Mam przepis na Wielkanoc

– Kuchnia jest zdecydowanie smaczniejsza od polityki – twierdzi była rzeczniczka rządu.

Pani Ewa przeniosła święta do swojego domu, by odciążyć mamę
Pani Ewa przeniosła święta do swojego domu, by odciążyć mamęJarosław AntoniakMWMedia

To wielka frajda gościć w domu Ewy Wachowicz. Tym milej nam było, że zaprosiła nas w okresie wielkanocnym. Byłej miss Polonia, III wicemiss świata i rzeczniczki prasowej premiera Pawlaka, a dziś gospodyni programu "Ewa gotuje", nie mogliśmy nie zapytać: - Czy kuchnia jest bardziej bezpieczna niż polityka?

- Kuchnia przede wszystkim jest smaczniejsza - śmieje się. I dodaje: - Od pierwszej chwili, gdy pojawiłam się w swoim gabinecie rzecznika prasowego, wiedziałam, że to będzie tylko epizod. Miałam szczęście, że mój pomysł na program telewizyjny "Podróże kulinarne Roberta Makłowicza" okazał się trafiony. Przez 10 lat byłam jego producentką. Od 5 lat mam swój autorski program "Ewa gotuje".

Nic tak nie łączy rodziny jak wspólny obiad

- Zamiłowanie do gotowania wyniosłam z rodzinnego domu w Klęczanach niedaleko Gorlic - wspomina. - Panowała w nim zasada, że nic tak nie łączy, jak zjedzony wspólnie obiad. To były czasy, kiedy nie używało się telefonu komórkowego, tylko spotykało w wolnych chwilach z sąsiadami przy kawie i domowym cieście. Do dziś pamiętam cudowny zapach pieczonych przez mamę ciast.

Nie wyobrażam sobie Wielkanocy poza domem

- Jestem tradycjonalistką. Dlatego nie wyobrażam sobie świąt wielkanocnych poza domem - mówi. Choć zdarzało się jej bywać w różnych zakątkach świata, które można nazwać rajem, jak np. w Korei i w RPA, na święta wracała do Klęczan, by wspólnie z mamą przygotowywać aż do Wielkiej Soboty świąteczne przysmaki.

- W moich stronach rodzinnych jest taki zwyczaj, że w czwartek odbywa się obrzęd o nazwie "palenie Judosza". Wokół domów i w ogrodach robi się wielkie wiosenne sprzątanie, a zagrabione, suche liście, gałęzie i śmieci gromadzi się w jednym miejscu i podpala. Kiedy jedzie się o zmroku, widać wiele takich ognisk i snujące się dymy. To dla mnie zawsze najpiękniejszy widok - chyba nawet piękniejszy niż zachód słońca nad pustynią w Afryce - mówi.

Kiedyś święta były u mamy, dziś są u niej

Ten zwyczaj - trochę nielegalnie - przeniosła do ogrodu przy swoim domu w Krakowie. Jest w nim wystarczająco dużo miejsca, aby pomieścić najbliższą rodzinę. Przenosząc święta do Krakowa, chciała odciążyć mamę w jej obowiązkach domowych. Z "paleniem Judosza" poradziła sobie w ten sposób, że po zagrabieniu ogrodu razem z córką Olą palą niewielkie ognisko w ogrodowej altance, w której znajduje się grill. - Patrzymy tylko, czy nie pojawia się straż miejska - śmieje się. - Ale tradycji musi się stać zadość.

Inną przestrzeganą tradycją, wyniesioną z domu, jest zachowanie postu w Wielki Piątek. Pani Ewa tego dnia pije tylko wodę mineralną. Mimo że akurat wtedy jest czas pieczenia pasztetów i mięs oraz gotowania szynek. - Zapachy drażnią nozdrza, ale niczego nie próbuję - mówi.

Wieczorem robimy pisanki. Konkurujemy ze sobą, kto zrobi najpiękniejszą. W koszu, który zanosi do poświęcenia w kościele, zawsze jest kawałek chrzanu. Oprócz niego jajka barwione w łuskach cebuli, pęto kiełbasy, chleb, sól, ciasto drożdżowe, masło, ser biały i baranek. Po powrocie ze święconką można już zacząć próbować świątecznych specjałów.

W lany poniedziałek nie można ujść na sucho

- W naszym domu dzielenie się jajkiem podczas śniadania wielkanocnego wygląda w ten sposób, że kroi się tylko jedno jajko na tyle kawałeczków, ile osób zasiada przy stole i każdy zjada swoją część - opowiada Ewa. - Wcześniej musimy zjeść maleńki kawałek chrzanu. Abyśmy byli zdrowi przez cały rok.

W lany poniedziałek oczywiście prawie zawsze można obudzić się w mokrym łóżku.- Kiedyś tego dnia było bardzo ciepło i włożyłam piękną sukienkę. Kiedy wyszłam z domu, sąsiad oblał mnie wodą z gumowego węża - śmieje się. - Oczywiście nie gniewałam się, taka jest tradycja.

- Najmilsze są dla mnie spotkania i rozmowy z najbliższymi przy stole. Wtedy czuję prawdziwy smak i magię świąt. Jesteśmy coraz bardziej zapracowani i mamy coraz mniej czasu. Święta są najlepszą okazją do odrobienia tych zaległości.

K. Grzelska

Życie na gorąco 14/2012

Życie na gorąco
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas