ZDROWIE | Czwartek, 13 sierpnia 2020 (09:32)
Mnożą się w popularnej prasie artykuły na temat tego, co jest groźniejsze: grypa czy COVID-19. Zestawia się w nich dane o tym, która choroba jest bardziej zakaźna i która jest bardziej śmiertelna, traktując zresztą stosowne dane z pewną nonszalancją, czyli nie wnikając w metodologiczną poprawność. Abstrahując nawet od żonglerki statystykami, czemu te porównania służą?
1 / 5
Można pociągnąć tę zabawę dalej. Dlaczego koncentrować się li tylko na grypie i COVID-19? Co jest groźniejsze: rak płuca czy rak piersi? Zapalenie płuc wywołane przez pneumokoki czy posocznica meningokokowa? Dżuma czy cholera? Depresja czy lęk uogólniony? HIV czy kiła? Schizofrenia czy choroba afektywna dwubiegunowa? Albo jeszcze dalej: dżuma czy HIV? Posocznica meningokokowa czy rak piersi? Można też w tych „analizach” wejść na poziom rozważań etycznych i światopoglądowych. Pozostając przy COVID-19 i grypie: którą z tych chorób ogłosimy groźniejszą, biorąc pod uwagę to, że w COVID-19 ryzyko ciężkiego przebiegu i śmierci związane jest z zaawansowanym wiekiem i chorobami współistniejącymi takimi jak na przykład cukrzyca, a w przypadku grypy – to ryzyko rośnie też w innych grupach: w populacji kobiet w ciąży oraz małych dzieci?
Źródło: 123RF/PICSEL