Małe książki o dużych sprawach
"Smok Lubomił i tajemnice złości", "Wielka księga siusiaków", "Ucieczka z wyścigu szczurów", "Mała książka o homofobii"...
Nowe książki dla dzieci poruszają dziś tematy trudne, tematy tabu, pomagają znaleźć rozwiązanie konkretnych problemów, kształcą inteligencję emocjonalną i postawę obywatelską. Warto je czytać razem z dziećmi, a potem rozmawiać. Czy wiesz, jak to robić?
"Mamo, co to są kurwy?", zapytał mnie mój niespełna czteroletni syn, kiedy któregoś dnia wracaliśmy samochodem z przedszkola. To było kilka lat temu, ale do dziś pamiętam, że w pierwszej chwili mnie zatkało: co takiego? Dlaczego? Przede wszystkim musiałam ustalić, skąd to pytanie.
Okazało się, że poprzedniego dnia usłyszał w radiu piosenkę Kazika o... kurwach wędrowniczkach. Odetchnęłam. Ale przyznam, że wspięłam się na wyżyny swoich umiejętności, żeby mu to jakoś sensownie wytłumaczyć. Chyba się udało, bo wydawał się usatysfakcjonowany - całą drogę podśpiewywał sobie refren. To wydarzenie uświadomiło mi jednak, że dzieci widzą i słyszą więcej, niż nam się wydaje. Dlatego trzeba z nimi rozmawiać, objaśniać im dorosły świat.
I tu pojawia się problem. Jak tłumaczyć dziecku trudne rzeczy, nie robiąc przy tym nudnego wykładu? Jak nie pouczać ani nie zbywać go odpowiedziami w stylu: "Gdy będziesz starszy to zrozumiesz" albo "Później ci to wyjaśnię"? Jeszcze nie tak dawno byłabym w tym zdana na siebie. Dziś są specjalne warsztaty, które tego uczą, książki, artykuły. W beznadziejnych przypadkach możemy się poradzić terapeuty. Jednak tym, co mnie samej najbardziej pomogło dogadać się z moim synem, były nie tyle psychologiczne poradniki dla dorosłych, ile... książeczki dla dzieci.
Ciekawe i ładnie ilustrowane opowieści poruszające tak zwane trudne tematy. Parę lat temu było ich na rynku mniej niż dziesięć. Niełatwe do zdobycia, pożyczane od innych mam. Dziś można znaleźć książeczkę niemal na każdy temat. Jak wybrać odpowiednią i jak z niej korzystać?
Billy jest zły
"To ja, twój smutek. Z tej książki dowiesz się, jak bardzo jestem Ci potrzebny", tak rozpoczyna się niezwykła bajka "Zaklęte miasto i sekrety smutku" (Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne), którą napisał i zilustrował Wojciech Kołyszko. Opowieść, która wprowadza dziecko w skomplikowany świat emocji i pokazuje, jak w nim bezpiecznie nawigować.
To wiedza nie do zdobycia w przeciętnym przedszkolu czy szkole. - Dlatego właśnie zacząłem pisać takie książki - tłumaczy Wojciech Kołyszko. - Uważam, że rozmawianie o uczuciach jest bardzo ważne. Od lat prowadzę z dziećmi warsztaty i zauważyłem, że często nie umieją nazwać tego, co się z nimi dzieje, co czują. Niestety, nasza edukacja stawia na rozwój intelektu, zupełnie zaniedbując sferę psychiki. Nie ma lekcji, które tego uczą.
W ten sposób Wojciech Kołyszko stał się autorem całej serii książeczek, które rozwijają inteligencję emocjonalną. Oprócz wspomnianej już bajki o smutku są wśród nich: "Smok Lubomił i tajemnice złości", "Latający śpiwór i maski wstydu", "Bawian, Cudanna i pułapki zazdrości", "Wyspa Hop Siup i potęga radości" oraz "Pogromca potworów i magia strachu".
Zwykle rodzice sami mają trudności z wyrażaniem złości, krzyczą na dziecko albo się przy nim kłócą. I ono w trudnych dla siebie sytuacjach robi podobnie.
Baśniowi bohaterowie mają zabawne imiona,np. Lwisława, Pocoryk, Lirian czy Heroś. Przeżywają skomplikowane przygody: odnajdują drogę przez Puszczę Straszydeł, znajdują Drzewa Nadzwyczajnych Możliwości czy poznają stworzenia z Kraju Straszliwej Grzeczności. Niejako "przy okazji" opowieści te pokazują, jak działają emocje, jakie funkcje spełniają, jak należy się z nimi obchodzić i jak o nich mówić.
Większość książek na ten temat skierowana jest do przedszkolaków i dzieci zaczynających szkołę. To trudny moment - właśnie wtedy pojawiają się lub nasilają problemy z rówieśnikami, agresywne zachowania, rywalizacja.
Załóżmy, że nasze dziecko ma problem ze złością: krzyczy, bije inne dzieci, zabiera im zabawki. Czy wystarczy, że przeczytamy mu odpowiednią książeczkę? - Przede wszystkim musimy ją czytać razem z dzieckiem. Niestety, nawet najcudowniejsza opowieść sama w sobie nie rozwiąże tego typu problemu - tłumaczy bajkoterapeutka Katarzyna Klimowicz. - Trudno to zaakceptować, ale dziecko zachowuje się tak tylko wtedy, gdy w jego najbliższym otoczeniu, np. w domu, jest jakiś problem. Zwykle rodzice sami mają trudności z wyrażaniem złości, krzyczą na dziecko albo się przy nim kłócą. I ono w trudnych dla siebie sytuacjach robi podobnie. Dlatego gdy pojawia się tego typu problem, pracując z dzieckiem, pracujemy tak naprawdę ze sobą. Bardzo się przy tym przydają opowieści terapeutyczne.
Wojciech Kołyszko jest również zdania, że choć to my, rodzice, powinniśmy uczyć dzieci rozpoznawać i nazywać emocje, zwykle tego nie umiemy. Nie mieliśmy dobrych wzorów. Dlatego napisane przez niego książki mają na końcu specjalny rozdział - instrukcja obsługi konkretnej emocji: strachu, złości, radości czy smutku. Jest w niej wytłumaczone wprost, po co nam dana emocja, jak się ona wyraża i jak z nią postępować. Przydatne, gdy chcemy z naszymi dziećmi porozmawiać o tym, co razem przeczytaliśmy.
My, rodzice, też możemy się wiele nauczyć. Psychologowie potwierdzają: jeśli sami nie zmienimy tego, w jaki sposób działamy i reagujemy, możemy dziecku czytać setki książek i nic się nie wydarzy. Ono nie zmieni swojego zachowania. Nie możemy wymagać od niego więcej niż od siebie.
Polecamy także:
"Tylko bez całowania! Czyli jak sobie radzić z niektórymi emocjami", Grzegorz Kasdepke (Wyd. Nasza Księgarnia, 2008). To zbiór śmiesznych historyjek, które mówią o trudnych uczuciach, takich jak zazdrość, wstyd, tęsknota czy poczucie krzywdy.
"Billy jest zły", Britta Stenberg, Mati Lepp (Wyd. EneDueRabe, 2009). Opowieść o chłopcu, który pewnego dnia budzi się strasznie zły, zupełnie bez powodu. I co z tego wynika.
Bajki-pomagajki
Osobną kategorię stanowią książki, które pomagają dziecku poradzić sobie z konkretną, trudną sytuacją: np. rozwodem rodziców, pójściem do szkoły, chorobą, odrzuceniem przez klasę. Wspierają je emocjonalnie, pomagają uporać się z lękiem, pokazują, że z każdego impasu da się wyjść. To jednak nie znaczy, że nadają się tylko dla dzieci z problemami. Warto czytać je tak po prostu, nawet jeśli bezpośrednio nas nie dotyczą.
Zachęca do tego specjalistka w tej dziedzinie, profesor Maria Molicka, autorka dwóch zbiorów "Bajek terapeutycznych" (Wyd. Media Rodzina) oraz poradnika dla rodziców i nauczycieli Bajkoterapia. Tłumaczy w nim, że tego typu książki budują zasoby emocjonalne dzieci. Słuchając bajki, dziecko łatwo identyfikuje się z bohaterem, przeżywa wraz z nim całą sytuację i uczy się, jak sobie z nią poradzić. Kiedy więc podobna rzecz potem je spotka, będzie wiedziało, jak się zachować, kogo prosić o pomoc. Można powiedzieć, że to dobrze pojęta profilaktyka.
Tego typu historie często dotyczą codziennych spraw. Mówią np. o tym, że ktoś się zgubił, z kimś się pokłócił. - Z doświadczenia wiem, że dzieci łatwiej zapamiętają, co zrobił wtedy bajkowy miś czy kotek niż to, co my, rodzice, próbujemy im włożyć do głowy, wygłaszając zwyczajowy "wykład" na temat, co trzeba albo czego nie wolno - tłumaczy terapeutka Katarzyna Klimowicz.
Taką właśnie funkcję spełniają książki wydane w ramach projektu "Bajki-pomagajki u doktora" realizowanego przez Fundację Drabina Rozwoju. Mają za zadanie oswoić dzieci z chorobą i wszystkim, co się z nią wiąże. Czyli pójściem do szpitala, tym, że się źle czują. Są wśród nich opowieści, które pomagają dzieciom przewlekle chorym, np. na cukrzycę, pogodzić się ze swoją odmiennością i tym, jak odbiera je otoczenie. Jest też bajka o umieraniu. Śmierć jest w ogóle jednym z najtrudniejszych tematów. Książka może więc być impulsem do rozmowy o niej.
Choćby wzruszająca i ciepła opowieść o ostatnich dniach życia pewnej świnki morskiej "Żegnaj, panie Muffinie" Ulfa Nilssona (Wyd. EneDueRabe). Tytułowy pan Muffin patrzy wstecz na swoje życie, wspomina dobre chwile, ukochaną żonę i dzieci. Odchodzi pogodzony ze światem, a bliscy wyprawiają mu piękny pogrzeb.
Można też tego typu książkę wykorzystać, by przygotować dziecko na to, co ma nastąpić. - Kiedy dowiedziałam się, że niedługo będziemy musieli uśpić naszego psa, nie mówiłam mojej córce o tym, tylko przeczytałyśmy razem książkę o śmierci zwierzątka - opowiada Katarzyna Klimowicz. - Była to bajka "Domek na drzewie" Marii Molickiej. Ona sobie przy tej historii popłakała, posiedziałyśmy razem i się poprzytulałyśmy. A kiedy tydzień czy dwa później Kora została uśpiona, córce było łatwiej się z tym zmierzyć, zaakceptować ten fakt.
Polecamy także:
"Tato", Svein Nyhus (Wyd. EneDueRabe, 2008). Pomaga dziecku poradzić sobie z tęsknotą za ojcem, który umarł lub odszedł.
"Włosy mamy ", Gro Dahle (Wyd. EneDueRabe, 2010). Poetycka baśń o depresji bliskiej osoby.
"Złodzieje snów", Małgorzata Strykowska-Zaremba (Nasza Księgarnia, 2008). Wspiera w trudnym momencie, jakim jest rozwód rodziców.
"Joasia i wilk", Ted Lobby (GWP, 2008). Pokazuje, jak nie dać się strachom, które nie pozwalają spać.
"Inne życie", Amanda Erickson (Wyd. EneDueRabe, 2010). Podejmuje temat zazdrości o to, że inni mają lepiej.
Książki bez tabu
Dzieci bezbłędnie wyczuwają, o czym nie chcemy rozmawiać, i natychmiast nas z tym konfrontują, np. pytając głośno w autobusie: "Mamo, a dlaczego ten pan jeździ na wózku?" albo: "Patrz, jaka gruba pani. Co jej się stało?". Tego typu pytania potrafią wywołać panikę. Podobnie jak nagle rzucone w przestrzeń: "Tato, a co to jest seks?". - To naturalne, że dzieci pytają o wszystko. Dużo bardziej niepokojące jest, jeśli tego nie robią - uważa Katarzyna Klimowicz. - Bo to oznacza, że nie mają do nas zaufania albo że już coś na dany temat wiedzą, na przykład z internetu albo od kolegów.
Książki dla dzieci podają wiedzę w sposób przystępny, dostosowany do wieku i możliwości. Poza tym to przezabawna lektura - również dla dorosłych, szczególnie tych, których nie zraża czarny humor. Trudno się nie uśmiechnąć, czytając opowieść o mężczyźnie zabitym przez pijawki z "Małej książki o strachach" Pernilli Stalfelt (Wyd. Czarna Owca) czy czytając bajkę "Król i król "Lindy de Haan (Wyd. AdPublik) - parodię znanej historii o księżniczce na grochu. Wybredny książę nie potrafi się zakochać w żadnej przedstawianej mu piękności, dopóki nie zobaczy... Księcia Wspaniałego. W ten nieco prześmiewczy sposób dziecko zapoznaje się ze zjawiskiem homoseksualizmu.
Przedszkolaki - choć nie tylko - zachwycają się "Małą książką o kupie", podobną o włosach, przemocy czy śmierci - wszystkie z serii "Bez tabu" (Wyd. Czarna Owca). W jej ramach wyszły też dwie książki typowo "uświadamiające": "Wielka księga siusiaków" oraz "Wielka księga cipek "Dana Höjera. Napisane prostym językiem, bez upiększeń czy mówienia naokoło. Nie mają fabuły - to rodzaj zabawnych opowieści podejmujących temat z różnych stron, z perspektywy dziecka w szkole.
Porządkują, nazywają, oswajają. Do nieco starszych dzieci skierowana jest "Mała książka o miesiączce" Marie Oskarsson oraz książki podejmujące typowo "dorosłe tematy", takie jak "Mała książka o feminizmie" oraz analogiczna o demokracji szwedzkiej autorki Sassy Buregren. Ich adaptacji do polskich realiów podjęła się profesor Magdalena Środa, która następnie sama napisała kolejny poradnik z serii pt. "Mała książka o tolerancji".
Pytana, dlaczego zajęła się tworzeniem książek dla dzieci, tłumaczy: "System edukacyjny w Szwecji, gdzie powstały te pomysły, jest zupełnie inny niż w Polsce. To niewiarygodne, ile czasu poświęcają tam na naukę etyki, tłumaczenie dzieciom, jakie mają prawa, jak funkcjonuje demokratyczne państwo i jak się w nim poruszać. Nasz system szkolnictwa jest pod tym względem zupełnie nienowoczesny. Moim marzeniem jest, by nasze dzieci miały dostęp do tego typu wiedzy, rosły na świadomych ludzi. Dlatego powstają te książki".
Ich wspólną cechą jest to, że kształtują postawę obywatelską. Uczą tolerancji, otwierają na to, że mamy różne spojrzenia, inaczej wyglądamy, w różne rzeczy wierzymy i mamy różne przekonania polityczne. Ale równe prawa. I zachęcają dzieci, by brały sprawy w swoje ręce, tak jak Jorinda i Justyna, bohaterki "Małej książki o demokracji", które same dzwonią do urzędu gminy, piszą listy do rzecznika praw dziecka i załatwiają swoje sprawy.
"Jesteś tyle samo wart, co sekretarz generalny ONZ; tyle samo, co prezydent Stanów Zjednoczonych; tyle samo, co polski premier i wszyscy inni ludzie na świecie" - taki dopisek znajduje się na okładce. To najważniejsze przesłanie.
Polecamy także:
"Z Tango jest nas troje", Justin Richardson, Peter Parnell (Wyd. AdPublik, 2009). Podejmuje temat adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Prawdziwa opowieść o dwóch pingwinach chłopcach z nowojorskiego zoo, którzy założyli rodzinę i wysiedzieli jajko.
"Ucieczka z wyścigu szczurów", Robert Kiyosaki i Sharon Lechter (Books&Software, 2005). Komiks, który uczy dzieci, jak założyć własny biznes.
"Mała książka o homofobii", Anna Laszuk (Czarna Owca, 2010). Co to jest tabu, seksizm, orientacja seksualna. Książka uczy, że jesteśmy różni, ale równi.
"Co z Ciebie wyrośnie?", Aleksandra i Dawid Mizielińscy (Dwie siostry, 2010). Ciekawe, często rzadkie zawody zabawnie ilustrowane i skomentowane.
"Jak przeklinać. Poradnik dla dzieci", Michał Rusinek (Znak, 2008). Wierszowany zabawny zbiór przekleństw wymyślonych przez dzieci, punkt wyjścia do rozmowy o funkcjach, jakie spełnia język.
"Prawda według Niny", Oscar Brenifier (Czarna Owca, 2010). Filozofia dla dzieci. Mała bohaterka Nina z dużym zaangażowaniem szuka odpowiedzi na trudne egzystencjalne pytania.
Te trudne emocje
czyli błędy, które najczęściej popełniamy, my, rodzice, rozmawiając z dziećmi, i jak się ich ustrzec.
1. Udajemy ekspertów. Gdy coś się wydarzy albo dziecko ma problem, przyjmujemy mentorski ton i pouczamy je, nie pozwalając dojść do głosu. To świetny sposób, by zanudzić je na śmierć i zniechęcić do rozmów. Lepiej posłuchać tego, co ono ma do powiedzenia, albo opowiedzieć coś o sobie. Dzieci uwielbiają słuchać prawdziwych historii, więc zamiast mówić mu, co trzeba, a czego nie należy robić, warto sobie przypomnieć, jak my sami poradziliśmy sobie w podobnej sytuacji. Zwykle gdy otworzymy się przed dzieckiem, stwarzamy przestrzeń do tego, by ono zechciało nam też coś opowiedzieć o sobie.
2. Wypytujemy. Nikt nie lubi być pod ostrzałem pytań. Jeśli widzimy, że dziecko jest "jakieś nieswoje", naciskanie: co się dzieje, czy coś się stało itp., może je dodatkowo zdenerwować. Lepiej bądźmy przy nim, zaproponujmy wspólną zabawę. Prawdopodobnie po jakimś czasie samo postanowi się nam zwierzyć. Jeśli nie, pomóżmy mu, mówiąc np.: widzę, że jesteś jakiś smutny, zaniepokojony.
3. Zaprzeczamy uczuciom dziecka. Kiedy coś przeżywa, mówimy mu: nie bój się, nie płacz, nie złość się tak, nie wstydź się. To nie pomaga. Wręcz przeciwnie - dziecko nadal czuje, co czuje, ale zamyka to w sobie, próbuje "przestać", bo widzi, że tego od niego oczekujemy. W zamian pomóżmy mu nazwać, co się z nim dzieje: widzę, że jesteś teraz smutny, albo: widzę, że jest ci trudno, bo się złościsz. Wówczas dziecko czuje naszą akceptację i wie, że może nam zaufać.
4. Bagatelizujemy albo racjonalizujemy problem. Trzeba pozwolić dziecku pobyć z tym, co w danym momencie przeżywa: jest smutne czy rozdrażnione. W dodatku w taki sposób, w jaki samo chce. Jeśli ma ochotę się przytulić - dobrze. Jeśli chce pobyć chwilę samo - też dobrze. Uczucia potrzebują czasu, by wybrzmieć. My jednak często na to nie pozwalamy i natychmiast szukamy rozwiązań: Janek zabrał ci samochodzik? Nie ma co się złościć, masz drugi. Albo: nic takiego się nie stało, to tylko małe skaleczenie. W ten sposób dziecko dostaje przekaz, że jego uczucia są dla nas nieważne. To nie zachęca do zwierzeń.
Sensowna rozmowa o emocjach jest możliwa dopiero, gdy one opadną. Wtedy można zaproponować: czy chcesz, byśmy pogadali o tym, co się stało? A jeśli sprawa nadal wymaga rozwiązania, zapytać: czy masz pomysł, jak to zrobić? Ważne, żeby nie podsuwać gotowych rozwiązań, tylko posłuchać dziecka. Może nas zaskoczy?
5. Gramy rodziców idealnych. Czasem staramy się "za bardzo", udajemy, że wszystko wiemy, rozumiemy. Nigdy nie będziemy idealni, to nas tylko frustruje, spina. A dziecko to wyczuwa i myśli, że to ono jest źródłem naszej frustracji, co dodatkowo przeżywa. Nie chodzi o to, by nigdy nie popełnić błędu, tylko by się do niego przyznać, nie udawać, że nic się nie stało. Powiedzieć: nie pozwoliłam ci dojść do głosu, przepraszam. To, co zrobiłeś, mnie zezłościło. Przemyślałam to, chciałabym posłuchać, jak ty to widzisz.
Tatiana Cichocka
Twój STYL 12/2010