Reklama

„Można żyć bez powietrza”. Lilka z Kossaków: poetka miłości, specjalistka od „różowej magii"

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Dla jednych polska Safona czy "staroświecka pani z Krakowa", a dla rodziny i przyjaciół Lilka. Tworzona przez nią poezja ujmowała błyskotliwością, urokiem i celną puentą. Cóż, to właśnie ona w jednym z najsłynniejszych wierszy o miłości, pisała, że "można żyć bez powietrza". Wszystko zmienił wybuch II wojny światowej i emigracja do Londynu. Z kobiety piszącej o "niebieskich migdałach" i "różowej magii" stała się komentatorką brutalnej rzeczywistości.

Tych słów raczej nikomu przedstawiać nie trzeba, a od jakiegoś czasu mamy możliwość dość częstego wsłuchiwania się w nie. Poezja Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej powróciła ze zdwojoną siłą, tym razem w rytmie country. Popularna w Polsce piosenkarka sanah postanowiła wydać utwór "Pocałunki" składający się z wierszy słynnej poetki. W refrenie przewijają się słowa wiersza "Miłość (Nie widziałam cię już od miesiąca)". Wokalistka przyznała, że inspirowała się wersją wykonywaną wcześniej przez Ewę Demarczyk. Stworzyła tylko inną melodię. 

Reklama

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska wiodła życie nie mniej barwne i burzliwe, co jej wiersze. Poetka, ale i dramatopisarka okresu międzywojennego wiersze ubierała w eleganckie słowne kreacje, metafory, ironiczne szpileczki i trafiające w sedno puenty. A to tylko jeden z wielu powodów, dla których Lilka z Kossaków fascynuje do dziś. "Polska Safona" doczekała się nawet swojej planetoidy - (4114) Jasnorzewska.

Zobacz też: Kurtyna kobiet w Teatrze Słowackiego. Hołd dla krakowianek utkany z milionów nici

Lilka z Kossaków

Córka słynnego malarza Wojciecha Kossaka i Marii z Kisielnickich przyszła na świat 24 listopada 1891 roku. Początkowo data ta była jednak tajemnicą poliszynela. Przyszła poetka sprytnie ją zmieniała, bo chciała za wszelką cenę chciała się odmłodzić. Podobną praktykę stosowała jej młodsza siostra, Magdalena Samozwaniec, czyli "pierwsza dama polskiej satyry".

- Wojciech Kossak i "Mamidło" [Maria Anna Kisielnicka-Kossak - przyp. red.] rozpuścili starszą córkę do granic możliwości. To ona miała być tą najwspanialszą, to ona miała zostać tą tak rozchwytywaną autorką. Kiedy Madzia wydała pierwszą książkę "Na ustach grzechu: powieść z życia wyższych sfer towarzyskich", która - ku zdumieniu wszystkich - z autorką włącznie, odniosła ogromny sukces, ojciec był zaskoczony. Zwłaszcza że młodsza "kukła" nie tylko oddała mu pieniądze, które w wydanie książki zainwestował, ale nawet dołożyła premię! Było to dla Kossaka o tyle szokujące, że dotychczas ubóstwiane córki głównie brały od niego pieniądze. Kossakówny miały, co chciały - sukienki z Francji, kapelusze z Wiednia... Zapragnęły pojechać na Riwierę, to biedny "Tatko" malował kolejne obrazy i jeszcze nie wyschnięte szły do ludzi. Bo córeczki wyjeżdżają, bo trzeba pieniędzy - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" w 2015 roku Rafał Podraza, cioteczny wnuk Magdaleny Samozwaniec.

Poetka dorastała w neogotyckim dworku Kossakówka. W domu rodzinnym często gościła polska elita intelektualna i artystyczna, w tym m.in. Henryk Sienkiewicz czy Ignacy Jan Paderewski.

Jako dziewczynka zmagała się ze skrzywieniem kręgosłupa, przez co całymi dniami musiała nosić twardy, specjalny gorset. Uczyła się w domu, co zaowocowało znajomością kilku języków obcych i zdobyciem wykształcenia humanistycznego. Pawlikowska-Jasnorzewska była też wolną słuchaczką krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Chociaż znamy ją głównie jako poetkę, to w młodości zajmowała się również malarstwem. Pawlikowska-Jasnorzewska sporo podróżowała - była we Włoszech, Francji i północnej Afryce. Kochała mężczyzn i luksusy, w międzyczasie romansowała, a za mąż wychodziła trzykrotnie.

Zobacz też: Nietuzinkowe życie Simony Kossak. Zamieszkała w środku Puszczy Białowieskiej

Mężczyźni i staroświeckie fokstroty

Maria i jej siostra Magdalena od najmłodszych lat przeżywały fascynację mężczyznami, a jako nastolatki prowadziły na ich temat sekretne zapiski. Młode damy nie mogły się też doczekać dnia, w którym wyjdą za mąż. Pawlikowska-Jasnorzewska ponoć nie chciała mieć dzieci - uważała, że ciąża mogłaby źle wpłynąć na jej sylwetkę. Przerażała ją również starość, a swoje lęki ujęła w wierszu "Babcia". Napisała go, gdy miała... 30 lat. Oto fragment:

"Z mężami jest jak z bańkami mydlanymi"

Jej pierwszym mężem był Władysław Bzowski, oficer armii austriackiej. Małżeństwo zostało unieważnione przez kościół w marcu 1919 roku. W międzyczasie, jesienią 1916 roku poznała w Zakopanem Jana Henryka Gwalberta Pawlikowskiego. Maria z Kossaków obdarzyła pisarza i zarazem miłośnika Tatr płomiennym uczuciem. Para pobrała się 2 czerwca w 1919 roku na Wawelu, a później zamieszkała w zakopiańskiej willi "Pod Jedlami". Sielanka nie trwała jednak zbyt długo. Jedną z przyczyn rozpadu małżeństwa był romans Pawlikowskiego z tancerką Valerie Konchinsky. Co ciekawe, na dwa lata przed definitywnym rozstaniem, również Maria wdała się w romans z lotnikiem Sarmento de Beires. Klamka zapadła: dziesięć lat po ślubie, Sąd Najwyższy unieważnił małżeństwo.

- Bo z mężami jest jak z bańkami mydlanymi: pierwsza jest zawsze nieudana, druga już lepsza, a dopiero ta trzecia naprawdę piękna i kolorowa - mawiała poetka.

Trzecim mężem poetki był Jerzy Stefan Jasnorzewski, którego nazywała "Lotek". Para stanęła na ślubnym kobiercu w 1931 roku i zamieszkała w Krakowie. Następnie przeprowadzili się do Dęblina i Warszawy, skąd wyemigrowali do Anglii. 

Zobacz też: Katarzyna Sierakowska: Opowieści o gotowaniu nie rozpalały wyobraźni

Niebieskie migdały, czyli o poezji słów (więcej niż) kilka

"O staroświecka młoda pani z Krakowa! Strzeż się! Biskup pieni się i krzyczy: horrendum! Na łąkę wychodzisz nocą po kwitnące słowa, Tajne czynisz praktyki, aby pachniały ambrą i lawendą". Tak pisał Julian Tuwim o Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w dedykowanym jej utworze.

To za pomocą "kwitnących słów" Lilka z Kossaków tworzyła barwne i nastrojowe wiersze. Eleganckie, urokliwe i pełne wdzięku. "Malowała" je za pomocą odpowiednio dobranych słów, szczypty ironii i trafnej puenty. Pawlikowska-Jasnorzewska nazywana była "pierwszą damą Skamandra", chociaż tak naprawdę nie była głębiej związana z żadnym literackim ugrupowaniem. Na literackiej scenie zadebiutowała tomem wierszy "Niebieskie migdały" (1922), z którego pochodzą utwory takie jak "Historia o czarownicach", "Pyszne lato" czy "Na ciepłej niebieskiej łące", "Zapomniane pocałunki" czy urzekający bogactwem barw "Świt", którego fragment brzmi:

"Zazieleniło się stalowe niebo - porosło trawą brzegiem widnokręga./ Zza gór wypełzły smoki granatowe i popłynęły, kędy wzrok nie sięga".

Nie mniej obrazowo było w tomie "Różowa magia". W wierszu o tym samym tytule, który brzmi niczym zaklęcie, poetka pisała:

Później były "Pocałunki", w których Pawlikowska-Jasnorzewska przemycała zachwyt nad życiem i ukazywała różne oblicza miłości. To z drugiego tomu pochodzi wspomniany już słynny wiersz, w którym pisała: "Nie wiedziałam cię już od miesiąca...". Jednak późniejsze jej wiersze opatrzone były już nutkami zadumy, a czasami i przemyśleń dotyczących przemijania, śmierci. W "Miłości (Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie") Pawlikowska-Jasnorzewska pisała:

"Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie. Patrzysz w okno i smutek masz w oku... Przecież mnie kochasz nad życie?  Sam mówiłeś przeszłego roku...". 

Pawlikowska-Jasnorzewska publikowała utwory na łamach czasopisma "Skamander", "Wiadomościach Literackich", "Świecie", "Czasie", "Bluszczu", "Gazecie Polskiej" czy "Cyruliku Warszawskim". Była również autorką słuchowisk radiowych w Polskim Radiu. W 1935 roku otrzymała Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury, a dwa lata później - Nagrodę Literacką Miasta Krakowa. Oprócz poezji, Pawlikowska-Janorzewska tworzyła również sztuki teatralne. W jej dorobku znajduje się ich 16. Przyjaźniła się z artystami i pisarzami kręgu Skamandrów. Na jej twórczość miała również wpływ znajomość z Witkacym i formistami krakowskimi.

Pawlikowska-Jasnorzewska zyskała miano uduchowionej poetki piszącej romantyczne wiersze. I taki jej portret funkcjonował przez wiele, wiele lat. Jest to jednak obraz niepełny, bo zarówno na kolejny etap jej życia i twórczości miała wpływ wojna i emigracja. Poetka z mężem wyjechała do Londynu po premierze sztuki "Baba-Dziwo" w 1939 roku, która była satyrą na Adolfa Hitlera.

Wojna i emigracja. Koniec "różowej magii"

Emigracja była dla poetki ogromnym dramatem. Była daleko od rodziny, mąż sporo czasu spędzał w bazie lotniczej, a jej kariera utkwiła w martwym punkcie. Lilka z Kossaków, która do tej pory wiodła luksusowe życie, tuż obok miała ukochaną siostrę Magdę, a "Tatko" spełniał jej największe zachcianki, straciła wszystko. Z kobiety piszącej o "niebieskich migdałach", "gwiazdach spadających" i "różowej magii" zaczęła snuć refleksje nad wojną i historią. W trakcie emigracji współpracowała m.in. z "Polską Walczącą" i "Wiadomościami Polskimi Politycznymi i Literackimi". Została też członkinią Rady Teatralnej w Ministerstwie Informacji Rządu RP.

W 1942 roku tak pisała o tęsknocie za Krakowem w wierszu opublikowanym na łamach "Polski Walczącej":

W "Szkicowniku poetyckim" czytamy: "Wojna to tylko straszliwy, ognisty kwiat tego, co jest. Ktoś uniknął cudem śmierci w pojedynku lotniczym i strącony, płonący, uratować się zdołał. Ale w sześć miesięcy później wypowiedział mu wojnę złośliwy furunkuł, opanował go i zabił. Bezradnie stało lekarze nad powalonym krajem - człowiekiem. Młoda wdowa szalała z rozpaczy, gdyż człowiek ten był jej ojczyzną i domem. Kto winien? Stan wojenny świata, wieczny niepokój... zamiłowanie bogów do nieustannego alarmu".

W opublikowanych zapiskach poetki "Wojnę szatan spłodził. Zapiski 1939-1945" pisała już bez delikatnych słów i lekkich metafor. Jej język stał się dosadny i bezkompromisowy. Cóż, było to już zupełnie inne oblicze Lilki z Kossaków, marzycielskiej poetki, autorki barwnych wierszy. Wystarczy przypomnieć chociażby opis emigracyjnego Londynu, w którym nie przebierała w słowach:

"Wstydzę się swojego plemienia. Schłopiałe, ogłupiałe, rozpustne prostaki. Możemy śmiało nie żałować, że to się nie rozpanoszyło na cały świat, ale że po łbie chamskim dostało. Polska profesorów krakowskich, Kossaków, Zamoyskich, Tarnowskich, tych typów kochanych Staffa i Boya, pięknych pań, cudownych aktorek to Polska - za to Polska rządowa to jakaś prowincja, to coś tak okropnego, że w gardle mi zasycha, gdy tylko myślę np. o takim Becku i jego żonie w Juracie (...), o terrorze polskim, o prywacie w wojsku, o snobizmie wojskowym".

Pisała też:

"Po prostu za trudno być mną. Tyle kantów. Nie dziw, że czasem trudno mi po prostu mówić, i dopiero samotność wraca mi przytomność. Złudzeniem jest, abym mogła utrzymać stosunki z ludźmi, to się nie da. Ludzie przyprawiają mnie po pewnej chwili o duszności i mowę utrudnioną. Mój niepokój i znużenie udziela się im i mają mnie też dosyć i nie cierpią mnie".

"Polska Safona" odeszła we śnie

Nie był to jednak koniec smutnych "niespodzianek" od losu. Poetka poważnie zachorowała. W 1944 roku dostała krwotoku i trafiła do szpitala. Okazało się, że cierpi na raka szyjki macicy. Jej ostatni wpis w dzienniku brzmiał: "Zdaje mi się, że nie mogę już. Słabość straszna".

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska zmarła 9 lipca 1945 roku w Manchestrze. O śmierci siostry Magdalena Samozwaniec dowiedziała się z radia. Mąż nigdy nie pogodził się ze śmiercią poetki i zawsze mówił o niej w czasie teraźniejszym. I tak odeszła we śnie polska Safona, która w jednym z wierszy pytała:

***

W trakcie pisania korzystałam z poniższych źródeł:

Fragmenty wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pochodzą ze zbioru "Złote myśli kobiety. Poezje zebrane" (Prószyński i S-ka, Warszawa 2019)

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, "Wojnę szatan spłodził. Zapiski 1939-1945" (Agora, 2012)

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Życie i twórczość [w;] Culture.pl: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Życie i twórczość

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: poezja | literatura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama