Reklama

Smart villages. Czy wsie przyszłości już istnieją?

Futurolodzy, urbaniści, inżynierowie co rusz zaskakują nas śmiałymi koncepcjami ultranowoczesnych „miast przyszłości”, które poruszają wyobraźnię. A co z wsią? Czy specom od przyszłości brak na nią pomysłu, a może zakładają, że wieś po prostu zniknie, przekształci się w miasto? Czy „inteligentne wsie” wyznaczą kierunek na przyszłość i czy są już w Polsce? O „smart villages” i przyszłości wsi rozmawiamy z Łukaszem Komorowskim z IRWiR PAN.

Izabela Grelowska, INTERIA.PL: Jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę hasło "miasta przyszłości", zobaczymy wspaniałe futurystyczne wizualizacje, miasta pod szklanymi kopułami, miasta na wodzie. W odniesieniu do wsi trudno coś podobnego znaleźć. Czy wieś nie interesuje futurologów? A może w przyszłości po prostu zniknie?

Łukasz Komorowski: - Na pewno wieś nie zniknie. W Polsce wsią jest wszystko, co nie jest miastem. Obszary wiejskie zajmują ponad 90 proc. powierzchni kraju. Liczba ich mieszkańców jest stała, 15 milionów, od właściwie kilkudziesięciu lat.

Reklama

Jeśli jednak spojrzymy bardziej szczegółowo, to okazuje się, że niemal połowa gmin zmaga się z wyludnianiem. Mieszkańcy koncentrują się we wsiach, które są bliżej miast. W wianuszkach, które otaczają Warszawę, Poznań, Kraków, ale też mniejsze miasta powiatowe. I ta wieś ma inny charakter. Często są to osiedla na wzór miejski, mimo że formalnie są wsią.

Mamy też tak zwane wsie zanikające zlokalizowane głównie w Polsce wschodniej, na Podlasiu, Lubelszczyźnie, także na peryferiach regionów, z dala od miast. Demografia robi tam swoje. Młode osoby wyjeżdżają, zostaną głównie osoby starsze, wieś po prostu wymiera.

Wieś nie zniknie, ale zmieni swoje funkcje, wygląd, style życia będą bardziej różnorodne. Niektóre będą kontynuowane, pojawią się inne, nowe, zaczerpnięte z miasta.

Ale futurystycznych wizji wsi brak.

- Rzeczywiście wizje futurystyczne skupiają się głównie na miastach i zaawansowanych technologiach, co można zauważyć nawet w kulturze np. w filmach.

Koncepcje dotyczące przyszłości wsi to np. powstała w Komisji Europejskiej "Wizja długoterminowa dla obszarów wiejskich do 2040". Są w niej pewne elementy przyszłościowe, ale głównie skupia się ona na takich zagadnieniach jak: wzmocnienie dostępu do zróżnicowanej działalności gospodarczej, promowanie zrównoważonej produkcji żywności, reakcja na zmiany klimatu i zmiany społeczne, poprawa łączności cyfrowej, wzmocnienie dostępu do usług czy innowacji społecznych. Nie jest to nic takiego, czego nie znamy teraz.

Tradycyjna wieś była nierozerwalnie złączona z produkcją rolniczą. W tej chwili mamy wsie, które nie mają charakteru rolniczego, a w wizjach bardzo futurystycznych pojawia się motyw nowego sposobu produkcji żywności np. wytwarzania mięsa, czy ogólnie żywności, w laboratoriach. Czy możemy sobie wyobrazić wieś przyszłości, jako coś, co jest miejscem zamieszkania, ale nie jest już w ogóle związane z produkcją rolniczą?

- Taki wątek rzeczywiście pojawia się w programach popularnonaukowych, gdzie możemy zobaczyć burgera stworzonego w drukarce 3D czy w laboratorium. Na pewno badania w tym kierunku będą prowadzone, ale nie sądzę, żeby w najbliższych kilkunastu, kilkudziesięciu latach powstały rozwiązania zdolne zaspokoić potrzeby żywnościowe mieszkańców. Warto też pamiętać, że teraz wracamy do tradycyjnych sposobów produkcji rolniczej. Rolnictwo regeneratywne, ekologiczne,  jednak stoi w sprzeczności  z produkcją laboratoryjną. 

Oczywiście obszary wiejskie to nie jest wyłącznie działalność rolnicza. Około 20 proc. mieszkańców wsi jest aktualnie bezpośrednio związanych z rolnictwem, a wśród osób aktywnych zawodowo jest to około 12 proc. Pozostałe wieś traktują, jako miejsce zamieszkania. Często pracują w mieście. Tereny otaczające wieś są najczęściej wykorzystywane rolniczo, ale są skupione w rękach coraz mniejszej grupy faktycznych producentów rolnych. Mamy do czynienia z koncentracją gospodarstw, wprowadzane są nowe technologie. To powoduje, że nie potrzeba aż tylu rąk do pracy.

Precyzyjne rolnictwo, zaawansowane technologie rolnicze, wymagają dużego obszaru. Nie są to rozwiązania dla rozdrobnionych gospodarstwach. Z drugiej strony jest nacisk na ekologię i tu się okazuje, że np. tradycyjny wypas owiec bardziej sprzyja bioróżnorodności. To są sprzeczne tendencje i na obie jest duży nacisk. W którym kierunku pójdziemy w przyszłości?

- Dosłownie wczoraj w instytucie rozmawialiśmy o tym ze specjalistami z Ukrainy i  byliśmy zgodni, że zaawansowane technologie będą wprowadzane głównie w największych gospodarstwach. Często nie są to gospodarstwa rodzinne, tylko duże przedsiębiorstwa rolne, a nawet międzynarodowe korporacje, które mogą w ten sposób zmniejszać koszty i optymalizować produkcję. Gospodarstwa ekologiczne to z reguły niewielki areał, małe zaawansowanie techniczne. W tej chwili produktami ekologicznym są zainteresowani głównie mieszkańcy większych miast, osoby, które więcej zarabiają i mogą sobie na to pozwolić.

Pamiętajmy, że na rolnictwo duży wpływ ma polityka kreowana zarówno na szczeblu europejskim jak i krajowym. Polityczne uwarunkowania, głosy określonych środowisk, też są ważne, więc nie do końca da się przewidzieć kierunek rozwoju.

Wsie oddalone wyludniają się. Z drugiej strony sporo ludzi z miast chce się przenieść na wieś. O ile nie ma wątpliwości, że miasta drenują wieś z ludzi, to czy wieś ma szansę, wydrenować miasto?

- Miasto na pewno drenuje wieś. Oczywiście włodarze miast nie ściągają celowo siły roboczej. To prawidłowość, która jest widoczna od wielu lat na całym świecie. Ucieczka z miast też występuje. Często ludzie przeprowadzają się blisko swojego miasta, a po kilkunastu latach uznają, że nie jest to wieś, jakiej oczekiwali. Nie daje ona "sielskiego spokoju", zabudowa się zagęszcza i wtedy albo wracają do pierwotnego miejsca zamieszkania, albo wyprowadzają się w bardziej odległe rejony, np. do tzw. zanikających  wsi. Uważam, że nie jest to trend na tyle silny, aby mógł odwrócić tendencje demograficzne.

Pojęcie smart city zrobiło zawrotną karierę. W jaki sposób powstała koncepcja smart villages?

- W 2016 roku w irlandzkim Cork na konferencji  mieszkańców i społeczników wiejskich wypracowywano kierunki zmian obszarów wiejskich w UE na kolejne lata. W jednym z punktów zapisano, że nowe technologie są szansą na pokonanie słabości rozwojowych obszarów wiejskich. Pojawiła się koncepcja, że o nowych technologiach możemy myśleć w kontekście smart villages, które miałyby być przeciwwagą dla smart city. Wcześniej ta fraza była używana odnoście wsi w Afryce czy Azji, ale w innym kontekście.

To pojęcie pojawiało się później wielokrotnie w różnych dokumentach, głównie tworzonych w Unii Europejskiej. Opracowano definicję smart villages: są to wsie lub społeczności lokalne, które wykorzystują technologie cyfrowe i innowacje na co dzień, poprawiając w ten sposób jakość życia,
polepszając standard usług publicznych i lepiej wykorzystując zasoby lokalne.
Najważniejsze są trzy aspekty: jakość życia, usługi publiczne oraz zasoby lokalne. Narzędziem, które daje nam możliwość zmian są nowe technologie.

Co to konkretnie znaczy?

- Skupienie się na zasobach lokalnych oznacza, że nie ma jednego rozwiązania, które będzie pasowało do wszystkich obszarów. Należy najpierw zastanowić się, jakie są problemy w naszej wsi i jak możemy je rozwiązać, również za pomocą nowych technologii, ale nie tylko. Drugi aspekt to usługi publiczne, bo obserwujemy ich zanik. Tutaj koronnym przykładem jest transport publiczny. Z "Monitoringu rozwoju obszarów wiejskich" wynika, że około ¼ sołectw w kraju, nie ma bezpośredniego połączenia autobusem lub koleją z miejscowością gminną. Czyli jeden na czterech mieszkańców sołectw w Polsce, jeśli wyjdzie na przystanek, to albo wcale się nie doczeka autobusu, albo doczeka się go tylko w ramach przejazdów szkolnych, czyli od poniedziałku do piątku, bez weekendów, bez wakacji. Często nie są one dostępne dla ogółu mieszkańców, a wyłącznie dla uczniów.  Mowa tu o naprawdę bardzo podstawowych usługach, które już kiedyś istniały, a teraz zanikły.

Nowe technologie mogą przyczynić się do zmian w takich sprawach jak: ochrona środowiska, ochrona jakości powietrza, ale też w komunikacji z mieszkańcami. Na przykład w czasie pandemii, kiedy nie odbywały się żadne spotkania, festyny, imprezy, które są organizowane z reguły na wsiach, to część osób starała się je zastępować choćby grupą na Facebooku albo vlogami, odbywały się różne konferencje i spotkania mieszkańców online. Technologia pozwoliła utrzymać te  kontakty.

Rozumiem, że nie ma jednego modelu inteligentnej wioski, a czy jest ich chociaż kilka, czy też każda wieś musi wypracować taki model dla siebie?

- Na pewno nie będzie jednego modelu. Może być parę bardzo dobrych przykładów tego, co będzie się wpisywało w koncepcję i co poprawi jakość życia mieszkańców. Próbę ich zebrania podjęliśmy w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN już w 2019 roku. Zapytaliśmy mieszkańców wsi, co rozumieją pod tym pojęciem, czy podejmowali już jakieś działania, które się w nią wpisują. Mieszkańcy zgłaszali swoje prace do dwóch edycji konkursu "Moja SMART wieś". To nam uzmysłowiło, że nie da się stworzyć zamkniętego katalogu, mówiącego, który projekt będzie smart, a który nie. Mieszkańcy sami odpowiadają na pytanie, czy dana inicjatywa polepszyła jakość ich życia, czy zwiększyła dostępność usług.

Kształtuje się jednak pewien model ogólny i w przyszłości poprzedzeniem realizacji takich projektów mają być mikro plany rozwoju dla pojedynczych miejscowości lub grup miejscowości, jeżeli ich liderzy dogadają się ze sobą, będą chcieli coś robić wspólnie.

Nad koncepcjami miast przyszłości siedzą futurolodzy, urbaniści i wizjonerzy, którzy zastanawiają się, jak przewozić elektryczne samochody w podziemnych tunelach. Czy mieszkańcy wsi nie zostają pozostawieni sami sobie? Mieszkańcy miast dostają pewne koncepcje i propozycje, które mają odpowiadać na ich potrzeby, a mieszkańcy wsi mają je sobie sami wymyślić i zrealizować.

- To nie jest tak, że smart villages mają zastąpić wszelkie programy, które są kierowane do obszarów wiejskich. Są raczej odpowiednikiem budżetu obywatelskiego w miastach, który jest dodatkiem.

Urząd miejski zajmuje się dużymi inwestycjami, dba o infrastrukturę, podstawowe usługi edukacyjne czy kulturalne. W budżecie partycypacyjnym mieszkańcy mogą zgłosić swoje pomysły, często niekonwencjonalne, ale odpowiadające na potrzeby w danym otoczeniu. Na wsiach mamy samorząd lokalny, urząd gminy, który ma za zadanie dbać o podstawową infrastrukturę i inwestycje. A przez koncepcje smart villages mieszkańcy mogą dodatkowo "ugrać" coś dla siebie. Mogą to być rozwiązania, które mieszkańcy uważają za niezbędne, ale będące poza kompetencjami urzędu miasta czy gminy, lub takie, które urząd niekoniecznie chciałby czy mógłby zrealizować.

Jak wyglądają smart villages w Polsce?

- W tej chwili mamy około 170 prac nadesłanych na konkurs z całego raju. Nie wszystkie aż tak się wpisują w założenia, ale wszystkie rozwiązały jakieś problemy mieszkańców. Na Podlasiu powstało hospicjum, które działa w niekonwencjonalnym stylu i odpowiada potrzebom na tym terenie, bo blisko połowa mieszkańców to osoby w wieku podeszłym. W innych obszarach mieliśmy prace związane z ulepszeniem transportu publicznego, z rozwiązaniami ekologicznymi czy edukacyjnymi. W Ryczywole powstała nowoczesna hala widowiskowo-sportowa, która stała się centrum wielu aktywności dla mieszkańców. Wiele inicjatyw opisujemy w książce "Koncepcja smart villages. Przykłady z Polski".

Znajdziemy w niej informację, że w jednej z wsi wiele inicjatyw było uruchomionych przez dwie osoby, które zostały określone, jako "Midasowie" [w nawiązaniu do mitycznego króla, który czego się dotknął zamieniał w złoto]. Czy wieś musi mieć swojego "Midasa", żeby parła ku przyszłości?

- Nasze badania pokazały, że to jedna z głównych barier dla wprowadzania koncepcji smart villages, ale również dla jakichkolwiek działań, które wykraczają poza działania samorządu terytorialnego. Okazuje się, że za większością rozwiązań, które zidentyfikowaliśmy w naszym badaniu, kryją się jedna, dwie lub kilka osób. Najczęściej był to sołtys. Sołtysów mamy kilkadziesiąt tysięcy, ale tylko część z nich jest tak aktywna i ma wizję rozwoju miejscowości.

Często taki sołtys jest jednocześnie prezesem stowarzyszenia, które powstało na rzecz rozwoju danej wsi, i radnym, a więc osobą, która działa na trzech różnych poziomach, dzięki czemu ma dostęp do różnych informacji i może lobbować za wieloma rozwiązaniami. Bywa, że sołtys, który jest zbyt aktywny, albo np. w radzie jest przeciwko wójtowi, jest postrzegany jako zagrożenie. Zdarza się, że taka osoba nie jest dobrze widziana w urzędzie gminy, bo być może będzie zagrożeniem dla burmistrza w kolejnych wyborach.

My czy jacyś futurolodzy możemy sobie rysować wizje przyszłości, jednak pewne bariery są bardzo trudne do przejścia i wielokrotnie spotkałem się z pytaniem, co zrobić, żeby wyłonić liderów. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Są programy prowadzone przez organizacje pozarządowe, do których zapraszani są aspirujący liderzy.

W Polsce jest 40 tys. sołtysów i ta wymiana następuje na tyle powoli, że pewnie będzie część wsi, które nigdy nie usłyszą o smart villages. Wiążemy też nadzieje z Lokalnymi Grupami Działania, które działają na terenie trochę większym niż gmina, ale wielokrotnie mniejszym niż województwo, np. na poziomie powiatu. Oczekujemy, że te grupy będą docierały do mniej aktywnych wsi, gdzie brakuje lidera. Będą swego rodzaju brokerami informacji i pomocą w organizacji różnych inicjatyw.

Jeżeli w jakiejś wsi nie ma lidera, trudno go jest wyłonić i pomoc miałaby przyjść z zewnątrz, to jest też ryzyko, że nie zostanie zaakceptowana. Mieszkańcy mogą nie chcieć "mądrali", którzy nie znają wsi, ale przychodzą z rozwiązaniami.

- Jest takie zagrożenie, ale mogłoby to mieć pozytywny wpływ. Jeżeli mieszkańcy nie zgodzą się z koncepcją i stwierdzą, że nie pasuje do ich realiów, to znaczy, że mają już sformułowane jakieś potrzeby. Osoba z zewnątrz, która będzie się starała coś zrobić, może być katalizatorem zmian. Sprawić, że lokalna społeczność stwierdzi: my przecież mamy tyle pomysłów i możliwości, że jednak możemy coś fajnego zdziałać. Na pewno dobrze mieć lidera, który zna mieszkańców, a oni go akceptują. Jeśli go nie ma, warto go szukać. Taką rolę może też przejąć samorząd gminny, który ma kompetencje i zasoby finansowe, żeby pewne rzeczy testować i wdrażać.

Czy możemy podać przykład inteligentnej wioski z innych krajów europejskich, gdzie tak koncepcja funkcjonuje dłużej?

- W 2019 w ramach wyjazdu studyjnego odwiedziłem miejscowości Vähikkälä oraz Raudanmaa w Finlandii, które uczestniczyły w projekcie Finland's Smartest Village. W pierwszej miejscowości było kilkanaście domów, z czego 3 czy 4 zupełnie opuszczone. To było pierwsze zaskoczenie - pokazują nam smart wieś, a ona wygląda tak mało futurystycznie. Okazało się, że to jedna z wielu wsi fińskich, które zmagają się z depopulacją. Mieszkańcy, którzy zostali, walczyli o zagrożoną likwidacją  szkołę, która była jedynym centrum społecznym na wsi. Po drugie, wdrożyli szereg innych ciekawych rozwiązań, np. oznaczenie kodami QR najważniejszych punktów wsi, "taxi" szkolne dla dzieci, sezonową kawiarnię obsługującą setki letników napływających do wsi latem . W drugiej wsi zbudowana została hala, w której znalazły się obok siebie warsztat naprawczy, warsztat tkacki i inne inicjatywy gospodarcze, ale też biblioteka, siłownia, miejsce spotkań. W obu przykładach mieszkańcy potrafili zebrać się wokół wspólnego celu, dogadać się i stworzyć takie miejsce. Gdyby nie to, depopulacja byłaby jeszcze głębsza. Przykład tych miejscowości pokazał, że choć technologia jest ważna w tej koncepcji, to nie jest najważniejsza. Najważniejsi są ludzie.

Wiele przykładów z Europy można też znaleźć na stronach projektu Smart Rural 21.

Jak pandemia wpłynęła na życie wsi i koncepcję smart villages?

- W pierwszych kilku miesiącach pandemia wpłynęła bardzo negatywnie na wieś. Doprowadziła do dużego zaniku kontaktów społecznych. Wszystkie wydarzenia, które miały się odbyć wiosną, latem, jesienią były odwoływane. Doszło do zerwania więzi społecznych. Organizacje pozarządowe, które działały na danych obszarach, miały obcinane dofinansowanie. Aktywizacja społeczna uległa zamrożeniu.

Z drugiej strony wiele wsi wykazało się solidarnością. W jednej miejscowy "Midas", czyli pani sołtys, szybko zorganizowała  projekt, w którym zakupiono maszyny i szyto maseczki. Te maszyny zostały na wyposażeniu stowarzyszenia i będą wykorzystywane w kolejnych latach, więc przekuwano to na inne możliwości.

W czasie pandemii część życia przeniosła się do Internetu. Pojawiły się transmisje wydarzeń kulturalnych, różne usługi, praca i nauka zdalna. Czy to otworzyło jakieś perspektywy czy raczej wprowadziło utrudnienia?

- W miastach sporo osób wykonuje pracę, którą może zrobić zdalnie. Wiele zawodów częściej spotykanych na wsiach wymaga tego, żeby pracownik pojawił się w miejscu pracy. O nauce zdalnej nie da się powiedzieć wielu pozytywnych rzeczy.

Pamiętajmy, że cały czas potrzebne są inwestycje w szybki Internet na obszarach wiejskich. One są podejmowane w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa, jednak potrzeby są bardzo duże, bo z ostatnich danych za 2019 rok wynika, że w gminach wiejskich szybki Internet (powyżej 30 mb/sek.) był w co trzecim budynku. To dwukrotnie mniej niż w miastach. Wieś musi cały czas nadganiać przepaść cyfrową i to powoduje mocne ograniczenia.

Z drugiej strony w czasie pandemii wsie pojawiły się w Internecie. Powstawały grupy mieszkańców, fanpage, więcej informacji wychodziło w świat.

Są też takie wsie gdzie pandemia niewiele zmieniła i praktycznie nie wpłynęła na życie mieszkańców.

Jak będzie się rozwijać koncepcja smart villages?

- Obecnie jesteśmy na takim etapie, że kraje UE mogły wpisać koncepcję smart villages w plany Wspólnej Polityki Rolnej, czyli dokumenty, które są strategiami i mówią o tym, jak będziemy wspierać rolnictwo i obszary wiejskie w działalności pozarolniczej w perspektywie do 2027 roku. Kraje członkowskie składały te plany do końca ubiegłego roku i w najbliższych miesiącach okaże się, które z nich zdecydowały się na to podejście. W Polsce budzi ono duże zainteresowanie, głównie Lokalnych Grup Działania, które będą rozdzielały środki dla lokalnych społeczności na wdrażanie pomysłów. Jesteśmy jednym z liderów obok np. Finlandii i Słowenii, które przodują w rozwijaniu koncepcji smart villages i wyznaczają trendy dla innych krajów.

Musimy też pamiętać, że to nie jest tak, że wyłącznie czekamy na jakąś technologię, która nam ułatwi życie. Najważniejsze są działania społeczne czy też innowacje społeczne, które nie wymagają technologii tylko zaktywizowania mieszkańców, co jest często jednym z największych wyzwań stojących przed koncepcją smart villages.

Rozmawiała: Izabela Grelowska

Łukasz Komorowski - magister gospodarki przestrzennej w zakresie planowania strategicznego rozwoju regionalnego i lokalnego na Uniwersytecie Warszawskim, asystent naukowy w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk. Zajmuje się przestrzennymi aspektami rozwoju społeczno-gospodarczego, infrastrukturą techniczną, samorządem terytorialnym. Ekspert i szkoleniowiec lokalnych grup działania z zakresu koncepcji smart villages. Dwukrotny laureat konkursu im. Prof. M. Kuleszy na najlepsze prace dyplomowe poświęcone tematyce samorządowej. Sekretarz Zarządu Fundacji Badań Wiejsko-Miejskich RURall. Członek zespołu badawczego projektu Monitoring rozwoju obszarów wiejskich (MROW).

Czytaj również:

Co będą potrafiły ubrania przyszłości?

Państwa-miasta na wodzie. Nieodległa przyszłość ludzkości?


 

 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy