Hotel Transylwania... wiecznie żywy!

Pamiętacie jeszcze Hotel Transylwania? Dracula, nastoletnia wampirzyca wchodząca w trudny wiek, mumie, gremliny, szkielety, Quasimodo, niewidzialny, rudy przyjaciel wujka Frankiego (pudrujący pośladki przed imprezą) i autostopowicz w jednym budynku? Tak! To wszystko, a nawet więcej... Przecież wielogłowy smok z rozwarstwieniem jaźni (czyt. „rozsześćceniem jaźni”) ubolewający nad warunkami hotelowymi, czy flegmatyczny, kilkupiętrowy yeti (robiący jedynie dobre wrażenie) - to zwykła codzienność. Jednak po kolei…

Hotel Transylwania zabiera nas do zalesionych wzgórz transylwańskiej dziczy. Znajduje się tu wiekowy zamek, zrekonstruowany przez samego Draculę, w którym to on, jego mała córeczka, jak i inne potwory mogą czuć się swobodnie. Ambitny projekt uciskanej i prześladowanej przez ludzką tłuszczę nacji zakłada stworzenie bezpiecznej enklawy, w której Dracula, przykładny ojciec, może wyprawić córce urodziny… Jest to 118. jubileusz spadkobierczyni wampirzego rodu, czyli data długo wyczekiwana przez Mavis. W końcu… uzyskała pełnoletniość! Więc (skoro zgodnie z ichniejszym prawem – może już prowadzić karawan) mogła będzie ruszyć w świat, a przede wszystkim opuścić mury zamku, z którego dotąd nie wychodziła (jak kto woli – nie wylatywała).  Nasza bohaterka pragnie odwiedzić Hajaje (prawdopodobnie mowa o Hawajach), miejsce, w którym jej rodzice odnaleźli Zing.

Oczywiście, nasuwa się na usta proste pytanie – czym jest Zing? Otóż każdy z nas odnajduje miłość, miłość swojego życia, miłość na całe życie. Tę jedną, jedyną druga połowę, z którą to pragnie założyć rodzinę, jak i się zestarzeć – choć w przypadku wampirów o to trudno – każdy z nas pragnie mieć kogoś, kto będzie, przyjacielem, oparciem – kimś niezastąpionym…    

Niełatwo jednak o wierność i oddanie. Na swojej drodze spotykamy mnóstwo ludzi (czyt. potworów z dobrych rodzin), jak więc odnaleźć tę właściwą osobę?  Właśnie z tym problem boryka się Hrabia Dracula, kiedy to w jego zamczysku pojawia się Jasio, bezsprzecznie zainteresowany Mavis (Zing od pierwszego wejrzenia). W wyniku nieszczęśliwego (dla Draculi) zbiegu okoliczności Jasio (vel Johnnystein) zostaje wciągnięty do organizowania najwspanialszej imprezy urodzinowej, jaką widziały mury starego zamczyska.

Cała historia rozbija się o strach, zarówno przed przeszłością – Dracula nie może się otrząsnąć się z krwawej masakry w zamku Lubov (w której życie straciła ukochana Hrabiego) – jak i przyszłością – trudno mu zaakceptować fakt, iż jego mała córeczka dorosła, pragnie przeżyć swoje Zing i wylecieć (dosłownie) z rodzinnego domostwa. Bohater boryka się z dylematami samotnego rodzica, starającego się za wszelką cenę zaoszczędzić dzieciom przeżytych cierpień.

Dzieło porusza także problem różnicy pokoleń, uwidoczniający się poprzez odmienne gusta muzyczne i rozrywkowe. Nagła konfrontacja tradycji z nowoczesnością kończy się szampańską zabawą, w której każdy odnajdzie coś dla siebie. Czy czasem warto zerwać z utartymi schematami? Tak, jeśli konsekwencją jest beztroska ekscytacja. Obserwujemy stopniową metamorfozę głównego bohatera, który krok za krokiem wyrywa się z żałobnego marazmu, odzyskując chęć do życia. Zaczyna też czerpać z tego satysfakcję.

 
- Kapitan Niewtrącaćsię poprosił kogoś o pomoc?
- Przepraszam, Hrabia!

Co więc bawi i porusza w filmie? Jest to produkcja, którą należy obejrzeć kilkakrotnie, skupiając się, zarówno, na tle, jak i aranżacji. Osobiście przyznajemy, iż oglądaliśmy go czterokrotnie, a każdy powrót do projekcji przysparza nam nie lada atrakcji przy zaśmiewaniu się do rozpuku. Genialnie przygotowane postacie nie nudzą, zaskakując nas swoją „potwornością” na każdym, kolejnym kroku. Znajdziemy tu całą gamę znanych nam z życia sytuacji: kłótnie dorastającej córki z nadopiekuńczym ojcem, przemęczoną głowę wielodzietnej rodziny, łaknącą odrobiny spokoju i świeżej jagnięciny, młodą parę, a nawet francuskiego kucharza z niezrealizowanymi aspiracjami kulinarnymi wysługującego się tresowanym szczurem o imieniu Esmeralda…

Na pochwałę zasłużył sobie dubbing. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że ścieżki dialogowe w polskich adaptacjach filmów animowanych, zarówno pod kątem tłumaczenia, jak zaangażowania oraz doboru aktorów, są po prostu świetne. Przesłuchania przeprowadzono bardzo skrupulatnie, przez co wszystkie postacie zachowały swój charakter. Dodamy, iż w niektórych przypadkach zyskały – język polski, z jego rozlicznymi dwuznacznościami, nadaje się idealnie do żartów lub parodii.

Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, iż film miał swoją premierę 09 XI 2012r. nie znaczy to jednak, że nie jest już aktualny. Bajka dla grzecznych dzieci? Stanowczo nie! Hotel Transylwania to opowieść skierowana do dorosłego (względnie dorastającego) widza, który doceni liczne analogie do znanych produkcji kinowych. Czy film jest straszny? Ależ skąd - bardziej bawi, niż przeraża!  

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas