Wielkie ochłodzenie
Julia czuje się seksualnie wypalona, dla Olgi od „tych rzeczy” ważniejsze stało się dziecko. Iza żyje z mężem, który okazał się impotentem, ratunkiem dla małżeństwa Ewy jest już tylko terapia. A Weronika mówi o sobie: jestem aseksualna. Do gabinetów specjalistów zgłasza się coraz więcej par, które mają problem z życiem seksualnym. Dlaczego stajemy się oziębli? Zaglądamy do sypialni Polek i Polaków.
Sypialnia Olgi i Wojtka Równiutko zasłane ogromne łóżko z Ikei. Trzy poduszki - dwie duże po bokach, w środku mniejsza. Na patchworkowej narzucie, w jej centrum, siedzi wielki pluszowy królik - wróg numer jeden Wojtka. Co jakiś czas chwyta go za pluszowe ucho i ciągnie do więzienia, w głąb szafy. Areszt nigdy nie trwa długo, bo Olga dba o królika. I o to, by w małżeńskim łóżku dobrze było Natalce, ich pięcioletniej córce.
Scena sprzed kilku dni. Wojtek budzi się zaskoczony, pod palcami wyczuwa coś ostrego, małego i twardego. Ogląda znalezisko w półmroku poranka: co to jest do cholery?! Obudzona Olga uspokaja: "Przestań, to ząb Natalki dla Wróżki Zębuszki, wypadł wczoraj, trzeba podłożyć monetę, zapomniałam". Wojtek kręci głową, wstaje zły. Olga okrywa córkę, która od lat śpi między nimi. "Moja księżniczka. Całe życie marzyłam, żeby mieć dziewczynkę. Natka już zna litery", chwali córkę.
Olga i Wojtek mieszkają pod Toruniem. Olga opowiada: - Studiowaliśmy razem na politechnice. Potem Wojtek dostał pracę w firmie budowlanej, ja w szkole jako matematyczka. Ale szybko zaszłam w ciążę i już nie wróciłam do pracy. Dziecko wciąż miało alergie, nie mogło chodzić do przedszkola, więc zostałam w domu, dorabiałam korepetycjami. We wrześniu Natka idzie do zerówki, poradzi sobie, jest komunikatywna i odważna - Olga znowu wraca do córki. A miałyśmy rozmawiać o seksie.
- No tak, tak. Ale o czym tu mówić? Seks jest dobry dla młodszych. Ja mam już 42 lata. Wojtek 43. Za tymi sprawami nigdy specjalnie nie przepadałam. Wojtek ma większy temperament. Przed ślubem raz nawet kochaliśmy się na plaży... - rozmarza się Olga. I zaraz się mityguje: - Teraz mam na głowie cały dom, obiad, zakupy. Lubię to. Lubię urządzać mieszkanie. Niedawno kupiłam lampę w Almi Décor. Ale nie jestem rozrzutna, to już raczej Wojtek. Na mikołajki kupił mi koronkową, czarną koszulkę. Za dwieście złotych, sprawdziłam w internecie. Powiedziałam: "Dobrze, że nie dałeś mi tego pod choinkę, wpadłabym pod stół, gdybym coś takiego miała rozpakować przy wszystkich".
Lew a królik
"Lekko wyliniały lew" zaatakował ostatnio jakieś pół roku temu. - Mama wzięła Nastkę do siebie na tydzień. Była kolacja przy płycie Adele, Wojtek poszedł pod prysznic, wrócił w rozpiętej koszuli i boso, kiedyś to tak lubiłam. Dlaczego nic nie poczułam? Gdy zaczął mnie całować, dotykać, zrozumiałam: będę się zmuszać do seksu. Ale wolałam to, niż sprawiać mężowi przykrość - opowiada Olga. - Ale Wojtek wyczuł nieszczerość. Po wszystkim był smutny. Co miałam powiedzieć? Popłakałam się, a on poszedł oglądać koszykówkę. Od tego czasu jest coraz gorzej. Kiedy całuję, głaszczę dziecko, mąż patrzy bez uśmiechu. I to mnie wkurza. Przecież nie będę miała wyrzutów, że czule traktuję małą. Natalia nie jest zagrożeniem dla Wojtka. Złości mnie, kiedy on się tak wścieka o tego królika.
A jeśli on...
Nie przeszkadzałoby jej, gdyby mąż oglądał pornografię? - Chyba nie. To tylko filmiki, obcy ludzie - mówi i smutnieje. Niedawno jej siostra i przyjaciółka w jednym zapytała: "Nie boisz się, że Wojtek znajdzie sobie kogoś na boku?". - W pierwszym odruchu pomyślałam: a dlaczego? Jeśli kocha, musi mnie rozumieć. Nie potrzebuję seksu, a on nie jest "zwierzakiem", który nie potrafi opanować żądzy.
Ale przypomniałam sobie jedną rzecz. Niedawno Wojtek wrócił z pracy w świetnym humorze. Zainteresował się malowankami Natalii, zapytał, jak moja wizyta w szkole - planuję wrócić do pracy. Dziś myślę, że może ten nastrój wywołała jakaś kobieta... Siostra zasiała ziarenko wątpliwości. Pojawiło się pytanie, co ja bym zrobiła, gdyby mąż mnie zdradził - Olga patrzy za okno. - Przepraszam teraz feministki. Przemyślałam to i uważam, że jeśli on wciąż byłby partnerem, z którym czuję się bezpiecznie, i gdyby przeprosił - chyba umiałabym mu wybaczyć. Byle nie ucierpiała rodzina, dziecko. Seks to tylko seks.
Sypialnia Izy i Maćka
Bałagan. Iza dawno przestała przejmować się każdą fałdką na beżowej narzucie. Na łóżku kilka rozrzuconych ubrań, notatki, pewnie Maciek pracował w nocy. Na podłodze po jego stronie białe frotowe kapcie zabrane przez męża z jakiegoś hotelu (jak ona tego nie cierpi!) i coś, co doprowadza ją do szału - kawałek bąbelkowej folii. Gdy Maciek jest zestresowany, wyciska bąbelki... W kwietniu będą obchodzili trzecią rocznicę ślubu. Iza umie policzyć, ile razy przez ten czas uprawiali seks.
- Raz po weselu, raz w nowym mieszkaniu, dwa razy na wakacjach, ze trzy po jakiejś wyjątkowej "akcji" z mojej strony, np. wtargnięciu pod prysznic, skąd Maćkowi trudno już było zwiać - wylicza. - A byłam w nim tak zakochana. Przystojny, błyskotliwy, poznaliśmy się na weselu kolegi. Maciek sprawiał wrażenie faceta, który wie, czego chce, i jak należy zaopiekować się kobietą. Wszystko mi w nim pasowało - uśmiecha się smutno Iza.
Ma 27 lat, jest dietetyczką. - Pochodzimy z tego samego miasta na Podhalu. Ojciec Maćka jest architektem, mama ginekologiem, leczyła się u niej moja mama. Wracała z wizyty i opowiadała: "Syn pani doktor już kończy prawo, już się dostał na aplikację" - wciąż coś nowego. Pani doktor jest radną i udziela się w kościele. Podobało mi się, że Maciek pochodzi z dobrej rodziny - mówi Iza.
Po pół roku znajomości zaproponowała, żeby on się do niej wprowadził. Zaczęła pracę wynajmowała dwa pokoje, mogliby wspólnie utrzymywać mieszkanie. - Zaprotestował i przepraszał. Rodzice są konserwatywni, po co psuć dobre relacje ze "starszymi". Pomyślałam: "W porządku, zasady są w cenie, poczekam" - opowiada Iza. - Nie uprawialiśmy seksu. To nawet miało swój urok. Byłam wcześniej z dwoma mężczyznami, z którymi kochałam się codziennie. Teraz wstrzemięźliwość wydawała się jak czekanie na odpalenie ferrari, które stoi w garażu, a kluczyki już trzyma się w dłoni. Wzięliśmy ślub po roku. Nie przewidziałam tylko, że to ferrari ma słaby silnik. Zmyliło mnie kilka reakcji Maćka na moje pieszczoty, prowokacje. Byłam pewna, że go podniecam.
Seks przestał mnie kręcić, wolę pieścić dziecko niż męża. Mam już 42 lata!
Co ty wyprawiasz?!
Tydzień później, po pierwszej kolacji we wspólnym mieszkaniu, podeszłam do niego i zaczęłam rozpinać mu koszulę. Odsunął się i powiedział, że najpierw pójdzie do łazienki. Wtedy jeszcze mnie nie zdziwiło, że on puszcza wodę takim cienkim strumyczkiem. Seks znowu trwał krótko, Maciek nie skomentował go słowem, zasnął. A ja struchlała leżałam obok: Boże, czy coś jest ze mną nie tak? - wspomina Iza.
Dziś nienawidzi godziny 23. Zna ceremoniał: najpierw Maciek porządkuje gazety i książki w salonie, ustawia naczynia w kuchni, karmi koty. Idzie do łazienki, Iza włącza stoper w głowie: ile tym razem? - Czterdzieści minut to minimum: nalewanie wody do wanny, kąpiel, mycie wanny, wycieranie podłogi, polerowanie lustra. Byle dłużej. Od kilku miesięcy, gdy on po tym wszystkim wchodzi cicho do sypialni z nadzieją, że śpię, udaję, że faktycznie śpię. Mam dość, poddałam się - opowiada.
Ma żal przede wszystkim do siebie. - Nie sprawdziłam go. A on słowem nie wspomniał o swoim problemie. Gdy w końcu zapytałam otwarcie, na czym on polega, Maciek tłumaczył mętnie: kompleks. Sama widzę, że "on" nie jest duży, koledzy dowcipkowali na WF-ie, pierwsza kobieta za jego plecami żartowała o "małym ptaszku w wielkiej klatce"... Opowiadał, wyciskając bąbelki.
Na co liczył? Że jakoś się przy mnie rozkręci. A ja walczyłam. Przekonywałam: niewielki penis nie musi być przyczyną aż takiej frustracji. Mizdrzyłam się, kupowałam żele, feromony, mocne alkohole, raz nawet szarpnęłam się na ostrygi. Nic, ściana, kilka siedmiominutowych stosunków w trzy lata. Kiedyś spróbowałam nowej techniki w łóżku. Myślałam, że miłość francuską Maciek odbierze jako sygnał: naprawdę mnie pociągasz, zobacz, co chcę z tobą robić... Usłyszałam: "Panuj nad sobą, co ty wyprawiasz?!". Zrozumiałam, że on nie chce żadnej "terapii".
Za dużo pragnę
Rzeczywiście, na pierwszym spotkaniu w kancelarii parafialnej ksiądz pyta: Czy na pewno stać panią na ekshibicjonizm przed sądem diecezjalnym? Iza nie jest pewna, ale wie: ma dość żebrania o seks. - Po jakimś czasie czułam się jak nimfomanka, której w głowie tylko jedno. Zaczęłam ostro biegać. Ale pożądania wybiegać się nie da - mówi. Niedawno była w podróży służbowej.
- Wieczór w klubie po oficjalnym spotkaniu. Szef marketingu poprosił mnie do tańca. Czułam jego ciało, zapach. Musiałam uciec do łazienki. Zrozumiałam, jak mało trzeba, żebym odpłynęła. Po co mi to wszystko? - pyta Iza. - Choć muszę przyznać, że w pozostałych sprawach mąż jest w porządku - zarabia, kupuje mi ulubione czekoladowe trufle i bilety do kina. Za to wciąż go kocham. Ale do rozwodu przymierzam się poważnie.
Iza nie wie, jakim cudem o celu wizyty w kościele dowiedziała się rodzina. Podczas ostatniego obiadu u teściów mama Maćka miała usta ściśnięte w kreskę, prawie się do niej nie odzywała. Pewnie ktoś jej uprzejmie doniósł. Nie czuje się dobrze z myślą, że będzie powodem skandalu. - Jeśli dojdzie do rozwodu, rodzina mnie przeklnie. Ale czy nie większym grzechem było to, że Maciek zataił, jaki jest naprawdę? Czy to wstyd, że chcę mieć męża, któremu na mój widok w bieliźnie oczy błyszczą z podniecenia? A może ja po prostu za dużo wymagam?
Sypialnia Weroniki i Darka Dwa łóżka. Na lewym górka poduszek w folkowy wzór, pled z frędzlami, wnętrzarskie magazyny. Królestwo Wery. U Darka - asceza dżentelmena. Narzuta w kratkę, żadnych bibelotów. Strefa wspólna to stolik pośrodku, na nim miseczka migdałów, przewodnik po Lizbonie.
Wera jest stylistką wnętrz, trochę po trzydziestce. Trafiła na Darka cztery lata temu. Oboje są aseksualni. - Jeśli już ktoś to o mnie wie, w końcu zbiera się na odwagę i pyta: jak to jest nie czuć w ogóle podniecenia na widok faceta? Bo to przecież nie do wiary. A jednak - opowiada Wera. Twierdzi, że jest aseksualna od urodzenia. - Nie podniecali mnie koledzy, nigdy z żadnym nie chodziłam. Oglądałam pisma pornograficzne i badałam swoje reakcje: co mi jest, dlaczego seks mnie nie kręci? Pierwszego chłopaka "zaliczyłam", żeby pozbyć się błony dziewiczej, a więc zbliżyć do świata "normalnych" kobiet. Po seksie tarłam się gąbką dwie godziny. Ale postanowiłam nie rezygnować, może coś we mnie zaskoczy. Zapuściłam długie włosy, żeby nie było widać, że moje sutki nie reagują podczas zbliżenia. Z filmów uczyłam się udawać orgazm. Ile razy poszłam do łóżka? Trzy. Po ostatnim wymiotowałam z obrzydzenia do samej siebie. W końcu trafiłam na portal dla "asów", tak nazywają siebie osoby aseksualne - opowiada Wera.
Bardzo ładna brunetka, w modnej sukience, kozakach na obcasie. Na portalu poznała Darka. - Przed nim niczego nie muszę udawać. Kiedyś na forum ktoś nazwał mnie"zwyrodniałą martwą macicą". Pod tym postem dopisał się Darek: "Nie przejmuj się idiotami. Lepiej wyłącz komp, idź poczytać. Polecam ci coś super, właśnie kończę..." - podał tytuł książki, którą miałam akurat na nocnej szafce. Przeszliśmy na maile, w realu spotkaliśmy się po trzech miesiącach.
Darek w drugiej minucie oświadczył: "Żebyśmy to mieli za sobą - mam minimalny poziom libido, blisko zera. W dzieciństwie zgwałcił mnie nauczyciel. Nie podniecają mnie kobiety. Ale ty się nie martw, podobają mi się twoje okulary". Śmialiśmy się oboje. Darek jest optykiem. Po roku wzięliśmy ślub.
Czytaj dalej na następnej stronie.
Miłość nie równa się seks
Ślub z Darkiem to kontrakt przyjaciół. Oboje nie zamierzają uprawiać seksu, ale chcą być dla siebie dobrymi towarzyszami w życiu. - Zrobiliśmy listę wzajemnych oczekiwań. W dużym uproszczeniu w dziale "seks nie seks" znalazło się przytulanie, całowanie - nie, spanie nago - tak, bardzo to lubię, szczególnie latem - wylicza Wera. W punkcie "dziecko" oboje postawili plus. - Są sposoby, penetracja nie jest jedyną metodą dostarczenia nasienia do macicy. My chcemy być rodzicami. Brak seksu nie oznacza braku miłości. Możesz być zafascynowana partnerem na wiele innych sposobów. Darek wspina się na skałki, to mi imponuje. Jest też ambitny - w maju otwiera drugi salon optyczny. Gotuje lepiej niż ja, jest opiekuńczy - uśmiecha się Wera.
I dodaje: - Czasami na wakacjach słyszymy w hotelu parę kochającą się za ścianą. Wtedy nachodzi mnie myśl: a gdybym związała się z nie asem, czy mogłabym się rozbudzić? Raczej nie, ale... Wątpliwości jest więcej: czy jeśli ja mam TO w genach, aseksualizmu nie odziedziczy moje dziecko? Czy kiedyś Darek nie zacznie jednak czuć pociągu seksualnego? A co, jeśli pożałuje, że związał się z "przezroczystą" kobietą?
As ma asa
Przekonuje: - Jest inaczej niż w zwykłych małżeństwach, ale to nie znaczy, że jesteśmy gorsi. Byłabym złą kobietą, gdybym weszła w związek z mężczyzną hetero. Tak zrobiła moja koleżanka, która też jest asem. Uważa, że jeśli mężczyzna seksualny deklaruje poświęcenie w imię miłości, małżeństwo jest możliwe. Ja nie daję sobie prawa do wymuszania takiej ofiary. Dlatego tak bardzo się cieszę, że mam Darka - twierdzi Wera.
Mówi się, że aseksualni stanowią jeden procent społeczeństwa. Prawdopodobieństwo trafienia na drugiego asa i stworzenia z nim związku wydaje się rzeczywiście bardzo małe. - Myślę, że te liczby nie są prawdziwe. Poznaję coraz więcej ludzi, którzy do tej pory albo wstydzili się przyznać do aseksualności, albo nie wiedzieli, że taki termin w ogóle istnieje. Podciągali swoją nietypowość pod "oziębłość płciową", karcąc się, że odstają od normy - przekonuje Wera.
I uśmiecha się: - Wiesz, co jest fajnego w związku asów? W "normalnym" małżeństwie z biegiem lat wygasają emocje związane z seksem i trzeba się wysilać, żeby znaleźć inne powody, dla których chce się być razem. My mamy ten problem z głowy. Łączy nas dużo więcej niż seks.
Sypialnia Ewy i Krzysztofa Rozkładana wersalka psuje się często. Ewa nie lubi jej ścielić dwa razy dziennie, bo zacina się jeden z zawiasów. Wtedy przysięga sobie kolejny raz, że wkrótce będą mieli większe mieszkanie. Choć na razie wszystkie pieniądze idą na dzieci - bliźnięta uczą się w szkole społecznej. Ewa i Krzysiek są zgraną parą. Mieszkają pod Koszalinem. Ona jest pielęgniarką, on lektorem angielskiego. Od rana do wieczora prowadzi lekcje i konwersacje.
Dwa lata temu zaczęły się jego kłopoty z głosem. Ewa opowiada: - Najpierw dziwna chrypka, bez bólu gardła. Laryngolog podejrzewał, że to polip na strunach głosowych. Tuż przed świętami mąż stracił głos zupełnie - Ewa poprawia się w kawiarnianym foteliku. Ma ładny makijaż, wypielęgnowane włosy i dłonie. Niedawno skończyła czterdzieści lat, jej mąż jest trzy lata młodszy. - Po dwóch dniach Krzysiek zgłosił się do poleconego foniatry. Wyszedł z receptą na lek, który ma pomóc szybko, ale musi być stosowany przez dłuższy czas. I faktycznie - w Boże Narodzenie Krzyś bez problemu śpiewał kolędy.
Problemy zaczęły się po kilku tygodniach. I nie z głosem - Ewa robi pauzę. Dobrze pamięta tę noc. - Nie wiem, jak to powiedzieć, ale Krzysiek nie był zdolny do stosunku... Od lat nasz seks jest udany. Byłam świadkiem chorób męża, dołków - to nigdy nie skutkowało brakiem wzwodu. Więc co? Andropauza? Za wcześnie - opowiada Ewa. Wtedy starała się obrócić sprawę w żart. - Powiedziałam: raz na sto razy się zdarza, nie przejmuj się, nareszcie zagrasz ze mną w szachy. Ale jego to nie rozbawiło. A następnego dnia był drugi raz ze stu. Już wiedzieliśmy, że dzieje się coś niedobrego. Trzeba było działać.
Ja sama
To tego wieczoru zaczął się długi czas jej seksualnej abstynencji. - Kiedy w końcu porozmawialiśmy spokojnie o tych skutkach ubocznych, Krzysiek wszedł do internetu. Wrócił po półgodzinie i burknął: "TO się może ciągnąć miesiącami...". Co miałam powiedzieć? Przecież było jasne, że poczekam. Chciałam go przytulić, ale się odwrócił, poszedł nalać sobie wina - opowiada Ewa. I o sobie: - Nigdy nie żyłam bez seksu. Najdłuższe przerwy, jakie miałam, to trzy miesiące przed urodzeniem dzieci i kilka tygodni po porodzie. Nie jestem szczególnie wymagającą partnerką, ale jednak zauważyłam, że po miesiącu brakuje mi zbliżeń.
Bałam się dotknąć Krzyśka, bo zrobił się drażliwy. Po dwóch miesiącach pierwszy raz od dawna zrobiłam TO sama ze sobą. Spodobało mi się. I mogłam rozładować napięcie. Krzysiek patrzył podejrzliwie. Tłumaczyłam sobie żartem: gdy jestem uśmiechnięta, on pewnie podejrzewa, że mam kogoś na boku, lepiej zmienić minę na kwaśną - mówi Ewa. Wspomina pewien wieczór. Ona siedzi nad laptopem, "lajkuje" zdjęcia przyjaciółki na Facebooku. Nagle zamieszanie. Krzysiek zaszedł na palcach od tyłu, wyrwał jej komputer. - Krzyknęłam: "Oszalałeś?!", a on na to: "Dobrze wiem, po jakich stronach chodzisz. Mogę zobaczyć historię? A może wykasowałaś? X czy Y", podał nazwy stron porno. Zrozumiałam, że problem Krzyśka jest większy, niż sądziłam.
Zostawię cię, zobaczysz
- Chciałam go dotknąć, pogłaskać. Niezobowiązująco. Bo poza złością, że jest nabzdyczony, było mi go po prostu żal. Przecież strasznie się kochamy, pal sześć seks, najważniejsze, że jesteśmy ze sobą, że Krzysiek po wywiadówce kupił córce kwiatki za świetne wyniki i ma czas, żeby pograć z synem w FIF-ę na konsoli. Jest superfacetem i ojcem. Ale czy on uwierzy, jeśli mu to powiem? Tego nie byłam pewna. Dotarło do mnie, że psychika mężczyzny działa na innych bateriach - mówi Ewa.
Pół roku temu zadzwoniła do seksuologa. Chciała namówić go na wizytę w domu. - Żeby przyjechał znienacka. Po pierwsze usłyszałam, że tak się nie robi - nie można zmusić pacjenta do kontaktu z lekarzem. Po drugie doszło do mnie, jak absurdalny to pomysł. Co miałabym niby powiedzieć mężowi? Że przyszedł do nas świadek Jehowy czy pan z banku proponujący pożyczkę? - śmieje się z siebie Ewa. Co więc zrobiła? - Zadzwoniłam do brata. Poprosiłam: "Wyobraź sobie, że jesteś facetem, który ma problem z erekcją, a twoja kobieta, chce cię przekonać, żebyś się leczył. Ważne: ona cię kocha i nie chce od ciebie odejść. Co ma powiedzieć?". Brat pomyślał chwilę: "Że odejdzie".
Niee... To banalne, za bardzo po oczach. Ale byłam zdesperowana. Zanim Krzysiek wrócił z pracy, wypiłam trzy kieliszki wódki, usiadłam w fotelu, czekałam. Dzieci były na judo. Chrobot w zamku, spięłam się. "Jeśli nie pójdziesz do lekarza, znajdę sobie innego faceta!". Krzysiek stanął jak wryty. Spytał z niedowierzaniem: "Żartujesz?". Gdybym była trzeźwa, powiedziałbym: no jasne - bo już pożałowałam swoich słów. Jednak odpowiedziałam: "A może jestem śmiertelnie poważna?". I wtedy on się serdecznie roześmiał - wspomina Ewa.
Jej zdaniem Krzysiek doskonale wie, że ona by go nie zostawiła nigdy w życiu. - Ale zdrowa niepewność została obudzona. Choć on skomentował: "Nie myśl, że się przestraszyłem, po prostu mnie rozbroiłaś, jesteś urocza po alkoholu. A gdy kłamiesz, robi ci się brązowa kreska nad nosem" - to nasz żart od lat. Resztę wieczoru spędziliśmy w supernastroju. A najważniejsze, że w lutym Krzyś ma wizytę u seksuologa. Myślę, że tak naprawdę przekonała go moja determinacja.
Sypialnia Julki i Antka Trudno wyznaczyć jej obszar. Ich mieszkanie to przestrzeń otwarta. Miesza się dzień z nocą, bywa, że piżamy leżą na sofie w salonie, a dresy na łóżku. Julka chciałaby zatrudnić panią do sprzątania, bo nie nadąża, dużo pracuje. Antek też. Zapracowali na piękną wzorzystą pościel od projektanta - Julka nie przykrywa łóżka kapą, lubi popatrzeć, że jej "krew nie idzie w piach".
Ona i Antek są małżeństwem od czterech lat. Rówieśnicy, mają po 34 lata. "Błagam cię, nie śliń palców, kiedy odwracasz kartki! Co za debilny zwyczaj. Nie, nie, przepraszam, nie chciałem być niemiły...", Antek trze czoło. Julka próbuje odpocząć, czyta Kronosa Gombrowicza, ale męczy ją to, przereklamowana książka. "Zrób mi herbatę. Albo nałóż lody, nie, nic nie rób, tylko po prostu ścisz tę muzykę. Nie masz słuchawek?!", gani Antka. Idzie zrobić sobie kanapkę. Jest podminowana. Miała zły dzień w pracy, przegrała rywalizację o unijne pieniądze na projekt oczyszczalni. "Sto razy prosiłam, żeby chować masło do lodówki!", rzuca. Antek odwarkuje: "A ty musiałaś na chama ciągnąć rano sznurek od rolety? Coś popsułaś, terkocze jak karabin maszynowy...". Antek też jest zmęczony i poirytowany. Szef zwolnił jednego pracownika z zespołu. Z tą samą robotą muszą się teraz uporać trzy osoby zamiast czterech, a na pewno więcej pieniędzy za to nie będzie.
Julka pracuje w biurze projektowym, Antek jest geodetą. Mają mieszkanie na nowym osiedlu na warszawskim Targówku, na kredyt. I terenowe mitsubishi, na kredyt. W tym roku nie byli na wakacjach. - Wkurza mnie kryzys. Wszystko mnie wkurza - mówi Julka. Ładna blondynka. Bardzo szczupła. - Dwieście procent normy w pracy, to lepsze niż fitness z Ewą Chodakowską - żartuje. - Wracając z biura, jadę po sushi, bo przecież trzeba by zjeść obiad, a pani w knajpce pyta: "Jest pani pewna, bo to już niezbyt świeże, jest po dwudziestej pierwszej?". Czas mi ucieka, wkurza mnie to - Julka poprawia modne okulary.
Seks? - Jakoś tak wyszło, że spuściliśmy powietrze z tegobalonika - mówi. Ostatni raz kochała się z mężem... - Głupio powiedzieć. W sierpniu, pamiętam, bo to były moje urodziny. Impreza w klubie na nadwiślańskiej plaży, dużo alkoholu, wyluzowaliśmy się oboje. Już zapomniałam, że może być tak fajnie. Mieliśmy z pół roku przerwy. A zresztą po wszystkim pokłóciliśmy się o niezapłacony rachunek za internet. Internet po seksie jest lepszy niż papieros.
Ja cie kocham, a ty śpisz?
- Tam poznałam bardzo otwartą dziewczynę. Lubiła eksperymenty. Wylądowałyśmy w jej mieszkaniu, to jedyny raz, kiedy kochałam się z kobietą. Potem już poznałam Antka. Przed ślubem nasz seks był spontaniczny. W różnych miejscach - w samolocie, w przymierzalni w sklepie. Czy to możliwe, że istnieje ograniczony zasób energii seksualnej? Że się "wystrzelasz" i od pewnego momentu już cię to tak nie kręci? Chyba nie... - zastanawia się Julka.
Dzisiaj złości ją, kiedy Antek podchodzi od tyłu i zaczyna masować jej kark. Nie czuje podniecenia, a kiedyś to lubiła. Antek odbiera ten sygnał, szybko rezygnuje. - Cały czas tłumaczę sobie: "To chwilowe, przejdzie, jak trochę wyhamujemy z pracą". Teraz wracamy do domu tak wykończeni, że często zasypiam w ubraniu i makijażu. A Antek przysnął kiedyś na czerwonych światłach za kierownicą, dobrze, że byłam obok - mówi Julka.
- Jest coś jeszcze. Panicznie boję się ciąży. Biorę pigułki, ale co z tego? Koleżanka też brała, a teraz jest w siódmym miesiącu. Usłyszała od lekarza, że to się zdarza. A jak zdarzy się nam? Nie jestem gotowa na dziecko. Może z powodu tego strachu wolę pójść do wanny niż do łóżka?
Rozgrzej mnie
Potem zrobiliśmy dobrą kolację, obejrzeliśmy razem film. Zasnęliśmy przytuleni. Ciekawe, kiedyś w sytuacjach stresowych ratowaliśmy się seksem. Nawet w noc, kiedy umarła ukochana babcia Antka. Teraz lepszym wyjściem jest po prostu leżeć koło siebie i czuć swoje ciepło. Czy to dobrze, czy źle? - pyta Julka. I sama odpowiada: - Dobrze. Może miłość przechodzi przez różne etapy i permanentne orgazmy nie są jej wcale potrzebne...
Od pewnego czasu przygląda się Antkowi staranniej. Jak on miesza kawę, uważając, by nie ubrudzić brzegów filiżanki. Albo kiedy sądząc, że ona nie widzi, ogląda w lustrze malutkie zmarszczki wokół oczu. Te gesty ją rozczulają. Kiedyś podniecał ją, gdy w płóciennych białych spodniach, bez koszulki, zrywał wiśnie w sadzie jej rodziców. Może warto wrócić do tych fascynacji? Zatrzymać się i wrócić.
Agnieszka Litorowicz-Siegert
Twój Styl 2/2014