Pan konduktor pilnuje smoka
Nie miałam pojęcia, że moje myśli przed snem będzie zaprzątał konduktor Przemek. Ale jak miał ich nie zaprzątać w tych trudnych czasach, kiedy z pozoru małe gesty okazują się wielkimi czynami?
Powiedzieć, że media społecznościowe mają moc, to nic nie powiedzieć. Trafiamy w nich na historie, które rujnują nasze dobre samopoczucie, ale też na takie, które je budują. Tak miałam wczoraj, dzięki wpisowi pewnego pracownika kolei. Oto on:
"Taki oto zwierzak został prawdopodobnie w pociągu 94815 relacji Katowice- Żywiec. Wiem, że na S5 jeździ chłopczyk, który ma całą kolekcję dinozaurów i smoków. Bardzo często bawi się nimi w pociągu. Tą drogą chciałbym poprosić o to, aby jego rodzice skontaktowali się ze mną. Szkoda, aby zabawka (z jakże cennej kolekcji) została zagubiona. Tymczasem zajmę się smokiem, dam mu jeść i będzie bezpiecznie czekał na właściciela".
Może nie każdy od razu zda sobie sprawę z tego, ile dobrego zrobił pan konduktor, dlatego zachęcam do głębszej analizy.
Dla dzieci "nic" może znaczyć "wszystko", a rzeczy, które dorosłym mogą się wydawać bezwartościowe, dla nich są największym skarbem. Przypomnij sobie, drogi czytelniku, swój ukochany przedmiot, bądź zabawkę z dzieciństwa, która zaginęła bezpowrotnie. Boli do dziś, prawda? Inna sprawa, że część rodziców kompletnie nie rozumie prawdziwych dzieł sztuki i pozbywa się ich, nie wiedząc, jak cenne to okazy. To jednak temat na osobną rozprawę.
Konduktor wykazał się ponadprzeciętną spostrzegawczością, znał swojego podróżnego, widział, że chłopczyk zbiera dinozaury, że bawi się nimi podczas podróży. A przecież nie musiał takich rzeczy zauważać - mógł tylko sprawdzać bilety, odpowiadać na pytania klientów i nic ponad to. Empatii nie miał wpisanej w umowę o pracę.
Bardzo chciałabym, żeby taką spostrzegawczością wykazywali się na przykład nauczyciele, bo dzięki temu mogą pracować ze swoimi podopiecznymi na ich zasobach. To się będzie opłaciło obu stronom - dorośli wreszcie będą mieli chętnego do współpracy młodego człowieka, a nie przemęczonego wiecznie wychowanka, dzięki czemu nie będą wypruwać sobie żył i przelewać z pustego w próżne.
Ostatnia rzecz dotyczy formy, w jakiej pan konduktor zakomunikował poszukiwanie właściciela. Nie wierzę, że odbiorca nie uśmiechnął się, przeczytawszy, że smok jest pod opieką i zostanie nakarmiony, póki właściciel się nie znajdzie.
A tak na marginesie, powiedzmy sobie szczerze, czy nie tęsknimy za smokami? Skąd tak wielka popularność "Gry o tron"? Jasne - scenariusz jest ważny, podobnie jak gra aktorska, ale czy serial cieszyłby się aż taką popularnością, gdyby nie te baśniowe stworzenia?
Od czasów "Niekończącej się opowieści" Wolfganga Petersena, marzymy żeby podróżować na grzbiecie smoka! A przynajmniej niektórzy z nas o tym marzą. Wracając jednak do sedna sprawy i realnego smoka - bierzmy wszyscy przykład z pana Przemka.
Zwracajmy uwagę na innych, bądźmy bardziej empatyczni. Możemy dzięki temu zapobiec czyjejś rozpaczy. To więcej niż nam się wydaje, że zrobić możemy.
Zobacz więcej: