Reklama

Co z ciebie wyrośnie?

Kim będzie moje dziecko? Każdy rodzic chciałby to wiedzieć. Ci, z którymi rozmawialiśmy, też są ciekawi, ale cierpliwie czekają, obserwują, inspirują. Z własnych domów wynieśli przekonanie, że dzieci nie muszą zaspokajać aspiracji dorosłych. Katarzyna Herman, Manuela Gretkowska i Agata Passent o marzeniach, wychowaniu, dzieciństwie i rodzicielstwie.

Rycerskość Spidermana

Leon i Katarzyna Herman, aktorka

Nasz syn to anioł. Oficjalnie jednak nie przyznaje się do tego i czasami udaje diabła. W przedszkolu Leon oczywiście zapatrzony jest w największego chuligana, uwielbia mroczne opowieści, w których występują robale, smoki i kościotrupy. Dzięki niemu wiem, że bazyliszek jadł nietoperze w błocie. Po lekturze Pana Twardowskiego obudził mnie kiedyś, szepcząc do ucha: "Oddaj mi swą duszę". To było jedno z pierwszych pełnych zdań, jakie wypowiedział. Czytamy mu dużo i nie próbujemy ograniczać jego wyobraźni. Telewizji za to nie ogląda prawie wcale. Wiedzę o superbohaterach zdobył w piaskownicy. Trudno się dziwić, bo na balu przebierańców w przedszkolu było parunastu Batmanów i Spidermanów. Kiedy chciałam go zimą namówić, żeby wkładał ciepłe kapcie, użyłam podstępu, że to bambosze Człowieka Kapcia, jak wiadomo, jedynej istoty, która jest w stanie pokonać Człowieka Pająka. Podziałało.

Reklama

Całe szczęście lubi też bardziej staroświeckie historie. O Don Kichocie na przykład czy Pippi. Jest moim małym rycerzem: bardzo się cieszy, gdy dotrzyma przysięgi honorowej. A kiedy się stroję na wyjście, chwali, że wyglądam pięknie jak królewna, która idzie na bal... Gdy wybraliśmy się niedawno do Krakowa, obowiązkowo musieliśmy odwiedzić Wawel i Smoczą Jamę. Leon był bardzo przejęty, miał wrażenie, że przenieśliśmy się do innej epoki. Gdy usłyszał karetkę pogotowia, był pewien, że wiozą rycerza. Od czasu do czasu synek cicho siedzi pod stołem i jest smokiem. Prosi, żeby mu rzucić na pożarcie ochłap mięsa, ostatecznie może być kabanos. Lubi słuchać opowieści o bitwach, powstaniach, drugiej wojnie światowej.

Codziennie jesteśmy w Łazienkach. Gdy przechodzimy obok popiersia Bema, chce, żeby mu w kółko opowiadać o dzielnych Polakach. Bardzo mnie prosił, żebym go zabrała na premierę filmu "Generał Nil", w którym wystąpiłam. Rozumiem go doskonale. Historia była moim ulubionym przedmiotem w szkole. Mam do niej stosunek emocjonalny może dlatego, że pierwszy raz zakochałam się, gdy kolega z ławki podpowiadał mi na lekcji o Wojciechu Korfantym.

Czary, garnki, kości

Pola i Manuela Gretkowska, pisarka

Pola skończyła osiem lat. Nie katujemy jej zajęciami pozalekcyjnymi. Muzyki uczy się od przedszkola, kwadrans dziennie odbębnia swoje na pianinie. W szkole z zajęć dodatkowych wybrała tylko robienie koralików. Przy nieograniczonym dostępie do informacji ważne jest nie wkuwanie, ale umiejętność wyboru i pasja. Dobrze wybiera nie zestresowany "szczur", ale wesoły i szczęśliwy "kotek". Jedyne, co możemy zrobić, to nauczyć ją zaufania i szacunku do siebie samej. Pomaga w tym szczęśliwe, zabawowe dzieciństwo, nie tresura.

Ja sama miałam dzieciństwo "idealne". Byłam bezgranicznie grzeczna. Wychowana w absolutnej wolności i tolerancji, chciałam być kimś, kto bez ograniczeń grzebie w cudzym życiu: śmieciarzem. W drugiej klasie podstawówki postanowiłam zostać śmieciarzem specjalistą, czyli archeologiem. Potem antropologiem. Niestety, nie spełniło się to w dorosłym życiu. Mam dyplom antropologa średniowiecza, kulturowego, a nie tego prawdziwego, od łopaty.

Rodzice akceptowali to, co rozumieli, martwili się tym, czego nie pojmowali. Zdałam sobie sprawę, że jeżeli nie chcę mieć na sumieniu ludzi, którzy mnie kochają, muszę znaleźć sposób, by wydostać się spod opieki dorosłych polubownie. Postanowiłam wygrać olimpiadę filozoficzną. Likwidowało to zmartwienie rodziny: "Co z nią będzie?". Wiadomo, za kilka lat pójdę na studia bez egzaminu. Dziś staram się przekazać Poli: "Nikt nie zadba o ciebie tak jak ty i nikt cię tak nie skrzywdzi, jak ty sama". Uczę ją, że tsunami, trzęsienia ziemi się zdarzają.

Ale to co się dzieje między ludźmi, zależy tylko od nas. Uczę ją po dziecinnemu analizowania motywów wyboru. Pola (bez moich sugestii) też chce być archeologiem. I chyba na wszelki wypadek - czarownicą. Zawsze będzie mogła wyczarować coś, czego nie uda się jej znaleźć. I taki ma charakter: generała poety, czyli czego sobie nie wywalczy, to wymyśli.

Duchowa siła przebicia

Kuba i Agata Passent, dziennikarka

Marzyłabym o tym, by w życiu Kubusia było więcej duchowości niż w moim i w odróżnieniu ode mnie był człowiekiem głęboko wierzącym - wszystko jedno w jakiego Boga. Fajnie byłoby, gdyby był jakimś duchowym opiekunem, może pastorem albo społecznikiem? Życzyłabym również i jemu, i sobie, żeby potrafił się z nami zaprzyjaźnić. Dlatego właśnie traktujemy go poważnie. Jego pokój urządziliśmy tak, żebyśmy sami chcieli w nim zamieszkać.

Ponieważ w naszym domu nie ma telewizji, siadamy z Kubusiem przed sprzętem grającym i wyobrażamy sobie, o czym jest muzyka. On krzyczy: "Nic nie widzę!". Na to ja mówię, żeby zamknął oczy i zobaczył: może biegną konie, może leci stado ptaków? Od swojego taty, który jest fotografem, Kuba dostał jednorazowe aparaty i teraz razem omawiają "prace" Kubusia. Wojtka zafascynowała żabia perspektywa, z której syn widzi świat.

Rozmawiamy z Kubą zawsze normalnym językiem, a nie dźwiękonaśladowczym czy zdrobnieniami. Ale szanuję jego własne słowotwórstwo. "Piesek hauczy" wydaje mi się naturalne, a żeby do domu przyszli goście, mimo że nikt nie obchodzi urodzin, trzeba urządzić zaprosiny. Ciekawie rozmawia z nim nasz przyjaciel filozof. Pyta na przykład: O czym dziś Kubusiu myślałeś? albo Czy ten film sprostał twoim, Kubusiu, oczekiwaniom? A on właśnie skończył oglądać Krecika.

Staramy się, żeby miał kontakt z rożnymi ludźmi, nie tylko tymi, którzy mają dzieci. Ja sama bardzo lubiłam rozmawiać z dorosłymi i najcudowniejsze, co odziedziczyłam po mamie, to grono przyjaciół... Ponieważ po rozwodzie Agnieszka była mamą weekendową, wakacyjną, pisała do mnie mnóstwo ważnych listów. Poza tym byłam dzieckiem przytulanym, głaskanym i pieszczonym. Ojciec regularnie, nim zasnęłam, przychodził do mojego pokoju, głaskał mnie po głowie na dobranoc. Do dziś mówi mi, że kocha mnie najbardziej na świecie.

Jedyną rzeczą, przeciw której się buntowałam, była gra na pianinie. Jako nastolatka wprawdzie wykradałam się na prywatki, kiedy tata już spał, ale miałam też świetny intelektualny kontakt z rodzicami. Obydwoje studiowali na najlepszych światowych uniwersytetach - poszłam w ich ślady. Jedyne, czego żałuję, że przez silną osobowość taty nie nauczyłam się asertywności. Mam z tym kłopot. Podczas gdy inni rozpychają się łokciami, ja nie potrafię powołać się na znajomości. Za to trzyletniemu Kubusiowi w piaskownicy nie brakuje siły przebicia. Może mu to zostanie?

Wysłuchała Zuzanna Pol

Twój Styl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy