Położeniowe zawroty głowy

Ich przyczyną mogą być... kryształki w uchu.

Mogą nam dokuczać podczas nocnego spoczynku, gdy przewracamy się na bok, kładziemy się do łóżka lub gdy z niego wstajemy
Mogą nam dokuczać podczas nocnego spoczynku, gdy przewracamy się na bok, kładziemy się do łóżka lub gdy z niego wstajemy123RF/PICSEL

Na ŁPZG, czyli łagodne położeniowe zawroty głowy, cierpi dziś co czwarty Polak - twierdzą otolaryngolodzy. Jak je odczuwamy? Jako intensywne wirowanie - obrót otoczenia lub własnego ciała. Reakcją bywa duży dyskomfort i oszołomienie z powodu poczucia niestabilności. Taka "karuzela przed oczami" trwa od kilku do kilkudziesięciu sekund, rzadko minutę. Atak wyzwala zmiana położenia głowy i szyi. W jakich codziennych sytuacjach się pojawiają?

Mogą nam dokuczać podczas nocnego spoczynku, gdy przewracamy się na bok, kładziemy się do łóżka lub gdy z niego wstajemy. W ciągu dnia zdarzają się w trakcie schylania się, gwałtownego podnoszenia czy odchylenia głowy do tyłu, gdy spojrzeć chcemy do góry. Zawroty grożące zachwianiem się bywają niebezpieczne, zwłaszcza na ulicy. Sprowokować może je szybkie zwracanie głowy w lewo i w prawo, które zwyczajowo wykonujemy przed przejściem przez jezdnię.

Wędrujące otolity

Sprawcami ŁPZG są wędrujące otolity, kamyczki z kryształów węglanu wapnia. Są one naturalnym wyposażeniem błędnika, części ucha odpowiedzialnej za zmysł równowagi. Posiadamy je od urodzenia. Kiedy chodzimy, siadamy, kładziemy się, obracamy wokół własnej osi, otolity też się poruszają. Naciskając na ścianki błędnika, aktywują jego receptory, te zaś wysyłają impulsy do mózgu, który w ciągu ułamka sekundy potrafi skorygować ruch i pozycję naszego ciała.

Niestety, wraz z wiekiem kryształki zaczynają się kruszyć. Ich kawałki mogą wówczas wędrować po różnych częściach błędnika. Kłopoty pojawiają się, gdy fragmenty otolitów dotrą do kanałów półkolistych błędnika - najczęściej tylnego, rzadziej bocznego lub przedniego. Narząd ten czynnościowo powiązany jest także z oczami. Dlatego charakterystyczną cechą ŁPZG jest występujący podczas napadu zawrotu głowy oczopląs poziomy, czyli mimowolne, rytmiczne ruchy gałek ocznych. To właśnie oczopląs powoduje wrażenie wirowania.

Terapia jednej chwili

Do analizy pracy błędnika służy ENG, badanie elektronystagmograficzne. W jego trakcie pacjent siedzi lub leży z elektrodami przyłożonymi na czole i skroniach. Do przewodu słuchowego zewnętrznego, czyli ucha, lekarz przez 20 sekund wlewa niewielką ilość ciepłej wody o temperaturze wzrastającej od 20 do 44°C. Następnie komputerowo sprawdza zapis ruchów gałek ocznych. Ocenia oczopląs, który jest objawem zaburzeń równowagi błędnika. Ruchy oczu rejestruje specjalny aparat - elektronystagmograf, połączony z elektrodami znajdującymi się na twarzy badanej osoby.

Potwierdzeniem diagnozy jest wykonanie kolejnych badań - tzw. manewrów uwalniających krytycznych Dix-Hallpike’a i tzw. roll test - obrotowy test supinacyjny. Polegają one na układaniu pacjenta w różnych pozycjach krytycznych. W ich wyniku dochodzi do przemieszczania się fragmentów otolitów w błędniku. Wtedy osoba cierpiąca na ŁPZG odczuwa zawroty głowy, a lekarz obserwuje oczopląs. Choć schorzenie wydaje się skomplikowane i może latami utrudniać życie chorym, da się je wyleczyć lub przynajmniej znacząco zmniejszyć dolegliwości dosłownie w ciągu paru minut. ŁPZG nie reaguje wprawdzie na żadne leki, ale doskonale poddaje się leczeniu manualnemu.

Celem tzw. manewrów repozycyjnych jest przesunięcie fragmentów otolitów do woreczka błędnika, w którym nie będą już przeszkadzać. Chory ma założone specjalne, powiększające okulary Frenzla, w których dokładnie widać oczopląs. Stosuje się trzy techniki manualne: ćwiczenia Brandta-Daroffa, manewr uwalniający Semonta oraz manewr repozycyjny Epley’a, który jest obecnie najbardziej polecany i skuteczny. Lekarz układa pacjenta na leżance w kolejnych pozycjach, każda z nich musi trwać 3 minuty - tyle czasu potrzebują wolne fragmenty otolitów, by przewędrować z kanałów półkolistych do woreczka. Udaje się to u więcej niż połowy pacjentów już po pierwszym zabiegu. U pozostałych powtarza się manewry repozycyjne trzy razy.

Życie na gorąco
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas