Reklama

Bunty pogańskie: Nasi przodkowie nie chcieli zostać chrześcijanami

Wielka Sobota 14 kwietnia roku pańskiego 966 r. w kaplicy na Ostrowie Lednickim Mieszko I wraz z towarzyszącym mu biskupem misyjnym Jordanem wchodzą do basenu, gdzie władca Polan zanurza się całkowicie w wodzie, a kapłan wypowiada nad nim formułę chrztu. Za Mieszkiem do baptysterium podążają jego dworzanie. Oto władca, a z nim cała Polska, przyjmują chrzest i tym sposobem aż po dziś dzień chrześcijanie stanowią ponad 90 proc. społeczeństwa — tyle w teorii, bo jak się okazuje, nasi przodkowie byli bardzo mocno przywiązani do swoich bogów i potrafili krwawo o tym przypominać.

Chrzest jednak odbył się w Wielkanoc?!

Przedstawiona powyżej historia, choć mogła się wydarzyć, to jednak ma w sobie kilka wątpliwych kwestii, które od lat są przedmiotem dyskusji między historykami, a to z tej przyczyny, że nie zachował się żaden opis chrztu, a jedynie lakoniczne wzmianki. Zdarzenie to jest zatem rekonstruowane na podstawie poszlakowych dowodów. Wszyscy historycy zgodni są w zasadzie, co do jednego — obrzęd odbył się poprzez całkowite zanurzenie ciała władcy w basenie chrzcielnym.

Z dużym prawdopodobieństwem Mieszko ochrzcił się w Wielką Sobotę, bo było to przyjętym zwyczajem w ówczesnym świecie, ale jak zwracają uwagę inni historycy do tego typu obrzędu mogła dojść także w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, czyli 15 kwietnia w Wielkanoc. Jednak znane są też chrzty odbywające się w  Boże Narodzenie, Zielone Świątki czy święto Jana Chrzciciela. 

Reklama

Kolejne pytanie stawiane przez historyków: czy rzeczywiście to biskup Jordan ochrzcił władcę Polski? Część mediewistów (historyków zajmujących się średniowieczem) uważa, że obrzęd poprowadził kapelan czeskiej księżniczki Dobrawy — chrześcijanki i żony Mieszka I.

Z obawy przed pogańskimi kapłanami

Wątpliwości budzi też miejsce chrztu — większość przychyla się do Ostrowa Lednickiego — wyspy, na której Mieszko zbudował swoją siedzibę oraz wspomnianą kaplicę, gdzie odkryto wgłębienia w murze i podłodze, które archeolodzy identyfikują jako baptysteria. Są jednak również badacze, którzy skłonni są lokalizować chrzest w innym mieście Mieszka — Poznaniu. Niezależnie jednak, czy rytuał odbył się w Poznaniu, czy na Ostrowie Lednickim większość historyków jest zgodna, że na pewno nie miał miejsca w Gnieźnie, bo tam znajdować się miała kącina (chram) - ważna pogańska świątynia, a ostatnie czego (wówczas) chciał władca, to wchodzenie w konflikt z kapłanami słowiańskich bogów.

Pogańscy kapłani tanio skóry nie sprzedadzą

O pierwszych latach chrystianizacji ziem polskich wiadomo niewiele, bo zachowało się mało źródeł na ten temat. Można jednak z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że nasza narodowa natura, przywiązanie do własnej religii oraz trudność ze zrozumieniem nowej — chrystianizacji nie ułatwiały.

Nie ułatwiali jej też kapłani pogańscy, którzy według wszelkiego prawdopodobieństwa stali na czele większości pogańskich buntów za czasów pierwszych Piastów. Kapłan był moralnym przewodnikiem ludu, to do niego zwracali się zwykli chłopi, ale i władcy plemienni z pytaniem o radę w każdej ważnej kwestii, czy to politycznej, czy życiowej. Pogańscy kapłani nie tylko cieszyli się ogromnym poważaniem, sprawowali w pewnym sensie rządu dusz, ale też utrzymywali się ze swojej profesji. Nie dziwi zatem, że nie chcieli oddać władzy w ręce katolickich duchownych. 

Przecież tej religii brak logiki

Z pewnością nie ułatwiały jej też trudności w zrozumieniu nowej religii. Sama koncepcja tego, że istnieje jeden Bóg, była dla prostego chłopa nielogiczna. Przecież jak miałby on znaleźć czas na jednoczesne sterowanie słońcem, wzrostem roślin, porami roku, porodami, miłością, nienawiścią i tysiącami innych tajemniczych zjawisk? Przecież to oczywiste, że bogów jest wielu i każdy odpowiada za swoją dziedzinę.

Chrystianizacja ziem polskich, ale także wszystkich innych pogańskich przyczółków nie była łatwa także dlatego, że decyzją papieża msze odprawiane były po łacinie, której prosty lud nie znał. Jedynie kazania wygłaszane były w rodzimej mowie chrystianizowanego ludu. Kto uczestniczył choć raz w mszy trydenckiej, wie, jak wówczas musieli czuć się chłopi. Nagle przechodzi obcy kapłan, zagania ich do kościoła i przez całe, trwające wieki nabożeństwo mówi coś w dziwnym języku. Prosty lud nie rozumiał tego, co działo się przed ich oczami, nawet jeśli chciał zrozumieć, to msza po łacinie skutecznie mu tę szansę odbierała. 

Co trzeba przyznać misjonarzom, gdy trafiali na nowe tereny, choć msze mogli odprawiać po łacinie, to starali się nauczyć języka tubylców, by móc im opowiadać o Bogu. 

Chrystianizacja Polski za Mieszka I

Nie ma dowodów na to, że w państwie Mieszka I wybuchały pogańskie bunty, jedynie niemiecki kronikarz Thietmar pisząc o Jordanie (biskupie misyjnym w Polsce), wspomniał, że “niemało się natrudził". Jednak spoglądając na chrystianizację Węgier, Moraw i innych pogańskich terenów, z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że chłopi łatwo narzucania nowej religii nie przełknęli i buntowali się przeciwko chrztom.  W wielu miejscach dochodziło do wystąpień przeciwko duchownym, zatem czemu nie miały one mieć miejsca także w państwie Mieszka?

Prosty lud chrzczono wówczas bez pytania ich o zdanie. Najczęściej spędzano ludzi nad rzekę czy jezioro, kapłani wygłaszali kazanie o wyższości ich Boga nad pogańskimi bożkami oraz zaletach chrześcijaństwa, po czym zanurzano człowieka w wodzie, wypowiadano formułkę i uznawano za ochrzczonego. To czy on sam za takiego się uważał i czy w ogóle rozumiał, co właśnie zaszło, pozostaje kwestią otwartą. Inną sprawą jest, że w tym momencie i władca i duchowni wymagali, że chrześcijanin będzie się stosował do zasad nowej religii. 

Bolesław Chrobry: wybijanie zębów i tłumienie buntów

Za wymaganiami tego typu szły także konkretne kary w razie niestosowania się do zasad. Wspomniany Thietmar wspominał o sukcesach chrystianizacyjnych Bolesława Chrobrego, który za niedotrzymywanie chrześcijańskich postów miał wybijać swoim podwładnym zęby. Inną stosowaną przez władcę karą miało być przybijanie za moszny do mostów, tych, którzy nie poddawali się przepisom wiary.

To właśnie za jego czasów, według spisującego swoją kronikę w XV w. Jana Długosza, do pierwszej w historii reakcji pogańskiej miało dojść w 1022 r. Ponieważ inne roczniki na ten temat milczą, toteż z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że Chrobry swoim zwyczajem, z buntownikami się nie patyczkował i bunt stłumił. 

Bezprym: Władca na czele pogańskiego buntu

Jest jednak także inna teoria, do której przychyla się większość współczesnych historyków — Jan Długosz mógł pomylić się w zapisie daty, a wystąpienie faktycznie miało miejsce za rządów Bezpryma w latach 1031 - 1032. 

O buntach pogańskich niewiele (jeśli w ogóle) mówi się w szkole, bo istnieje zaledwie kilka wzmianek na ten temat — najczęściej u obcych kronikarzy. Czech, Benedykt Minoryta zapisał pod rokiem 1030: “działo się w Polsce prześladowanie chrześcijan, paliły się kościoły i klasztory". Przyjmując, że do buntu doszło w tym czasie, historycy uważają, że wystąpienie ludności mogło pomóc Bezprymowi zawłaszczyć sobie tron. Istnieją nawet hipotezy, że brat Mieszka II łatwo przejął władzę, bo głosił hasła antychrześcijańskie i stanął na czele reakcji pogańskiej.

Inni twierdzą, że Bezprym z pomocą cesarza niemieckiego i ruskich książąt przejął władzę od Mieszka II, którego historiografia do najznamienitszych polskich władców raczej nie zalicza... Jego działania skutecznie podkopały autorytet władcy, a swoje trzy grosze dołożył Bezprym, bardzo krwawo zwalczając opozycję. W dodatku sytuacja ekonomiczna ludności nie była wówczas najlepsza, co stało się ostatecznie iskrą do powstania przeciwko panom i Kościołowi. W ruskiej “Powieści minionych lat" autor zapisał: “I był bunt w ziemi lackiej. Ludzie powstawszy pozabijali biskupów i popów i bojarów swoich". Wydarzenia te miały mieć miejsce w 1031 lub 1032 r. Można domniemać, że i to powstanie zostało stłumione, bo Bezprym nadal rządził Polską, bo władzę odebrała mu dopiero śmierć, do której wydatnie przyłożyli się jego dwaj bracia.

Powstanie ludowe za czasów Kazimierza Odnowiciela

Kolejne ludowe powstanie miało wybuchnąć w okresie pierwszego bezkrólewia, kiedy to Kazimierz Odnowiciel zmuszony był uciekać z kraju przed buntem możnowładców, którzy zapragnęli zrzucić książęcą władz. W efekcie 1038 - 1039 r. Kazimierz musiał z kraju uchodzić, a jego ojcowiznę panowie podzielili między siebie. Okazało się jednak, że bez silnej centralnej władzy trudno zapanować nad krajem. Wzrost niezadowolenia chłopów z rządów możnowładców i duchowieństwa doprowadziły do wybuchu powstania ludowego połączonego z antychrześcijańskimi wystąpieniami. Tak opisał wydarzenia Gall Anonim: 

I tym razem próba przywrócenia dawnych Bogów nie odniosła skutków. Ostatecznie możnowładcy ulegli Kazimierzowi, który powrócił na tron i rozpoczął odbudowę polskiej organizacji kościelnej.

Buntów pogańskich nie było?

Inna wersja mówi o tym, że Bezprym nie musiał tłumić buntu, bo...zwyczajnie nigdy go nie było. Część historyków dowodzi, że ze względu na charakter religii nie była ona na tyle silna, by stawić opór chrześcijaństwu. Wierzenia słowiańskie nie miały jednolitego charakteru, w zasadzie każde plemię, a nawet większa osada miała własnego kapłana i system wierzeń — takie rozdrobnienie poddaje w wątpliwość możliwość zorganizowanego, jednoczesne wystąpienie ludu na czele z pogańskimi kapłanami. 

Przeciwko teorii pogańskich buntów ma też świadczyć fakt, że chłopi w odległych zakątkach Polski wcale nie byli tak żarliwie nawracani na wiarę chrześcijańską, bo istnieją znaleziska archeologiczne, które świadczą o spalani zwłok jeszcze w XII w. - co było typowo słowiańskim, zabranianym przez kościół rytuałem. 

Kolejnym argumentem, który świadczy przeciwko buntom pogańskim, jest fakt, że dziesięcina — która miała być uciemiężeniem powstających przeciwko Kościołowi chłopów, wówczas jeszcze była zobowiązaniem książęcym — to władca płacił ją ze swego skarbca — dopiero w XII w. ciężar ten został przerzucony na możnych i rycerzy, a zatem de facto na chłopów. 

Kolejnym argumentem jest też fakt, że tak znaczącego wydarzenie nieodnotowali polscy kronikarze, a zapiski są niezwykle lakoniczne i pochodzą ze źródeł obcych lub z czasów późniejszych. Dowodem, że powstania ludowe nie były skierowane przeciwko wierze chrześcijańskiej ma być także fakt, że ocalały kościoły w ówczesnych największych polskich miastach.

A może jednak były?

Warto jednak zauważyć, że choć chrystianizacja ludności chłopskiej przebiegała raczej powoli i mozolnie, to już w grodach i na podgrodziach doszło do niej szybko. Z jednej strony ich mieszkańcy mieli większe możliwości do zapoznania się i zrozumienia chrześcijaństwa, z drugiej strony znacznie łatwiej było “wyłapać" praktykujących pogańskie obrzędy i narzucać im siłą nową wiarę. 

Religia chrześcijańska była też korzystna dla możnowładców, ale nie dla chłopów, którym nakazywała bezwzględne poddanie się swoim panom, bo wszak jak głosiła ówczesna doktryna — każda władza pochodzi od Boga.

Wśród badaczy raczej nie budzi wątpliwości fakt, że religia pogańska była rozproszona i każda osada miała nieco inne wierzenia, ale jak zauważa część mediewistów, z Gerardem Labudą na czele, nie należy patrzeć na reakcję pogańską jako na jednolity i centralnie sterowany bunt, a raczej jak na serię wystąpień, do których mogło dochodzić w różnych miejscach, ze względu na słabość władzy centralnej.

Odnajdywane w lasach miejsca ciałopalenia z XII w. równie dobrze, co o obecności nieskrępowanej starej wiary, mogą świadczyć o tym, że praktykujący ją musieli się ukrywać. Oddzielną kwestią pozostaje też fakt, że publicznie mogli brać udział w chrześcijańskich obrzędach, ale w domach czcić pogańskie bóstwa. Czy takie podwójne życie nie mogło budzić zniecierpliwienia i chęci zmiany takiego stanu rzeczy? 

Choć w tym czasie chłopi jeszcze nie musieli płacić dziesięciny, to jednak duchowni i Kościół byli utożsamiani z władzą, bo cała administracja państwowa wówczas i jeszcze przez wieki właśnie na nich się opierała. Zatem powstania ludowe przeciwko Kościołowi wcale nie musiały wynikać z konieczności płacenia dziesięciny — mogły być efektem sprzeciwu wobec władzy i duchowieństwa jako przedstawicieli, co może być uzasadnione w sytuacji, gdy kraj jest słaby, a ludziom nie wiedzie się najlepiej.

Stanisław Szczur w fakcie, że wyposażenie katedry gnieźnieńskiej pozostało nienaruszone do czasu najazdu władcy czeskiego Brzetysława, upatruje nie dowodu na to, że reakcji pogańskiej nigdy nie było, a jedynie poszlaki wskazującej, że było ono mało skuteczne. Warto też przywołać stanowisko tego badacza, który upatruje możliwości wystąpienia przeciwko Kościołowi w słabości władzy centralnej. Byt i dobrobyt duchownych w tym czasie zależał od króla — to on łożył na duchowieństwo, gdy go zabrakło, Kościół stał się o wiele słabszy, a wystąpienie przeciw niemu było znacznie łatwiejsze. 

I na koniec pytanie dlaczego w źródłach są jedynie szczątkowe informacje na temat buntów pogańskich? Ówczesne kroniki tworzyli duchowni — czy częste wspominanie i długie opisy takich buntów nie stawiałby władców i Kościoła w złym świetle, będąc dowodem na to, że nie radzą sobie z chrystianizacją ludu?

Ubogie źródła o wczesnej historii Polski sprawiają, że kwestia buntów pogańskich jest i będzie kwestią otwartą, chyba że kiedyś zostaną odnalezione niepodważalne źródła, które mogłby raz na zawsze ten spór rozstrzygnąć.

***

Zobacz również:

Brudne zwyczaje średniowiecznej Europy

Jak w średniowieczu dbano o wysoką frekwencję na mszach? Metody zaskakują

Miłość w czasach średniowiecza


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: chrześcijaństwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy