Thamesmead – tonące miasto przyszłości

W 2006 roku „Mechaniczna pomarańcza” znalazła się na szczycie zestawienia najbardziej kontrowersyjnych filmów wszechczasów magazynu „Entertainment Weekly”. Dzieło Stanley’a Kubricka, dziś uznawane za klasykę kina, w czasach swojej premiery szokowało nie tylko pełną przemocy fabułą, ale i scenografią. Jej istotnym elementem było londyńskie osiedle Thamesmead. Dzielnica, która przeszła drogę od robotniczego raju do miejsca, w które lepiej nie zapuszczać się po zmroku.

article cover
Angela Deane-Drummond/Evening Standard/Hulton Archive/Getty ImagesGetty Images

Thamesmead – tonące miasto przyszłości

W 2006 roku „Mechaniczna pomarańcza” znalazła się na szczycie zestawienia najbardziej kontrowersyjnych filmów wszechczasów magazynu „Entertainment Weekly”. Dzieło Stanley’a Kubricka, dziś uznawane za klasykę kina, w czasach swojej premiery szokowało nie tylko pełną przemocy fabułą, ale i scenografią. Jej istotnym elementem było londyńskie osiedle Thamesmead. Dzielnica, która przeszła drogę od robotniczego raju do miejsca, w które lepiej nie zapuszczać się po zmroku.

Zanim jednak zaczęto określać je w ten sposób, używano innych słów. Mówiono: idealne, nowoczesne, oryginalne, zachwycające. Zaprojektowane i wzniesione w końcówce lat 60. założenie, doskonale oddawał ducha swojej epoki. Było futurystyczne, eksperymentalne, brutalistyczne – beton w Thamesmead stanowił zarówno główny budulec jak i dekorację. Z betonu tworzono wysokościowce i niższe, kilkupiętrowe budynki, betonowe były murki flankujące chodniki, z betonu odlano nadziemne przejścia ułatwiające komunikację miedzy blokami. Evening Standard/Hulton Archive/Getty imagesGetty Images
Liczyło się coś jeszcze. Coś niematerialnego, ukrytego się w przejściach między blokami, w zapachach, w dźwiękach. Liczyła się atmosfera, która choć nieuchwytna, była doskonale wyczuwalna. Niepokojące – takim słowem najtrafniej można by opisać Thamesmead. Image Capital PicturesAgencja FORUM
Kiedy więc Stanley Kubrick rozkładał się w Thamesmead z ekipą filmową, nic nie zapowiadało nieszczęścia. Osiedle było nowiutkie, dopiero co oddane do użytku i powszechnie komplementowane w architektonicznych magazynach. Dziennikarze lubili pisać o nim „osiedle XXI wieku”. „Patrzcie państwo na Thamesmead” – nawoływali. „Tak będą wyglądały miasta przyszłości!” Capital PicturesAgencja FORUM
Urbaniści zadbali nie tylko wygodę, ale również o jakość sąsiedzkich relacji. Podpatrując rozwiązania, stosowane na skandynawskich osiedlach, w Thamesmead zarezerwowali sporo miejsca na przyrodę. Wykorzystując naturalne walory okolicy na terenie dzielnicy zaplanowali kilka akwenów, a nad kanałami poprowadzili ścieżki spacerowe . Fox Photos/Getty ImagesGetty Images
W projekcie starano się ominąć bolączki, które mieszkańcy istniejących już osiedli wskazywali jako źródła frustracji, Przytłaczają was wysokie budynki? Dobrze, tutaj tylko kilka wysokościowców, poza tym same niskie. W depresję wpędza was konieczność odcięcia się od dawnych sąsiadów? Spokojnie, tu znajdzie się miejsce dla starych znajomych. Tkankę społeczną wiktoriańskich dzielnic przeszczepimy z chirurgiczną precyzją. Boicie się, podmokłych terenów? Niesłusznie, chodniki przenieśliśmy ponad poziom gruntu, a na parterze nie będzie mieszkań, tylko garaże. Thamesmead miało być osiedlem bez problemów, wandalizmu i przemocy. Na widocznych z okien mieszkań łąkach, pasły się konie. Cathal McNaughton - PA Images/PA Images via Getty ImagesGetty Images
To miał być brutalizm, ale w sielskim wydaniu. Wszystko po to by mieszkańcy, głównie ci nastoletni, mogli rozładowywać negatywne emocje za pomocą przebieżek, spacerów, czy przejażdżek rowerem. By nie prowokować konfliktów, zadbano też o prywatność, rozmieszczając balkony tak, żeby mieszkańcy nie zaglądali sobie w okna. Vic Stacey/Fox Photos/Getty ImagesGetty Images
Kubrickowi trudno się dziwić – żadne osiedle nie pasowało do „Mechanicznej pomarańczy” tak dobrze jak Thamesmead. Nie chodziło tu wyłącznie o masywne, betonowe budynki, w sąsiedztwie których człowiek czuł się wyjątkowo kruchy. Angela Deane-Drummond/Evening Standard/Hulton Archive/Getty ImagesGetty Images
Ci, którzy wierzą w znaki, mogliby powiedzieć, że „Mechaniczna pomarańcza” była dla Thamesmead jak samospełniająca się przepowiednia. Lata płynęły, a miasto z utopii stawało się antyutopią, swojej atuty przekuwając w wady. Gwarantująca sielskość odległość od miasta stała się barierą dla przedsiębiorców, którzy nie chcieli otwierać tu swoich biznesów. Akweny i tereny zielone coraz częściej przyciągały nie rodziny z dziećmi, a młodzież, która z braku lepszego zajęcia spożywała wyskokowe napoje i snuła wyskokowe plany. Zapewniające prywatność rozwiązania architektoniczne sprawiały zaś, że owe wyskoki umykały oczom „porządnych” mieszkańców. Zresztą ci ostatni, żeby nie napytać sobie biedy, chętnie odwracali wzrok. Andrew Aitchison / In pictures via Getty ImagesGetty Images
Kanały, nad którymi tak miło było się przechadzać i których widok miał koić skołatane nerwy mieszkańców, szybko zaczęły zaś cuchnąć. Woda podmywała fundamenty. Thamesmead nie było już „osiedlem XXI wieku”. Stało się „tonącym osiedlem”. Andrew Aitchison / In pictures via Getty ImagesGetty Images
To nowoczesne miejsce mieli zasiedlić londyńczycy, dotychczas zajmujący wiktoriańskie budynki. Przeprowadzka została pomyślana jako cywilizacyjny skok. Z przeludnionych, często pozbawionych pełnego wyposażenia sanitarnego lokali, robotnicy przenosili się do nowoczesnych mieszkań. Obliczono, że w Thamesmead zamieszka 60 tys. osób. Angela Deane-Drummond/Daily Express/Hulton Archive/Getty ImagesGetty Images
Na tym ta historia mogłaby się zakończyć. Tyle że mieszkanie to zasób zbyt cenny, by po pozwolić mu nawilgnąć, zmurszeć, popaść w ruinę. Dlatego Thamesmead od kilku lat próbuje przypomnieć sobie, jak to było nosić miano wzorcowego osiedla. Wszystko za sprawą spółdzielni mieszkaniowej Peabody, od 2014 zarządzającej tym zasobem. Jak piszą dziennikarze „Guardiana”, Peabody planuje nie tylko odświeżyć stare budynki, ale również w pustej przestrzeni między nimi postawić nowe. Chętni pewnie się znajdą – Londyn boryka się z problemem przeludnienia, a komunikacja z tą częścią miasta od lat 60. znacznie się poprawiła. Kusi też zieleń – w Thamesmead na jednego mieszkańca przypada więcej terenów zielonych niż w jakimkolwiek innym miejscu Londynu. Na polach, które widać z okien, podobno wciąż pasą się konie. A.S.View Pictures/Universal Images Group via Getty ImagesGetty Images
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?