Reklama

Z pamiętnika Priscilli Presley. Po latach ujawniła prawdę o związku z królem rock'n'rolla

- Kiedy się poznaliśmy, miałam zaledwie czternaście lat. Pierwsze sześć miesięcy, które z nim spędziłam, było przepełnionych ciepłem i uczuciem. W zauroczeniu nie dostrzegałam żadnych jego wad i słabości. Miał stać się miłością mojego życia – nie kryje Priscilla Presley. Przez całe małżeństwo żyła w cieniu króla rock’n’rolla, a dopiero po zakończeniu związku rozwinęła skrzydła. O tym (i nie tylko) opowiada w książce „Priscilla. Elvis i Ja”.

- Cilla? Tu Joe.

- Co się stało, Joe?

- Chodzi o Elvisa.

- O mój Boże. Nie mów tego.

- Cilla, on nie żyje.

- Joe, nie mów mi tego. Proszę!

- On odszedł. (...)

- Odszedł. - Głos mu się załamał i oboje zaczęliśmy płakać.

16 sierpnia 1977 roku Priscilla Presley odebrała telefon od Joe Espito, menadżera Elvisa. To od niego dowiedziała się, że "miłość jej życia" i król rock’n’rolla odszedł z tego świata. - Porównywanie kogokolwiek do niego jest bezcelowe. Tak, byłam, z mężczyznami, na których mi zależało, ale Elvis zawsze pozostanie moją pierwszą miłością. I ostatnią - powiedziała Priscilla w rozmowie z "The Times" ponad dziesięć lat temu.

Reklama

Przewrotna miłość

Teraz wspomnienia Priscilli odżywają na nowo. 13 lutego ukazała się książka "Priscilla. Elvis i Ja" (wyd. Znak), do kin wchodzi również film poświęcony pierwszej żonie Presleya. W "Priscilli" w rolach głównych występują Cailee Spaeny i Jacob Elordi. Teraz możemy się przekonać, jak opowieść o legendarnym Elvisie wygląda z perspektywy Cilli. To opowieść o tym, jak życie w blasku fleszy, pełne brokatu, cekinów i rock’n’rolla zamieniło się dla Priscilli w złotą klatkę. Ich związek to wielka miłość przeplatana zdradami króla rock’n’rolla, nałogi. Toksyczna relacja, która zakończyła się rozwodem. Priscilla wyszła z cienia Elvisa i postanowiła opowiedzieć całą historię z własnej perspektywy.

Chociaż się rozwiedliśmy, Elvis nadal był istotną częścią mojego życia. Przez ostatnie lata staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Przyznaliśmy się do błędów popełnionych w przeszłości i zaczęliśmy się śmiać ze swoich wad. Nie mogłam pogodzić się z myślą, że nigdy więcej nie zobaczę go żywego. (...) Łączyła nas więź: zbliżyliśmy się do siebie i byliśmy dla siebie bardziej wyrozumiali i cierpliwi niż w małżeństwie- wspomina w swojej książce Priscilla.

Wspomina też ostatnią rozmowę telefoniczną z Elvisem, do której doszło na kilka dni przed jego śmiercią. Gwiazdor zdążył ją jeszcze uraczyć opowieścią o dwunastodniowej trasie, w jaką miał wyruszyć.

W kolejce po płytę

1956 rok. Priscilla mieszkała z rodziną w bazie sił powietrznych Bergstrom w Teksasie. Stacjonował tam jej ojciec, zawodowy oficer w randze kapitana, Joseph Paul Beaulieu. Pewnego wieczoru pan Beaulieu wrócił do domu, dzierżąc w ręku płytę Presleya. "Nie wiem, o co chodzi z tym Elvisem, ale na pewno to ktoś wyjątkowy" - powiedział. Zrelacjonował oczekiwanie w długiej kolejce do sklepu, aby zdobyć album dla swojej córki. Wkrótce z gramofonu popłynęły dźwięki utworu "Blue Suede Shoes", który znalazł się na debiutanckim albumie przyszłej legendy muzyki.

Początkowo Priscilla nie była wielką fanką twórczości wokalisty. Owszem, lubiła jego piosenki, ale nie był to ten poziom zaangażowania co u jej koleżanek z gimnazjum Del Valley. Co ciekawe, nosiły nie tylko czapki z jego wizerunkiem, ale malowały usta w kolorze "róż Heartbreak" czy "pomarańcz Hound Dog". Chłopcy z kolei inspirowali się jego fryzurą i tym, jak stawiał kołnierzyk. "Ma zły wpływ na dziewczęta" - skwitowała wówczas matka Priscilli.

Jeszcze wtedy nie mogła wiedzieć, że niebawem jej życie odmieni się o 180 stopni. Jeden z pierwszych przełomowych momentów w życiu dziewczyny? Z pewnością odkrycie, że jej biologiczny ojciec, pilot marynarki wojennej, porucznik James Wagner, zginął w katastrofie lotniczej w drodze z domu na urlop. Dwa i pół roku po śmierci męża matka Cilli wyszła ponownie za mąż, za Paula Beaulieu, który adoptował dziewczynkę i pokochał jak własną córkę. W pamietniku kobieta wspomina, że w domu panowała dyscyplina. Dlatego też między nim a Priscillą często dochodziło do konfrontacji. Państwo Beaulieu często borykali się z problemami finansowymi, ale trzymali to w tajemnicy przed dziećmi. 

Kolejny przełomowy moment? Przeniesienie jej ojca do bazy w Niemczech. Wtedy koleżanka Priscilli zasugerowała jej, że w Bad Nauheim w Niemczech Zachodnich stacjonuje nie kto inny jak Elvis Presley. Okazało się, że miejsce leży niedaleko Wiesbaden, do którego miał się przenieść pan Beaulieu. I tu zaczyna się właściwa opowieść.

Zobacz też: Kora: "Nie chcę być przez nikogo odkryta do końca"

"Can’t help falling in love..."

- Był częścią mojego życia przez osiemnaście lat. Kiedy się poznaliśmy, miałam zaledwie czternaście lat. Pierwsze sześć miesięcy, które z nim spędziłam, było przepełnionych ciepłem i uczuciem. W zauroczeniu nie dostrzegałam żadnych jego wad i słabości. Miał stać się miłością mojego życia - wspomina na łamach książki Priscilla.

Pewnego letniego popołudnia Priscilla wraz z bratem Donem spędzali czas w jednym z barów. Dziewczynie przyglądał się pewien przystojny mężczyzna. W pewnym momencie podszedł do niej, przedstawił się jako Currie Grant i zapytał, czy lubi Elvisa. Priscilla bez zastanowienia odparła, że oczywiście. Grant przyznał, że zna go osobiście i zapytał 14-letniej wówczas Priscilli, czy nie miałaby ochoty go poznać. Odparła, że musi zapytać rodziców.

Kilka randek wystarczyło, by uczucie wybuchło z pełną mocą. Rodzicom Priscilli dwudziestokilkuletni wówczas Elvis powiedział, że "lubi Priscillę, jest nad wyraz dojrzała i uwielbia jej towarzystwo". Gwiazdor obiecywał też jej rodzicom, że będzie się nią opiekował, ale raz omal nie doszło do tragedii. Jego znajomy chciał zgwałcić Priscillę, gdy odwoził ją do domu po spotkaniu z gwiazdorem. Gdy 14-latka wyjawiła to Elvisowi, ten wpadł w szał. Ostatecznie, sprawa nigdzie nie została zgłoszona.

Presley wyznał jej miłość tuż przed powrotem do USA. Dziewczyna chciała go przekonać do tego, by skonsumowali związek, ale odparł, że jest za młoda. Gdy odprowadzała go na lotnisko, przyłapali ich fotoreporterzy. Cały świat dowiedział się, że król rock’n’rolla ma dziewczynę. Priscilla została natychmiast zasypana propozycjami wywiadów dla prasy i telewizji. Konsekwentnie odmawiała - w końcu Elvis nade wszystko cenił lojalność ludzi wokół siebie.

Po powrocie do Stanów odzywał się bardzo rzadko. Rodzice powtarzali zakochanej w nim córce, że z pewnością o niej zapomniał. Nie mieli wówczas pojęcia, jak bardzo się mylili. Po jakimś czasie Presley zadzwonił do Priscilli i zaprosił do swojej posiadłości w Memphis.

Nastolatka przystała na tę propozycję i cieszyła się, że będzie jej dane przebywać u boku swojego ukochanego. Bajka zaczęła jednak zamieniać się w opowieść o złotej klatce, w której muzyk zaczął stopniowo zamykać młodziutką Priscillę.

- Nauczył mnie wszystkiego: jak się ubierać, jak chodzić, jak się malować i czesać, jak się zachowywać, odwzajemniać miłość - tak jak on tego chciał. Z biegiem lat został moim ojcem, mężem, niemal bogiem. Teraz go nie było, a ja czułam się bardziej samotna i zalękniona niż kiedykolwiek w życiu - ujawniła.

Na kształt wyobrażeń i upodobań

Elvis postanowił, że Priscilla zostanie z nim na stałe. Jej rodzicom obiecał, że trafi do dobrej, katolickiej szkoły i że zamieszka z jego ojcem i jego nową żoną. Cóż, decyzja rodziców dziewczyny współcześnie okazałaby się nad wyraz zaskakująca. Państwo Beaulieu zgodzili się na taki układ.

"Jesteś taka śliczna" - komplementował zakochaną w nim po uszy dziewczynę. Priscilla wspomina, że jego pocałunki sprawiały, że "omdlewała z pożądania". Najwyraźniej nie tylko ona, bo prasa wciąż donosiła o zdradach, jakich miał dopuszczać się Elvis. Można też sobie samemu odpowiedzieć na pytanie, jaki wpływ te informacje miały na nastoletnią dziewczynę. Zwłaszcza, że dodatkowo Presley lubił opowiadać nastolatce o tym, jak powinna kobieta jego marzeń.  

- Lubił brunetki o łagodnym głosie i niebieskich oczach. Chciał mnie uformować na kształt swoich wyobrażeń i upodobań. Pomimo reputacji buntownika, wyznawał tradycyjny pogląd na związek. Kobieta miała w nim swoje miejsce, ale inicjatywa należała do mężczyzny - pisała Priscilla.

Gwiazdor miał obsesję na punkcie wierności. Nieustannie przypominał Priscilli, że jego ukochana musi być lojalna. Bezwzględnie lojalna. On sam nie miał problemu z tym, by flirtować i zdradzać Priscillę. Na pytania o zdradzę, zaprzeczał. Chociaż zapewniał o swojej niewinności, do Priscilli coraz częściej docierał fakt, że był obiektem pożądania nie tylko jej, ale i milionów fanek. - Żeby przetrwać, szybko nauczyłam się nie zadawać zbyt wielu pytań - napisała w książce.

Elvis "poczęstował" ją też deksedryną, która działa pobudzająco. Sam zaczął ją zażywać na poligonie jako żołnierz i przekonał dziewczynę, że małe, białe pigułki są bezpieczne, tylko nie może przesadzać z ich ilością. Zalecił też, by nikomu nie mówiła, że je ma.

Zobacz też: Marta Strzelecka: Polskie ziemianki nie spędzały dni na haftowaniu

Żywa lalka o imieniu Priscilla

Elvis zaczął tworzyć swoją "kobietę idealną". Priscilla musiała przefarbować włosy na czarno, nosić mocne makijaż i wielkie fryzury. Dziewczyna miała być idealna od stóp do głów. Nie bez powodu pisała, że "była jego lalką, jego własną żywą lalką".

Była upominana, pouczana i "szkolona" tak, by przystawała do wizji króla rock’n’rolla. Ona miała być kobietą pełną zrozumienia dla jego wybryków, on z kolei nie miał problemu z tym, by w trakcie jednej z awantur podbić jej oko, gdy zbyt mocno rzucił w nią poduszką. Oczywiście później zapewniał i przepraszał, że nigdy jej nie skrzywdzi. Priscilla w międzyczasie wielokrotnie prosiła go, by w końcu skonsumowali swój związek. Elvis mógł to wykorzystać, ale odpowiadał jej tylko, że jest zbyt młoda i "zrobią to któregoś dnia".

Priscilla wszelką rozłąkę z Elvisem znosiła bardzo źle. Zamykała się w pokoju, nie chciała jeść i z nikim nie rozmawiała. Elvis - jak na gwiazdę przystało - miał bardzo napięty grafik. A to kręcenie pierwszego po wyjściu z wojska filmu "Żołnierski blues" (z którego ostatecznie nie był zadowolony) czy wyjazdy, w trakcie których towarzyszyła mu ekipa "lojalnych" kolegów. Priscilla przeżywała katusze, gdy Elvis znikał i nie dawał znaku życia. Z kolei gdy w końcu się odzywał, nadzieja na wspólną przyszłość powracała jak bumerang. Kolejne ziarno niepewności zasiał utwór "(Marie’s the name) His Latest Flame". Cilla była wręcz przekonana, że zakochał się w dziewczynie o imieniu Marie.

Priscilla chciała wierzyć, że jej zdanie na temat utworów Elvisa może okazać się przydatne. Gdy zaprezentował jej przedpremierowo kolejne piosenki, dziewczyna postanowiła mu co nieco zasugerować - w końcu dobrze wiedziała, czego słucha młodzież w Europie. Oceniła, że mógłby nagrać więcej szybszych piosenek, takich jak "Jailhouse Rock". Nowe nie wydały się jej "tak rockandrollowe jak na poprzednich płytach". Gwiazdor zdenerwował się i odparł krótko:

- Nie pytałem cię o zdanie na temat tego, w jakim stylu mam śpiewać. Zapytałem, czy podobają ci się te piosenki, tak czy nie. Zewsząd wysłuchuję opinii laików. Nie potrzebuję kolejnej.

Obrażony poszedł do sypialni i trzasnął drzwiami. A Priscilla została sama ze swoim smutkiem i poczuciem upokorzenia.

Państwo Presleyowie

Po siedmiu latach od pierwszego spotkania, przed Bożym Narodzeniem w 1966 roku, Elvis oświadczył się Priscilli. Miała wówczas 21 lat. Dziewczyna odetchnęła z ulgą - w końcu będzie żoną, a nie "mieszkającą z nim lolitą". Ślub odbył się kilka miesięcy później, 1 maja 1967 roku w apartamencie w Las Vegas. Gwiazdor miał na sobie czarny smoking, w klapie którego umieścił biały goździk, z kolei Priscilla zaprezentowała się w białej sukni z rękawami zdobionymi koronką. Na głowie miała zdobiony perłami welon. Ceremonia miała charakter prywatny i z bliska mogło ją zobaczyć czternaście najbliższych parze osób. W samym weselu wzięło z kolei udział ponad 100 gości. Następnie państwo młodzi wyjechali do Palm Springs, gdzie spędzili cztery dni.

Jak pisze w swoim pamiętniku Priscilla, oboje byli bardzo zestresowani nocą poślubną. Jednak jak przyznała: "intensywność emocji, których doświadczyłam, była piorunująca". Niedługo potem zaszła w ciążę. Zamiast radości, pojawiły się jednak obawy. Najważniejsza z nich: czy przytyje. W końcu jej ukochany zawsze podkreślał, że dla kobiet ciąża to wymówka, aby o siebie nie dbać. Przed porodem Cilla ważyła niewiele ponad 6 kilogramów więcej niż przed zajściem w ciążę.

Według relacji przyjaciół, Elvis cieszył się, że będzie miał dziecko. Nieco inny obraz wyłania się ze wspomnień Priscilli. W grudniu 1967 roku, gdy była w ósmym miesiącu ciąży, Elvis zasugerował separację. Tłumaczył, że potrzebuje czasu, by się zastanowić. Uznał, że trochę wolnego dobrze im zrobi. Priscilla w swoim pamiętniku bez ogródek napisała: "chciałam umrzeć". Jednak dwa dni po rozmowie Presley uznał, że to niezbyt dobry plan i temat ucichł. 1 lutego 1968 roku na świat przyszła Liza Marie Presley.  

Narodziny córeczki wiele zmieniły w życiu państwa Presleyów. Priscilla wspomina, że po urodzeniu Lizy, Elvis przestał uprawiać z nią seks. W głowie Priscilli kłębiły się wówczas wspomnienia rozmów, w trakcie których Elvis powiedział jej, że nigdy nie był w stanie kochać się z kobietami, które urodziły dzieci. W taki sam sposób potraktował swoją żonę.

Zobacz też: Podarła zdjęcie Jana Pawła II. Sinead O’Connor zapłaciła za to wysoką cenę

Czarne chmury

Nad związkiem Presleyów zawisły kolejne czarne chmury. Gwiazdy i celebryci określają je współcześnie w pozwach rozwodowych jako "różnice nie do pogodzenia". Priscilla nie mogła znieść rozrzutności męża, a rozmowy o pieniądzach często kończyły się jedną wielką awanturą. Elvis za każdym razem podkreślał, że to jego pieniądze i może z nimi robić co chce. Muzyk miał dość specyficzne podejście do robienia prezentów - Priscilla nie rozumiała, dlaczego zupełnie obcym ludziom potrafił kupić... samochód. Podział ról w małżeństwie był jasny: Elvis był gwiazdą, którego głos sprzedał miliardy płyt na całym świecie, a Priscilla zajmowała się domem i dzieckiem. Mąż nie pozwalał jej nawet na podjęcie pracy czy studia.  To wszystko z biegiem czasu zaczynało coraz bardziej uwierać Priscillę. Między małżonkami tworzył się dystans. Oczkiem w głowie Elvisa stała się Liza Marie, której pozwalał niemal na wszystko.

Tłem dla trwającego związku nadal były kochanki Presleya. Miał stałe grono "przyjaciółek". Jeśli nie było ich w pobliżu, po prostu wysyłał po nie samolot.

Nowe życie, nowa Priscilla

Między parą nie układało się najlepiej. Elvis starał się zachowywać pozory i robił Priscilli drogie prezenty. Ona sama jednak miała już dość tej gry i postanowiła zdjąć maskę szczęśliwej żony. Swoim koleżankom wyjawiła, że ma romans. Wraz z początkiem 1972 roku odeszła od męża. Zabrała córkę i przeprowadziła się do swojego nowego partnera, do Los Angeles. Jej wybrankiem okazał się Mike Stone, nauczyciel karate i zarazem... przyjaciel Presleya.

Trenowanie sztuk walki sprawiło, że Priscilla zyskała pewność siebie, jakiej nigdy wcześniej nie miała. Zniknęły za to mocne makijaże, idealnie ułożone włosy i stroje, które wybierał jej mąż. Priscilla zaczynała stawać się samodzielną, świadomą siebie kobietą. Presley, wpatrzony w siebie i zajęty uwielbieniem, jakie dawały mu tłumy fanek, nawet nie zauważył tego procesu. Kariera pochłaniała go bez reszty. Jego żona z kolei czuła się coraz gorzej z tym, że jej codzienność była w całości podporządkowana jego życiu. W rozmowie z magazynem "People" stwierdziła, że jej problemy były dla niego w ogóle nieistotne.

Jednak na wieść o romansie i zażądaniu przez Priscillę separacji, załamał się. Zaczął coraz częściej spędzać czas w towarzystwie butelki z alkoholem.  W jednym z wywiadów przyznał, że nie rozwiedli się z powodu innego mężczyzny w życiu Priscilli. - Ciągle mnie nie było, zbyt wiele podróżowałem. Możesz kogoś kochać i jednocześnie krzywdzić  - stwierdził.

Priscilla nie ukrywała, że dzięki odejściu od Presleya mogła w końcu odnaleźć prawdziwą siebie. Elvis z kolei nie potrafił wybaczyć Stone’owi, że uwiódł jego żonę. Gwiazdor chciał zemsty, wpadł w depresję, a nastrój poprawiał sobie rozmaitymi lekami. Starał się robić dobrą minę do złej gry, ale niezbyt mu to wychodziło.

To koniec

Małżeństwo Presleyów definitywnie dobiegło końca jesienią 1973 roku. O tym, że nawet wtedy ich uczucie do końca nie wygasło, niech świadczy chociażby to, że oboje wyszli z sali sądowej, trzymając się za ręce. Priscilla wywalczyła na drodze sądowej nie tylko wysokie alimenty, ale również udziały w muzycznych wydawnictwach Presleya. Po rozwodzie ich relacje były jak najbardziej udane. Ich córka mieszkała z mamą, ale od czasu do czasu odwiedzała też ojca. Chociaż Elvis nadal kochał Priscillę, to jego styl życia ani trochę nie uległ zmianie. Już tydzień po sprawie rozwodowej trafił do szpitala, co było zwiastunem kolejnych problemów ze zdrowiem.

Król rock’n’rolla umiera

Król rock’n’rolla swoje ostatnie dni spędził w towarzystwie córki. Liza Marie przyjechała do niego na wakacje. 16 sierpnia miał ruszyć w kolejną trasę koncertową i nic nie zapowiadało, że sprawy przybiorą nieoczekiwany obrót. Jego ówczesna partnerka Ginger Alden znalazła go o poranku w łazience, leżącego na dywanie. Na miejsce wezwano karetkę, podjęto próbę reanimacji. Presley został przewieziony do szpitala. Nie udało się go uratować. Zmarł 16 sierpnia 1977 roku. Jego pogrzeb miał miejsce dwa dni później. Został pochowany na terenie swojej posiadłości w Memphis.

Priscilla w swojej książce wspomina, że z okna jadalni widziała tysiące ludzi czekających na karawan z ciałem Presleya. Stacje radiowe w całych Stanach grały jego piosenki, chcąc w ten sposób oddać mu hołd. Wieczorem trumna z ciałem została przeniesiona do salonu. Wtedy Priscilla i Liza Marie w spokoju mogły się z nim pożegnać.

- Wyglądasz tak spokojnie słodziaku, jesteś taki wypoczęty. Wiem, że znajdziesz tam szczęście i wszystkie odpowiedzi. Tylko nie sprawiaj kłopotów przy perłowej bramie - powiedziała do byłego męża Priscilla.

Na własnych zasadach

Pierwsza żona Elvisa nie ukrywa, że po odejściu nauczyła się rządzić własnym życiem.

- Elvis zrobił ogromną karierę, gdy był bardzo młody - nigdy nie poradził sobie ze sławą i pieniędzmi towarzyszącymi jego sławie. W pewnym sensie stał się ofiara ludzi, którzy zaspokajali wszystkie jego potrzeby. Padł też ofiarą swojego wizerunku. Jego fani chcieli, aby był idealny, podczas gdy prasa bezlitośnie wyolbrzymiała jego wady. Nigdy nie miał szansy być człowiekiem, dorosnąć do roli dojrzałego dorosłego, doświadczyć świata poza swoim sztucznym kokonem. (...) Jego pasją było zbawianie przyjaciół i fanów. Prawdziwą miłością stała się publiczność. A miłość, która łączyła nas oboje, była głęboka i trwała. Miał i nadal ma największy wpływ na moje życie - podsumowała w swojej książce.

***

Fragmenty wypowiedzi zawarte w artykule pochodzą z książki: Priscilla Presley, Sandra Harmon: "Priscilla. Elvis i ja", wyd. Znak 2024

INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama