Reklama

Michał Żebrowski: Czas świąteczny najpiękniejszy jest w górach

Wychowywałem się na Podhalu przepełnionym góralskim folklorem, którego można było doświadczać na każdym kroku, uczestniczyć w nim - mówi Michał Żebrowski.

Za co najbardziej lubi pan Wielkanoc?

Michał Żebrowski: Pomijając aspekt religijny, który jest sprawą intymną, i której nie oceniam, jest to dla nas okazja do spędzenia czasu w zaciszu górskiego domu z rodziną, w gronie przyjaciół, znajomych, oderwania się od codziennego życia w mieście, rozmów niekoniecznie związanych z pracą czy polityką.

Dla górali tradycja jest wartością szczególną, a pan przecież wychował się w górach...

- Wychowywałem się na Podhalu przepełnionym góralskim folklorem, którego można było doświadczać na każdym kroku, uczestniczyć w nim. Wsie były na wskroś podhalańskie, chałupy pokryte gontem, piękne strzechy, piękne góralskie obory, owce, bydło. Dzisiaj boli mnie to, że wsie góralskie zaczynają przypominać coraz bardziej wybrzeże upstrzone neonami, z grillem, pizzą i kebabem. Staram się kultywować czas świąteczny w atmosferze dziewiczej przyrody, uciekając od cywilizacji. Mam wrażenie, że przy okazji świąt część tej magii Podhala powraca.

Reklama

W górach święta są inne? Bardziej odświętne?

- W wymiarze religijnym na pewno. Nawet chrzciny w podhalańskim kościółku wyglądają inaczej niż w Warszawie. Widać tam niespotykane przywiązanie do tradycji.

Bez czego nie ma dla pana Wielkanocy?

- Bez jaj! Bez koszyka, całej tradycji święconki.

Malujecie pisanki?

- W tym roku prawdopodobnie nie zabraknie jajek z bohaterami Gwiezdnych Wojen czy Angry Birds. Dla dzieci to fantastyczna zabawa. Zaczyna się od ambitnych projektów, a kończy oczywiście rywalizacją, kto pomaluje więcej jaj. W efekcie wszystko jest upaprane farbami, a pod nogami walają się skorupki. Ale chyba między innymi na takim domowym chaosie polegają rodzinne przygotowania do świąt.

Idziecie do kościoła ze święconką? To wydarzenie, na które miejscowi ubierają się odświętnie?

- Jako dziecko widziałem, w jak wyjątkowy sposób górale obchodzą święta. Dla mnie, dziecka wrażliwego artystycznie, wyjście do kościoła na Podhalu było niezwykłym przeżyciem z racji tego, że mogłem zobaczyć tę niesamowitą feerię barw, góralskich chust, tradycyjnego ubioru górali. Proszę mi wierzyć, że jak taki drewniany kościół jest przepełniony góralami, to trzęsie się w posadach - ich śpiew i zaangażowanie w mszę świętą jest bardziej wyraziste niż to, którego doświadczamy w mieście.

Henio za mały, ale Franio oblewa tatę wodą?

- Franek nie potrzebuje świąt, żeby spędzić pół dnia napełniając balony wodą. Będzie zachwycony, kiedy w lany poniedziałek zamiast o wannę będzie mógł roztrzaskać je na mnie.

Te tradycje przekazuje pan swoim synom?

- Staram się przekazać dzieciom wszystko to, co otrzymałem od Podhala, to znaczy możność przeżywania twardego wiejskiego, prawdziwego życia, które uświadomiło mi jako chłopcu, że mleko nie jest z supermarketu, tylko od kogoś, kto ma krowę. Mam nadzieję, że uda nam się w sposób naturalny przekazać im też te najważniejsze i najpiękniejsze tradycje.

Dlaczego warto kultywować te wartości?

- Dopiero kiedy założyłem rodzinę, zacząłem doceniać to, co tymi tradycjami przekazali mi rodzice. Czuję, że to jest dobre. Widzę, ile radości i frajdy sprawia czas spędzony razem.

Zapracowany dyrektor teatru i aktor ma czas na świąteczne przygotowania?

- Staramy się tak układać repertuar, żeby teatr nie kolidował z naszym życiem prywatnym. Chociaż w tym roku wiosna będzie wyjątkowo pracowita, bo przy okazji 5-lecia Teatru 6.piętro, szykujemy wielkie wydarzenie - premierę spektaklu "Młynarski obowiązkowo", autorstwa samego Mistrza.


Świat kobiety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama