Reklama

Głęboka żałoba: Cena prawdziwej miłości

Żałoba i miłość to dwie strony tej samej monety. Bez prawdziwego uczucia nie byłoby bolesnego cierpienia. Tak jak ciemności nie można zdefiniować bez odwołania się do światła, tak ogrom bólu związany ze stratą pojawia się, kiedy kogoś kochaliśmy.

Ciocia i wujek stracili dwóch dorosłych synów. Jeden zginął pod kołami pociągu, drugi zmarł na białaczkę. Pierwszy jeszcze studiował, drugi zdążył skończyć edukację i zostać inżynierem. Nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego tak wielka ilość cierpienia mogła spaść na jedną rodzinę, tym bardziej, że wujek przeżył Dachau. Byłam przekonana, że jego doświadczenie bólu związane z obozem koncentracyjnym wystarczyłoby na całe życie. Tak myślałam, gdy byłam młoda.

Przyjeżdżaliśmy do wujostwa bez zapowiedzi, ot tak, w odwiedzimy, a kiedy nie było ich w domu, wiedzieliśmy, że albo poczekamy chwilę pod drzwiami, albo udamy się na cmentarz i tam spotkamy starszych państwa. Dom i grób były ich stałymi miejscami pobytu. Podczas owych odwiedzin wujek pokazywał mi zawsze album z rysunkami, które wykonał w obozie. Mimo traumatycznych przeżyć był niezwykle pogodnym człowiekiem, ale pewnych rzeczy nie da się wymazać z pamięci.

Reklama

Zmarł przed ciocią. Kiedyś zadałam jej pytanie, jak poradziła sobie ze śmiercią swoich dorosłych synów. Odpowiedziała, że uratowała ją wiara. Tylko odgłos nadjeżdżającego pociągu nie dawał jej spokoju, rozsadzał głowę.

Nie przyspieszaj żałoby

Będąc młodą dziewczyną, nie rozumiałam do końca jak to jest, że życie toczy się mimo strat, które każdy z nas wcześniej czy później poniesie. Miałam przy sobie ukochanych dziadków i rodziców, nie musiałam zastanawiać się nad rzeczami ostatecznymi. Wiedziałam natomiast, że nie wszyscy mają ciociną wiarę i nie każdy znajdzie pocieszenie w religii.

Gdzie w takim razie szukać oparcia, kiedy dzieje się coś tak strasznego, że nie jesteśmy w stanie pojąć tego rozumiem? Co zrobić, kiedy nasze emocje powodują, że czujemy, że zaraz pęknie nam serce, a próba racjonalizowania tylko pogłębia bezkres rozpaczy, zamiast pomagać w złożeniu świata, który rozpadł się bezpowrotnie? Tak dzieje się, gdy umiera ktoś, kogo bardzo kochamy, bez kogo nie umieliśmy wyobrazić sobie życia. Słowa bliskich, które mają wzmocnić, tylko ranią. Sprawiają, że czujemy się winni, przecież już powinno nam przejść, czas leczy rany...

Co jeśli żałoba nie znika? Otóż nic. Mamy prawo cierpieć - mówi głośno Megan Devine. Napisana przez nią książka "Cierpisz? Masz do tego prawo. Doświadczenie żałoby w kulturze, która jej nie rozumie" jest pierwszą przeczytaną przeze mnie lekturą, która uwalnia od dodatkowego ciężaru, jaki człowiek w żałobie musi dźwigać - nie tylko straty, ale też tego, że wszyscy wokół spodziewają się, że szybko stanie na nogi. Społeczeństwo tego oczekuje, przyjaciele, znajomi rodzina. Nikt nie lubi patrzeć na osoby cierpiące, więc trzeba szybko wyleczyć zranienie, przykleić plaster. Nieważne, że pod nim sączy się rana, byle inni nie widzieli.

"Gdy jesteśmy zdruzgotani, mamy prawo czuć się zdruzgotani. Unikanie tego jest duchową pychą" - pisze Megan. Jej zdaniem "praktyki duchowe różnych tradycji religijnych, w tym różne formy praktyki uważności, mają pomagać ludziom w przeżyciu tego, co jest im pisane, a nie służyć wznoszeniu się ponad realne życie. Mają towarzyszyć nam w żałobie. W świecie, który jest nie do zniesienia, mają oferować przestrzeń, w której można odetchnąć. Ale to nie polega na odganianiu bólu".

We współczesnym świecie mamy mnóstwo narzędzi do tego, żeby ów ból stłumić. Przyjaciele i bliscy, którzy widzą, że nie są w stanie nam pomóc, z pewnością odeślą nas do specjalisty. Myślą, że wystarczy wziąć tabletkę, która rozwiąże nasze problemy. Tyle, że ona jedynie stłumi cierpienie, nie sprawi, że ono zniknie.

Żałoba jest jak wielki smok, który pożera nas od środka. Kiedyś, gdy dostatecznie się naje, być może uśnie, ale zostanie w nas na zawsze, tak jak zostają blizny.

Autorka doskonale wie, że cierpienie, do którego się nie przyznajemy nawet sami przed sobą, nie minie. "Ujawni się w jakiś inny sposób, w postaci uzależnienia, lęku, depresji albo społecznego wyizolowania. Niewypowiedziany ból będzie generował powtarzające się cykle powrotów do traumy albo przenoszenia jej na inne osoby".

Pisze też odważnie o czymś, z czego większość z nas nie zdaje sobie sprawy: "Nasz kult optymizmu krzywdzi wszystkich. Każe nam wierzyć, że mamy nad światem władzę, której w rzeczywistości nie mamy, i czyni nas odpowiedzialnym za ból i każde szczęście, jakie nas potyka." Szczęście nie jest naszym obowiązkiem. Mamy prawo również do cierpienia.

Megan Devine patrzyła na śmierć ukochanego męża, to był wypadek. Wysportowany, zdrowy mężczyzna utonął. Po tym, co przeżyła, chciała dzwonić do swoich pacjentów i przepraszać ich za swoją ignorancję, bo choć była terapeutką, wiedza na nic się zdała w zderzeniu z rzeczywistością. "Miałam kwalifikacje do pracy nad głębokimi emocjami pacjentów, ale śmierć Matta odsłoniła przede mną zupełnie inny świat. Nic z tego, o czym wiedziałam, nie miało zastosowania do tak wielkiej straty. Jeżeli ktoś miał być przygotowany do czegoś takiego, to - biorąc pod uwagę moje doświadczenie i wykształcenie - powinnam to być ja. Ale nic mnie do tego nie przygotowało. Nic z tego, czego się nauczyłam, nie miało znaczenia" - wspomina we wstępie.

Jej książka redefiniuje żałobę. Nie chodzi o to, że stawia ją na piedestale i zachęca do nurzania się w rozpaczy. W końcu sposobem na życie w żałobie jest nie usunięcie bólu, ale łagodzenie cierpienia. Autorka pisze: "Wszyscy mamy wspólne pragnienie - nauczyć się lepiej kochać. Kochać siebie, gdy jesteśmy pogrążeni w bólu, i kochać się nawzajem, gdy życie staje się zbyt bolesne, by można było sobie poradzić z nim w pojedynkę. Mam nadzieję że z tej książki można nauczyć się umiejętności potrzebnych do tego, by kochać w ten sposób".

Droga Pani Megan, udało się pani dokonać niemożliwego. Uwolnić cierpienie, dać przyzwolenie na ból i zrzucić z udręczonego człowieka poczucie winy.

*****

Chcę pomóc 1 % - Strona Fundacji POLSAT - Jesteśmy dla dzieci

Zobacz także:


   

Styl.pl
Dowiedz się więcej na temat: żałoba | nie żyje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy