Sielskie dzieciństwo
Szycie strojów dla lalek siostry? Nic podobnego. Mały Dawid bawił się we młynie i biegał po polach.
Uwielbiał leżeć na wyszlifowanej dębowej podłodze w swoim zamku i marzyć. "Zamkiem" był malowniczy, stary młyn, w którym pracował ukochany dziadek. Turkot maszyn, zapach zboża...
Dla kilkulatka było to miejsce magiczne. Podobnie jak kuchnia, w której babcia Stasia przyrządzała potrawy o niezapomnianych do dziś smakach, takie jak rosół z gołębi. Chłopiec spędził pierwsze lata życia u dziadków, we wsi oddalonej o 40 km od rodzinnego Włocławka. Garnęły się do niego wszystkie zwierzęta: podwórkowe psy, koty, miał nawet własną gęś. Potrafił wydoić krowę i wiedział, jak uprawia się buraki czy ziemniaki, co w przyszłości przydało się na lekcjach środowiska.
Kiedy Dawid musiał pójść do szkoły, zamieszkał już z rodzicami we Włocławku. Ale do dziadków wracał w każde wakacje. Potem we wrześniu zjawiał się w klasie ze zdrową opalenizną i rozjaśnionymi słońcem włosami. Włocławek po latach spędzonych na wsi wydawał się miejscem nudnym. Ale z czasem pojawiły się nowe rozrywki.
Nastoletni Dawid, jak reszta jego rówieśników, uległ fascynacji modnymi wtedy swetrami w romby i marmurkowymi dżinsami z Turcji. To było pierwsze zetknięcie modą, a koszmarne, jak nam się dziś wydaje, swetry były marzeniem każdego nastolatka. Do tej pory wspomina bluzę z napisem "My river adventure", którą mama kupiła mu za astronomiczną wówczas sumę 25 tysięcy złotych.
W ósmej klasie wszyscy uczniowie musieli obowiązkowo odbyć rozmowę z psycholog szkolną, która doradzała w kwestii wyboru zawodu. Komuś podpowiedziała medycynę, komuś doradziła, by został mechanikiem. Dla ostatniego na liście Dawida (nazwisko na "W") nic już nie zostało. Słysząc, że chłopiec lubi rysować, rzuciła: "To może zostaniesz projektantem mody?". Dawid nawet nie wiedział, co to znaczy...
SHOW 18/2010