Reklama

Emotional Clothing. Ubrania, które czytają emocje

Ubrania, które potrafią odczytywać emocje i na nie wpływać, to już nie tylko fantastyczna wizja. A co będą potrafiły ubrania przyszłości? Będą nam pomagać, poszerzać nasze fizyczne możliwości, niwelować niepełnosprawności, czy może staną się naszym strażnikami? O projekcie Emotional Clothing oraz o przyszłości odzieży rozmawiamy z Igą Węglińską, artystką i wykładowczynią Akademii Sztuki w Szczecinie.

Izabela Grelowska, INTERIA.PL: Nazwała pani swój projekt Emotional clothing. Ale chciałabym zacząć od zwykłych ubrań. Czy ubrania odzwierciedlają nasze emocje, wywołują je, albo czy możemy ich użyć do kształtowania emocji?

Iga Węglińska: - Wszystkie te trzy stwierdzenia są prawdziwe. To jest właśnie różnica między modą, a ubiorem. Moda jest zjawiskiem, przemija, a ubiór ma konkretne funkcje. Jest przedmiotem fizycznym, który niesie ze sobą znaczenia, może coś symbolizować. Może także pełnić funkcję magiczną - pozwala nam w coś wierzyć, staje się talizmanem.

Reklama

Jednak od lat ubiór służy nam w podobny sposób - podjęłam się pracy nad projektem również dlatego, że naszedł czas, by rozpocząć dyskusję na temat nowych funkcji, jakie może pełnić. W tym wypadku - współodczuwania z nami.

Te ubrania odczytują nasze emocje i pomagają je kształtować. Może pani opowiedzieć  o tym więcej?

- Projekt składa się z dwóch sylwetek. Każda z nich wykorzystuje zjawisko biofeedbacku i może informować nas, swoich nosicieli, jakie zmiany fizjologiczne zachodzą w naszych ciałach. Jest to projekt towarzyszący mojej pracy doktorskiej, dlatego zawęziłam pole badawcze do interakcji człowiek - ubiór, wykluczając, przynajmniej na tym etapie, otoczenie. Ubrania nie mają informować innych o naszych stanach psychofizjologicznych, w tym o tym, jak się czujemy. Sama bardzo dużo dowiedziałam się o swoim ciele podczas pracy na projektem. Samodzielnie wykonywałam wszystkie inteligentne materiały, które są tu użyte i w czasie testów przekonałam się np., że mam duży problem, aby się uspokoić, albo, że muszę pójść na badanie serca, bo moje tętno jest niezwykle podwyższone.

Kiedy zobaczyłam ten projekt od razu skojarzył mi się z wariografem...

- Wykorzystuję dokładnie tę samą technikę. To dobre skojarzenie.

Czy nie jest to niebezpieczna ścieżka? Takie ubrania mogą nas nie tylko ubierać, ale i obnażać, odkrywać.

- Chciałam udowodnić tezę, że użycie inteligentnych materiałów pełni kluczową rolę w rozwoju "zmysłu udziału" i może być stosowane do poszerzania doświadczenia ubioru. "Zmysł udziału" jest określeniem sformułowanym przez Wisławę Szymborską i użytym przez nią w wierszu "Rozmowa z kamieniem". Zależało mi na podkreśleniu współuczestnictwa z ubiorem, bycia z nim w intymnej relacji.

Projekt ten służy rozwijaniu uważności, zaangażowania poznawczego, czy obecności nas samych w relacji człowiek - ubiór, a nie informowaniu kogoś o naszych stanach psychiofizjologicznych. Na tym etapie służy intymnej relacji - ja i ubiór.

Biofeedback jest metodą terapeutyczną z szerokim zastosowaniem, od obniżania poziomu stresu po terapię w zaburzeniach autystycznych i depresji. Czy to są ubrania terapeutyczne?

- Nie. To prototypy, które mają udowodnić pewną ideę. W środowisku projektowym określamy je terminem proof of concept. Takie prototypy mogą być później rozwijane w wielu kierunkach i w rezultacie implementowane do produkcji masowej. Jednym z kierunków, w jakich upatruję potencjał rozwojowy mojego projektu, jest medycyna. Warto podkreślić, że te sygnały, które odbiera ubiór, mogą być kodowane na inny sygnał wejściowy i reagować np. na głos. Modyfikować można też sygnał wyjściowy, czyli nie musi to być światło (jak w przypadku tych prac), ale np. wibracja lub podgrzanie, coś, czego obserwator z zewnątrz nie widzi. Proof of concept może pokazać szeroką gamę możliwości, a założenia mogą być później wdrożone w inne środowiska.

Gdyby ten projekt był później analizowany pod kątem zastosowań medycznych, to możemy sobie wyobrazić sytuację, w której za pomocą takich ubrań komunikujemy się z osobami niewerbalnymi. Wpłynęłoby to oczywiście na konieczność przyjęcia innej estetyki wzorniczej.

To projekt artystyczny i ma on też swoją formę estetyczną. Bardzo futurystyczną i wydaje się jednak, że obliczoną na oko odbiorcy.  Może pani o niej opowiedzieć?

- Celem moich badań było opracowanie biblioteki próbek inteligentnych materiałów, które tworzyłam sama, a następnie testowałam na grupie badawczej. Analizowałam poziom zadowolenia uczestników interakcji z próbkami. Te, które dawały najwyższy poziom zadowolenia i najbardziej angażowały poznawczo, zostały zaimplementowane w projekt.

Odnosząc się do estetyki - nie chciałam, aby mój projekt wyglądał jak proste LEDy doklejone do ubrania. Zbudowałam założenia, które określały też stronę estetyczną. Moim celem był izomorfizm w zakresie funkcji, formy, technologii i materii, co oznacza, że chciałam, żeby te wszystkie wartości się równoważyły.

Inspirowałam się estetyką ludzkiej skóry, która również informuje nas o zmianach. Kiedy jest nam gorąco, mamy rumieńce. Pod wpływem różnych czynników mogą pojawić się piegi, gęsia skórka, pot.

To, że forma jest mocno awangardowa, jest też podyktowane specyfiką użycia światła. Wiedziałam, że jeśli chcę dać użytkownikowi możliwość sterowania światłem za pomocą gestu, co za tym stoi - wykorzystać dużą ilość diod, dla podkreślenia tego efektu. Ramiona i przedramiona są tą partiami ciała, które pozwoliły mi na umieszczenie na nich długiego pasa światła. Następnie chciałam je rozproszyć, stąd decyzja o projekcie kopuły pełniącej tę funkcję. Druga sylwetka reaguje na zmiany temperaturowe naszego ciała. Pod wpływem naszego 36,6 z czarnej zmienia się w przezroczystą. Skoro już opracowałam taki materiał, to chciałam wykorzystać go na jak największej powierzchni. Stąd decyzja o przyległej sylwetce - wykorzystaniu jak największej powierzchni przylegającej do ciała.

Moda zmienia się w szybkim tempie. Nie obawiała się pani, że forma, która dziś jest awangardowa, jutro już taka nie będzie? Dążyła pani do ponadczasowości?

- Tendencje w modzie zazwyczaj opracowuje się na podstawie obserwacji nurtów zauważalnych obecnie, oraz prognoz na zmiany w ich zakresie. Na tej podstawie jesteśmy w stanie wywnioskować, co w przyszłości może być określane jako modne. Ja w tej kategorii widzę się jako osobę obserwowaną, a nie obserwującą.

Dlatego też w projekcie Emotional clothing nie odnoszę się do żadnych nurtów. Dokonuję za to próby zatarcia wizualnej granicy między przedmiotem fizycznym a cyfrowym, co chyba udało się osiągnąć.  

Warto podkreślić, że użycie nowych technologii w procesie projektowania wymaga podejścia interdyscyplinarnego i wymaga pracy w zespołach, składających się ze specjalistów z wielu dyscyplin. Taka praca, wymaga czasu i wytworzenia wspólnego języka.

Nie ukrywam, iż obecnie projekt wzbudza duże zainteresowanie medialne i często ktoś mnie pyta, czy mam do pokazania jakąś nową pracę w tym zakresie. Warto więc podkreślić, iż nad tym projektem pracowałam 5 lat. Sam proces wykonania takich materiałów trwa klika miesięcy: one muszą wyschnąć, odparować, muszą zostać zakodowane. Staram się więc nie myśleć tylko o pędzie mody, ale udowodnić tezę, zbudować założenia i odpowiedzieć na nie estetycznie.

Obie sylwetki są prezentowane na dziewczynach, na modelkach. Czy to są ubrania damskie?

 - Dobre pytanie. Projektując, nie myślałam o płci. Nie starałam się też zrobić czegoś unisex, ponieważ nie jest to projekt komercyjny, który miałby być wdrożony, tylko koncept artystyczny, którego zadaniem było udowodnienie tezy. Wiem, że to są projekty dosyć mocno kobiece, ale tylko i wyłącznie z tego względu, że aby uzyskać odpowiedzi na moje pytania, potrzebowałam przykleić je jak najbardziej do ciała. Całość można by z łatwością przeprojektować i zaimplementować na mężczyznę.

Może pani opowiedzieć więcej o inteligentnych materiałach i o testach?

- Na początku przeprowadziłam badania empiryczne na sobie. Opracowywałam różnorodne materiały, łączyłam je ze sobą, kodowałam mikroprocesory. We współpracy z chemikiem badałam materiały, które zmieniają kolor pod wpływem temperatury, wody, czy reagują na wilgotność powietrza. Testowałam różne sygnały wejściowe i wyjściowe. Po konsultacji z panią psycholog i neurokognitywistką z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, uznałam, zdecydowałam się na wybór sześciu materiałów, stanowiących największy potencjał w zakresie badanej tematyki i przeprowadzenie badania na tak zwanej grupie homogenicznej. Chodzi o grupę, która ma wspólne cechy. W tym wypadku było to wykształcenie artystyczne. Chciałam, aby ta grupa odbierała właściwości tych materiałów na podobnym poziomie i opisywała je podobnym językiem.

Badanie odbyło się w czasie lockdownu. Wysyłałam uczestnikom próbki w pudełku, a podczas testu obserwowałam ich podczas videokonferencji przez dwie minuty ze stoperem w ręku. Długość testu też była skonsultowana z neurokognitywistką. Ja miałam wyłączoną kamerę, uczestnicy badania mnie nie widzieli, by się nie dekoncentrować. Później wypełniali ankietę, opisując, jak odczuwają daną interakcję.

Do badania wybrane zostały próbki inteligentnych materiałów reagujących na dotyk, temperaturę ciała, na głos, na reakcję skórno-galwaniczną. Uczestnicy mogli np. manipulować zmianą świetlną poprzez uspokojenie się. To była trudna w interakcji próbka, bo sytuacja, kiedy ktoś nas obserwuje przez kamerę, z zasady może być stresująca. Było też dużo zabawy: uczestnicy klaskali, byli cicho, głośno, malowali na tych próbkach temperaturą ciała wzory lub przykładali je do różnych partii swego ciała. Po tych testach zdecydowałam się wykorzystać cztery materiały, które przeskalowałam i użyłam w ubraniach.

Próbki były tak naprawdę celem mojej pracy. Wyobraźmy sobie sytuację, w której tworzę bibliotekę materiałów i powiązanych z nimi reakcji, a inni projektanci mogą to zaimplementować w swoje produkty np. w krzesło czy umywalkę. Stanowiło to rdzeń pracy doktorskiej. Dwie sylwetki są następnym schodkiem - projektem stanowiącym adaptację wyników badań, ale głównym schodem były materiały.

Co dokładnie potrafią sylwetki, które ostatecznie powstały?

- Jedna z nich reaguje na temperaturę ciała poprzez zmianę barwy materiału oraz za pomocą czujnika umieszczonego na palcu mierzy tętno i wysyła informację zwrotną w postaci sygnałów kinetycznych świetlnych w obrębie talii. Ten rytm światła jest dostosowany do rytmu bicia naszego serca i zmienia odcień z zimnego na ciepły, jeśli rytm jest podwyższony. Druga sylwetka reaguje na reakcję skórno-galwaniczną, na - ogólnie mówiąc - poziom stresu. Robi to pomocą zmian świetlnych w okolicy piersi odpowiadających kolorystyką ciepłą lub zimną w zależności od poziomu stresu. Czujnik umieszczony na brzuchu reaguje na ruch naszych kończyn. Jesteśmy w stanie kierować kierunkiem ruchu światła lub je całkowicie zatrzymywać. To wszystko jest połączone tkaniną konduktywną, przewodzącą prąd - stanowi ona formę przewodów łączących poszczególne elementy.

Wiem, że inspirowała panią teoria rozszerzonego umysłu, a kiedy patrzymy na prezentację na modelkach, to ich ruchy kojarzą się z człowiekiem-cyborgiem. To jest pójście w kierunku człowieka rozszerzonego, udoskonalonego?

- Trochę tak. Cieszę się, że pani to tak odczuła. Przyznaję, że flirtuję tutaj z post humanizmem. Teoria rozszerzonego umysłu mówi o tym, że przedmioty mogą współodczuwać i myśleć za nas. Autorzy - Andy Clark i David Chalmers - podają za przykład kalkulator, który liczy za nas, lub sygnalizację świetlną, która nas informuje o niebezpieczeństwie. Mój projekt zaś może nas informować o czymś, czego często nie jesteśmy świadomi. Traktuję go jako formę protezy zmysłów, rozszerzenie ich. Ponadto, te zmysły można również poszerzyć o wartości, które nie są dostępne zmysłowo dla człowieka. Za pomocą czujników możemy odbierać światło UV, bądź jakieś szkodliwe promieniowanie czy wirusy. W bieżącej sytuacji bardzo by nam się to przydało.

Korzystała pani z dostępnych technologii. A gdyby nie było ograniczeń technologicznych, albo miałaby pani do dyspozycji sztab naukowców mogących wykonać dowolny sensor - co potrafiłyby pani ubrania?

- Marzyłam o tym, żeby wykorzystać coś, co się nazywa super inteligentnym materiałem. Wiem, że brzmi pretensjonalnie, ale to profesjonalna nazwa określająca materiały, które potrafią reagować czynnie na bodziec i aktywnie adaptować się do jego zmiany. Niestety okazały się nie do zdobycia.

Gdybym nie miała założeń projektowych, które troszkę mi wiązały ręce, to na pewno bawiłabym się z dźwiękiem. To budziło największe zaangażowanie poznawcze użytkowników prowadzonych przeze mnie badań, ale było o tyle problematyczne, że dźwięki dochodzą również z otoczenia i mogłyby stymulować coś w naszym ubraniu. To pole badawcze jest bardzo szerokie, więc wspomniane prace badawcze oparłam na informacjach, generowanych wyłącznie przez nasze ciało.

A myślała pani o kroku dalej, czyli relacjach ubranie - my - otoczenie?

- Tak, to następny etap projektowy, którego chcę się podjąć w ramach kolejnych badań naukowych. Tu warto zwrócić uwagę na zagrożenia, o których pani już wspomniała. Dane biologiczne są danymi wrażliwymi i nie zawsze chcemy przekazywać je dalej - to samo generuje dużo pytań natury etycznej. W przypadku badań już nie tylko relacji my-ubranie, ale my-ubranie-otoczenie, te niebezpieczeństwa się poszerzają.

Jakie będą ubrania przyszłości? Za 70, 100 lat ubrania będą nas kontrolować i obnażać to, co chcemy ukryć, czy może raczej będą nam w większym stopniu służyć, wyciszać nas, uspokajać. Jak pani to widzi?

- Ja tych przyszłości widzę wiele. Nie powiem pani teraz, że będziemy nosić białe kombinezony i wszyscy będą chodzić tak samo ubrani. Już teraz widać nurty sugerujące rozwój w kierunku zwiększania funkcji ochronnej ubioru np. ubrania oczyszczające powietrze, czy informujące nas o poziomie smogu. Pojawiają się ubrania, które np. odżywiają naszą skórę lub stanowią warstwę poszerzającą możliwości naszego ciała - jak w przypadku mojego projektu. Już teraz w sklepie kosmetycznym kupimy np. rajstopy wspomagające walkę z cellulitem. Przyszłość to także świat cyfrowy, czyli wirtualne ubrania, które również są już teraz bardzo widoczne.

Jeśli chodzi o moją wizję, to ja przyszłość upatruję w grzybach. W organicznych materiałach z grzybów, potrafiących oczyszczać powietrze.

Te technologie są już dostępne?

- Tak. W zeszłym roku Stella McCartney weszła w kolaborację z firmą Bolt Threads, która produkuje sztuczną skórę o nazwie Mylo Unleather. Jest ona wykonana z grzybni. Ubrania są w sprzedaży, a materiał przypomina całkowicie naturalną skórę.

Brzmi obiecująco.

- Lubię rozmawiać o przyszłości ubioru, ale chciałabym zauważyć, że w przeważającej mierze dalej wykorzystujemy te same technologie co dwieście lat temu, a nawet setki lat temu. Dalej wykonujemy ubrania za pomocą ludzkich rąk, choć mamy roboty pięcioosiowe i maszyny ultradźwiękowe, które mogłyby to robić za nas. Dalej korzystamy z tych samych funkcji ubioru, z których korzystali nasi pradziadowie, a nawet ludzie w starożytności.

Dlatego też moja praca skupiona jest na dyskusji na temat nowych funkcji ubioru - w tym przypadku - współodczuwaniu, żeby rozpocząć dyskusję na temat roli ubioru w dzisiejszym świecie i w świecie przyszłości. Rozmawiamy o przyszłości mody, ale spójrzmy, jak to wygląda obecnie. W 2019 roku podczas Gdynia Design Days wygłaszałam wykład "Czy ubranie przyszłości już powstało?". Dwa tygodnie wcześniej miał się odbyć pierwszy spacer kosmiczny dwóch kobiet, astronautek Chritiny Koch i Anne McClain. Nie doszło do tego, bo NASA nie dysponowała dwoma skafandrami kosmicznymi w rozmiarach pasujących na kobiety. To działo się 60 lat po wysłaniu pierwszego mężczyzny na Księżyc. Przyszłość mody jest fascynująca, ale mamy problemy, które musimy rozwiązać dziś.

Które z nich są według pani najistotniejsze?

- Najbardziej paląca dyskusja dotyczy moim zdaniem nie użytkowania, ale produkcji i podejścia do konsumpcji, która jest przerażająca. Zwróćmy uwagę na ilości ubrań, które produkujemy, na ich jakość. Ubrania wykonane z poliestru będą się rozkładać dwieście czy trzysta lat. Spójrzmy na wykorzystywanie ludzi w fabrykach, na współczesne niewolnictwo.

To, jaką dodatkową funkcję da nam ubiór - to jest sprawa przyszłości. Problem na teraz jest taki, że my, mając wszelkie narzędzia, żeby inaczej produkować ubrania, nie robimy tego. Dalej wykorzystujemy ludzi i środowisko.

Rozwiązaniem byłyby super trwałe ubrania wykonane przez roboty?

- Albo naturalne, takie, które mogą się kompostować. Wystarczy, że zakopiemy je w ogródku i nie ma ich po kilku miesiącach, bo rozkładają bez szkody dla środowiska. Takie materiały nosiły nasze babki, a my teraz sięgamy do bardzo złych wzorców.

 Rozmawiała: Izabela Grelowska

dr Iga Węglińska - projektantka multidyscyplinarna działająca na polach projektowania mody i produktu ze szczególnym uwzględnieniem nowych technologii - zarówno w środowisku fizycznym, jak i wirtualnym. Wykładowczyni prowadząca Pracownię Projektowania Ubioru na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuki w Szczecinie.

Czytaj również:

Państwa-miasta na wodzie. Nieodległa przyszłość ludzkości?

Smart Villages. Czy wsie przyszłości już istnieją?



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy