Reklama

Zupa nad zupami

Francuzi na pierwsze danie jedzą zieloną sałatę, włoskie primi piatti to oczywiście pasta, a my, Polacy, nie gęsi i swoją zupę mamy. Jeśli ugotować ją na warzywach, chudym mięsie, bez śmietany, mąki i tłuszczu, będzie to najzdrowsze pierwsze danie na świecie!

Jest taka konkurencja, w której jesteśmy najlepsi. Rekord świata w ilości spożywanej zupy należy do nas. Statystyczny Polak zjada jej aż 103 litry rocznie! To mniej więcej talerz dziennie. I bardzo dobrze.

Zupa to szybkie danie, może stać w lodówce wiele dni, a kapuśniak, żurek czy barszcz czerwony smakują nawet lepiej na drugi dzień. Rozgrzewa nasz organizm w zimne dni, ale i chłodzi (nie zapominajmy o chłodnikach i zupach owocowych!) w upał.

Może być potrawą jednogarnkową, jeśli są w niej węglowodany złożone - makaron pełnoziarnisty, kasza czy brązowy ryż, oraz białko - sztuka chudego mięsa, gotowane jajko. Mamy wtedy pełnowartościowy, lekkostrawny i niezbyt kaloryczny obiad.

Reklama

Jeśli zupa będzie podana jako klasyczne pierwsze danie, to dzięki niej nie objemy się aż tak bardzo schabowym czy pierogami podawanymi na drugie. W zupie znajdziemy solidną porcję warzyw, co ważne zwłaszcza dla tych, którzy zieleniną gardzą (choćby dzieci). Owszem, podczas gotowania giną witaminy C oraz B1, ale zostają te rozpuszczalne w tłuszczach: A - która znakomicie wpływa na wzrok, D - podnosząca odporność, E - która poprawia wygląd skóry, włosów i paznokci, K - wzmacniająca naczynia krwionośne.

W zupie zostaje też mnóstwo składników mineralnych - potas, który reguluje gospodarkę wodną i ciśnienie krwi, fosfor i wapń wzmacniające kości i zęby, krwiotwórcze żelazo, kojący nerwy magnez. Warzywa dostarczą nam błonnika, który reguluje pracę jelit, działa wyszczuplająco i przeciwnowotworowo.

Wiele mówi się o jedzeniu warzyw na surowo - święta racja. Takie zupy też mamy, choćby chłodnik, gdzie ogórek, rzodkiewka, koper i szczypior zjadamy zupełnie nieprzetworzone. Jednak gotowanie warzyw wcale nie jest takie złe. Zwłaszcza dla osób z chorym żołądkiem czy wątrobą. Co ciekawe, są też warzywa, którym ta forma obróbki pod pewnymi względami bardziej służy.

Kapustne tracą częściowo substancje wolotwórcze i stają się bezpieczniejsze dla osób z chorą tarczycą. Strączkowe - fasola, groch czy soczewica - zjadliwe są dopiero po ugotowaniu. Pod wpływem wysokiej temperatury w marchwi miękną błony komórkowe, dzięki czemu zwiększa się w niej ilość przeciwutleniacza beta-karotenu, staje się on też lepiej przyswajalny przez nasz organizm.

W szpinaku czy brokułach ilość karotenoidów rośnie o jedną trzecią. Nie mówiąc o pomidorach, które w postaci zupy mają kilka razy więcej niż świeże likopenu - przeciwutleniacza chroniącego nas przed chorobami serca i nowotworami.

Rosół ma zbawienny wpływ na przeziębienie - gorący rozgrzewa, a dzięki olejkom eterycznym zawartym w warzywach i przyprawach odtyka górne drogi oddechowe. Barszcz czerwony łagodzi dolegliwości żołądkowe, kapuśniak leczy kaca...

Oczywiście pochwała zupy dotyczy niemal wyłącznie tej domowej, gotowanej z miłością i dbałością o każdy składnik. W sklepach zdarza się upolować zupę niezłej jakości w plastikowym pudełku czy rękawie. Taka doraźna pomoc może okazać się zbawienna dla zabieganych czy tych, którzy boją się gotowania jak diabeł święconej wody.

Te w kartonach mają zwykle dużo gorszy skład, nie wspominając o zupach w proszku. Już w samej tej nazwie mamy dwa wykluczające się słowa. Jak można bowiem zmumifikowaną na proszek mieszaninę utwardzonego, najtańszego tłuszczu palmowego, doprawionego głównie solą i chemicznymi wzmacniaczami smaku, ze szczyptą suszonych warzyw w ogóle nazywać zupą?

Rozgrzewająca marchewkowa z imbirem

kilogram marchwi pokrojonej w kostkę

2 łyżki masła

po 2 szklanki wody i soku pomarańczowego

2-3 łyżki startego imbiru

puszka mleka kokosowego

sól, pieprz

4 łyżki świeżej kolendry

śmietanka 18%

Wszystkie składniki oprócz imbiru, kolendry i śmietanki gotować przez ok. 45 minut, aż marchew zmięknie. Zmiksować, dodać imbir, udekorować kolendrą i śmietanką

Katarzyna Bosacka, dziennikarka, autorka programu "Wiem, co jem" w TVN Style. Mama czwórki dzieci. Ma męża, psa i dwie świnki morskie. Namiętnie gotuje, namiętnie je.

PANI 2/2016

Tekst pochodzi z magazynu

PANI
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy