Witryna Puchatka

Banałem jest już, że mężczyźni mają trudności ze zrozumieniem kobiet. Motywowany tą myślą, zajrzałem na „męskie” działy dużych serwisów internetowych.

Trochę poklikałem, popatrzyłem, poczytałem… i chyba już wiem dlaczego. Po prostu mężczyźni w zastraszającej większości to „betony”. Płci męskiej serwisy tematyczne oferują trzy rzeczy: sport, motoryzację i seks. Podejrzewam nawet, że są to jedne z najczęściej poszukiwanych przez facetów haseł (albo bezpośrednio z nimi związane). Typowa witryna internetowa dla mężczyzn składa się zazwyczaj ze zdjęć panienek, osiągów i danych technicznych panie… najnowszych samochodów i motocykli i wyników lub relacji ze spotkań sportowych.

Nic dziwnego, że później przeciętny internetowy „macho” przeżywa różnorakie stresy. Pojazdy, na które się napatrzy w 90% są poza zasięgiem jego portfela. Sport najczęściej „uprawia” przesiadując przed ekranem, bo przecież sportu, tak naprawdę się nie „uprawia” tylko się „ogląda”. Kobiety na zdjęciach… kobiety w ogóle… to już szerszy temat.

Internet w wersji „For Man Only” to świetne odzwierciedlenie kondycji współczesnego mężczyzny. Kobieta sprowadzona tylko do roli „ciała”. Kuriozalnie można przeczytać tam coś „o kobietach”, wywiady z nimi, ale… Informacje o płci pięknej to zwykle wymiary, plotki o operacjach plastycznych, sondaże i konkursy na „najzgrabniejsze pośladki, nogi, piersi, itp.” Czy można się potem dziwić, że mężczyźni nie rozumieją kobiet? Można oczywiście polemizować i kontrargumentować, ale nie oszukujmy się. Skoro takie serwisy istnieją i rozwijają się, to znaczy, że jest popyt. Popyt ten (wcale pokaźny) tworzą faceci, których nie interesuje coś głębszego. Chyba to kobieta ma tylko dbać o związek, rozumieć mężczyznę, dbać o to, żeby relacje układały się pozytywnie (czyt. po myśli samca). Może dlatego serwisy kobiece pełne są psychologii, duchowości, tekstów o rodzinie i partnerstwie. W działach męskich króluje „CSS” (nie mylić z pojęciem z dziedziny informatyki) – Car, Sport & Sex.

Najwięcej miejsca zajmuje oczywiście sex. Internetowa wykładnia tego pojęcia i wszystkiego, co się z tym wiąże to w realnym życiu porażka. Facet po prostu uważa, że jak na zdjęciach, filmach i opowiadaniach, tak i w życiu. Zaskoczony jest później, a nawet oburzony, kiedy różnymi, według niego „erotycznymi” gestami zraża do siebie kobietę. Kobieta obrzydzona tego typu zachowaniami, czy sytuacjami dystansuje się od takiego „oszołoma”. Mężczyzna jednak będzie uważał, że to on trafił na nienormalną kobietę, bo przecież na filmie aktorka rozpływała się w rozkoszy i doznawała niemal orgazmu na widok „macho” mielącego do niej swoim ozorem. Sprawy erotyczne wg męskiego Internetu w zdecydowanej większości są erotyczne tylko w jego obrębie i tracą na swej skuteczności wcielane w życie. Męski instynkt zastępowany przez wirtualnych erotomanów całkowicie nie zdaje egzaminu.

A propos instynktu. Dzisiaj miałem okazję widzieć wymowny obrazek: czterech mężczyzn i dwoje małych dzieci. Jedno z nich, dziewczynka o coś prosiła tatę. Nie wiem dokładnie, jak sytuacja się rozwinęła, jednak efekt końcowy był taki, że dziewczynka się rozpłakała. Bezradni ale „pomysłowi” faceci, wiedzeni samczym instynktem myśliwych i przywódców stada, aby uspokoić zapłakane dziecko… zaczęli je wyśmiewać. – Ale beksa! – Wstydź się, że płaczesz! I jeszcze kilka podobnych zdań. Mimo wszystko, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić tej samej sytuacji, zastępując mężczyzn grupką kobiet. Jestem całkowicie przekonany, że one zareagowałyby inaczej. No tak, ale wg serwisów internetowych one powinny wiedzieć jaka reakcja byłaby najlepsza. Faceci natomiast powinni znać składy drużyn trzeciej ligi Republiki Konga, wiedzieć do ilu można rozpędzić najnowszy model Ferrari i czyj biust jest większy - Paris Hilton czy Britney Spears.

Ba, żeby jeszcze facet znał się na tych biustach. Niech mu przyjdzie wyjaśnić czym się różni stanik 75C od 80D. No… 80D to może jeszcze będzie kojarzył z jakimś modelem samochodu, ale… Generalnie rzecz ujmując, mężczyzn, na ich własną prośbę i za ich osobistą zgodą ogłupia się. Może dlatego utarło się powiedzenie „mój misiaczku”? Kubuś Puchatek był przecież misiem. Misiem o bardzo małym rozumku.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas