Krzysztof Kowalewski: Nie wiedziałem, kim jestem
Dorastał w trudnych czasach. Jego dzieciństwo przypadło na okres wojny. O tym, że jest Żydem, dowiedział się od matki dzień po pogromie kieleckim.
Zanim wybuchła wojna, jego rodzicom wiodło się nieźle. Cyprian Kowalewski, oficer rezerwy Wojska Polskiego, był dyrektorem papierni w Jeziornej, jego żona Elżbieta była aktorką.
"Pamiętam, że nosiła piękne futro z popielic. Prezent od ojca", wspomina Krzysztof w książce "Taka zabawna historia". W 1939 roku ojciec został zmobilizowany, potem trafił do sowieckiej niewoli. W 1940 roku zginął w Charkowie. Pani Kowalewska została sama z dwuletnim dzieckiem. We wspomnieniach aktor opowiada o ciągłej tułaczce, głodzie, strachu i wszechobecnej śmierci.
"W czasie powstania w budynek uderzyła bomba. Wchodzę z matką w bramę, a tam leżą kawałki mięsa. Ludzkie", mówił w jednym z wywiadów.
Po upadku powstania warszawskiego uciekli do właśnie wyzwolonych Kielc. "Cały kielecki rynek był zamarznięty, a pomiędzy kocimi łbami pełno było zamarzniętej krwi". W Kielcach przeszedł inicjację: pierwsze upicie się, pierwszy papieros i pierwszy miłosny zawód. Tam też, dzień po pogromie kieleckim w 1946 roku, matka wyjawiła mu, że są Żydami.
"Ukrywała to, żeby mnie chronić", mówi Kowalewski.
Wkrótce potem udało im się wrócić do zrujnowanej Warszawy. Tu Krzysztof skończył szkołę i zamarzył o studiach aktorskich. "Choć zawaliłem maturę, podszedłem do egzaminów . I zostałem tam zmiażdżony", zdradza. Dostał się za drugim razem.
Debiutował w "Krzyżakach" Aleksandra Forda, ale sławę przyniosły mu komedie Barei i słuchowisko "Kocham pana, panie Sułku".
Justyna Kasprzak
SHOW 16/2015