Grażyna Wolszczak: Nie przepadam za niespodziankami
Kiedyś poprosiłam o mężczyznę marzeń. Wkrótce pojawił się Cezary - mówi Grażyna Wolszczak.
Jedna Gwiazdka była dla pani wyjątkowa. Można powiedzieć, że napisała pani list do św. Mikołaja, prosząc o mężczyznę swoich marzeń.
Grażyna Wolszczak: Wierzę, że warto formułować swoje potrzeby, wiedzieć, czego od życia się oczekuje. Potem łatwiej to realizować. Ja rzeczywiście zrobiłam to na piśmie, więc można mówić o liście z życzeniami. Napisałam go jakiś czas po śmierci mojego pierwszego męża. Czułam się samotna, zostałam z małym dzieckiem. W liście zawarłam spis cech, jakie mój mężczyzna powinien posiadać. Wśród nich znalazły się bycie uważnym na potrzeby drugiego człowieka, wrażliwość i takie tam... To, czego oczekuje każda kobieta.
I wtedy pojawił się Cezary Harasimowicz?
- Faktycznie wkrótce potem poznałam Czarka i tak jesteśmy razem do dzisiaj.
Na pewno dba teraz o to, aby dostawała pani cudowne prezenty na święta. Często panią zaskakuje?
- Moja rodzina i Czarek wiedzą, że nie przepadam za niespodziankami. Dlatego przed świętami mówię moim bliskim, co chciałabym dostać. W ten sposób oni nie muszą się zastanawiać, co mi kupić, a ja mam rzeczy, które chcę i potrzebuję.
Wydaje się, że kupowanie trafionych prezentów to trudna sztuka.
- Niezbyt lubię chodzić po sklepach i szukać najfajniejszych upominków pod choinkę. Za to zawsze staram się, aby prezenty były praktyczne. Żeby nie powiększały listy przedmiotów, z którymi obdarowany nie wie, co zrobić, a wyrzucić żal.
Z czym kojarzą się pani święta?
- Przede wszystkim z wielkim zamieszaniem. Gdy byłam mała, na wigilię przyjeżdżała cała rodzina. Babcia miała sześcioro dzieci, także gdy wszyscy się pojawiali, był prawdziwy tłum. Na szczęście każdy pomagał w przygotowaniach i gotowaniu. Święta kojarzą mi się również z zapachem wypieków. No i oczywiście z ekscytacją dotyczącą prezentów.
Jaki prezent z okresu dzieciństwa pamięta pani do dzisiaj?
- Gdy byłam dziewczynką, marzyłam o łyżwach do jazdy figurowej. W końcu znalazłam je pod choinką i to był najwspanialszy prezent. Niestety, wkrótce po gwiazdce mama musiała zareklamować łyżwy i mogłyśmy je odebrać dopiero w lipcu. Także wtedy przeżyłam wielkie szczęście i rozczarowanie jednocześnie.
Często spędzają państwo święta poza domem?
- Faktycznie był taki czas, że w tym okresie jeździliśmy do Szklarskiej Poręby. Łączyliśmy magię świąt i radość jazdy na nartach. Zresztą gwiazdka w górach to coś wspaniałego. W hotelu mamy wtedy wszystko. Jest ogromna choinka, śpiewamy kolędy, przychodzi proboszcz z homilią.
Jak będzie w tym roku?
- Wigilia będzie u mnie w domu. W święta nie eksperymentuję, jeśli chodzi o przepisy kulinarne. Na pewno pojawi się barszcz z uszkami, śledzie na kilka sposobów i oczywiście karp. Jeśli chodzi o ciasta, to może upiekę sernik, ale wypieki są bardzo czasochłonne, więc nie będzie ich za dużo.
SHOW 25/2014