł miesięcznie (dzięki oszczędnościom i obiadom teściowej - to nadal jest możliwe), spłacić zadłużenie na karcie i zrezygnować z niej. Pomyślała też, że warto byłoby zdobyć drugi zawód (jest specjalistą ds. promocji), który mogłaby wykonywać w domu. Koleżanka powiedziała jej niedawno, że za pieniądze prowadzi na Facebooku strony dwóch firm (fanpage). Zarabia na tym aż 1500 zł! Ania zapisała się na kurs projektowania stron, finansowany przez EFS (Europejski Fundusz Społeczny - www.efs.gov.pl). Chce trochę lepiej poczuć się w sieci i może zacząć na tym zarabiać.
5. Zmień nawyki finansowe. Wprowadź to, co zaplanowałaś, w życie. Ania zaoszczędziła już 150 zł, a na kursie jest prymuską.
Władcy ciał i myśli
- Znów poczuliśmy, że panujemy nad naszymi wydatkami. Ale lęk nie zniknął, kłócimy się - skarżą się Ania i Tomek. - To typowe, że gdy jesteśmy pod wpływem stresu, chcemy wyładować emocje i szukamy winnych. Partner jest najbliżej, ale to wcale nie znaczy, że ta strategia pomaga. Przeciwnie - korzystniej jest siebie nawzajem wspierać i znaleźć inny sposób wyżycia się - uważa psycholog Krzysztof Stacha. Najlepiej... w sporcie. Tak, to może brzmi głupio, ale nie wtedy, gdy się nad tym głębiej zastanowisz. Biznesmeni, prezesi dużych firm - wszyscy prawie uprawiają sport. Czemu? To podwyższa poziom hormonów szczęścia w organizmie. Sprawia, że jesteś mniej poirytowana, agresywna, bardziej na luzie. No i dodatkowy bonus: ruszając się, skupiasz całą uwagę na swoim ciele. Gdy płyniesz, nie myślisz: "Cholera, skąd jutro wezmę na kolejną ratę?". Gdy biegniesz, rzucasz piłką do kosza, nie zastanawiasz się, czy zapowiedziane w firmie redukcje etatów obejmą i ciebie. Jesteś "tu i teraz". Godzinne wakacje od zmartwień, problemów finansowych... Tyle razy w tygodniu, ile zapragniesz, i naprawdę tanio albo za darmo. Spróbuj.
Ania i Tomek biegają od dwóch miesięcy po parku obok domu. - Zauważyliśmy, że nie tylko lepiej się czujemy, ale i mamy więcej energii. Na przykład na seks. Z kolei to sprawia, że jesteśmy coraz bliżej emocjonalnie. I mniej skłonni jesteśmy mówić: to twoja wina! - opowiada Ania. Panujesz nad wydatkami, ciałem - zostań też panią własnych myśli. Dawkuj informacje, związane z kryzysem. OK, nie możesz powiedzieć, że kurs franka i stopy procentowe cię nie obchodzą - wpływają na budżet waszej rodziny. Ale czy naprawdę musisz słuchać, jak kolejny ekonomista w telewizji wieszczy drugą falę kryzysu? Interesuj się wielką ekonomią tylko w takim wymiarze, w jakim pomoże ci to podjąć racjonalną decyzję, np. o sprzedaży działki. Zauważ, że w dziennikach telewizyjnych większość informacji to... newsy negatywne.
Jak to wpływa na twoje samopoczucie? No niestety, aktywizuje złe wspomnienia. Odetnij się. Szukaj tego, co miłe, dobre, energetyzujące. Postaraj się też racjonalizować własne wybory. Tomek teraz stara się myśleć tak: "Mogliśmy wynajmować mieszkanie. Zdecydowaliśmy wziąć pożyczkę, kupić coś własnego. Lubimy nasze mieszkanie, z pasją je urządzamy. Może się zdarzyć, że wylądujemy na ulicy, bo stracimy pracę, i to pomimo oszczędzania, pomocy mamy, planów awaryjnych... Ale hej! Dokładnie tak samo byłoby, gdybyśmy wynajmowali! A tak mamy przynajmniej szansę - całkiem sporą - że za 25 lat wykreślimy bank z hipoteki".
Lekcje z kryzysu
- Kryzys to trudny czas. Ale to także czas powrotu do wartości rodzinnych - ocenia Krzysztof Stacha. Zamiast Egiptu wiejski domek krewnych Tomka, zacieśnianie więzi. Zamiast wyjścia do restauracji domowy obiad. Zamiast telewizji satelitarnej partyjka scrabble’a codziennie wieczorem. - W sumie może to i lepiej, że musimy teraz żyć trochę skromniej? Malwina wchodzi w ten wiek, kiedy markowe rzeczy są jej strasznie potrzebne, żeby zdobyć pozycję w grupie rówieśniczej. Bardzo chciałabym, żeby zrozumiała, że to nie jest wcale jedyna droga. Siłą rzeczy, będzie chyba musiała. Ale mamy oboje nadzieję, że tylko wyjdzie jej to na zdrowie - zastanawia się Ania. Bardzo możliwe.
Jak wynika z badań amerykańskich psychologów Kirka Browna i Tima Kassera, ci, dla których w życiu liczą się tylko metki, marki, najnowsze modele telefonów, najmodniejsze samochody, paradoksalnie... często nie mają za co zrealizować w rzeczywistości tych fantazji. Bo zarabiają o 30 procent mniej od tych, którzy cenią bardziej wartości duchowe, intelektualne, rodzinne. Gorzka lekcja z kryzysu? Ale jak potrzebna. I w przyszłości może zamienić się w nieoczekiwany sukces - także finansowy.
Jagna Kaczanowska, psycholog
Konsultacja merytoryczna: Halina Kochalska, Marcin Krasoń, analitycy open Finance
Twój Styl 10/2012