Reklama

Łańsk: Bezpieczeństwa gości pilnowało tu wojsko

Dla mieszkańców okolicznych wiosek było to złowrogie Imperium. Dla partyjnych biurokratów - obiekt W-1. Dla zwykłych turystów, którzy natrafiali w sercu warmińskich lasów na ogrodzenia i wojskowe posterunki - Łańsk, czyli strefa zakazana.

Przez wiele dziesięcioleci na południe od Olsztyna, w rejonie Jeziora Łańskiego, rozciągał się myśliwsko-wypoczynkowo-bankietowy raj dygnitarzy PRL. Obejmował tysiące hektarów lasów, jeziora, rzeki i tereny po wsiach Rybaki, Orzechowo, Lalka, Ząbie, Cyranka i Rybaczówka.

Część ich mieszkańców przesiedlono, rdzennych Warmiaków usilnie "nakłaniano" do wyjazdu do Niemiec. Ważniejsza od ludzi była zwierzyna łowna. W pewnym okresie po ogrodzonych lasach biegało 2 tys. jeleni i 1,5 tys. dzików. Warunki życia miały luksusowe: dokarmiane sianem, ziemniakami, zbożem, a nawet marchwią. Odyńce osiągały rekordowe rozmiary.

Reklama

Zresztą sam twórca ośrodka Kazimierz Doskoczyński mówił, że wstydziłby się organizować łowy na dziki, które nie przekroczyły 200 kg wagi. Za objadanie się przy paśnikach zwierzaki musiały płacić życiem, gdy do Łańska zjechał Leonid Breżniew, Erich Honecker, Fidel Castro oraz inni przywódcy "bratnich partii". Trafiały tu też głowy koronowane, jak król Belgii Baudouin i szach Iranu Reza Pahlavi.

Każdy jeleń ma imię


Ta część Pojezierza Olsztyńskiego, na pograniczu Warmii i Mazur, jest wyjątkowo urodziwa. Lodowiec wyrzeźbił tu głębokie rynny jezior, usypał żwirowe wzgórza. Lasy z wysokimi sosnami i świerkami mają niemal puszczański charakter, a Łyna, biorąca początek z obfitych źródeł, wije się w malowniczych zakolach. Przed I wojną światową na łowy przyjeżdżał tu feldmarszałek Paul von Hindenburg. Znajomość terenu przydała mu się potem podczas bitwy pod Tannenbergiem, gdy pokonał Rosjan wkraczających do Prus.

W okresie międzywojennym pojawiał się Hermann Göring. Szef Luftwaffe był bowiem namiętnym myśliwym. Jako Reichsjägermeister, czyli Łowczy Rzeszy, stworzył całą sieć łowisk od Alp po Rospudę. Na Warmię i Mazury przyjeżdżał polować na rekordowe jelenie byki. Jego obsesja poszła tak daleko, że pojedynczym jeleniom nadawał imiona.

Na przedwiośniu leśnicy wędrowali kilometrami, by znaleźć zrzucane przez nie poroża. Na ich podstawie Göring razem z przybocznym łowczym Walterem Frevertem oceniali, czy jesienią, w czasie rykowiska, konkretny byk będzie miał poroże nadające się na trofeum Łowczego Rzeszy.

Bolesławowi Bierutowi jakoś nie przeszkadzało to, że idzie w ślady nazistowskiego dostojnika. Zorganizowanie rządowego ośrodka wypoczynkowego w Łańsku powierzył na początku lat 50. Kazimierzowi Doskoczyńskiemu, swojemu ochroniarzowi. Nowe zadanie było dla niego nagrodą za poświęcenie, bo zasłaniając prezydenta podczas zamachu został postrzelony w głowę, płuco i pachwinę.

Po rekonwalescencji zabrał się z ogromną energią do pracy. Rezerwat myśliwski zakładał, stosując metody, które przed wojną nie przyszłyby do głowy najbardziej bezdusznym obszarnikom. Wysiedlano mieszkańców wsi, burzono ich domy. - Temu, kto się ociągał z wyprowadzką, jakiś nieznany sprawca podłożył ogień pod stodołę, były też inne represje. Co lepsze opuszczone domy przejęli prominenci z Warszawy. Inne z czasem zamieniły się w ruinę. Były też takie, które zupełnie rozebrano - wspomina mieszkaniec sąsiedniej Stawigudy.

Za wejście do lasów należących do ośrodka groziły surowe kary. Wyroki bez prawa apelacji wydawał Doskoczyński, nazywany drugim wojewodą olsztyńskim. Bywało, że za zebranie koszyka kurek trzeba było przez dzień lub dwa rąbać drzewo.

Zamiast kawioru - ser


W latach 60. i 70. polowania i biesiady w Łańsku organizowano z wyjątkowym rozmachem, jako że chętnie przyjeżdżali tu na łowy władcy Kremla, napierw Chruszczow, a potem Breżniew. Świadomie lub nie, starali się kopiować styl życia polskiej kresowej arystokracji. Ten pierwszy był podobno niezłym strzelcem, natomiast z celnością Leonida Iljicza bywało różnie, z latami i pogarszaniem się stanu zdrowia, coraz gorzej. Trzeba było dokonywać różnych sztuczek, by gość nie dostrzegł, że haniebnie pudłuje.

Zapalonym myśliwym był premier Piotr Jaroszewicz, ale I sekretarze PZPR: Gomułka, Gierek i Jaruzelski uczestniczyli w polowaniach z konieczności, gdyż tak naprawdę ich nie znosili, tak samo jak alkoholowych bankietów organizowanych po otrąbieniu pokotu. Władysław Gomułka cierpiał też, gdy na stole pojawiały się kupowane za dewizy specjały i alkohole. Gdy nie było gości zagranicznych, narzucał oszczędności.

Ponoć kiedyś premier Józef Cyrankiewicz zasiadł do posiłku w swoim stylu - z kawiorem i koniakiem. Wtedy doniesiono mu, że wkrótce przybędzie Gomułka. Na stole pojawił się ser, dżem i herbata.

Po 1989 r. ośrodek, kłopotliwy relikt przeszłości, kurczył się stopniowo i pozbywał wojskowej ochrony. Czy dziś ktoś wspomina dawny Łańsk z sentymentem? - Tu spędziłem dwa najpiękniejsze lata życia - napisał w internecie były żołnierz stacjonującej tu kompanii.

Oaza spokoju

Dzisiaj ośrodek, należący wciąż do Rady Ministrów, przyjmuje wszystkich gości szukających relaksu nad pięknym jeziorem wśród lasów. Do ich dyspozycji jest 108 miejsc noclegowych w dawnym pałacu myśliwskim i domkach fińskich. Lasy, będące niegdyś terenem polowań, są dostępne dla turystów, gdyż obecnie ośrodek zajmuje tylko kilka hektarów.

Wytyczono trasy rowerowe, w czasie spływów Łyną można płynąć przez Jezioro Łańskie. W ośrodku pojawiają się znani miłośnicy wędkarstwa.

NOS

Zobacz także:

Nostalgia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy