Barbara Brylska: Przepiękny łobuziak
Legendarna aktorka mogła być plastyczką, gimnastyczką albo zegarmistrzem, jak chciał tata. Wybrała aktorstwo, ale międzynarodowe sukcesy pozostają w cieniu rodzinnej tragedii.
Przyszła na świat w czasie wojny. Na szczęście niewiele z tego okresu pamięta. Pierwsze dwa lata spędziła z mamą w jej rodzinnej wsi, Skotnikach pod Łodzią, gdzie mogła bawić się ze zwierzętami: kurczakami i kotem nicponiem, który kiedyś wypił ukochanej babci śmietanę. Rezolutna Basia omal nie utopiła zwierzaka w studni. Na szczęście kotka uratowano.
Krótko po tym zdarzeniu dziewczynka musiała się przenieść z mamą do Łodzi, bo Niemcy odebrali dziadkom gospodarstwo. Tata, Zenon, był poszukiwany przez gestapo. Mama, Felicja, nie miała co zrobić z dzieckiem, więc zabierała je ze sobą do pracy w fabryce. Musiała ukrywać Basię przed Niemcami, w czym pomagały jej inne robotnice. Niedługo przed końcem wojny urodziła drugą córeczkę, Jadwigę.
Choć rodzina ledwo wiązała koniec z końcem, Basia była szczęśliwa, zwłaszcza gdy spędzała wakacje i ferie u dziadków na wsi. W domu była raczej grzeczna, choć bywało, że szarpała się z siostrą, a pewnego razu Jadwiga tak mocno ugryzła Barbarę w palec, że trzeba było zdejmować paznokieć. Brylska wspomina, że za karę Jadzia przez trzy miesiące musiała zmywać naczynia. W szkole przyszła aktorka uczyła się dobrze, jednak była nieposłuszna.
Zachowywała się jak łobuz, nawet miewała obniżony stopień ze sprawowania. Podstawiała chłopakom nogę, zrywała czapki z głów, pociągała za szelki
"Była za to karana, stawiano ją w kącie, ale to nie skutkowało", mówiła mama aktorki w książce "Barbara Brylska. W najtrudniejszej roli". Zwinna i gibka Basia bardzo chciała ćwiczyć gimnastykę sportową, ale kiedy okazało się, że zamiast wyczekiwanych piątek, dostała trójkę z matematyki, mama zakazała jej chodzenia do klubu sportowego Włókniarz. Dostatecznego z matematyki nie pozbyła się już do końca edukacji.
Cudem, m.in. dzięki ściądze od ówczesnego chłopaka dostarczonej w kanapce przez jednego z nauczycieli, zdała maturę z tego przedmiotu. Podczas egzaminu mdlała z bólu, a przyczyną okazało się zapalenie wyrostka robaczkowego. Barbarę zoperowano w ostatniej chwili. Gdy tylko wyszła ze szpitala, poszła zdawać egzaminy ustne i zawodowe. Łódzkie Liceum Technik Plastycznych wybrała wbrew woli ojca, widzącego w niej idealnego i skrupulatnego zegarmistrza. Już w pierwszej klasie piękną uczennicę zauważyli filmowcy i zaprosili na zdjęcia próbne do filmu "Kalosze szczęścia".
Brylska wiązała w myślach swoją przyszłość z aktorstwem i mocno się rozczarowała, gdy po trzech dniach podziękowano jej za współpracę. Jednak gdy w liceum wychowawca przygotowywał dla niej opinię na studia, bardziej entuzjastyczna była ta do szkoły teatralnej niż do ASP. Basia postanowiła zdawać do łódzkiej filmówki, ale potem przeniosła się do stolicy ze względu na ukochanego, inżyniera Jana Borowca.
Przerwała studia i została panią domu. Mąż namówił ją jednak na powrót do szkoły teatralnej. Fakt, że zaczęła pracować i wystąpiła w "Faraonie", nie spodobał się rektorowi Kreczmarowi. Wyrzucił ją ze szkoły. Ostatecznie Barbara została absolwentką łódzkiej szkoły filmowej, choć "zaledwie" z czwórką na dyplomie. Ze względu na niechęć jednej z profesorek nie mogła zaliczyć wymaganej liczby przedstawień dyplomowych. Na szczęście władze uczelni wzięły pod uwagę jej imponujący dorobek filmowy.
Kiedy mama i Jadzia zobaczyły mnie w czerni, były przekonane, że to Ludwik miał zawał. Długo nie mogłam powiedzieć tego, w co nie wierzyłam do końca: że Basia nie żyje
Brylską uważano za jedną z największych seksbomb polskiego (a także rosyjskiego) kina. "Była to bezkonkurencyjnie najpiękniejsza dziewczyna w szkole i ja się w niej po cichu kochałem", wspomina Daniel Olbrychski. Mimo zniewalającej urody przeżyła wiele miłosnych rozczarowań. Oczywiście zdarzały się momenty przepiękne, jak te, kiedy rodziła dzieci drugiemu mężowi, Ludwikowi Kosmalowi. "Wtedy kochałam go najbardziej", podkreślała w swojej biografii gwiazda.
Życie przyniosło jej jednak największy dramat, z jakim rodzic może się zmierzyć. W 1993 roku w wypadku samochodowym zginęła jej ukochana córka Basia, piękna, zaledwie 20-letnia dziewczyna i znakomicie zapowiadająca się aktorka. Brylska uporała się z tragedią dzięki synowi Ludwikowi. Dziś radość czerpie ze spotkań z nim i wnukami.
Zobacz także: