Wrażenia z jazdy: Volvo XC90
Nowy model Volvo XC90 to luksusowy SUV, którego zalety poznałam podczas prezentacji w Gdańsku.
Szczerze mówiąc, z zewnątrz luksus Volvo XC90 specjalnie się w oczy nie rzuca. Ot zgrabny, duży samochód z charakterystycznymi przednimi światłami w kształcie litery T, a tylnymi przypominającymi meander rzeki. Biały i brązowe odcienie karoserii nie przypadły mi do gustu, natomiast czarny i niebieski metalik - jak najbardziej.
Jeśli założymy - zgodnie z kobiecą logiką - że wygląd nie ma znaczenia a liczy się wnętrze, to faktycznie wsiadając do środka - jeszcze przed odpaleniem silnika - wiadomo, czemu te samochody kosztują od 260 do około 400 tysięcy złotych. A miałam okazję jeździć i wersją "skromną" i zdecydowanie nieskromną. Kombinacji (czy jak wolicie: okazji do wydania tych pieniędzy) są setki.
Główne decyzje, jakie należy podjąć wybierając ten samochód, dotyczą jednego z dwóch (od września pięciu) dostępnych silników (wszystkie o pojemności 2,0 l i z automatyczną, 8-biegową skrzynią): diesla o mocy 225 KM lub benzynowego 320 KM oraz jednej z trzech wersji wyposażenia: standardowej, Momentum i Inscription. Do zaprojektowania reszty można spokojnie podejść jak do projektowania mieszkania - decyduje się w zasadzie o każdym najdrobniejszym detalu, wzorze, fakturze, kolorze - od karoserii po kluczyk.
Naturalne materiały
Nie ma tu plastiku i skaju. Wszystko wykonane jest z metali, skóry i drewna (podobno testy potwierdziły, że zapach naturalnej skóry w tym samochodzie utrzymuje się do roku od daty produkcji). Drewniane wstawki w desce rozdzielczej i drzwiach wyglądają niezwykle elegancko. Dość wspomnieć, że jeden z najbardziej luksusowych modeli ma dźwignię zmiany biegów wykonaną z... kryształu górskiego. A w kolorze tapicerki można sobie zażyczyć kluczyk. Ten zresztą może być też w wersji wodoodpornej, gdybyście sobie życzyli z nim nurkować.
W pięknej drewnianej zabudowie rzuca się od razu w oczy niebagatelny głośnik - skierowany do wnętrza samochodu, główny z 19 głośników systemu audio firmy Bowers & Wilkins. Pozostałe są rozmieszczone w samochodzie zgodnie z zasadami sali koncertowej. Daje to ogromny komfort zwłaszcza pasażerom siedzącym z tyłu - w drugim, a w 7-siedzeniowej wersji samochodu, również w trzecim rzędzie.
Dostosuje się do kierowcy
Jeśli już jesteśmy przy siedzeniach - fotel kierowcy możemy w zasadzie dostosować do każdego centymetra naszego ciała. Jego części sterowane są kilkoma dźwigniami do przesuwania, wysuwania, podnoszenia, opuszczania... Można się narobić. Na szczęście można zaprogramować ustawienia dla danego kierowcy.
Nie znalazłam możliwości regulacji wysokości zagłówków i pozostały dość wysoko jak na człowieka o 164 cm wzrostu. Za to jednym przyciskiem można złożyć zagłówki tylnych foteli - przydatne do parkowania, ale wioząc pasażerów lepiej nie przyciskać nic w ciemno.
Trzy wyświetlacze
Samochód ma trzy elektroniczne wyświetlacze - w pulpicie, między "zegarami" i na przedniej szybie, przed oczami kierowcy. Przyznaję od razu, że ten pomysł uważam za genialny. Cały czas nienachalnie wyświetla prędkość, przy dojeździe do ważnych punktów pokazuje drogę z nawigacji i - coś, co wiele kobiet doceni - pokazuje aktualnie obowiązujące znaki drogowe. Przyznaję, że czasami zapominam o ich czytaniu, Volvo mnie w tym wyręcza i bardzo mi się to podoba.
Ważne informacje, w tym zaplanowana trasa, cały czas pojawiają się również na wyświetlaczu umieszczonym za kierownicą, więc w zasadzie z głównego pulpitu podczas jazdy nie mamy większej potrzeby korzystać, nie rozprasza. Chyba, że do sterowania muzyką, choć wygodniej przełącza się stacje radiowe czy piosenki przy pomocy łopatek przy kierownicy.
Nie jest to jednak zbędny gadżet - przy jego pomocy steruje się tyloma funkcjami samochodu, że przede wszystkim trzeba w nim odnaleźć aplikację z instrukcją obsługi, która na bieżąco odpowiada na pojawiające nam się pytania.
Zadzwoni i zaparkuje
Zaopatrując się w kartę SIM z dostępem do internetu, możemy korzystać z przeglądarki. Za pośrednictwem bluetootha podłączamy telefon, na razie do systemu operacyjnego właściwego dla Volvo, w planach jest Android i iOS. Czyli na razie z komórką łączymy się w zasadzie tylko po to, żeby dzwonić i komunikować się smsami.
Główny wyświetlacz staje się za to nieoceniony przy parkowaniu - jego kamery dają obraz 360 stopni, dotknięciem możemy wybrać jedną z pięciu, by dokładnie przyjrzeć się temu, co dzieje się w jej zasięgu. Ma również czujniki parkowania, dzięki którym można nie tylko bezpiecznie ustawić się w odpowiednim miejscu z asystentem parkowania, ale również przy jego pomocy wyjechać kiedy nie jesteśmy pewni (czy też pewne) swoich umiejętności.
Kompas w lusterku
Lusterka ustawiane są elektrycznie, oprócz wstecznego. We wszystkich działają wyświetlacze - boczne sygnalizują, że inny pojazd wjeżdża nam w tzw. martwe pole, wsteczne działa jak kompas wyświetlając stronę świata, w którą zmierzamy. To akurat postrzegam już tylko jako sztukę dla sztuki, nie widząc specjalnego zastosowania. Chyba, że ma być przydane w trybie off road, w terenie, w którym zawiodą wszystkie GPS-y. Tu z kolei trudno mi sobie wyobrazić wyprawę w takie miejsca takim samochodem.
Jeśli o trybach mowa - zanim rozpoczniemy jazdę, możemy wybrać tryb, jakim chcemy się poruszać. Przełączamy go łatwo pokrętłem umieszczonym koło drążka skrzyni biegów. W zależności od tego, który wybierzemy, odczujemy wyraźną zmianę w wysokości podwozia, które hydraulicznie się podniesie lub obniży. Do wyboru mamy: eco, komfort, dynamiczny albo wspomniany off road.
Ekologicznie lub dynamicznie
Dwa pierwsze tryby pozwalają nam na spokojną jazdę, z ograniczonym spalaniem, ale też z wyraźnie ograniczoną możliwością przyspieszenia i osiągnięcia wysokich obrotów. To rekompensuje nam jednak elektronika. Możemy wybrać sobie funkcję, dzięki której samochód jedzie z taką samą średnią prędkością, jak samochody przed i za nim (choć w polskich realiach to dość ryzykowne), albo - w korku - minimalną odległość, na którą możemy się zbliżyć do pojazdu stojącego przed nami. Dzięki temu na upartego można w tym czasie czytać gazetę.
O ile te dwa tryby mocno ograniczają fantazję kierowców, honor ratuje dynamiczny (mój ulubiony!). Szczególnie przypadł mi do gustu w modelu XC90 z 320-konnym silnikiem benzynowym. Moi koledzy powiedzieliby, że jeździł jak zły. Nisko przy jezdni, szybko, zgrabnie reagując na ruchy kierownicy, z dobrym przyspieszeniem i bezpiecznym, nieinwazyjnym dla pasażerów hamowaniem. Osiąga setkę w ciągu niecałych 7 sekund, a potrzebuje kolejnych kilku, żeby podwoić tę prędkość (testowane na torze, proszę się nie martwić - ewentualnie nie oburzać).
Offroadowo i komfortowo
Tryb off road odczuwalnie podnosi nadwozie samochodu o kilka centymetrów. Przydaje się, kiedy wjeżdżamy na trawę czy kamienistą drogę. Trudno jednak uznać go za terenowy samochód. Trzeba też pamiętać o tym, że z trybu off road przełączy się automatycznie na tryb komfort kiedy tylko przekroczymy 40 km/h. Odbieram to jak zabranie dziecku zabawki.
Mówiąc o komforcie, nie sposób pominąć przyjemności, jaką sprawia jeżdżenie tym samochodem jako pasażer. Jeśli unikniemy przypadkowego złożenia zagłówków, naprawdę możemy się zrelaksować. Muzykę słychać co najmniej tak dobrze, jak z przodu, co nie jest takie oczywiste dla twórców innych marek. W wyższych modelach mamy osobny panel do sterowania klimatyzacją.
Byłabym zapomniała o dachu! Umieszczono w nim panoramiczne okno, dzięki którym nawet pasażerowie z tyłu mogą podziwiać niebo i poczuć powiew świeżego powietrza. W planowanej na jesień superluksusowej wersji Excellence również tylne fotele będzie można ustawiać w tak wielu obszarach, jak fotel kierowcy.
Krytycznie należy spojrzeć na wielkość otworów na kubki w rozkładanym stoliko-podłokietniku, które pomieszczą tylko małe kubki. Ewentualnie kieliszki do szampana, co może wpłynąć na znaczne złagodzenie tej krytyki. Być może zapowiedź Excellence, na wyposażeniu której mają pojawić się specjalnie zaprojektowane kieliszki bez stopek.