Reklama

"Wrażliwość pomaga dostrzec sens tam, gdzie pozornie go brak". Paweł Domagała o tym, co w życiu ważne

Zerwał milion kwiatów i wrócił przez spalone mosty. Paweł Domagała - artysta, którego raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. - Ja sobie myślę, że aby zmieniać świat, trzeba zmienić siebie. Wiem, że brzmi jak totalny banał. Wychodzę z założenia, że trzeba utrzymać porządek na swoim podwórku zanim zajmiemy się porządkowaniem cudzych czy jeszcze większych przestrzeni. Byłoby coś niezręcznego, gdybym np. walczył o pokój na świecie, a kłócił się z rodziną o 10m2 działki po zmarłym stryju – mówi w rozmowie z Interią. Paweł Domagała będzie jedną z gwiazd Earth Festival 2022 Uniejów.

Natalia Grygny, INTERIA.PL: W swoich tekstach dokonuje pan niemożliwego. Oczywiście metaforycznie. Udało się panu zerwać milion kwiatów i obsypać nimi bruk? Tak śpiewa pan w piosence "Ja tak umiem".

Paweł Domagała, piosenkarz, aktor, muzyk: - Pewnie, że tak! To oczywiście jest metafora, ale staram się robić co w mojej mocy, żeby codziennie zrywać te kwiaty i obsypywać nimi bruk.

A wrócić przez spalone mosty? Jeśli się udało, jakiego Pawła Domagałę Pan zobaczył?

Reklama

- Nieustannie przez nie wracam. To słowa z bardzo ważnego dla mnie utworu "Synku mój". Chodziło mi o powrót do, jak to sobie roboczo nazwałem, takiego mojego pierwotnego marzenia czy pierwotnej tęsknoty, radości tworzenia, radości życia, pewnej naiwności. Do czasu, gdy jeszcze niczego nie wiedziałem o życiu, wszystko mnie zadziwiało. Do czasu kiedy jeszcze nie byłem skażony wiedzą, jaką już teraz mam o życiu.

Do tych marzeń jeszcze wrócimy, ale skoro o świecie mowa. Świat stawia przed nami wiele wyzwań. Z jakimi z nich muszą się mierzyć współcześni mężczyźni? Bo o tych wyzwaniach też sporo opowiada w swoich utworach.

- Świat szybko się zmienia... Dzieciństwo nasze i naszych rodziców, było oczywiście inne, ale jednak jakoś podobne. Ale już nasze dzieciństwo i dzieciństwo naszych dzieci to już dwa kompletnie różne światy i trochę wszystkiego uczymy się razem z nimi. Nie mówię wyłącznie o technologii, ale o wszystkim, o możliwościach, ilości informacji jakie do nas docierają. Jeżeli natomiast chodzi wyzwania, jakie świat stawia współcześnie przed mężczyznami... Ja na szczęście wśród moich przyjaciół obserwuję powrót do odpowiedzialności, która moim zdaniem jest kwintesencją męskości. Odchodzimy od wizerunku macho, który moim zdaniem jest mało męski, pretensjonalny i tak naprawdę wyrządził dużo zła mężczyznom. 

Earth Festival 2022 Uniejów: Kiedy i kto wystąpi [PROGRAM]

Jeśli już rozmawiamy o wizerunku macho, to pana zdaniem bycie wrażliwym we współczesnych czasach bywa trudne?

- A kiedykolwiek była to prosta sprawa? Zależy też jak definiujemy wrażliwość. Według mojej "kuchennej filozofii" wrażliwość często jest mylona z przewrażliwieniem na swoim punkcie. Traktujemy się zbyt serio, bez dystansu. Dużo wymagamy od innych, ale od siebie już znacznie mniej. Wrażliwość to dla mnie umiejętność dostrzegania magii i niezwykłych rzeczy w naszej codzienności, a nie szybkie popadanie w emocje, bo ktoś nas czymś uraził. Myślę, że dobrze definiowana wrażliwość, może wręcz pomagać w życiu, bo pomaga dostrzegać sens tam gdzie na pozór go nie ma.

Pan nie boi się przyznać w jednym z utworów: "cały jestem z ran" i że "zamyka się pan na świat, który chce więcej". Czy istnieje jakaś granica, której pan nie przekracza, jeśli świat żąda od pana więcej?

- Ja sobie myślę, że aby zmieniać świat, trzeba zmienić siebie. Wiem, że brzmi jak totalny banał. Wychodzę z założenia, że trzeba utrzymać porządek na swoim podwórku, zanim zajmiemy się porządkowaniem cudzych czy jeszcze większych przestrzeni. Byłoby coś niezręcznego, gdybym np. walczył o pokój na świecie, a kłócił się z rodziną o 10m2 działki po zmarłym stryju. Staram się więc porządkować i zachować pokój w moim małym świecie i głęboko wierzę, że dzięki temu nasz wielki wspólny świat będzie lepszy.

Uniejów Earth Festival 2022: Katarzyna Nosowska, Krzysztof Zalewski, Doda i inni podczas imprezy Polsatu

W pana piosenkach możemy się przeglądać jak w lustrze. Czy przechodził pan w życiu kryzysy, jak sobie radził? Co sprawiało, że budził się pan i mówił sobie: dam radę?

- Czasami to się nawet budzę i mówię sobie: nie no dzisiaj to nie dam rady (śmiech), takie przebudzenia też są potrzebne. Uważam, że trzeba nauczyć się prosić o pomoc, bo czasami sami nie damy rady. Staram się też ocenić, czy mam wpływ na daną sytuację, czy mogę coś zrobić czy nie. No i też zawsze stawiam sobie pytanie czy przypadkiem nie jestem w takiej a nie innej sytuacji tylko i wyłącznie z mojej winy, bo najczęściej tak jest (śmiech). Oczywiście są sytuacje na które nie mamy żadnego wpływu, nic nie możemy nic zrobić, a bardzo cierpimy. Wtedy jedyne co nam zostaje, to przynajmniej nie pogarszać sytuacji.

Krytyka - motywuje czy wręcz przeciwnie?

- Tutaj też trzeba by zdefiniować co rozumiemy przez "krytykę", bo ja nie czytam nic o sobie w internecie. Tylko wywiady w Interii (śmiech). Ale na poważnie, mam wąskie grono przyjaciół i z ich zdaniem oczywiście się liczę i pokornie przyjmuję krytykę, bo wiem że mamy podobną estetykę i gust. Jeżeli chodzi o pracę, to zdecydowanie nie motywuje mnie krytyka, wręcz przeciwnie, zamyka mnie. Motywuje mnie to, że ktoś mnie docenia, że czuję, że ma do mnie zaufanie. Ja sam też w pracy staram się motywować przez pozytywne emocje. Często jest tak, że ktoś jest bardzo zdolny, zabawny i fajny, ale spina się, próbuję "dać więcej niż ma", bo czuje się niepewnie. Z doświadczenia wiem, że żeby wydobyć z człowieka to co najlepsze, trzeba patrzeć na niego z czułością, sprawić, żeby czuł się dobrze i bezpiecznie w pracy i wtedy wznosi się na wyżyny. A z trzeciej strony, umówmy się, nie jestem chirurgiem (śmiech). Nawet jak zagram w beznadziejnym filmie, nagram złą płytę, beznadziejnie wypadnę w wywiadzie. Nie ma to większego znaczenia. Do wszystkiego trzeba przykładać odpowiednią miarę.

Przebojowa miłość Pawła Domagały i Zuzanny Grabowskiej

Co nadaje sens Pana życiu? Co jest w życiu ważne?

- Życie samo w sobie jest ważne.

W wywiadach wielokrotnie podkreślał Pan, że ważna jest dla niego sfera duchowa. W jednym z wywiadów przyznał Pan, że jest osobą wierzącą - ze swoimi wahaniami i wątpliwościami.

- Uważam że duchowość jest ważna dla wszystkich. Dla mnie osobiście jest ona wpisana w naturę człowieka. Bez sfery duchowej człowiek jest niepełny. Przecież nawet jak teraz ludzie odchodzą od wiary "konwencjonalnej", np. Katolicy odchodzą z kościoła, to i tak ludzie szukają zamienników, albo wierzą w czaszki albo tylko w naturę czy w częstotliwości wody. Dla mnie to dowód, że jest w nas naturalna tęsknota za czymś więcej.

Pochodzi Pan z Radomia i o rodzinnym mieście napisał piosenkę. I tu wróćmy do tematu marzeń. Tak sobie myślę, że wielu z nas ma takie ławki, na których lubi po czasie usiąść i popatrzeć na świat. Lubimy też przebiec przez zielone korytarze z głową pełną marzeń. Gdyby spotkał pan siebie z tamtych lat, co by pan powiedział tamtemu chłopakowi z Radomia?

- Na pewno bym powiedział, żeby w 2004 roku wszystkie pieniądze jakie zaoszczędziłem, postawić na wygraną Grecji w Euro (śmiech). Chyba nic bym sobie nie powiedział, żeby nie zapeszać. Jestem zadowolony ze swojego życia.

Nie mogę nie zapytać o jeden z największych przebojów. Chociaż nosi tytuł "Weź nie pytaj", ja jednak zapytam. Spodziewał się pan, że utwór osiągnie taki sukces? Stanie się miłosną pocztówką, którą ludzie tak chętnie będą sobie przekazywać?

- Absolutnie się tego nie spodziewałem. Tak się wydarzyło i jest to dla mnie wzruszające, że to stało się tak oddolnie. Dla mnie to ogromna radość. Z Łukaszem Borowieckim robimy wszystko z naszych prywatnych pieniędzy, dlatego nie musimy kalkulować i bać się, że ktoś powie nam "nie". Robimy wszystko tak jak chcemy, dlatego dla mnie była to tym większa radość. Oczywiście było to zaskoczenie, tym bardziej, że wielu mówiło nam: "Weź nie pytaj" nie zaskoczy. Tym bardziej wynika z tego taka próżna satysfakcja.

Jaki byłby świat bez empatii i wrażliwości?

- Każda relacja bez empatii i współczucia, cierpliwego i czułego spojrzenia na drugiego człowieka jest piekłem na ziemi.

Będzie pan jednym z artystów, który weźmie udział w koncercie w ramach Earth Festival w Uniejowie: "Artyści przeciwko wojnie". Gdyby tej empatii nie zabrakło, nie dochodziło by do takich zdarzeń jak m.in. agresja Rosji na Ukrainę. Wartości takie jak miłość, empatia, wrażliwość, o których pan śpiewa, tutaj nagle zniknęły.

- Gdyby tej empatii i wrażliwości nie zabrakło, wiele tragicznych zdarzeń nie miałoby miejsca. Tutaj jeszcze dochodzi chciwość, chęć władzy i inne złe rzeczy. Gdyby ich nie było, świat wyglądałby zupełnie inaczej. To chyba oczywiste.

Jakie utwory zaśpiewa pan w Uniejowie?

- Z tego co wiem, każdy z artystów zaśpiewa utwór "światowy" dotyczący tematyki antywojennej i pokoju oraz swój. My zagramy "Waiting on the world to change" Johna Mayera. Bardzo się cieszę, bo uwielbiam Johna Mayera. Zagramy też premierowo, utwór z płyty "Narnia", która będzie miała premierę w listopadzie. W Uniejowie to będzie taka prapremiera, pierwszy raz przed ludźmi, więc stresik jest. Zagramy go jeszcze pod roboczym tytułem "Zabierz mnie", bo nie wiem jaki finalnie będzie tytuł. Jestem ogromnie podekscytowany.

***

Zobacz również: 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Paweł Domagała | Earth Festival Uniejów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy