POKOCHAJ SIEBIE! To bynajmniej nie tanie hasło kampanii marketingowej lecz droga do sukcesu!
Chcesz być szczęśliwy tylko nie wiesz od czego zacząć? Ja Ci powiem: zacznij od pokochania samego siebie ;) Tylko wtedy będziesz zdolny kochać innych prawdziwą miłością i odnajdziesz porozumienie ze światem. I pamiętaj- szczęście jest TU.
No i znowu książka mnie natchnęła do napisania czegoś, być może ważnego... Pawlikowska i jej "W dżungli podświadomości" to książka może chwilami wlekąca się jak flaki z olejem, może napisana w sposób banalnie niebanalny ale mówiąca o sprawach mimo wszystko istotnych. Nie dowiedziałam się z niej zbyt wiele nowego. Natomiast z większością wniosków, do których doszła autorka, jak najbardziej się zgadzam. Podejrzewam, że komuś, dla kogo temat podświadomości i pozytywnego myślenia jest totalnie nieznany lektura sprawi większą przyjemność. Dla kogoś kto już cokolwiek wie, pozwoli troszkę usystematyzować wiadomości, skłoni do refleksji.
Chciałabym napisać o fakcie, który Pani Beata obnażyła w wyżej wspomnianej książce. Fakt, który jest oczywisty, a mimo wszystko nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jaki jest istotny. Oto on: żeby pokochać kogoś szczerą, prawdziwą i nietoksyczną miłością najpierw trzeba pokochać samego siebie. Banalne? Też tak sądzę. A jednak całkiem niedawno zdałam sobie sprawę ze smutnej prawdy, że na tej planecie cała masa ludzi nie akceptuje siebie samych i wcale nie podchodzi do siebie z miłością! Nie chodzi tu o uwielbienie do siebie samego. Chodzi o to, żeby żyć z sobą w zgodzie, żeby się sznować, żeby się lubić. I żeby wybaczyć sobie wszystkie rzeczy, za które się obwiniamy, żeby wybaczyć sobie błędy jakie popełniliśmy. Żeby nie nosić w sobie złych emocji, z których często nawet nie zdajemy sobie sprawy, a które niby niewidoczne uprzykrzają nam życie. Wzbudzają strach, kierują ku toksycznym relacjom z ludźmi i światem. Prowadzą do destrukcji...
Skąd się właściwie biorą konflikty nas samych ze sobą, toksyczne związki, problemy w relacjach z ludźmi dookoła nas? Z podświadomości, która zakodowała sobie schematy zachowań. I jak Pani Beata mądrze pisze: owa podświadomość chce dla nas dobrze ale nie zawsze jej to wychodzi. To trochę tak jak z moją babcią. Babcia jest cudowną osobą, oddaną rodzinie. Niestety jej wizja świata (gospodyni nie wychylającej nosa poza sanktuarium mieszkania, które codziennie trzeba polerować- babcia jest pedantką) unieszczęśliwiłaby większość członków naszej rodziny, gdyby zgodzili się żyć według jej przykazań. I taka jest nasz podświadomość: zamknięta na postęp, nie wyściubiająca nosa poza utarte schematy. O ile łatwo wymigać się od woli babci, która chce nam ułożyć życie po swojemu, o tyle podświadomości o wiele trudniej się wywinąć. To wewnętrzny głos, który kieruje naszymi zachowaniami, a my często nie zdajemy sobie sprawy, że robimy coś wbrew naszemu dobru.
Jeżeli więc w trakcie dzieciństwa ktoś z was cierpiał na niedosyt miłości i musiał jej szukać uciekając się do intryg pt: choroba (bo tylko wtedy rodzice mieli dla was czas i troszkę czułości) będziecie stosowali tą metodę do dziś. Możecie nawet robić z siebie ofiarę żeby tylko was zauważono i poklepano z czułością po plecach. Niektórym nawet wróżę w związku z tym hipochondrię... Jeżeli dziecko zostało opuszczone przez jednego z rodziców może w przyszłości odczuwać lęk przed bliskością. Bliskość będzie ryzykowna o tyle, że przywiązemy się do kogoś kto nas być może zostawi. Więc lepiej nie wiązać się z nikim, uciekać przed uczuciami i bliskością. Z kolei dziecko z niepełnego domu, które było kochane ale jeden z rodziców zawsze był daleko może szukać nierealnego związku: wirtualnego lub na odległość. Tylko po to żeby stworzyć w aktualnych realiach formę miłości jaką zna z dzieciństwa. Może to duże uproszczenia ale warto przyjrzeć się sobie. Jeżeli mamy problem z ludźmi lub uczuciami, czujemy niewyjaśnioną pustkę- zapytajmy się dlaczego? Z czego ona może wynikać? Czy w przeszłości wydarzyło się coś co może nas hamować? Jeżeli zrozumiemy co to jest, to połowa sukcesu! Wówczas trzeba zacząć pracę nad sobą, w celu pozbycia się cienia, który trzyma nas o krok od szczęścia i przed pokochaniem samego siebie.
Na koniec jeszcze coś. Muszę o tym napisać. Znam cudowną osobę płci żeńskiej: piękną, inteligentną, chłonną życia, otwartą na ludzi, lubianą przez ludzi. Z problemami emocjonalnymi. Po wysłuchaniu jej rozterek, powiedziłam jej, że musi bardziej pokochać siebie. Że tylko gdy to zrobi cokolwiek może się zmienić na lepsze. Zabiła mnie odpowiedzią, której totalnie się nie spodziewałam: "Pokochać siebie? Za co? Jestem beznadziejna..." (...) Ale spróbowała i od tego czasu wszystko z każdym dniem jest lepiej :)