Mandala, doniczka i pasja
Czasami, by nasze otoczenie nabrało charakteru, musimy wpaść na ciekawy pomysł. Kiedy pomysł ów wesprzemy talentem, efekt bywa olśniewający. Poznajcie Dominikę i jej dzieła.
Piszę "dzieła", bo trudno mi o nich mówić "doniczki". Na każdej rysuje się wzór mandali, która feerią barw niemal rozświetla otoczenie. Skąd przyszedł pomysł i jak to wszystko się zaczęło?
- Niecałe dwa lata temu przeprowadziliśmy się z rodziną do własnego mieszkania. Było to spełnienie marzeń i początek czegoś nowego. Początek wielkiego urządzania. Małymi krokami zmieniamy to miejsce pod siebie, co w moim przypadku oznacza stworzenie miejsca na rośliny. Ich przecież nigdy za dużo. Marzyły mi się do nich jednolite osłonki, dlatego każda dostała taką z terakoty. Ale nie było w nich duszy. Były jednolite, ale bez wyrazu. Bez charakteru. Codziennie przechodziłam obok nich i zastanawiałam się, co zrobić, żeby były bardziej "moje". Żeby bardziej pasowały do naszego mieszkania. Do nas. I w tym momencie właśnie pojawił się pomysł, żeby je pomalować - wspomina Dominika Wolska.
Jak pomyślała, tak zrobiła. Zamówiła farby do ceramiki i najcieńsze pędzelki, jakie udało jej się znaleźć. Zaczęła malować. Twierdzi, że pierwsze próby nie były zbyt udane, ale dzięki nim wiedziała, jakich kolorów chce używać, a przede wszystkim, jak posługiwać się pędzelkiem.
- Ucząc się na własnych błędach wpadłam na pomysł namalowania mandali. I to było to! Bardzo długo ćwiczyłam rękę (bo wszystkie doniczki malowane są ręcznie), zanim osiągnęłam zadowalający efekt. Taki, którym chciałabym podzielić się ze światem - opowiada. Podkreśla też, że nigdy nie odważyłaby się wyjść do ludzi ze swoimi artystycznymi pomysłami, gdyby nie jej mąż. To on wymyślił nazwę marki Pot.ri0t, on wierzył, że zrobi doniczkową rewolucję, bo przecież takich rzeczy jeszcze nie było i nigdy takich samych nie będzie - tym właśnie różni się praca ręczna od wykonanej przez maszyny.
Dominika Wolska jest skromna. Mówi: "Nigdy nie pomyślałabym, że moje doniczki mogą się komuś spodobać. A podobają się!" - ale gdy obserwator zagląda na jej Instagrama, przepada. Kiedy pijesz dobrą kawę, czujesz przypływ energii i radości. Podobnie tu, gdy patrzysz na zdjęcia, zachwycasz się połączeniem kolorów i niezręcznie powiedzieć, że to tylko doniczki.
Czas i cierpliwość
- Cały proces tworzenia zaczyna się na kartce. Rysuję wzór, który potem przenoszę na doniczkę. Tu już nie mogę posiłkować się cyrklem czy linijką, dlatego wymaga to ogromnej cierpliwości i precyzji. Na tym etapie jeszcze mogę coś zmienić, coś poprawić. Kiedy w ruch wchodzą pędzle i farby - nie ma już odwrotu! Do tworzenia potrzebuję spokoju i wolnej chwili. Dłuższej chwili. Nie mogę się spieszyć, bo mandala wyjdzie nierówna i niesymetryczna. Choć na pierwszy rzut oka tego nie widać, przy jej tworzeniu muszę liczyć każdy element. Jeśli pomylę się w liczeniu, kolejny rządek po prostu nie wyjdzie. A farby już nie zmażę. Podsumowując, jedna doniczka, jeśli nie wymaga wcześniejszego pomalowania na konkretny kolor (co robię dzień wcześniej), zajmuje mi około dwa wolne wieczory - opowiada Dominika.
Nie jest to praca dla kogoś, komu brak cierpliwości. Trzeba odciąć się od zewnętrznych hałasów i niczym średniowieczny skryba, pogrążyć w zadaniu.
Czy jest to jej regularna praca? Niestety, nie, lub powiedzieć trzeba - jeszcze nie, bo przecież patrząc na przedmioty, które wychodzą spod jej ręki, zdaje się to tylko być kwestią czasu, kiedy przyniosą realny dochód. W dzień pracuje na etacie. Wieczorami siada do malowania. Na początku było ono formą relaksu, pasją.
- Próbowałam wielu rzeczy - malowanie akwarelami, rysowanie, niczym nie potrafiłam zająć się na dłużej. Wszystko po czasie mi się po prostu nudziło i denerwował brak postępów. Brakowało mi do tego cierpliwości. Chyba kumulowałam jej zasoby na moje doniczki - śmieje się. I dodaje: Odkryłam w sobie zaskakujące jej pokłady odkąd maluję coś swojego. Z pasji, po "wyjściu do ludzi" stało się to też po części moją pracą, choć jeszcze nie w pełnym wymiarze. Ale nigdy nie przestanie być pasją, bo każda pomalowana doniczka cieszy tak samo jak pierwsza, albo nawet bardziej. Większą radością jest chyba tylko wiadomość od kogoś, kto doniczkę odebrał ze słowami zachwytu. To dodaje skrzydeł i napędza do dalszego działania.
Prawda, że ową pasję widać zamkniętą w doniczkowej mandali?
Zobacz także: