Reklama

Spróbuj być naturalna

Jeśli szampon czy odżywka działają dobrze, nie przeszkadza mi, że w składzie mają parabeny albo oleje mineralne. Jednak kosmetolodzy coraz częściej zastępują je substancjami, które nie szkodzą ani nam, ani przyrodzie. Czy takie preparaty są równie skuteczne jak te, których używałam dotychczas? Zobaczymy. Przez dwa miesiące testowałam szampony i odżywki w stylu eko.

Pierwsze eksperymenty z naturalnymi metodami pielęgnacji włosów przeprowadziłam kilkanaście lat temu i wspominam je nie najlepiej. Wtedy mało kto słyszał o kosmetykach eko, za to każdy znał domowe przepisy na regenerujące mikstury. Na przykład na maseczkę jajeczną.

Wtarłam we włosy jajko utarte z olejem. Po kilkunastu minutach zaczęłam spłukiwać maskę gorącą wodą i wtedy pod wpływem temperatury... zamieniła się w jajecznicę. Ale jedno złe doświadczenie mnie nie zniechęciło. Koleżanka podpowiedziała, że wystarczy opłukać włosy octem, by miały piękny, zdrowy połysk. Tak zrobiłam. Nie przypominam sobie, czy dzięki temu włosy rzeczywiście były lśniące. Za to pamiętam, że pachniały jak marynata.

Reklama

Uznałam, że szampony i odżywki, które można kupić w drogeriach, są prostsze i przyjemniejsze w obsłudze niż domowe mieszanki. A rezultaty ich działania bardziej przewidywalne. Nawet jeśli to zasługa sztucznych substancji chemicznych. Jednak od czasu moich eksperymentów wiele się zmieniło. Pojawiły się nowoczesne ekokosmetyki. Ładnie wyglądają i pachną. Może warto przełamać awersję do naturalnej pielęgnacji i spróbować?

Dla początkujących

Nagłe zerwanie z dotychczasowym sposobem pielęgnacji byłoby dla mnie zbyt dużym szokiem, dlatego od syntetycznych składników kosmetycznych postanowiłam odzwyczajać się stopniowo. W drogeriach i salonach fryzjerskich przybywa preparatów bez parabenów, olejów mineralnych, glikolu propylenowego i sztucznych barwników.

Nawet profesjonalne marki zrobiły krok w stronę ekologii. Przykład? Seria Bamboo marki Alterna, gama Nature L’Oréal Professionnel czy So Pure Natural Balance Keune. Nie zawierają substancji chemicznych, które mogą wywoływać alergie, podrażnienia i stany zapalne skóry. Ale nie są też kosmetykami naturalnymi. W ich składzie znajdziesz substancje syntetyczne, np. zagęszczające PEGi. Dla mnie to dobre rozwiązanie na początek.

Odżywki mają konsystencje i zapachy, do jakich jestem przyzwyczajona. A szampony podczas mycia zmieniają się w gęstą pianę. To lubię. Niestety, z internetowej dyskusji fanek ekokosmetyków na forum wizaż.pl dowiaduję się, że im więcej piany, tym gorzej - to znak, że kosmetyk jest "naszpikowany chemią". Na przykład zawiera silny detergent sodium laureth sulfate, w skrócie SLES, wykorzystywany w przemyśle do czyszczenia m.in. silnie zatłuszczonych urządzeń. SLES dodawany jest m.in. także do proszków do prania i płynów do mycia naczyń.

"Jako składnik szamponu może spowodować przesuszenie, podrażnienie skóry, a nawet zapalenie spojówek. Czy chcesz czymś takim myć włosy?", alarmują forumowiczki. Do tej pory myłam i nic złego się nie stało. Jednak coraz więcej marek chwali się na etykietach, że ich kosmetyki nie tylko nie zawierają parabenów, ale też SLES. Tak jest w przypadku preparatów Macrovita, maski do włosów Biovax L’Biotica czy kosmetyków marki Aloxxi.

- Nie rozumiem tej nagonki na SLES - mówi Zuzanna Kalman, technolog marki Pat&Rub. - Sodium laureth jest solą sodową alkoholi tłuszczowych pochodzenia roślinnego. Jednak detergent ten otrzymuje się dzięki skomplikowanym reakcjom chemicznym. Kosmetyki naturalne mogą zawierać tylko surowce otrzymywane w prostych procesach, takich jak np. fermentacja czy destylacja.

SLES od naturalnych substancji odróżnia więc sposób otrzymywania. Dlatego jest niedozwolony w certyfikowanych kosmetykach ekologicznych. Ale dlaczego nie stosować w go zwykłych preparatach zawierających inne substancje chemiczne? Tym bardziej że technolodzy i kosmetolodzy piszą o wielu zaletach SLES.

Substancja ta ma świetne właściwości myjące, łatwo dostosowuje się do różnych receptur, a w kosmetykach stosuje się ją wyłącznie w bezpiecznych dla skóry stężeniach. Oczywiście jeśli ktoś jest uczuleniowcem, SLES może podrażnić naskórek. Z badań naukowych publikowanych w pismach branżowych wynika jednak, że detergenty wywołują zaledwie 0,008 proc. alergii skórnych. Większość jest winą barwników i konserwantów - wyjaśnia specjalistka.

Poziom podstawowy

Ekoszampony nie zawierają chemicznych detergentów. Zastanawiam się więc, czy się pienią i czy dobrze oczyszczają włosy? Czytam opinie w internecie: "Szampon pienił się tylko przez chwilę. Miałam wrażenie, że kiepsko myje włosy. Co chwilę dokładałam więc kolejne porcje kosmetyku, ale to nie pomogło", pisze jedna z uczestniczek forum wizaż.pl o swoim pierwszym ekoszamponie. Inna komentuje: "Niepieniący się szampon? Na samą myśl mam ciarki!" Ja też. Mimo to spróbuję.

Zaczęłam od kosmetyku Florame z certyfikatem Cosmetique Bio i Ecocert. Niespodzianka! Miał przyjemny, mandarynkowy zapach i pienił się nie gorzej od preparatów, których używałam do tej pory. Zachęcona, przetestowałam inne ekoszampony i odżywki: John Masters Organic, Davines, Pat&Rub, Phenomé, Korres i Timotei Organic. Ostatnia marka nigdy nie kojarzyła mi się z ekologią, ale teraz nawet producenci kosmetyków masowych chcą być naturalni. 

Wszystkie preparaty, których używałam, tworzyły gęstą pianę, choć nie ma w nich SLES! A może producenci oszukują i jednak jej dodają? - Nie, nie muszą tego robić. Kiedyś substancją myjącą w ekoszamponach był ekstrakt z mydlnicy lekarskiej. I choć nazwa rośliny kojarzy się z mydłem, pobrany z niej wyciąg pieni się słabo i nie najlepiej oczyszcza - tłumaczy Zuzanna Kalman.

- Teraz mamy już naturalne detergenty akceptowane przez międzynarodowe organizacje przyznające kosmetyczne ekocertyfikaty. Zawsze myślałam, że substancje chemiczne działają silniej od naturalnych. Zwykłe proszki piorą skuteczniej niż ekologiczne. W przypadku szamponów ta zasada się nie sprawdza.

Po teście kosmetyków bio miałam wrażenie, że włosy były idealnie oczyszczone. Niestety także trochę sztywniejsze i bardziej szorstkie w dotyku, a nie miękkie i gładkie jak zazwyczaj. - Jesteśmy przyzwyczajone do szamponów zawierających silikony, które szybko wygładzają włosy i ułatwiają ich rozczesywanie. W kosmetykach ekologicznych takie sztuczne składniki są zabronione. Niedawno okazało się, że równie skutecznie jak silikony działa ekstrakt z alg - wyjaśnia Zuzanna Kalman.

- Kiedy jednak kilka lat temu robiłam pierwsze ekoszampony, nie miałam do wyboru zbyt wielu pasujących do siebie substancji naturalnych. Stąd wziął się pomysł, by maski Pat&Rub stosować przed myciem. Włosy wchłaniają tyle substancji wzmacniających, ile potrzebują, a nadmiar kosmetyku usuwamy pod prysznicem. Myjemy wcześniej odżywione włosy, dzięki temu mniej się plączą i łatwiej je rozczesać - tłumaczy technolog.

Działania zaawansowane

Mam nadzieję, że po ekologicznej pielęgnacji moje włosy będą wyglądały lepiej niż fryzura jednej z forumowiczek. "Kiedy zamieniłam szampon z silikonami na wersję eko, od razu czułam, że coś jest nie tak, ale pomyślałam, że muszę używać naturalnego kosmetyku dłużej, by zobaczyć efekty. Nic z tego. Włosy po każdym myciu coraz bardziej przypominały siano", pisze ajka na www.malowajka.blogspot.com.

- Rezultaty działania ekoszamponów i odżywek rzeczywiście widać dopiero po kilku myciach. Trzeba poczekać, aż z włosów wypłucze się silikon. Zwłaszcza jeśli do tej pory używałaś wyłącznie zwykłych kosmetyków - uprzedza mnie Ewa Papiz z marki Korres. Na szczęście nie musiałam czekać tak długo na efekty. I choć sceptycznie podchodziłam do eksperymentu z naturalną pielęgnacją, jestem zadowolona. Włosy są czyste, lekkie, elastyczne i lśniące.

Tylko jedna rzecz przeszkadza mi w ekoszamponach. Wodnista konsystencja. Niektóre z nich są tak rzadkie, że wyciśnięte na dłoń wyciekają przez palce, nim zdążę je nałożyć na włosy. Czy nie można tego udoskonalić? - Zagęszczenie naturalnego szamponu to wyzwanie - mówi Zuzanna Kalman. - Większości wykorzystywanych w tym celu substancji syntetycznych nie można stosować, więc zagęszcza się na przykład gumą ksantanową. To skomplikowany proces i nie zawsze kończy się sukcesem. Bo czasem w kosmetyku powstają grudki przypominające żelki. 

- Jest jeszcze jeden problem. Łatwiej zagęścić preparat o wyższym pH. Tyle że w kosmetykach eko można stosować tylko konserwanty naturalne, które najlepiej działają akurat w roztworach o niższym pH, co dodatkowo rozrzedza konsystencję. Dlatego opracowanie receptury ekoszamponu trwa długo. W tym czasie można stworzyć trzy kremy do twarzy - dodaje technolog.

By przyspieszyć ten proces, wielu producentów łączy składniki chemiczne z organicznymi wyciągami roślinnymi. To wyjaśnia, dlaczego nadal jest mało kosmetyków do włosów z ekocertyfikatami. - Poza tym naturalne składniki są nawet pięć razy droższe niż syntetyczne, co ma wpływ na cenę preparatu - mówi kosmetolog Małgorzata Ździebko-Zięba z marki Organique. - A kobiety mogą dużo zapłacić za krem, ale nie za szampon. Przyzwyczaiły się, że to jeden z najtańszych kosmetyków. Jak mydło.

Egzamin końcowy

Tradycyjne syryjskie mydło oliwkowe z Aleppo sprowadzają przedstawiciele marki Organique. A marokańska glinka ghassoul to specjalność firmy Synesis. Nigdy wcześniej nie myłam głowy kostką ani błotem. Zwlekałam z tym długo. Obawiałam się, że takie eksperymenty skończą się przesuszeniem włosów, łupieżem albo podrażnieniem skóry.

Najpierw zdecydowałam się przetestować mydło. Co prawda mycie kojarzyło mi się z praniem bielizny na tarze. Ale efekty pozytywnie mnie zaskoczyły. Główne składniki mydła - olej z oliwek i olej laurowy - dobrze nawilżyły włosy. Po wyjściu spod prysznica z łatwością rozczesałam je bez nakładania odżywki. Spodziewałam się, że kiedy wyschną, fryzura zmieni się w efektowne afro. Nie miałam racji. Po wysuszeniu włosy okazały się gładkie i lśniące. Spodobało mi się to!

Mycie włosów mydłem sprawia, że zwykły prysznic przypomina rytuał hammam w spa. Czy glinka okaże się równie dobra? Sprawdzam. Przesypuję ziemisty proszek do miseczki i mieszam go z wodą. Widać tworzenie mikstur nie jest moją mocną stroną - zanim skończyłam, pół łazienki było w błocie. Gotowa mieszanka zapachem i konsystencją przypomina muł morski. Jednak odważnie nakładam ją na włosy. Są długie, więc to niełatwe i w rezultacie w kabinie prysznicowej jest mnóstwo glinki.

Moja rada: jeśli decydujesz się na taką pielęgnację, dolicz czas na sprzątnięcie łazienki. I na manikiur. Wmasowałam glinkę bez rękawiczek - paznokcie wyglądały jak po pieleniu ogródka. Wreszcie zmywam oczyszczającą maskę błotną. Płuczę i płuczę, chcę dokładnie usunąć piasek z głowy. Rezultat jest daleki od ideału. Drobinki gliny mocno przyklejają się do włosów. Przez to po wyschnięciu wydają się grubsze, ale są też sztywne, szorstkie i matowe. Glinka nie ma właściwości odżywczych, po prostu dobrze pochłania zanieczyszczenia. Dla mnie to za mało. Ale może za parę lat kosmetolodzy popracują nad jej formułą i kolejny ekokosmetyk pozytywnie mnie zaskoczy?

Izabela Nowakowska

Twój STYL 5/2012

Twój Styl
Dowiedz się więcej na temat: pielęgnacja włosów | ekokosmetyki | szampon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama