Biograf księżnej Kate ujawnił okoliczności przykrej sytuacji. "Był to dla niej cios"
Oprac.: Karolina Iwaniuk
Na kartach książki "Catherine, księżna Walii" Robert Jobson opisuje pełną wzlotów i upadków historię miłości Kate i Williama. Autor nadchodzącej publikacji opowiedział w niej o kulisach niegdysiejszego rozstania pary i okolicznościach reaktywacji ich związku. Okazuje się na przykład, że następca brytyjskiego tronu zerwał ze swoją ukochaną podczas… rozmowy telefonicznej
Spis treści:
Wyjdą na jaw sekrety księżnej Kate? Wielu tylko na to czeka
W swojej nowej książce Robert Jobson, nagradzany autor bestsellerów i wieloletni królewski korespondent, opowiada o fenomenie Kate Middleton, która zaskarbiła sobie sympatię Brytyjczyków, tworząc wraz z mężem bodaj najpopularniejszy na wyspach arystokratyczny duet.
Zobacz również:
"Książka ta ma na celu odkrycie, poprzez rozmowę z bliskimi źródłami zarówno w królewskim domu, jak i poza nim, co wpłynęło na sukces Catherine, oraz co sprawiło, że stała się ikoną, którą jest dzisiaj" - brzmi opis wydawcy.
Biografia "Catherine, księżna Walii" ukaże się 9 października. Za tłumaczenie na język polski odpowiada Piotr Grzegorzewski.
Starannie oddzielając mity od faktów, Jobson opisuje pełną wzlotów i upadków historię miłości następcy tronu i jego życiowej partnerki. Autor nadchodzącej publikacji opowiedział w niej m.in. o kulisach rozstania pary w 2007 roku i okolicznościach reaktywacji ich związku.
"Chociaż Catherine nie oczekiwała od Williama natychmiastowych oświadczyn i pierścionka zaręczynowego, chyba zrozumiałe jest, że spodziewała się nieco jaśniejszych deklaracji dotyczących ich wspólnej przyszłości. Ponieważ do nich nie dochodziło, czuła niepokój, zwłaszcza że w gazetach pojawiało się coraz więcej spekulacji na temat zbliżających się zaręczyn księcia" - relacjonuje biograf arystokratki we fragmencie książki.
Przykra sytuacja sprzed lat. Biograf o niej nie zapomniał
Okazuje się, że książę zerwał ze swoją ukochaną... przez telefon.
"A potem nagle William zadzwonił i oświadczył, że chce się z nią rozstać. Tłumaczył, że jego zdaniem potrzebują <trochę przestrzeni>, by <móc odnaleźć własną drogę>. W trakcie bardzo emocjonalnej półgodzinnej rozmowy oboje zgodzili się, że znajdują się <po różnych stronach barykady>. William przyznał, że nie jest w stanie zaangażować się w małżeństwo, pogłębiając tylko rozczarowanie Catherine. Był to dla niej druzgocący cios po tylu wspólnie przeżytych latach. Czuła się również zawiedziona decyzją Williama o załatwieniu tej sprawy przez telefon, a nie twarzą w twarz" - pisze Jobson.
I dodaje, że bulwarowa prasa śledziła wówczas każdy ruch byłej dziewczyny księcia. Ta zaś nie sprawiała wrażenia odtrąconej nieszczęśnicy. Wprost przeciwnie.
"Życie singielki wydawało się odpowiadać Catherine. Po latach bycia lojalną dziewczyną księcia rozpuściła włosy i wydawała się o wiele swobodniejsza. Jej obcasy były wyższe, a stroje bardziej drapieżne. Zniknęły niechlujne tweedy, teraz wychodziła w obcisłym topie z odkrytymi ramionami i jedwabistej spódnicy, z odsłoniętym dekoltem eksponującym karmelową opaleniznę. Spekulowano nawet, że Catherine ponownie zaczęła spotykać z dziedzicem fortuny sir Henrym Ropnerem" - czytamy we fragmencie biografii księżnej.
Gdyby nie to, księżna Kate mogłaby dziś nie być żoną księcia Williama
Na pojednanie wnuka Elżbiety II z byłą ukochaną nie trzeba było jednak długo czekać. Wspólny znajomy Williama i Kate, Sam Waley-Cohen, zaprosił ich na przebieraną imprezę. Uczucie między księciem i jego przyszłą żoną błyskawicznie odżyło na nowo.
"Catherine przyszła w kostiumie pielęgniarki i William nie odstępował jej ani na krok. Pierwsza część wieczoru upłynęła im na rozmowach, które w końcu zakończyły się pocałunkiem. Nie mogli oderwać od siebie rąk, a kiedy przyjaciele zażartowali, że powinni znaleźć sobie pokój, faktycznie to zrobili" - relacjonuje Jobson.
Organizator wspomnianej imprezy miał powiedzieć później, że reaktywacja ich związku to nie jego zasługa.
"Niektórzy uważają, że byłem jak Kupidyn z łukiem i strzałą. Ludzie uwielbiają myśleć, że ktoś ich połączył, ale tak naprawdę to oni sami się połączyli" - zaznaczył przed laty w rozmowie z "Daily Mail".