Rzucają pracę, dostają kieszonkowe od faceta. Mężczyźni kochają "soft girl"
Chcą być bardziej kobiece, bezbronne, bardziej "soft". W kraju uznawanym za jedną z kolebek feminizmu coraz popularniejszy wśród kobiet staje się trend bycia niepracującą, wspierającą swojego mężczyznę utrzymanką, która dba o siebie i... dostaje kieszonkowe od zarabiającego pana domu. Co odnajdują w takim stylu życia "soft girls"?
Nie pracują, mają czas wolny i "pensję" od partnera
Soft Girl Trend funkcjonuje z przerwami w mediach społecznościowych już od 2010 roku jako tzw. "mikrotrend", a więc wyszukiwany głównie przez osoby zainteresowane tym dokładnie stylem. Dopiero gdy w zeszłym roku BBC zainteresowało się tym, jak dużą popularnością cieszył się filmik Vilmy Larsson ze Szwecji, która opisywała benefity z rezygnacji z pracy i bycia soft girl, rozpoczęła się żywa dyskusja na ten temat.
Zobacz również:
Najpierw wyjaśnijmy na czym polega bycie "soft". Choć część twórców internetowych uznaje "miękkie dziewczyny" za trend modowy: dziewczęce sukienki, delikatnie zaczesane włosy, perfekcyjny makijaż, dużo kwiatowych materiałów i spódniczek, to oprócz stylizacji, chodzi także o sposób życia. Kobiety mianujące się "soft girl" to świadomie rezygnujące z pracy młode osoby stawiające na samorozwój, dbanie o domowe ognisko, troszczące się o swojego partnera będąc na jego utrzymaniu. W rozmowie z BBC 25-letnia Vilma rozpływa się nad tym, jak dobrą podjęła decyzję, mówiąc o tym, że jej życie jest łagodniejsze, wolne od stresu i pędu. Zapytana o to, jak czuje się ze świadomością, że nie zarabia na siebie, wyznała z rozbrajającą szczerością, że otrzymuje od partnera... kieszonkowe. - Co miesiąc partner daje mi pensję z pieniędzy, które zarobił. Ale jeśli potrzebuję więcej, to go o to poproszę. Jeśli potrzebuję mniej - po prostu oszczędzam resztę - stwierdziła w rozmowie z BBC.
Soft girl to nie kura domowa
Delikatny makijaż, opięte ubrania podkreślające kobiecą sylwetkę, ale tylko na tyle, by było dziewczęco, nie wulgarnie. Wysportowane, bo mają czas na siłownię, pilates, gotują wymyślne posiłki, pieką słodkości, czekają na swojego wybranka z obiadem i herbatą. Brzmi zupełnie jak "tradwifes", ale to nie to samo. W tym obrazku nie ma gromadki dzieci, kobieta ma czas na swoje pasje i choć jest zależna finansowo, w razie niepowodzenia związku gotowa jest w każdej chwili powrócić do pracy. "Soft girls" stawiają na wygodę, nie chcą poświęcać swojej energii i czasu na pracę. Próbują odczarować mit "girl boss", czyli twardej, niezależnej, skupionej na karierze będąc jej kompletnym przeciwieństwem i chwaląc się tym, że ich życie jest po prostu lżejsze i bardziej "dziewczęce" niż typowej karierowiczki.
Prawdziwym szokiem i przyczynkiem do szerszej dyskusji był fakt, że to własnie w Szwecji, kojarzonej z doskonale rozwiniętym równouprawnieniem, ugruntowanym feminizmem i walkami z patriarchatem młode dziewczyny i kobiety chcą wrócić do tego, z czego udało się "wyrwać". Wyjątkowo niepokoić może fakt, że według wyników badania Ungdomsbaromatern aż 14 proc. dziewczynek w wieku zaledwie 7-14 lat uważa się za "soft girl".
Zagrożenie dla wywalczonego feminizmu?
Choć nie ma oficjalnych danych, jak wiele Szwedek porzuciło pracę i zdecydowało się na życie jako "soft girl", w szwedzkich mediach zawrzało. Część osób upatruje zmiany sposobu myślenia wśród kobiet we wpływie tamtejszego prawicowego rządu koalicyjnego, współpracującego z nacjonalistyczną partią. Przedstawicielki ruchów feministycznych widzą ogromne zagrożenie w tym trendzie i uznają go za krok wstecz w wypracowanej latami polityce wyrównującej szanse i ważność kobiet w tym państwie. Nie brakuje także opinii, że trend "soft" wpisuje się w globalny sprzeciw co do zbyt wysokich wymogów wobec pracowników oraz wskazywanie na fakt, że kobiety decydujące się na bycie utrzymanką partnera urodziły się w czasach ugruntowanego w świadomości społecznej feminizmu, nie musiały o niego walczyć, brać udziału w protestach. Dzięki temu mają swobodny wybór. I wybierają miękkie lądowanie.