Zaopiekuj się mną

Nie bądź księgową w miłości. Tu wszystko działa inaczej i to, co wydaje się nieopłacalne, procentuje najmocniej. Najlepszą lokatą jest szczodrość.

Szczere zainteresowanie jest kluczem do dobrej relacji
Szczere zainteresowanie jest kluczem do dobrej relacji123RF/PICSEL

Spróbujcie znaleźć w księgarni poradnik o tym, jak być dobrym dla innych. Nie ma. Ani jednego. Za to o byciu dobrym dla siebie, o opiekowaniu się sobą, kochaniu siebie i dbaniu o swoje wewnętrzne dziecko - całe półki. Być może w zawartości tych księgarskich zasobów ukryta jest diagnoza nas samych, bo - jak mówi psycholog społeczny, dr Marcin Florkowski - żyjemy w czasach niebywałego zapatrzenia w siebie.

- Ten narcyzm jest powszechny i zaraźliwy - zauważa psycholog i dodaje: - Szczęście osobiste traktuje się dziś jak wartość najwyższą i stąd ta obfitość poradników nakierowanych na osiąganie własnego dobrostanu, budowanie osobistego spełnienia. Paradoksalnie jednak skupienie na sobie prowadzi do efektu odwrotnego do zamierzonego. Z perspektywy gabinetu psychoterapeutycznego obserwuje to Marta Mauer-Włodarczak, szefowa warszawskiej poradni Sensity.pl.

- Ten trend - jak mówi - sprowadza na terapię coraz więcej samotnych, zajętych sobą i swoją wygodą ludzi, którzy chodzą na kursy samorozwoju, dbają o siebie i są nieszczęśliwi. Bo, niestety, koncentracja na sobie oddala od innych - a z badań jednoznacznie wynika, że szczęśliwsi oraz zdrowsi psychicznie i fizycznie są ci z nas, którzy żyją w bliskich, stałych związkach. To nie wszystko. Przez długi czas badacze zakładali, że to poczucie szczęścia płynie ze wsparcia, opieki i przyjaźni otrzymywanych od partnera.

Okazuje się jednak, że nie do końca. Dr Lara Aknin z Simon Fraser University w Kanadzie udowodniła, że wskaźniki zadowolenia z życia rosną, kiedy to my troszczymy się o innych. Jej badania potwierdzili inni naukowcy i okazało się, że dawanie przynosi satysfakcję, a nawet buduje poczucie sensu w życiu, podczas gdy otrzymywanie jest tylko przyjemne.

- Ludzie, którzy zastanawiają się, jak kochać innych, są znacznie szczęśliwsi niż ci, którzy rozmyślają, jak być kochanym - podsumowuje Marcin Florkowski. - Poszukiwanie osobistego szczęścia i dogadzanie sobie w pewnym sensie obraca się przeciwko nam, bo zamiast wspierać innych i dostawać bonus w postaci dobrego samopoczucia, skupiamy się na sobie i tracimy tę możliwość.

Uwaga na złotą rybkę

"Jedziemy samochodem i żona mówi: »O rany, jak gorąco, zmniejsz ogrzewanie, uduszę się«. Zmniejszam. Chwilę później: »Brr, zimno, podkręć, bo się przeziębię«", opowiadał Marcinowi Florkowskiemu pacjent.

- Dla mnie - mówi psycholog - to jest idealny przykład na to, że jeśli ktoś koncentruje się tylko na sobie, żeby mu było dobrze, to jest mu ciągle źle. Skupianie się na sobie i swoich potrzebach powoduje, że nieustannie czegoś oczekujemy, żądamy, zwracamy na siebie uwagę, tłumaczymy, co on powinien robić, jak kochać, co jeszcze dać.

Dr Florkowski nazywa to syndromem złotej rybki. Bo, niestety, kończy się jak w bajce: jeśli jedno z partnerów oczekuje, że drugie powinno dawać więcej i więcej, to w końcu obydwoje tracą wszystko. Wśród pacjentów Marty Mauer-Włodarczak zdarzają się kobiety noszone przez mężów na rękach, dla których każda niewygoda jest cierpieniem, a zrobienie przelewu w banku nie lada wyzwaniem. Przychodzą na terapię małżeńską z poczuciem pustki. Każda z nich ma to, czego pragnęła - mężczyznę zaradnego, opiekuńczego (to marzenie 76 proc. Polek!), a jednak związek przeżywa kryzys. Dlaczego? - Między innymi dlatego, że ona się nikim nie opiekuje, czuje się niepotrzebna.  Chodzi na różne kursy samorozwoju i warsztaty lepienia z gliny. A kiedy pytam: kim pani jest, co panią charakteryzuje, jakie ma pani cele? - płacze. Nie wie - opowiada Mauer-Włodarczak.

- Mąż siedzi obok, jest przerażony. Okazuje się, że obydwoje właściwie się nie znają. Jak zauważa psychoterapeutka, dziś panuje przekonanie (także wśród terapeutów), że wszystkie problemy da się rozwiązać, jeśli nauczymy się komunikować.

- Rozmawiajcie, będzie OK! Ale nie jest. Wiele jest dzisiaj par, które jakoś podzieliły obowiązki, zawarły różne kompromisy, z wierzchu wyglądają na dobrane. Jednak to związki wydmuszki, w których partnerzy polerują tylko relację, ale kompletnie się nie znają - mówi Mauer-Włodarczak. - Gdzieś umyka sens, bo rozmawiamy nie tylko po to, żeby coś uzgodnić i się dogadać, ale też, by zrozumieć drugiego człowieka, poznać jego potrzeby. A potem na nie odpowiedzieć.

- Kluczem do dobrych związków jest zainteresowanie. To, że chcesz się naprawdę dowiedzieć, co się z innymi dzieje, co czują, myślą i dlaczego właśnie tak - dodaje dr Florkowski. - Przecież kochanie kogoś polega na tym, że tym jednym człowiekiem jesteśmy najbardziej zainteresowani. Nie chodzi wcale o zadawanie prawidłowych pytań w rozmowie, używanie odpowiednich zwrotów ani nawet o brak konfliktów. Są interesujące badania, w których porównywano pary szczęśliwe i nieszczęśliwe.

Okazało się, że kłócą się tyle samo. Jednak inaczej rozwiązują konflikty. W parach nieszczęśliwych podczas kłótni partnerzy usiłują drugiej stronie wyjaśnić, "o co mi chodzi". Natomiast w związkach szczęśliwych podczas kłótni partnerzy próbują zrozumieć, "o co jej/jemu chodzi". Chcą się dowiedzieć, pojąć racje drugiej osoby, a nie wytłumaczyć własne. Są nastawieni na zrozumienie, a nie na bycie rozumianym.

Dobra wola i dowody miłości

Wygląda na to, że dobry związek jest nagrodą, jaką otrzymujemy za szczere zainteresowanie kochanym człowiekiem, za zrobienie mu miejsca w swoim życiu i wspieranie go. Dr Florkowski uważa, że wszystko zaczyna się od dobrej woli - to my musimy postanowić, że zmienimy nastawienie, przesuniemy wektor uwagi z siebie na drugą osobę, udzielimy jej wsparcia. Mówi, że zmiana dokonuje się na drodze autokorekty: staramy się, zauważamy swoje błędy i je korygujemy.

- Nie ma wzoru doskonałej troski, zestawu gestów idealnych - tłumaczy psycholog. Bliska osoba to ktoś, kto wie, kiedy partnerowi najlepiej zrobi zjedzenie placka ze śliwkami, a kiedy święty spokój. Wie, bo go zna, ma "mapę jego świata", czyli wiedzę o nim pozwalającą sięgnąć po właściwe słowa czy zachowania, które okażą się pomocne.

- Jeśli miałem zły dzień, a moja żona mówi: "Chodź, kochanie, zrobiłam ci kawę", to robi to dlatego, że mnie dobrze zna. Już wie, że to pomoże bardziej niż na przykład siedzenie i omawianie tego, co się wydarzyło w pracy - dodaje Marcin Florkowski. - Może to dlatego mówi się, że miłość potrzebuje czasu.

Ludzie, którzy zastanawiają się, jak kochać innych, są znacznie szczęśliwsi niż ci, którzy rozmyślają, jak być kochanymi.

Marta Mauer-Włodarczak radzi, by wprowadzać do związku drobne zwyczaje, gesty, które staną się symbolami naszej miłości.

- Gdy on wraca, reszta domowników biegnie do drzwi, żeby się przywitać. Rano ten, kto wstaje pierwszy, nastawia ekspres do kawy. On w soboty zawsze tankuje dla niej samochód albo odśnieża go w zimowe poranki. Te szczegóły są bardzo ważne, z nich składa się wspólne życie. Powinniśmy o nich pamiętać nie dlatego, że tak trzeba albo by zyskać uznanie partnera, lecz żeby okazać miłość. Tak wybrałam, chcę to dla niego/dla niej robić, bo sprawi to mu/jej przyjemność, bo jest mu/jej to potrzebne. To cementuje związek - tłumaczy Mauer-Włodarczak i opowiada o parze, która w trakcie terapii miała znaleźć własne gesty miłości. Ona postanowiła szykować mu koszule, on robić jej rano herbatę.

- Po tygodniu pytam, jak poszło - opowiada psychoterapeutka. - Mąż mówi: "Parzyłem przez dwa dni, ale jak ona przestała, to ja też...".

"Ale dlaczego? - drążę. - Czy miał pan to robić na wymianę, czy dlatego, że pan ją kocha?". "No, ale...". Nie ma "ale". To nie jest gra "jak ty mnie, tak ja tobie". Pytanie brzmi: co chcesz robić dla niej z miłości? Jak chcesz okazać mu swoje uczucie? A jeśli już wybierzesz, bądź gotowa każdego dnia. Nawet gdy partner "nie zasłużył", jesteś na niego zła i uważasz, że wszelkie dowody miłości byłyby po prostu nie na miejscu, bo ich nie odwzajemnił.

Nie bądź księgową w miłości, bo tu wszystko działa inaczej i to, co wydaje się nieopłacalne, najmocniej procentuje. Z badań holenderskiego uczonego Nielsa van de Vena wynika, że otrzymanie niezasłużonej nagrody motywuje obdarowanego do pomocy i rewanżu, wyzwala dobre uczynki. A to ty będziesz ich adresatem.

Magdalena Jankowska

PANI 12/2015

PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas