Anoreksja, kłamstwa i projektanci mody
Tym razem parę słów o modzie, ale nie od strony ciuchów i dodatków. Od pewnego czasu z uwagą obserwuję to, co pisze się i mówi na temat modelek i świata mody. Oczywiście chodzi o problem anoreksji w tej branży. Zewnętrzne organizacje i internauci walczą więc o nowe kanony urody, ale skutki tych walk jeszcze bardziej mnie zadziwiają, niż satysfakcjonują.
Ale po kolei.
Mamy to już do siebie, że przeszłość traktujemy jako utraconą idyllę, w której obowiązywały jakieś jasne reguły i prawa, tak jak rozpoczynają się te wszystkie bajki – „dawno, dawno temu…” Tak też jest z naszym stosunkiem do świata modelek. Dawno, dawno temu, kiedy modelki miały biust, kształtne uda i pupę, a na wybiegach królowały Cindy Crawford i Linda Evangelista… Aż tu gdzieś w okolicach drugiej połowy lat 90’ coś się popsuło – BMI modelek drastycznie spadło (według niektórych wskaźniki urody również). Ale takiej batalii z anorektycznie wyglądającymi dziewczynami na wybiegach jak ta, teraz trwająca, chyba jeszcze nie było. Najpierw zwykłe kobiety przeglądały magazyny o modzie i się niepokoiły, potem te niepokoje podchwyciły tygodniki poważne i mniej poważne, dziennikarze, a w efekcie także rosnące jak grzyby po deszczu portale „plotkarskie” i lifestyle’owe. Regularnie donoszą one o anoreksji wśród modelek, przy okazji nie szczędząc zbliżeń i analizy ich wychudzonych ciał. Trwa walka na argumenty obu stron – modelki, agencje i projektanci kontra media i organizacje prozdrowotne. W internecie aż roi się od komentarzy; modelki o nienaturalnie szczupłych sylwetkach posądzane są o anoreksję, agencje i projektanci o nieludzkie wymogi co do wagi modelek, o promowanie tej choroby w pełnym jej słowa znaczeniu. Modelki nie pozostają dłużne i swoją wagę argumentują najczęściej zdrowym stylem życia, dobrą przemianą materii czy tzw. ”dobrymi genami” cokolwiek miałoby to znaczyć. W każdym razie ich sylwetka jest wynikiem naturalnych procesów. Trudno jednak uwierzyć, że zdrowe jedzenie i sport wywołują chorobliwie szczupłą sylwetkę.
Z drugiej strony diagnozowanie klinicznej postaci anoreksji u każdej z chudych modelek to błąd, jaki popełniają często portale i ich komentatorzy,( - „Jest strasznie chuda, na pewno choruje na anoreksję”). Sądzę, że sama nadmiernie chuda sylwetka jeszcze nie może świadczyć o anoreksji(a przynajmniej nie zawsze). Wtedy wychudzonego człowieka moglibyśmy nazwać „anorektykiem”, a przecież może to być skutek np. innej choroby, a nie świadome działanie. No właśnie. A propos świadomego działania, możemy założyć że część modelek chudnie do rozmiaru „0” i utrzymuje go mimo swojej woli, ale ze względu na wymogi agencji i projektanta – to znaczy chętnie jadłaby więcej i nie odczuwa wstrętu do jedzenia, ale z wyżej wymienionego powodu tego nie robi. Tymczasem ważnym objawem anoreksji jest właśnie paniczny lęk przed jedzeniem i niezauważanie wychudzenia ciała. Pewnie niektórym brzmi to jak herezja, ale… Mam przykład. Pamiętam modelkę Gemmę Ward, od 2005 roku najgorętsze nazwisko w modelingu, pokazy dla najlepszych i okładki Vogue’a. Jej sylwetka była właśnie z tych najszczuplejszych, niepodważalnie anorektycznych. Od ok. 2008 roku coraz rzadziej można było ją podziwiać na wybiegu, niektórzy pisali, że zrobiła sobie przerwę. Niedawno widziałam jej aktualne zdjęcia, na których jest nie do poznania, to znaczy sporo przytyła i ma sylwetkę „jak każda z nas”. Czyżby więc świadomie utrzymywała tak niską wagę dla celów modelingu, a kiedy przerwała swoją karierę chętnie wróciła do zwyczajnej wagi? Wygląda na to, że tak. Wtajemniczeni w problematykę anoreksji wiedzą, że leczy się ją całymi latami, a powrót do normalnego BMI czasem i tak nie następuje. Więc nie każda, nawet chorobliwie chuda modelka, ma anoreksję w medycznym tego słowa znaczeniu. I zdaje się, że te szczupłe sylwetki wcale nie są efektem przesławnej „szybkiej przemiany materii i genów”;-)
Trudno jednak zrozumieć nam, jak i zewnętrznym mediom, zamiłowanie tego środowiska do tak wychudzonych ciał, wszyscy szukamy odpowiedzi na pytanie, skąd to może się brać? Często natrafiam na ten właśnie wniosek, że wielcy projektanci to geje, więc chcą od modelek chudych i niekobiecych sylwetek, bo przypominają im ciało nastoletniego chłopca. Tak, ale w takim razie co z Donatellą Versace, Stellą McCartney czy Donną Karan? Przecież na pokazach projektantek także występują te same, wychudzone dziewczyny!
Ale dosyć tych utyskiwań i podejrzeń. Koniec z chudością na wybiegach, już niedługo oglądać będziemy normalne, szczupłe modelki – można było przeczytać jakiś czas temu. Od słów do czynów i w magazynach zaczęły się pojawiać modelki w innym niż dotychczas rozmiarze. Przeglądałam te sesje, czytałam o agencji Natural Model Management i znowu coś mi tu nie pasowało. Otóż nowy trend na zdrową sylwetkę w świecie mody zazwyczaj ilustrują kobiety już na pierwszy rzut oka posiadające nadwagę, czasem dość znaczną. Inaczej sobie wyobrażałam promocję zwyczajnych, szczupłych kobiet. Miała to też być odpowiedź świata mody na pojawiające się kontrole organizacji promujących zdrowie, między innymi na pokazach mody, gdzie zdarzały się nawet wykluczenia z pokazu bardzo znanych modelek, oczywiście za ich zbyt niską wagę. Nawet w Vogue pojawiła się sesja z modelkami plus size, o której tak pisze redaktor naczelna F. Sozzani:
„Moda zawsze była oskarżana o szerzenie anoreksji wśród młodych kobiet. Pora to zmienić. Najnowsza sesja zdjęciowa to dowód naszego zaangażowania w walkę z tą straszną chorobą i zakłamanym ideałem kobiecej sylwetki – powiedziała Sozzani na temat okładki. Dlaczego kobiety muszą chudnąć i być szczupłe? Wiele kobiet, które mają nadmiarowe kilogramy to prawdziwe piękności i seksbomby.”
Czyżby świat jednak nie porozumiał się ze środowiskiem modowym?! Przecież nie chodziło o pokazywanie kobiet z nadmiarowymi kilogramami, ale po prostu z prawidłową wagą. A może dla redaktorów i projektantów zwyczajne i normalne znaczy już „grube”, a szczupłe oznacza tyle samo co „wychudzone”. Trudno odgadnąć tę medialną zagadkę. Wydaje mi się jednak, że mamy do czynienia z grą pozorów na temat przemiany gustów estetycznych speców od mody, z chwilową akcją z odwracaniem uwagi mediów od modelek-anorektyczek. Takie popadanie od skrajności w skrajność.
Nie jest moim celem zaprzeczanie opiniom o panujacej w świecie mody anoreksji, ale raczej krytyczne spojrzenie na tę kwestię. Błędy popełniają zarówno agencje modelek, jak i media piszące o tej branży. Miejmy nadzieję, że kiedyś słowo "szczupła sylwetka" będzie znaczyło dla wszystkich jedno i to samo. Bo rzekome trendy na nią, na razie wcale na to nie wskazują.