Situationship: Nowa forma związku czy przyjaźń z benefitami?
Złe doświadczenia z przeszłości, nieudane poprzednie relacje, sprawiają, że nie chcą zaczynać nowej relacji? Może nawet oboje chcieliby czegoś więcej, ale nie chcą zaryzykować. Boją się, że jeżeli oficjalnie zadeklarują się jako para to wszystko pryśnie jak bańka mydlana.
Co to jest Situationship?
Relacja typu "Situationship" charakteryzuje się tym, że dwoje ludzi pozostaje ze sobą w bardzo bliskim kontakcie. Na pewno dużo bliższym, niż zwykli znajomi. Z perspektywy osoby postronnej zachowanie ludzi będących w relacji typu situationship może przypominać tradycyjny związek. Często takie pary spotyka się nocą na ulicach trzymające się za ręce. Trudno więc odróżnić od nich osoby naprawdę zakochane.
Kobieta i mężczyzna pozostający w takiej relacji decydują się na formę układu, w której spędzają wspólnie czas, rozmawiają, chodzą do łóżka i na imprezy. Jednak ludzie pozostający w takim układzie w odróżnieniu od tradycyjnego związku, najczęściej ze sobą nie mieszkają. Nie mają również zamiaru nigdy zadeklarować się oficjalnie jako para. Nie będzie więc zaręczyn ani ślubu. Po prostu taka relacja pozostaje na tym samym poziomie przez cały czas jej trwania. Nie rozwija się. Nigdy.
Co ciekawe w powyższym układnie ludzie mimo wszystko pozostają sobie wierni. Tak długo, jak oboje nie znajdują innego stałego partnera situationship może być dla nich wygodnym układem. Nie muszą się więc oszukiwać. W końcu oboje dostają to, czego chcą. Mają z kim spędzać czas, rozmawiać i sypiać. Mają z kim chodzić na imprezy i do kina. Tylko czy faktycznie oboje chcą tylko tego?
Dlaczego ludzie się na to decydują?
Jednym z powodów wchodzenia w takie relacje jest to, że żyjemy w coraz szybszym tempie. Jesteśmy zapracowani, nie mamy czasu na poznawanie nowych osób. Dlatego coraz ciężej jest dziś zbudować trwałą relację o silnym podłożu.
Situationship umożliwia zachowanie dotychczasowego, szybkiego tempa życia, ale dodaje w bonusie kogoś z kim możemy sypiać, wyjść do kina, pojechać na wakacje. Kogoś, kto będzie w pobliżu, kiedy dostaniemy niespodziewane zaproszenie na wesele znajomego lub imprezę firmową.
Inny powód, dla którego coraz częściej decydujemy się na podobny układ jest traumą z przeszłości spowodowana poprzednimi nieudanymi relacjami. Boimy się zaufać w pełni drugiej osobie. Nie chcemy odkrywać wszystkich kart więc dajemy od siebie tylko to, co chcemy. Możemy przecież na długo zachować w sobie nieodkrytą sferę nie wpuszczając do niej nikogo. Tylko czy można tak przez całe życie?
Dla kogo taki układ może być wygodny?
Pędzimy za karierą i nie mamy na nic czasu. Szybki obiad w biegu, wieczorne wyjście na miasto. Od rana do wieczora praca. Coraz trudniej jest znaleźć czas na normalny, stabilny związek. Taki układ może być idealny dla karierowiczów, bo nie wymaga tyle zaangażowania i wysiłku.
Zasady są proste, bo kiedy jest wygodnie to jesteśmy razem, ale kiedy idealna machina przestaje prawidłowo działać - odpuszczamy.
Tyle, że życie nie jest takie proste. U większości ludzi w pewnym momencie pojawia się jednak zaangażowanie. Co jeżeli jedna ze stron zacznie nagle czuć coś więcej? A tak pewnie dzieje się w większości przypadków.
Jako ludzie przeżywamy przecież skrajne emocje. Odczuwamy. Któraś ze stron może czuć się oszukana, dowiadując się o nagłej zmianie uczuć drugiej osoby. Dlatego jeżeli taka relacja ma naprawdę zadziałać, oczekiwania obu osób muszą od samego początku zostać dokładnie i jasno sformułowane.
Co zrobić aby uniknąć takiej sytuacji?
Przede wszystkim już na samym początku jasno określić swoje oczekiwania względem tego układu i drugiej osoby. Czy to ma być od początku do końca tylko taki układ? Czy może jednak niczego z góry nie zakładamy. A nuż relacja przerodzi się w coś więcej?
Wydaje się to proste i takie jest, ale ludzie często ściemniają i później druga osoba się zastanawia co poszło nie tak. Trzeba się zdobyć na odwagę i mówić czego się chce. Inaczej się nie da.
Jakie mogą być wady i zalety takiej relacji?
Plusy:
Kiedy rodzina wypytuje o życie osobiste można pokazać się z drugą osobą, a później stwierdzić, że nie wyszło. Tylko pytanie czy oszukiwanie bliskich i samego siebie jest etyczne?
Dostajemy w prezencie czas i zainteresowanie drugiej osoby. Nie trzeba się zastanawiać, kogo zaprosić na wesele albo z kim spędzić sobotni wieczór.
Można zachować swoją niezależność i dotychczasowe przyzwyczajenia. To nie związek, więc nie trzeba się zmieniać dla drugiej osoby.
Taki układ jest po prostu wygodny. Nie oszukujmy się.
W każdej chwili można to zakończyć.
Minusy:
Często jedna ze stron czuje coś więcej. Nie mamy wpływu na emocje drugiej osoby i na to, co ona czuje. Czy warto łamać komuś serce?
Jest to swego rodzaju oszustwo. Jeżeli inni myślą, że to prawdziwy związek. Kiedyś trzeba to zakończyć. W pewnym momencie będziemy chcieli w końcu się ustatkować. Nie można wiecznie żyć chwilą.
Situationship gwarantuje przede wszystkim niezależność i wolność
Przecież nikt oficjalnie się nie deklaruje. W sumie to jest tyle wariantów tego układu, ilu ludzi decydujących się na niego. Dlatego nie ma sensu kategoryzować i omawiać pojedynczych przypadków.
Nawet jeżeli jedna ze stron w pewnym momencie poczuje coś więcej to na ogół milczy. Nie chce stracić tego, co ma. A ma w sumie całkiem sporo. Bo poza gwarancją, że ktoś nie odejdzie, kiedy układ przestanie być dla niego wygodny, otrzymuje z takiej relacji wiele benefitów. Często taką relację nazywa się "związkiem w oczekiwaniu na kolejny związek". Jeżeli nie ma w naszym życiu akurat nikogo bliskiego, decydujemy się na coś pomiędzy związkiem a wolnością.
Inną kwestią jest to, że coraz więcej ludzi woli po prostu wieść swobodne życie singla. Przeraża ich dorosłość i odpowiedzialność. Nie chcą się angażować, boją się zobowiązań. Ciężko jest im być odpowiedzialnymi za siebie samych, a co dopiero za drugą osobę. Ten strach przed odpowiedzialnością to jest chyba znak naszych czasów. Sami nie wiemy czego chcemy. Niby jesteśmy gotowi na dorosłe życie, ale boimy się wskoczyć w nurt rzeki i dać się mu ponieść. To by była przecież utrata kontroli, a na to nie chcemy sobie pozwolić.
Aleksandra Waleczek
Zobacz także: