Reklama

Narrenturm: Drugie życie "Wieży Szaleńców"

Wieża Szaleńców to miejsce, gdzie przebywali ludzie cierpiący na tak zwane choroby duszy. Jakie były początki tej niezwykłej budowli i kto wpadł na pomysł, by pacjenci uznawani za obłąkanych mieli w Wiedniu specjalne miejsce do leczenia?

Wieża Szaleńców jest najstarszym szpitalem psychiatrycznym w Europie. Wiedeński obiekt przy Spitalgasse 2 powstał w 1784 roku, za czasów panowania Józefa II Habsburga.

Okrągły budynek, przypominający fortecę, składał się z pięciu pięter. Na każdej kondygnacji znajdowało się 28 pomieszczeń, ogółem, w pojedynczych pokojach, mogło przebywać 139 pacjentów. W salach były jednak po dwa łóżka, bo zaraz po otwarciu placówki, potrzebujących znalazło się ponad 200.

Budowa szpitala została zainspirowana odkryciem podziemnych lochów, gdzie kapucyni przetrzymywali chorych psychicznie współbraci. Cesarz Józef postanowił w miejscu katakumb wybudować szpital dla osób obłąkanych. Zadanie powierzył swojemu nadwornemu architektowi Isidorowi Canevale a także Josefowi Ignazemu Gerlemu.

Reklama

Zaprojektowali oni cylindryczną wieżę, której kształt, wymiary i liczby (pięter oraz pomieszczeń) miały ponoć współgrać w kalendarzem księżycowym. W ówczesnym czasie magia niejednokrotnie przenikała do medycyny, a nauka przeplatała się z alchemią.

W tej niezwykłej architektonicznie wieży azyl znaleźli najbardziej potrzebujący. Pamiętać należy, że w ówczesnych czasach Europa była nękana wojnami (Austria prowadziła je z Prusami i Rosją) i ich konsekwencje mocno odbijały się na społeczeństwie. Na ulicy często lądowali inwalidzi wojenni, sieroty i wdowy.

Oprócz różnego rodzaju epidemii, traumatyczne przeżycia mocno wpływały na dobrostan osób. W tamtym czasie uważano, że każdą chorobę, w tym chorobę duszy (a tak nazywano te należące do zaburzeń psychicznych) można wyleczyć, przy czym zanim powstało Narrenturm ("der Narr" oznacza z niemieckiego głupca), pacjenci lądowali w zwykłych szpitalach, gdzie najczęściej poddawani byli zabiegom upuszczania krwi, by to co złe, uszło z człowieka.

W Narrenturm każda sala miała mocno zakratowane drzwi (zanim je wstawiono pacjenci w głębokich psychozach byli przykuwani do ściany) i ciężkie łańcuchy do krępowania pacjentów. Stosowano też specjalne skrzynki, wyglądem przypominające trumny, z otworem na głowę, w których zamykano chorych.

Hałasujących pacjentów wkładano z kolei do huśtającej maszyny, którą wprawiano w ruch do czasu, aż chory nie zamilknie.

Chociaż z dzisiejszego punktu widzenia praktyki te wydają się być okrutne, pamiętać należy, że w tamtym czasie chorzy psychicznie błąkali się po ulicach, nie mając żadnej opieki ani dachu nad głową, często umierali z głodu i zimna. Cylindryczna wieża, była pierwszym azylem, w którym mogli znaleźć schronienie.      

Po 85 latach działalności szpital zamknięto. Przez pół wieku w budynku hulał wiatr, by w latach 20 XIX wieku stać się internatem dla kształcącego się personelu medycznego. Od 1971 znajduje się tam Muzeum Anatomiczno-Patologiczne, które w 2003 dołączyło od Muzeum Historii Naturalnej Wiednia. Znaleźć w nim można aż 50 000 eksponatów.

Zobacz również:

Andrzej Grabowski spotyka się z byłą ukochaną. Stara miłość nie rdzewieje?

Kiedy na grzyby 2021? Dowiesz się z naszego przewodnika! 

Pięć błędów, których nie chcesz popełnić, zapraszając gości na ślub i wesele

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy