Reklama

Test: Olympus OM-D E-M5 Mark III

Zdjęcie wykonane aparatem Olympus E-M5 Mark III /Styl.pl

Od kiedy telefony komórkowe oferują coraz lepszą jakość zdjęć, amatorski i półprofesjonalny rynek aparatów fotograficznych przeżywa coraz cięższe chwile. Wiele firm notuje z roku na rok spadki sprzedaży, a niektórzy giganci zupełnie wycofali się z produkcji aparatów cyfrowych.

O ile aparaty dla profesjonalistów żądzą się innymi prawami, amatorzy schowali do szuflady swoje kompaktowe aparaty. Postanowiliśmy sprawdzić, czy nowe konstrukcje rzeczywiście nie mają nic do zaoferowania amatorskim entuzjastom fotografii na przykładzie aparatu Olympus OM-D E-M5 Mark III.

Jest to przedstawiciel tzw. bezlusterkowców. Tego typu konstrukcja odziedziczyła główną zaletę aparatów kompaktowych, tzn. korpus jest mały i lekki - waży 366 g. System Mikro Cztery Trzecie zapewnia wymianę obiektywów. Do testów skorzystaliśmy z obiektywu M.Zuiko Digital ED 12‑40mm F2.8 PRO.

Reklama

Obudowa

Wykonanie obudowy w całości z tworzywa sztucznego pozwoliło obniżyć wagę w stosunku do starszego modelu MK II. Jakość użytego plastiku nie budzi zastrzeżeń, korpus pewnie trzyma się w dłoni.

Dodatkową zaletą jest uszczelnienie obudowy, dzięki temu znika obawa, że w czasie wakacyjnych eskapad, woda czy piasek mu zaszkodzi. Przyciski na obudowie również uległy delikatnym zmianom w stosunku do poprzednika i teraz mamy jeszcze łatwiejszy dostęp do wszystkich najważniejszych ustawień.

Do dyspozycji mamy szereg złącz, które pozwolą wykorzystać aparat niemal w każdym zastosowaniu. Dzięki świetnej jakości obrazu generowanego przez matrycę 20,4 megapikeseli, bardziej zaawansowani użytkownicy mogą poprzez złącze micro HDMI podłączyć zewnętrzy ekran LCD z funkcją nagrywania video. Złącze USB 2.0 z funkcją zasilania, pozwala nie martwić się nam o stan baterii. Niestety nie można w ten sposób ładować baterii, a jedynie bezpośrednio zasilać aparat.

Mini Jack 3,5 mm do podłączenia zewnętrznego mikrofonu docenią zwłaszcza youtuberzy i vlogerzy. Nie zabrakło oczywiście złącza lampy błyskowej i gniazda na karty pamięci w formacie SD z obsługą kart DHC, SDXC, UHS-I, UHS-II .

Warto zwrócić uwagę na ten aspekt, ponieważ by móc w pełni wykorzystać możliwości aparatu, zwłaszcza podczas wykonywania zdjęć seryjnych i podczas kręcenia wideo w rozdzielczości 4K, trzeba zastosować wystarczająco szybką kartę pamięci. Podczas testów korzystaliśmy z karty pamięci Lexar Professional 1667x z oznaczeniem V60, które jest najważniejsze w przypadku nagrywania filmów wysokiej jakości. Oczywiście taki zestaw gwarantował odpowiedni zapas przepustowości i wszystkie filmy nagrały się płynie bez utraty klatek.

Warto wspomnieć o wyświetlaczu LCD o przekątnej 3". Dzięki zastosowanemu zawiasowi wyświetlacz jest odchylany i można go obrócić o 180 stopni. Oczywiście dla tradycjonalistów jest również wizjer.

Stabilizacja obrazu

To co wyróżnia Olympus wśród innych marek, to stabilizacja obrazu w korpusie. Pięciowymiarowa stabilizacja z efektywnym zakresem kompensacji do 6,5 stopni EV powoduje, że zdjęcia zawsze są ostre i nieporuszone. Jeśli chodzi o stabilizację w czasie nagrywania wideo to jest to poziom już nieosiągalny dla konkurencji.

Oczywiście nawet najlepsza stabilizacja nie zastąpi gimbala, ale przy bardziej amatorskich filmach jest ona w zupełności wystarczająca.

Nieco wprawy w odpowiednim utrzymaniu aparatu i efekty potrafią zaskoczyć. Nagrania są bardzo płynne, bez drgań, niemal profesjonalne. Idealne jak na ten segment.

Warto w tym miejscu wspomnieć o całkowitym braku efektu "rolling shutter", który jest zmorą wszystkich filmowców-amatorów. Konkurencyjne aparaty, jak np. Cannon m50 czy Sony A6500, zupełnie sobie z tym nie radzą i na wszystkich filmach powstaje efekt galaretowatych szybko poruszających się obiektów.

Tutaj wszystkie klatki są zapisywane w tej samej chwili i obraz jest stabilny i niezdeformowany. Wielkie brawa dla Olypmusa.

Obiektyw i matryca

Aparat testowaliśmy ze standardowym obiektywem z zestawu sprzedażowego M.Zuiko Digital ED 12‑40mm F2.8 PRO. Nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń do jakości optyki zastosowanej w tej konstrukcji. Można powiedzieć, że jest to bardzo ostry obiektyw, który tworzy zgrany duet z matrycą, zdjęcia prezentują świetną szczegółowość.

Nawet w słabych warunkach oświetleniowych poziom szumów jest na akceptowalnym poziomie, a automatyczne algorytmy "odszumiania" nie usuwają szczegółów ze zdjęć. Doceniliśmy też wygodę płynącą z możliwości zmiany ogniskowej obiektywu.

Szeroki zakres regulacji pozwala robić zdjęcia z bardzo bliska w szerokim kadrem, jak i zbliżenia z węższym kadrem i efektem "bokeh" (obiekty w tle są rozmazane),  który nadaje zdjęciom miękkości i stylowego wyglądu. Uważamy że jest to kluczowy aspekt który powoduje że telefon komórkowy nie jest wstanie wykonać tak ładnych zdjęć, jak aparat fotograficzny.

Owszem coraz więcej telefonów potrafi sztucznie wygenerować rozmazanie tła, ale jest to tylko wytwór algorytmów i nie nada zdjęciom takiego klimatu, jak dobry obiektyw.

Po połączeniu aparatu z naszym telefonem za pośrednictwem bluetooth lub wifi, możemy synchronizować zdjęcia. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby zdjęcia były również wysyłane np. do chmury Google'a.

Podsumowanie

Trzecia wersja konstrukcji Olympusa ociera się naszym zdaniem o doskonałość. Konstruktorzy wsłuchali się w głosy użytkowników i poprawili wszystkie kluczowe wady poprzednika. Poprawiono ergonomię, dodano zasilanie USB, odchudzono korpus. Na naszej liście życzeń, która musi poczekać chyba do kolejnej wersji, pozostał jedynie brak możliwości ładowania baterii bezpośrednio przez gniazdo USB.

Świetna jakość zdjęć, zarówno w dobrych, jak i gorszych warunkach oświetleniowych, doskonała jakość filmów w 4K z rewelacyjną stabilizacją obrazu, powodują, że jest to jeden z lepszych obecnie wyborów w tym segmencie rynku. Aparat spełni wszystkie wymagania amatorów, a równocześnie otwiera szerokie możliwości przed ambitniejszymi twórcami.

Katarzyna i Paweł Machaj

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy