Meghan Markle i Harry są ofiarami pandemii?
Według ekspertów pandemia koronawirusa wpłynęła pozytywnie na wizerunek brytyjskiej rodziny królewskiej. Niestety, nie mogli tego samego powiedzieć o Meghan Markle i Harrym. Czy para poważnie na tym ucierpi?
Meghan Markle i Harry od jakiegoś czasu mieszkają w Los Angeles, choć wciąż trudno odnaleźć się im w nowej rzeczywistości. Para wciąż szuka sobie zajęcia i stara się zaistnieć w środowisku. Mimo że utrzymują się sami, wciąż nie odmawiają sobie luksusów. Małżeństwo zainwestowało ogromne pieniądze w luksusową nieruchomość. Zamiast snuć plany o przyszłości, woleli wydawać pieniądze na ochronę i budowanie kolejnych zabezpieczeń domu.
Niestety, "Megxit" zbiegł się z pandemią koronawirusa i pozbawił byłych royalsów szansy na zarobek. Co więcej, kryzys zweryfikował to, jak rodzinka królewska radzi sobie wizerunkowo. Windsorzy starali się dodawać otuchy przerażonym obywatelom, natomiast Meghan i Harry postanowili przeczekać ten trudny czas.
Zachowanie pary skomentował ekspert Phil Dampier w rozmowie z "The Express". Specjalista stwierdził, że brytyjska rodzina królewska nie straciła na popularności w dobie pandemii, a to wszystko za sprawą ogromnego zaangażowania, które włożyli w dialog z obywatelami. Meghan i Harry zostali przez niego nazwani "największymi przegranymi" kryzysu.
"Wizerunkowo izolacja społeczna pomogła wszystkim royalsom, z wyjątkiem Meghan i Harry'ego. Są w tej sytuacji wielkimi przegranymi i sprawiają wrażenie odizolowanych. W Stanach Zjednoczonych wciąż są nikim. Ludzie mogą wciąż się nimi interesować, ale wielu już po prostu wzrusza ramionami. W przeciwieństwie do reszty royalsów nie wydawali się zaangażowani w sprawę. Rodzinie królewskiej pomogło to z kolei zyskać popularność, bo dobrze wywiązali się ze swoich obowiązków" - powiedział Dampier.
Myślicie, że Meghan Markle i Harry potraktują poważnie opinię eksperta?